Dziś w Anty-Guru, „twórczyni” metody „The Work” (oddzielną krytykę metody znajdziesz tutaj ) Byron „Katie” Reid/Mitchell.

Piszę „twórczyni”, gdyż „The Work” jest w dużej mierze zwykłym plagiatem, ale do tego przejdziemy za chwilę.


Byron Kathleen Reid urodziła się w Teksasie, USA, w 1942 roku. Popularnie zwana Katie, pierwsze imię, Byron, dostała na cześć bogatego krewnego, który oferował pieniądze za nazwanie dziecka swoim imieniem (nie, nie mógłbym tego zmyślić, nie przyszło mi by to do głowy). Jej młode lata były dość typowe – wyszła za swojego chłopaka z liceum, mieli dwójkę dzieci, założyli firmę. Małżeństwo było z problemami, ale za to firma i inwestycje w nieruchomości Katie miały się bardzo dobrze.

Pogłębiające się problemy w związku sprawiły jednak, że zaczęła uciekać w pocieszanie się jedzeniem, alkoholem i innymi używkami. Jej stan pogarszał się, jej małżeństwo rozpadło się, finansowo została bez grosza i w stanie psychicznym, w którym nawet jej dzieci się jej bały.

W tym etapie pomógł jej stary – i dużo starszy od niej – przyjaciel, Paul, za którego wkrótce wyszła. Dzięki niemu wróciła na rynek nieruchomości i miała na nim naprawdę niezłe efekty. Była bardzo dobrym sprzedawcą i to procentowało. Wydawało się, że wróciła do życia i była na najlepszej drodze do jego odbudowania.

Niestety, choć na zewnątrz wszystko układało się coraz lepiej, wewnątrz Byron Reid nie było zbyt dobrze. Rozwinęła się u niej głęboka depresja, powiązana nawrotem wielu szkodliwych nawyków – objadania się, ogromną apatią, używkami i uzależnieniem od leków i alkoholu. Jej nowy mąż opiekował się nią troskliwie, ale miało to swoją cenę – w ciągu siedmiu lat pogłębiającej się choroby Katie, przeszedł cztery ataki serca. W końcu, czując, że nie może się nią już opiekować, zabrał ją do tzw. halfway house – czegoś pomiędzy domem opieki społecznej, a ośrodkiem terapeutycznym.


Zanim przejdziemy do dalszej części historii Byron, jest jedna ważna rzecz, którą chciałbym podkreślić. Nie uważam, żeby jej przeszłość, jako taka, była jakimkolwiek argumentem przeciwko niej. Załamanie nerwowe, depresja, itp. to poważne problemy i nikogo nie można winić za to, że ich doświadczył. Ich przedstawienie jest niezbędne do pełnego zrozumienia opisywanej sytuacji i osoby, ale to tyle.

Jeśli już, ciekawym i interesującym nas elementem historii Katie może być coś innego – Katie była sprzedawczynią i to bardzo dobrą. To istotna informacja, w perspektywie wszystkich anty-guru, jakich omawialiśmy. Większość z nich ma za sobą doświadczenie sprzedażowe (Robbins, Katie, Kern, Kiyosaki, Ray, Trump) lub nieco pokrewne doświadczenie w roli wykładowcy (Bandler, Osho). Jest to moim zdaniem dość istotna kwestia, do której postaram się wrócić przy próbie podsumowania cyklu.

Wróćmy jednak do Byron.


W ośrodku stan Katie generalnie pogłębiał się, aż pewnego dnia po prostu obudziła się na nowo. Rzekomo obudziła się, patrząc na karalucha chodzącego po jej nodze, jednocześnie pozbawiona jakiejkolwiek wiedzy n.t. tego czym jest ta noga, karaluch, pokój i zalana stanem radości i akceptacji. Ten „idealny stan” miał się dalej utrzymywać u Katie, zmuszając ją do nauki życia na nowo i stając się podstawą jej nowej metody, którą chciała innym pomóc dojść do tego samego: „The Work”.

Zatrzymajmy się tutaj na chwilę. Jeśli przyjmiemy, że opis tej sytuacji jest prawdziwy, to z neurologicznej perspektywy opisywany stan, choć emocjonalnie przyjemny, jest stanem głębokiego zaburzenia. Dostępne nam objawy przywołują na myśl amnezję wsteczną oraz objawy niektórych uszkodzeń hipokampu. Jest to o tyle charakterystyczne, że wiemy, iż długotrwałe problemy z alkoholem oraz niedożywienie mogą prowadzić do różnego rodzaju zaburzeń pamięci, np. Zespołu Korsakowa. Łatwo można więc wyobrazić sobie, jak lata nieodpowiedniego traktowania mogły doprowadzić do tego rodzaju uszkodzenia mózgu u Byron Katie.  Dość niebezpieczne wydaje się więc wybranie takiego stanu jako docelowego dla osób potrzebujących pomocy i rozwoju…


„The Work”, czyli zestaw pytań, które miały przyjść Katie do głowy w tym stanie, stało się nowym biznesem Katie. Na początku organizowała spotkania za „co łaska”, z czasem powstał jednak z tego spory, międzynarodowy biznes. Jednocześnie niemal boskie uwielbienie, jakim otaczali Katie jej słuchacze zaczęło wywierać na nią wpływ, bardzo podobny do wpływu, jaki zmienił Chandra Mohan Jain’a w potworka zwanego Osho. Dobry opis tego okresu mamy dzięki jednej z uczennic i europejskiej organizatorce eventów Katie, Janaki.

Janaki opisuje m.in. jak to Katie szybko zaczęła wykorzystywać swoją pozycję do bardzo potężnej, choć subtelnej manipulacji. Każdy miał prawo robić co chciał, ALE jeśli zrobił coś wbrew woli Katie, to tracił uprzywilejowaną pozycję w jej świcie, otrzymywał od niej dużo mniej uwagi, itp. Osoby, które są zainteresowane funkcjonowaniem kultów wiedzą, że taka taktyka jest wyjątkowo silna i skuteczna. Zachęcam do przeczytania całej jej historii – mamy tam całą gamę klasycznych manipulacji, wykorzystywania, naciągania finansowego i przemocy psychicznej wobec pracowników, wolontariuszy i wiernych.

Mamy też demonstrację jakże charakterystycznej na tym etapie metody różnych guru: „Jeśli ja ci mówię, że coś jest z tobą nie tak, to ty masz problem, przepracuj go (używając „The Work”). Jeśli ty mi mówisz, że coś jest ze mną nie tak, to ty masz problem, przepracuj go (używając „The Work”).” Dla znających procesy statusowe, jest to oczywiście najbardziej pierwotny proces wysokostatusowy „Ty masz reagować na mnie, ja nie będę reagować na ciebie.”

Tego typu patologie są niestety na tyle powszechne w świecie rozwoju, że nie wystarczyłoby to do wrzucenia Katie na listę anty-guru. Co ją tu ściągnęło?

Dwie rzeczy: metoda oraz to, co zachodzi na jej szkoleniach.


„The Work”

Recenzja „The Work” pojawiła się na blogu już dawno temu, nie będę się więc specjalnie rozpisywał. Pierwsze pytania z metody to normalne pytania z psychoterapii poznawczej i nie są problematyczne, mogą być nawet pomocne. Natomiast jedno z pytań, „Kim byłbyś bez tego przekonania?”, oraz technika „Odwrócenia” są już tykającymi bombami zegarowymi.

„Kim byłbyś bez tego przekonania?” jest pytaniem nielogicznym w większości kontekstów – w każdym przypadku, w którym przekonanie nie odnosi się bezpośrednio do tożsamości danej osoby. Jeśli je mimo tego zadamy, odbiorca może i próbować podważać swoją tożsamość. U osób o niezbyt silnie utwierdzonych tożsamościach może to być bardzo destrukcyjne doświadczenie.

„Odwrócenie” w wykonaniu samej Katie prowadzi m.in. do tego, że osoba molestowana w dzieciństwie przez ojczyma musiała uznać, że to ona sama molestowała swojego ojczyma. Tak jest – w świecie Katie, to ofiary gwałtu same są sobie winne. To one gwałciły swoich oprawców. Zapewne doskonale dogadałaby się z posłanką Pawłowicz, ale tak poważniej mówiąc – ta chora mentalność obwiniania ofiary jest potwornie destrukcyjna dla osób, które próbują stosować „The Work” na faktycznie głębokie problemy.

Niestety, ale sam spotkałem w PL wiele osób, które mocno sobie namieszały w głowach stosując „The Work”, co jest tym gorsze, że metoda ta nie niesie ze sobą żadnych ostrzeżeń.


Patologie szkoleniowe

Niebezpieczna metoda to jedno, gdy jednak poszukać online nieco o przebiegu szkoleń Katie, zwłaszcza jej 9-dniowej „szkoły”, można się tylko złapać za głowę. Powraca tu wiele patologicznych rozwiązań znanych choćby ze szkoleń Jamesa Arthura Raya (36-godzinny przymusowy post, przebieranie za żebraków), pojawiają się też zupełnie nieoczekiwane draństwa. Np.

– uczestnicy (nocujący w tym samym hotelu co szkolenie i pozbawieni kontaktu z rodziną i bliskimi) maja iść do pokoju, wybrać swój najcenniejszy obecny tam przedmiot i przynieść go i oddać Katie. Było to 8 dnia, więc wielu uczestników było już tak wypranych, że dawali swoje karty kredytowe, portfele, obrączki, pamiątki rodzinne, itp. Następnie uczestnicy dostali okazję odzyskania swoich przedmiotów (wychodząc przed całą, ponad 200-osobową grupę, demonstrując swoje rzekome przywiązanie do pieniędzy i brak rozwoju – nietrudno się domyślić, że niewielu się odważyło). Jeśli ktoś nie zdecydował się od razu, jego przedmiot – często bardzo cenny – przepadał.

– uczestnicy byli zachęcani, w specjalnym segmencie, do wyrażania krytyki wobec szkoły i Katie, jeśli ktoś się jednak na to zdecydował, był subtelnie karany i izolowany przez Katie i personel szkoły, tym samym ucząc wszystkich, że krytyka nie jest dozwolona.

– wielu uczestników było osobami głęboko zaburzonymi, a warunki na szkoleniu – łącznie z zachęcaniem przez Katie do rezygnacji z takich rzeczy jak środki nasenne czy przeciwlękowe – sprawiło, że ich problemy jedynie się pogłębiały. Rozwiązanie Katie i jej personelu? Takie osoby powinny robić „The Work”. Raz za razem. W końcu zadziała… Jednocześnie bardzo silnie promowane było dzielenie się bolesnymi doświadczeniami z całą grupą – co również jest typowym zachowaniem kultowym… Esencją tej patologii był…

– moduł „wstydu” czyli coś, co zasługuje na własną kategorię wybitnego skurwysyństwa. W skrócie – uczestnicy mieli wypisać rzeczy, które zrobili i których się najbardziej wstydzili. Następnie mieli to przeczytać przed całą grupą, a potem przepracować z partnerem. Im gorsze i bardziej hardkorowe wyznanie, tym większa uwaga ze strony Katie (a ludzie wyznawali takie rzeczy jak zoofilia czy pedofilia – nie wiadomo, czy prawdziwe, czy jedynie dla poklasku guru). Przez cały czas te historie były zapisywane na dyktafon przez jednego z członków personelu Katie.


Krótko mówiąc – szkolenia Katie, zwłaszcza jej dłuższe, to klasyczna sekta, mocno destrukcyjna wobec osób w nią uwikłanych i stosująca bardzo brutalne techniki przemocy psychicznej.


Plagiat

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że, jak wspomniałem, „The Work” jest niemal z pewnością plagiatem. Wspomniana Janaki, była uczennica i organizatorka szkoleń Katie, wskazała na to, że ogromna część materiałów z „The Work” to po prostu kopia treści z książki „A course in miracles” oraz, w szczególności, książek, których autorem był Ken Keyes Jr, człowiek, który w latach 70-tych prowadził komunę rozwojową w Oregonie, USA. Jego proces, „The Inner Work” (wewnętrzna praca) zawiera wiele z tych samych elementów, które zawiera „The Work”, w tym owe niesławne „odwrócenie”.

Książki Keyesa były dostępne w halfway-house, w którym Katie miała swoje „objawienie”. Biorąc pod uwagę ogromne podobieństwo tych treści, należy uznać, że Katie po prostu „pożyczyła” sobie je do własnej metody. Niestety, ani Keyes, ani Katie nie mieli kompetencji terapeutycznych czy psychologicznych niezbędnych do stworzenia faktycznie zdrowego systemu.


Podsumowując:

Historia Byron Katie, to historia kobiety, która przeżyła głębokie upośledzenie neurologiczne, na podstawie którego zbudowała metodę zmiany osobistej (mocno przy tym czerpiąc z pracy innych), a następnie zbudowała wokół tej metody mocno destrukcyjny kult. Szczerze podejrzewam, że sama tego tak nie dostrzega i cały czas ma bardzo szczere i pozytywne intencje. Po prostu pozycja, w jakiej się postawiła, połączona z brakiem refleksyjności oraz mechanizmów chroniących przed takimi konsekwencjami, doprowadziły do narcystycznego zagubienia się. To niestety zagrożenie wręcz nieodmiennie związane z prowadzeniem LGATów i na palcach jednej ręki mogę policzyć znanych mi LGATowców, którzy mu nie ulegają, w kraju i na świecie. A że przy okazji ten efekt bardzo skutecznie zaślepia na negatywy swojego zachowania, cały układ jeszcze się nakręca.

Gdyby jednak Katie była tylko zagubiona, byłby to oczywiście problem, ale nic zasługującego na anty-guru. Niestety, to, do czego dochodzi na jej kursach, oraz zagrożenia płynące z natury samej metody, mówią wyraźnie – trzymać się z daleka!


Co w zamian?

Prawdę mówiąc, nie uważam, żeby przekonania były aż tak bardzo ekstremalnie skrajnie niezwykle ważne. Jasne, mają znaczenie. Jasne, czasem warto z nimi pracować. A czasem warto pracować z innymi rzeczami.

Więc na początek, zamiast „The Work” warto się po prostu zastanowić, czy to praca z przekonaniami jest najlepszym rozwiązaniem.

Jeśli tak, to można skorzystać z klasycznej psychoterapii poznawczej lub poznawczo behawioralnej.

Można wykorzystać Racjonalną Terapię Zachowań/RTZ.

Szczególnie zaś polecam ćwiczenie na zmianę przekonań, które przekazuje Lucas Derks w ramach swojej Panoramy Społecznej/Social Panorama. To narzędzie, które sam dziś wykorzystuję z bardzo fajnymi efektami.


Powrót do strony cyklu.

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis