Szkodliwe wyobrażenia o seksie, czyli jak porno zamiast seksedukacji robi nam krzywdę

Tematykę pornografii oraz mitów i nierealistycznych wyobrażeń na temat seksu poruszałem już na blogu kilkakrotnie. Co jakiś czas trafiam jednak na sytuacje, która skłania mnie by wrócić do tego tematu i poruszyć go ponownie. Tym razem takim powodem były doświadczenia mojej znajomej, Aleksandry Herzyk. Napisała na twitterze o tym, jak dobrze się czuję dzięki operacji zmniejszenia piersi, ponieważ z tymi które miała czuła się przez całe życie bardzo niekomfortowo. Natychmiast pojawiła się masa komentarzy (z jakiegoś „tajemniczego powodu” głównie komentarzy mężczyzn), przedstawiających swoją „jedyną słuszną wizję świata” i czemu to co zrobiła było złe, szkodliwe i tragiczne. Herzyk podzieliła się niektórymi z tych komentarzy na swoim facebooku. Rzucił mi się tam w oczy szczególnie jeden, głoszący jakby „to co zrobiła to tak, jakby mężczyzna skrócił sobie członka o kilka centymetrów, co miałoby sprawić, że jego partnerka natychmiast by z nim zerwała.”

 

Ergh…

 

Pomijam już nawet to, że Herzyk jest osobą aseksualną, o czym publicznie mówi, więc aspekty seksualne nie grają w tym wypadku żadnej roli. Pomijam absolutnie oczywistą kwestie pt. „odwal się od ciała drugiej osoby, to jej ciało, nie Twoje i nikogo nie interesuje Twoje zdanie, jakkolwiek trudno może Ci być w to uwierzyć”.

Po prostu, czysto z perspektywy seksuologicznej, jest to absolutna bzdura. Wywodzi się najpewniej z tego, że edukacja seksualna takiej osoby zakończyła się na porno, które buduje często bardzo, bardzo fikcyjny obraz rzeczywistości.

 

 

Sex w porno, a sex w rzeczywistości

Porno jest fantazją. Co więcej, miażdżąca większość współczesnego porno jest bardzo, bardzo konkretną fantazją.

To w jakiś sposób fascynujące, bo wydawałoby się, że w epoce internetu, nieograniczonego wyboru, itp. będziemy świadkami coraz większego zróżnicowania w tym zakresie. W końcu ludzie mają różne gusta, różne elementy „koszyka preferencji seksualnych”, w końcu różne fetysze. Powinno to prowadzić do coraz większego zróżnicowania w tym zakresie. I faktycznie może, co można było obejrzeć np. w ramach Post Pxrn Festival. To jednak dotyczy bardzo, bardzo niewielkiej części całego rynku pornografii.

Większość? Większość jest fascynująco nudna w swojej powtarzalności*.

 

*Nie, żeby było to coś wyjątkowego dla pornografii. Podobne zjawiska widzimy choćby na rynku filmowym, który skupia się na sequelach, prequelach i rebootach, unikając tworzenia oryginalnych dzieł jako zbyt ryzykownych. To samo na rynku gier komputerowych. Jeszcze mocniej widać to na rynku muzycznym, który uległ ogromnej homogenizacji przez ubiegłe pół wieku. Dlaczego? Bo zrobił się z tego coraz większy biznes, osadzony w coraz większych kosztach. A akcjonariusze nie lubią eksperymentów, lubią pewniaki, nawet długoterminowo prowadzi to do zniszczenia jakiejkolwiek kreatywności. McDonalds wygrywa z Twoim ulubionym burgerowym foodtruckiem.

 

Ta podstawowa fantazja ma w sobie szereg typowych elementów. To klasyczna „power fantasy”, fantazja w której my (lub bohater będący naszym przedstawicielem) może  w niepohamowany sposób realizować swoje pragnienia, bez realnych przeszkód czy ograniczeń. Mamy tam ogromną penisocentryczność. Jeśli pojawia się tzw. gra wstępna, to jest ona tylko pretekstem do penetracji, zaś orgazm mężczyzny przy penetracji jest finalnym celem stosunku. Fantazja mówi też o ogromnej pożądalności bohatera (będącego jednocześnie obiektem projekcji widza). Młody, stary, tradycyjnie atrakcyjny czy nie, z jakiegoś powodu jest natychmiastowym obiektem pożądania potencjalnej partnerki lub partnerek. (Względnie, nie musi być obiektem pożądania, gdyż ma nad nią władzę, często wspieraną przemocą fizyczną. Jednak nawet w tym przypadku w większości przypadków wstępnie niechętna partnerka relatywnie szybko zmienia zdanie.) Elementem tej fantazji jest też jak największy penis, oczywiście zawsze w erekcji. (Warto tu wskazać, że to powiązanie rozmiaru penisa z męskością nie jest bynajmniej uniwersalne. Dla przykładu, w starożytnej Grecji to mały członek uznawany był za atrakcyjny, z wielkim przedstawiani byli prymitywni barbarzyńcy i potwory.) Penis ten z automatu budzi ogromną fascynację i podziw przyszłej partnerki/przyszłych partnerek, w niektórych przypadkach samym swym wyglądem natychmiast skłaniając je do inicjacji stosunku. Wszystko to ma dać widzowi porno możliwość jak najpełniejszej realizacji swojej power fantasy.

 

Takie wzorce zastępują niestety później porządną edukację seksualną, tworząc zupełnie sztuczne wrażenie na temat przebiegu stosunków, tego co jest w nich ważne dla przyjemności partnerów, itp.

Jednym z takich wzorców jest właśnie kwestia długości członka. W przypadku porno mamy w tym zakresie nie tylko selekcję aktorów pod tym względem, ale też szereg sztuczek z kamerą, a niekiedy wręcz grafiką komputerową. Wszystko po to by lepiej spełniać „power fantasy”. Prowadzi to jednak do bardzo szkodliwych konsekwencji. Aż 45% mężczyzn jest niezadowolonych z rozmiaru swojego członka. (Dla porównania, 38% jest niezadowolonych ze swojego wzrostu, a 41% ze swojej wagi. Co ciekawe, aż 86% kobiet jest zadowolonych z rozmiaru członka swoich partnerów, a procent oczekujących większego członka jest bezpośrednio powiązany z wiekiem, co sugeruje znaczenie wpływu norm społecznych – 18% kobiet w przedziale wiekowym 55-65 wolałoby większego członka partnera, w porównaniu z 12% kobiet w przedziale wiekowym 18-25. W innych badaniach proporcje były nawet wyższe, aż do 100% kobiet zadowolonych z członków swoich partnerów.) Warto tu wskazać, że w faktycznej pracy seksuologicznej problemem może się w rzeczywistości okazać właśnie zbyt długi/duży członek, sprawiający, że stosunek jest dla partnerki nieprzyjemny lub wręcz bolesny. Istotna jest tu np. kwestia wrażliwości szyjki macicy, która niekiedy może być boleśnie uwrażliwiona na stymulację.

 

Podobny problem, o którym już wspominałem w jednym z przywołanych wpisów, dotyczy wyobrażeń na temat długości stosunków. Do seksuologa zgłaszają się coraz częściej mężczyźni, którzy, choć odbywają stosunki o normalnej długości, lub wręcz są w górnym przedziale czasu trwania stosunku, są przekonani o tym, że mają przedwczesny wytrysk. Jest tak, ponieważ porównują się z bohaterami porno, nie mając świadomości jaką iluzją jest czas stosunku w tych nagraniach. W literaturze zaczyna się już nawet pojawiać kategoria „odczuwanego przedwczesnego wytrysku”, subiektywnie sprawiającego cierpienie mimo braku jakichkolwiek klinicznych wskazówek, że coś jest nie tak.

Czas stosunku nie jest zresztą jedynym nietrafnym wyobrażeniem na temat seksu pochodzącym z porno. Fałszywie przedstawia również przebieg tego stosunku, jak choćby domyślne założenie orgazmu kobiety w wyniku wyłącznie penetracji pochwy (w końcu w power fantasy penis jest cudowny i wszechpotężny). W rzeczywistości jedynie niewielki procent kobiet jest w stanie regularnie mieć orgazm w wyniku stymulacji pochwy, większość może go mieć bardzo okazyjnie, a niektóre nie są w stanie mieć go wcale. Co więcej, jest to kwestia całkowicie anatomiczna i łatwa do zweryfikowania fizjologicznego, przez zmierzenie odległości między cewką moczową i łechtaczką.

Takie zlewanie seksualności wszystkich kobiet w jedno i implikowanie, że dla każdej kobiety przyjemne będą dokładnie takie same formy stymulacji, zwykle dość forsowne i brutalne, jest zresztą oddzielnym problemem. Podobnie jak założenie, że „prawdziwy facet” po prostu wie jak sprawić przyjemność swojej partnerce, bez pytania i instrukcji, tak jakby ludzkie ciała nie różniły się nijak pod względem unerwienia i uwrażliwienia na dotyk. (Choć fakt, w podobny sposób porno typowo okalecza też mężczyzn, implikując, że wszyscy faceci chcą dokładnie tego samego w seksie i tą samą stymulację uznają za atrakcyjną.) Rodzi to zresztą oddzielny problem z kwestią consentu, entuzjastycznej zgody. Skoro bowiem w power fantasy każda potencjalna partnerka albo z miejsca ma ochotę na seks z reprezentacją widza, albo tej ochoty w miarę szybko nabiera, albo jej ochota nie ma żadnego znaczenia… To łatwo założyć, że tak samo działa to w rzeczywistości, przynajmniej w przypadku seksu z „prawdziwym facetem” (i vice versa, że miarą bycia „prawdziwym facetem” jest takie zachowanie kobiet wobec nas.)

 

Innym wzorcem jest standaryzacja urody kobiet do kilku powtarzalnych typów. Albo bardzo drobnych, wręcz o sylwetce podlotka (i często stylizowanych na bardzo młode, wręcz nieletnie), albo z bardzo dużym biustem. Choć w rzeczywistości gusta są dużo, dużo bardziej zróżnicowane, taka standaryzacja typów urody ma bardzo konkretne konsekwencje. Uczy bowiem widzów, że takie są „prawidłowe” kanony atrakcyjności, że „wszystkim” na takim wyglądzie zależy. A przynajmniej wszystkim „prawdziwym” facetom.

Podkreślam ten element „prawdziwych” facetów w wielu miejscach, jest on bowiem bardzo istotny dla naszej dyskusji o porno i edukacji seksualnej. Trzeba mieć bowiem świadomość, że w naszej kulturze „męskość” jest formą… teatru.

 

Performatywna męskość, czyli macho-pozowanie

Filozofka Judith Butler jest autorką koncepcji, w której męskość jest tak naprawdę pewnego rodzaju grą, odgrywaną na potrzeby społeczeństwa, a przede wszystkim, innych mężczyzn. Jeśli zachowasz się w sposób uznawany za męski, inni mężczyźni dadzą Ci prawo do uznawania siebie za mężczyznę. Uwaga jednak! To prawo jest warunkowe i może być odebrane w dowolnym momencie! Musisz więc non stop grać w tą grę. Niekoniecznie najlepiej, ale przynajmniej lepiej niż część osób wokół Ciebie, tak by jeśli ktoś miał być tego prawa pozbawiony, to byli to inni faceci, a nie ty! Nie spełnienie kryteriów bycia mężczyzną oznacza z kolei utratę szacunku otoczenia, a w niektórych grupach wręcz ryzyko prześladowań i/lub wykluczenia.

Tak, też uważam to za cudownie ironiczne. Przy tym jak bardzo nasza kultura twierdzi, że mężczyźni myślą głównie o seksie, w rzeczywistości myślą głównie o… innych mężczyznach i tego, czy są w ich oczach wystarczająco męscy. Nic dziwnego, że homofobia i kultura macho są tak blisko powiązane.

 

Performatywność męskości jest problemem pod wieloma względami. Z jednej strony jest po prostu ogromnie stresująca. Z drugiej, skłania do szeregu niebezpiecznych oraz społecznie i osobiście szkodliwych zachowań. W końcu „prawdziwy” facet nie boi się ryzyka. „Prawdziwy” facet nie płacze. „Prawdziwy” facet spuści wpierdol komuś, kto obrazi jego lub „jego” kobietę. (A właśnie, „prawdziwy” facet „ma” kobietę i to taką, której zazdroszczą mu inni „prawdziwi” faceci. Tak jak pisałem w tekstach o incelach, bardzo często motywem osób z tej grupy jest mniej samotność, a raczej właśnie poczucie braku uznania i szacunku pasującego do ich obrazu siebie jako „prawdziwych” mężczyzn. Doskonale to pragnienie podsumował to list zamachowca „najwspanialszego dżentelmena” Eliotta Rodgera.)

Performatywność męskości prowadzi też do odrzucenia swoich potrzeb i preferencji na rzecz odgrywanej roli**. A wystandaryzowane porno jest jednocześnie fantazją o absolutnej performatywnej męskości… oraz wzorcem tego jak taka męskość ma wyglądać w seksualności. Zewnętrznym standardem, który narzucamy sobie oraz innym, do tego standardem absolutnie nierealistycznym, a przy tym po prostu krzywdzącym.

**To ta performatywność męskości jest powodem dla którego uważam, że koncepcję męskości i kobiecości należałoby odrzucić i zastąpić po prostu człowieczeństwem. Tak długo, jak długo męskość jest grą do odgrywania by zasłużyć sobie na prawo do bycia mężczyzną, będzie ona w nieunikniony sposób toksyczna, gdyż uzależniamy wtedy nasze samopoczucie od opinii innych i tego, czy łaskawie nam przyznają „prawo” do czucia się odpowiednio męskimi. To szwindel, od początku do końca. Jedyną opcją by wygrać jest nie grać.

 

Dla jasności, fantazja, także power fantasy, nie jest niczym złym. Sam czerpię sporo przyjemności z dobrze wykonanych power fantasy (Saints Row IV!) Tyle tylko, że wiem jak ta fantazja różni się od rzeczywistości. (Np. Jak moja postać w Saint’s Row IV wyłudza ubezpieczenie poprzez wdanie się w jak najbardziej popisowy wypadek samochodowy to nie może umrzeć, być trwale okaleczona ani też nie czuje bólu. Takie drobiazgi.) Co więcej, jak skończę grać, to nikt nie próbuje mnie w prawdziwym życiu rozliczać z tego, jak dobrze strzelam z karabinu dubstepowego (PDK) i nijak nie wiąże z tym mojej wartości jako człowieka. Ba, w pełni rozumiem, że choć są typowe sposoby na granie w każdą grę, to mam pełną swobodę w stwierdzeniu „no spoko, ale mnie bawi co innego i ja będę tu grał inaczej” i nikomu nic do tego, póki mnie akurat taki tryb gry bawi.

Problemem nie jest tu pornografia sama w sobie. Problemem jest to, że ludzie mają kontakt z pornografią bez świadomości, że to tylko power fantasy oraz bez solidnego uprzedniego zrozumienia jak wiele jest innych opcji.

Problemem jest brak edukacji seksualnej.

 

Dobra edukacja seksualna powinna uświadomić ludzi o indywidualności ich ciał i potrzeb.

Powinna uświadomić ich jakie czynniki są faktycznie istotne w udanym życiu seksualnym, a jakie nie mają większego znaczenia.

Powinna uświadomić ich, że nie ma jednego standardu współżycia i ważne jest po prostu znalezienie tego, co obydwojgu partnerów sprawia przyjemność.

Powinna uświadomić w zakresie świadomej, entuzjastycznej zgody, wzajemnych granic i ich szanowania, prawie do powiedzenia „nie” w dowolnym momencie.

Powinna uświadomić w zakresie tego na ile seksualność i intymność mogą być emocjonalnie wrażliwymi obszarami i jak o te emocje wzajemnie zadbać.

Powinna wskazać im znaczenie wsłuchania się w swoje ciało i swoje potrzeby, zamiast próbować spełniać jakiś narzucony wzorzec.

Powinna przedstawić obiektywne dane na temat seksualności, wskazać w jakich sytuacjach możemy mieć faktycznie do czynienia z problemami (bo one też występują) i jak szukać wtedy pomocy. A jakie sytuacje są czymś absolutnie naturalnym i normalnym.

Powinna przedstawiać kwestie zdrowia seksualnego i tego jak o takie zdrowie zadbać. (Jak wiele czytających teraz osób ma np. świadomość, że przy seksie waginalno-oralnym także można się zakazić chorobami przenoszonymi drogą płciową oraz że istnieje odpowiednik prezerwatyw zabezpieczający w takim przypadku?)

 

Gdyby te wszystkie rzeczy były ogarnięte, porno nie byłoby zbyt problematyczne. Niestety, nie są, więc ludzie wychodzą w świat ze szkodliwymi przekonaniami na temat seksualności i potrzebą ich publicznego podgrywania, byle dowieść tłumowi anonimowych ludzi w internecie, że jak to są „prawdziwym mężczyzną, bo lubią duże biusty!”

Performatywność męskości to choroba. Praca z nią to jednak dłuższy proces. Zacznijmy wiec od czegoś prostszego. Zacznijmy od dobrej edukacji seksualnej. Wykonajmy choć ten krok naprzód.

 


Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis