Pogadajmy sobie o tym, jacy są obecnie mężczyźni w Polsce. Stali czytelnicy mogą pod tym tytułem oczekiwać kolejnego wpisu w nurcie feministycznym, punktującym manosferę, itp. Byłoby to uzasadnionym oczekiwaniem, ale tym razem zrobimy coś innego. Nie mogę być w końcu aż tak przewidywalny!
W połowie września wyszedł bardzo ciekawy raport Pollstera na temat współczesnych mężczyzn w Polsce. Ich podejścia do życia, zdrowia, związków, oczekiwań, itp. Pomyślałem, że warto mu się przyjrzeć na blogu, wraz ze wskazaniem na kilka bardzo intrygujących aspektów tego raportu, oraz kilka rzeczy, które wydają się oczywiste, ale zaskakująco często bywają ignorowane. Tam gdzie to użyteczne będę się też odwoływał do nieco starszego raportu Pollstera na temat seksualności kobiet w Polsce.
Duża uwaga metodologiczna na start – to sondaż. Jak wielokrotnie wskazywałem, sondaże są niestety dużo mniej wiarygodnym narzędziem, niż badania. Deklaracja jest gorszą miarą, niż faktyczne zachowanie. Jak mawiał dr House, „Wszyscy kłamią.” I w sondażach kłamią bardzo wyraźnie, stąd np. w deklaracjach sondażowych przeciętny penis jest przeciętnie o jakieś 4 cm dłuższy, niż to co wychodzi w badaniach stosujących pomiar zewnętrzny.
Kłamią, bo chcą wypaść dobrze, bo nie chcą zrobić złego wrażenia na anikieterze, ale często też dlatego, że nawet drobne różnice w sformułowaniu pytania mogą doprowadzić do drastycznie odmiennych wyników. Dla przykładu, młodzi amerykanie zapytani o to, czy są feministami zgadzają się z tą tezą w 32% przypadków. Mało, prawda? Ale jeśli zapytamy „Jedną z definicji feministy jest osoba uważająca, że mężczyźni i kobiety powinny mieć takie same prawa i pozycję w społeczeństwie i być traktowani dokładnie tak samo. Czy jesteś feministą?” Zgodzi się z tym już 52% osób. Jeśli zaś pominiemy etykietkę tożsamościową i po prostu zapytamy „Czy zgadzasz się, że mężczyźni i kobiety powinny mieć takie same prawa i pozycję w społeczeństwie i być traktowani dokładnie tak samo?” Wtedy „tak” odpowiada 77% osób! Pozornie to samo pytanie, ale skaczemy z 1/3 populacji na prawie 4/5!
Do tego choć w teorii próba jest tu sondażowo przyzwoita – ponad 1000 mężczyzn, to jeśli zwrócimy uwagę na to, że jest tu wyróżnionych pięć grup wiekowych, robi się to już nieco mniej reprezentatywne, gdy próbujemy analizować wyniki poszczególnych grup.
Przez to wszystko warto mieć do wyników sondaży pewien dystans. Co ciekawe właśnie te różnice mogą nam też odpowiedzieć na jedno z popularnych haseł odnośnie różnic między mężczyznami i kobietami. Postaram się tam gdzie to możliwe odnosić się do takich wątpliwości.
Jak to jest z tym rozjazdem w związkach?
Jednym z najczęściej poruszanych wątków przez polską manosferę w ostatnich latach jest opowieść o tym jak to zwłaszcza młodzi mężczyźni z małych miast mają źle, bo po prostu nie ma dla nich prospektów relacyjnych. Jak to dużo większy procent mężczyzn w tej grupie wiekowej jest singlami, w odróżnieniu od kobiet. I faktycznie, w przedziale 18-25 lat tylko 36% mężczyzn stwierdziła, że ma stałą partnerkę, podczas gdy u kobiet w tym wieku w związkach było 67%. Drastyczna różnica, prawda? Zazwyczaj bywa to tłumaczone tym, że młodzi mężczyźni rywalizują o potencjalne partnerki typowo nie tylko z innymi mężczyznami w swoim wieku, ale też ze starszymi facetami.
Tylko jest tu jeden duży problem. Bo z grupy wszystkich mężczyzn 67% deklaruje, że jest w związku, a u kobiet jest to 82%. (Raport przytacza 80% u kobiet, ale „Seksualna Mapa Polski” mówi o 82%.) Mamy więc rozjazd 15% w uniwersalnych deklaracjach, których po prostu nie da się wyjaśnić kwestią różnic wiekowych. Trudno to też tłumaczyć jakimś modelem haremowym – tylko 4% mężczyzn ma w danej chwili więcej niż jedną partnerkę, w wypadku kobiet 1% wskazywało na więcej niż jednego partnera. Co więc z tymi 15% kobiet, które są w związku, ale jak widać nie z mężczyznami? Jasne, jest pewien procent związków jednopłciowych, ale jest ich zdecydowanie za mało, by wyjaśnić tą różnicę.
Co więcej, ten sam raport wskazuje, że 80% mężczyzn ma obecnie partnerkę seksualną – co wydaje się być dużo bliższe wspomnianym 80/82% kobiet stwierdzających, że są obecnie w związkach.
To z kolei sugeruje, że mamy do czynienia nie tyle z „epidemią samotności u młodych mężczyzn”, co ze zwykłą różnicą oceny. Ta sama relacja mogłaby być postrzegana jako związek i dawać poczucie przynależności, albo coś tylko seksualnego i tego poczucia nie dawać, otwierając na doświadczenia samotności. Innymi słowy, rzekomy wyższy poziom samotności mężczyzn jest prawdopodobnie w dużym stopniu artefaktem badawczym, a nie realnym kryzysem, którym należy się zająć.
(Warto w końcu wskazać, że interpretację wyników niestety nieco komplikuje fakt, że o ile „Seksualna Mapa Polski” wyróżniała podgrupę homoseksualnych kobiet, takiego zróżnicowania nie mamy u mężczyzn w omawianym badaniu. Tym niemniej ogólna interpretacja wydaje się być uzasadniona.)
Co do seksualności
Raport jest kolejnym źródłem potwierdzającym starą seksuologiczną prawdę, pt. „wszyscy myślą, że wszyscy inni uprawiają dużo więcej seksu, niż w rzeczywistości”. Wbrew powtarzającym się hasłom o seksualizacji młodzieży, łatwej dostępności pornografii, itp. przeciętny wiek inicjacji u mężczyzn wynosił 19.5 (dotyczyło to wszystkich grup wiekowych), a w grupie 18-25 ponad połowa nie miała jeszcze za sobą inicjacji. (Choć oczywiście jako seksuolog chętnie bym to rozbił i sprawdził, czy jeśli nie będziemy się trzymać archaicznej definicji inicjacji jako penetracji waginalnej, to czy wyniki nie uległyby zmianie.) To coś co warto podkreślić, bo to poczucie presji pt. „wszyscy uprawiają ciągle seks, tylko nie ja” jest czymś co boleśnie dotyka bardzo wiele osób, niezależnie od płci, statusu związkowego, itp.
Deklaracyjnie mężczyźni są przeciętnie bardziej promiskwityczni niż kobiety – przeciętnie 10 partnerek w życiu vs 4 partnerów u kobiet. To niedopasowanie proporcji sugeruje jednak, że albo mamy pojedyncze wyjątkowo promiskwityczne kobiety, albo, co bardziej prawdopodobne i zgodne z wynikami innych badań, sondażowo pytani/pytane mężczyźni zawyżają, a kobiety zaniżają liczbę osób partnerskich. Tu znów bardzo brakuje szczegółowego rozpisania danych, gdyż inne badania sugerują, że po wykluczeniu górnego percentyla osób badanych, różnice międzypłciowe w odpowiedziach niemal zanikają. To znów odnośnie tej presji pt. „wszyscy, tylko nie ja” – większość osób mających takie poczucie jest albo w realnej średniej, albo wręcz często ponad nią.
A no i nieco niepokoi bardzo niski % mężczyzn badających się pod kątem STI/chorób przenoszonych drogą płciową (7%). Tym bardziej, że podstawowe badanie jest bardzo szybkie, w wielu miejscach darmowe i ważne dla bezpieczeństwa tak własnego, jak i osób partnerskich. Jest to szczególnie zaskakujące o tyle, że 90% mężczyzn deklaruje świadomość ryzyka STI, mamy więc całkowity rozjazd między deklaratywną wiedzą i zachowaniem.
Zaskakujący jest BARDZO niski w świetle dostępnych badań procent masturbujących się regularnie mężczyzn i kobiet (27% i 6%, odpowiednio). Tu znów oczekiwałbym efektu sondażowego, gdyż jakościowe badania pokazują dużo, dużo wyższe wyniki dla obydwu grup. Pod tym względem pewnym zaskoczeniem jest relatywnie wysoki procent osób przyznających się do problemów z erekcją nawet w najmłodszych grupach. Przy czym jak pisałem w innym miejscu, może to być jeden z negatywnych efektów oczekiwań wzbudzonych przez pornografię, gdzie stosunki o normalnej długości są odbierane jako kończące się przedwczesnym wytryskiem, lub zaburzenia wytrysku i utrata erekcji po dłuższej penetracji interpretowane są jako zaburzenia erekcji po prostu. Ze względu na wspomniany efekt sondażowy można oczekiwać, że skoro tak duży procent przyznaje się do tego, to prawdziwy procent jest jeszcze istotnie wyższy.
Za to całkiem pocieszający jest relatywnie wysoki % mężczyzn dla których stosunek jest czymś, co powinno być przyjemne dla obydwu stron i dość niski deklarowany % osób zafascynowanych brutalnym i ostrym seksem. Znów, efekt sondażowy, te wyniki są pewnie nieco zakłamane, aczkolwiek z drugiej strony powiązanie performatywnej męskości i dominującej seksualności jest na tyle silne, że może niwelować to zakłamanie. (Tzn. możemy oczekiwać, że część osób którym np. zależy na bardziej delikatnym i wrażliwym seksie kłamałoby, że ich to nie interesuje, gdyż nie pasuje to do oczekiwanego skryptu zachowań u „prawdziwych” mężczyzn, co może równoważyć procent mężczyzn, których kręci ostry seks, ale kłamią, że tak nie jest bo „nie wypada”.)
Zaskakująco popularne dbanie o zdrowie psychiczne
Jednym z najciekawszych wyników w badaniu był dla mnie bardzo wysoki procent mężczyzn, którzy mieli za sobą przynajmniej jedną wizytę psychologiczną lub psychoterapeutyczną (25%) oraz psychiatryczną (21%). Dla porównania, wyżej wypadł tylko kardiolog (37%) i urolog (34%). Bardzo chciałbym tutaj zobaczyć rozbicie na grupy wiekowe, bardzo chętnie bym też te kwestie pogłębił – u jakiej grupy było to więcej wizyt oraz jak konkretnie osoby pytane interpretowały pytanie. Potrafię sobie bowiem wyobrazić, że np. ktoś kwalifikuje tak obowiązkową dla zawodowych kierowców wizytę u psychologa transportu. Jednocześnie relatywnie wysoki procent wizyt psychiatrycznych wydaje się sugerować, że możemy przyjąć na wiarę też wyniki odnośnie psychoterapii i wsparcia psychologicznego. I jeśli tak, jest to zdecydowanie pocieszające i wynik przynajmniej dwukrotnie wyższy, niż ten który szacowałem. Ciekawe jest tu jak wpłynęła na to kwestia pandemii i większej świadomości kwestii zdrowia psychicznego w tym okresie?
Ogólnie zresztą tematyka zdrowia psychicznego wydaje się wypadać całkiem nieźle. Średnia ocen stanu psychicznego to 7.2/10, a ponad 50% badanych ocenia go na 8 lub więcej. Poniżej 5 zaś zaledwie 14%. To są całkiem niezłe wyniki. Bycie w związku pomaga, choć nie drastycznie – średnia osób w związku to 7.7, singli 6.3. Nieco gorzej, ale też pozytywnie wypada poczucie własnej atrakcyjności (średnio 6.6), co ciekawe mamy tu liniowy związek z wiekiem – najgorzej oceniają swoją atrakcyjność mężczyźni w grupie 18-25 (6,0), potem stopniowo jest coraz lepiej, aż do 7.1 u mężczyzn w wieku 56-69 lat. Podobna pozytywna korelacja wieku ma miejsce w wypadku samopoczucia.
Jedną interpretacją (dość spójną ze znanymi nam badaniami) jest to, że ludzie generalnie układają sobie wiele rzeczy i budują większą samoakceptację z wiekiem. Choć oczywiście możemy tutaj brać też pod uwagę alternatywę pt. „osoby ze starszych pokoleń mają przeciętnie lepsze warunki ekonomiczne, co przekłada się na takie kwestie jak samopoczucie”. Odpowiedź moglibyśmy pewnie poznać wyszukując podobne badanie sprzed 10 lat i sprawdzając, czy skala zależności pozostała taka sama, czy też będą tam istotne różnice.
Trzymając się tej bardziej pozytywnej interpretacji można wskazać na dobrą wiadomość dla większości osób- jakkolwiek się źle czy nieatrakcyjny możesz teraz czuć teraz, wiele wskazuje na to, że z czasem będzie coraz lepiej.
Interesujące jest też to, że poczucie własnej atrakcyjności mężczyzn i kobiet jest praktycznie identyczne. (Lub wręcz nieco gorsze u kobiet, mamy tam też lekkie odstępstwo od liniowej korelacji – najniższy wynik jest w grupie 18-25, nieco lepszy w grupie 26-35, potem znów niższy w grupie 36-45 i potem liniowo rośnie. Nie podaję dokładnych procentów, bo o ile średni wynik mamy jasno podany w obydwu raportach, o tyle porównanie dokładnych grup jest utrudnione, gdyż w raporcie o mężczyznach wydzielają 3 kategorie oraz jasno rozpisują skale, ale w raporcie o kobietach wydzielają 5 kategorii oraz nie rozpisują skal. W efekcie trudno np. ocenić czy coś, co u mężczyzn byłoby wynikiem 4 i złą oceną, u kobiet byłoby liczone jako „raczej niedobrze” czy jako „ani dobrze, ani niedobrze”. Tym niemniej możemy odczytać ogólny trend.) Jest to tyle istotne, że w wielu manosferycznych materiałach można trafić na tezy jak to rzekomo kobiety przeceniają swoją atrakcyjność (co z kolei wpływa rzekomo na ich wybredność randkową). Tymczasem te dane niczego takiego nie wskazują. Planuje w końcu zrobić dłuższy cykl obalający te różne redpillowe wymysły całościowo, ale skoro mamy okazję odnieść się do tematu tutaj, chciałem to zrobić.
Większe otwarcie na emocjonalność
W końcu pocieszającym wnioskiem z badania jest zdecydowany wzrost otwartości mężczyzn na okazywanie emocji, wręcz realna potrzeba dzielenia się tymi emocjami. Zdecydowanie spada % mężczyzn deklarujących np. że facetowi nie wypada płakać (24% w ogóle i znów BARDZO chciałbym zobaczyć te wyniki rozpisane na grupy wiekowe). Wychodzi też relatywnie wysoka otwartość na różne uczucia, w kontekście ojcostwa przewija się duża otwartość na bardziej partnerski styl kontaktu z dzieckiem. To oczywiście, znów, deklaracje, ale pocieszające. Sugerują istotną zmianę względem patriarchalnego modelu męskości w kierunku po prostu zdrowego człowieczeństwa.
W świetle zalewu artykułów o rzekomej radykalizacji mężczyzn (nie do końca potwierdzanych potem w samych zachowaniach, np. przy rzekomej prawicowej radykalizacji młodych mężczyzn w USA… 68% z nich głosowało na Bidena, w porównaniu z 70% młodych kobiet!), wszystkie powyższe dane są naprawdę dość optymistyczne. To wciąż jeden sondaż, ale i tak jest to zdecydowanie lepsze źródło niż popularny w tego typu artykułach takmisiewydaizm. Jeśli kolejne źródła potwierdzą takie trendy, będzie to bardzo obiecujące. Zachęcam też oczywiście do własnej lektury i własnych wniosków. Sam napisałem do organizacji odpowiedzialnej za badanie, z pytaniem czy jest możliwy dostęp do bardziej szczegółowych danych. Jeśli je uzyskam, postaram się wrócić do tematu i odnieść do kwestii, które mnie tutaj interesowały, ale które pozostały bez odpowiedzi.
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: