Oznaką, że nie masz weny do pisania na blogu jest fakt, że piszesz o pisaniu na blogu ;)
Ale też prawda jest taka, że wielu z Was komentowało moją regularność w pisaniu na blogu. Pomyślałem więc, że warto wykorzystać mój „dzień bez weny” i napisać nieco o tym, co dzieje się „na zapleczu” bloga.
1. Najważniejsza jest dyscyplina – domyślnie piszę bloga co dwa dni, drugiego dnia udostępniając go ponownie na Facebooku. Choć czasem pozwalam sobie na dodatkowy „wolny dzień” przez przypomnienie któregoś ze starszych wpisów, ogólna zasada jest prosta. Mam udostępnić nowy post raz na dwa dni.
Bez tej reguły rozkleiłbym się. Jasne, zdarzają mi się sytuację, gdy po prostu mi to nie wyjdzie. Ot, wrócę do domu późno, dzień był strasznie zawalony, jest 23 i nie ma już po prostu sensu udostępniać tego dnia nowego posta. Jest to szczególnie groźne gdy np. szkolę wiele dni pod rząd. System działa jednak wystarczająco dobrze, wystarczająco często, abym był z niego zadowolony.
Więc odpowiadając na popularne pytanie „jak to robisz, że piszesz tak regularnie?”: wiem, że muszę to robić. To moja twarda zasada i jej się po prostu trzymam. To element mojej pracy i tyle.
Co oczywiście prowadzi do kolejnego punktu…
2. Nie, wpisy na blogu nie są jakoś specjalnie zaplanowane – regularnie spotykam się z zarzutami, że piszę jakieś teksty w ramach budowania sobie marki buntownika, itp. To oczywiście bardzo miłe, że ludzie sugerują mi taki poziom rozgarnięcia i długoterminowego planowania. Tyle tylko, że…
Mam w tym momencie 867 opublikowanych wpisów (868 wraz z tym). Ze 40 kolejnych tematów luźno rzuconych jako szkice artykułów – zwykle w formie samego tytułu, albo tytułu + jednego zdania.
Piszę tego bloga od 2008 roku. Od co najmniej czterech lat w regularnym rytmie 3-4 wpisy tygodniowo. Mam przy tym alergię na powielanie wpisów, więc z dużym oporem wracam do tematu już kiedyś poruszonego. Wszystkie wpisy piszę sam, nie wynajmuję ghostwriterów.
Spróbuj samemu pisać coś z taką regularnością i mieć tu jakieś wielkie, długoterminowe plany budowy marki przez wpisy.
Tego się nie da zrobić. A przynajmniej ja jestem za głupi i zbyt ograniczony,żeby to zrobić. Może ktoś inny tak potrafi, szacun dla niego.
Ja? Ja po prostu zmagam się z tym, żeby mieć o czym napisać dany post, żeby sensownie ugryźć jakiś temat.
To powiedziawszy…
3. Faktycznie, napisałem w życiu nieco wpisów „pod publiczkę”. Rzeczy które niespecjalnie mnie ciągnęły, ale które stwierdziłem, że będą się podobać. Albo mają szansę na solidny Wykop.
Chcesz wiedzieć, jakie to były wpisy?
Ot np. Jak wpływa na nas posiadanie zwierzat?
Albo Psychologia gier komputerowych.
Wiem, wiem, oczekiwałeś czegoś innego. Jakiegoś Anty-Guru, czy innych Listów o pewnym trenerze. A tu zonk! Tamte wpisy powstały z realnej potrzeby serca, po prostu przeszkadzały mi patologie rozwojowe i chciałem przyczynić się do ich redukcji. Bo prawda jest też taka, że…
Przerwa na reklamę ;)
Książka "Status: Dominacja, uległość i ukryta esencja ludzkich zachowań". Unikatowy tom, wprowadzający Cię w te aspekty ludzkiej komunikacji, które z jakiegoś dziwnego powodu są w psychologii społecznej pewnym tabu. Cóż - ich zrozumienie jest tym bardziej cenne.
Dostępna w druku i jako e-book, tylko na MindStore.pl
Wracamy do artykułu :)
4. Kontrowersyjne wpisy nie generują fanów – co jakiś czas spotykam się z tezą p.t. „teraz w rozwoju ludzie budują sobie markę przez bycie w kontrze do tego co popularne”.
Ten, kto to stwierdził ewidentnie nie zna rozwojowego rynku.
To rynek, którego główną siłą napędową jest nadzieja. I to nadzieja na łatwe, proste i bezbolesne rozwiązania.
Podważanie tych nadziei jest ostatnią rzeczą, jaka ułatwiałaby zbudowanie sobie marki. To tak, jakbyś otworzył burdel, po czym wykładał klientom niemoralność seksu pozamałżeńskiego.
Osoby takie jak ja – krytykujące patologie rozwojowe, wskazujące na to co działa, choć nie jest tak fajne i błyszczące – mają pod górkę, nie z górki. Działamy przeciwko głównej sile napędowej całego rynku.
Działamy tak nie dlatego, że chcemy zarobić. Tu naprawdę bardziej opłacałoby się przyklepywać różne sekrety i potęgi podświadomości, mówić „tak, one są spoko, ale sprawdź też to”.
Nie robimy tego, bo to by po prostu nie było etyczne. Bo motywują nas inne kwestie.
5. Skoro regularne pisanie jest tak męczące, czemu nie napiszesz postów z wyprzedzeniem? Czasem piszę. Niekiedy udaje mi się zrobić nieco „górki”, zwłaszcza przed urlopami, ale 3-4 posty w tygodniu to potworne tempo i prawda jest taka, że „zjada” to nadpisane posty w przerażającym tempie. Mówimy o 150-200 postach rocznie, gdzie jeden post piszę, w zależności od długości, weny, itp. od 15 minut do 2-3 godzin.
6. Może wideo? Możesz na raz nagrać wiele i udostępniać? To prawda, ale kanał wideo nie zastąpi tekstu. Plus, czysto prywatnie, strasznie mnie wkurza przekaz, który jest tylko na wideo, dużo szybciej mi jest coś przeczytać, niż obejrzeć. A skoro sam tego nie lubię, to i czytelników nie chcę na to narażać zbyt często.
7. Jak wybieram tematy? Najczęściej sięgam po prostu po coś, co akurat jest dla mnie wyraźne i łatwo dostępne. Coś o czym niedawno myślałem, itp. Niekiedy przygotowuję ileś tematów z wyprzedzeniem, ale powrót do nich nie zawsze jest łatwy. Niektóre takie tematy czekają długie lata, aż w końcu do nich przysiądę i solidnie je opracuje (tak było np. z elektrowstrząsami, a w przygotowaniu na podobne opracowanie czeka choćby kwestia lobotomii).
Wiem, że może to brzmieć dziwnie dla osoby, która nie pisze regularnie, ale kwestia „wyczucia” tematu przy pisaniu jest czymś ważnym. Po prostu musi on dojrzeć w głowie autora. A przynajmniej ja tak mam i podobnie ma kilku blogerów z którymi o tym rozmawiałem.
8. Alergia na powtarzanie – jak już wspomniałem powyżej, powtarzanie wpisów bardzo mi nie leży. Wychodzę z założenia, że jak raz, a dobrze coś napisałem, to powinno to wystarczyć. Najwyżej ktoś sięgnie do archiwów.
Oczywiście, rzeczywistość blogowa tak nie działa i powoli uczę się, że czasem warto wrócić do jakiejś kwestii, którą już omawiałem. Ale jest to powolna nauka…
9. Mój cel przy pisaniu postów – jedną ważną rzeczą, której się nauczyłem przez lata jest to: skupienie na tym, by napisać dobry post jest destrukcyjne i sabotujące. Prowadzi do prokrastynacji i dużej ilości stresów.
Dlatego moim celem przy pisaniu postów jest:
a) przekazanie kilku konkretnych, założonych z góry informacji lub poglądów,
b) pisanie jak najkrótszych i prostych zdań.
Oczywiście, jestem tylko człowiekiem i czasem zdarza mi się jednak wpaść w tryb „chcę napisać dobrze”. Na szczęście potrafię się już na tym łapać i odpowiednio modyfikować moje cele.
A poza tym…
10. Najbardziej i tak spodobają się posty pisane od niechcenia – te wypełniacze dziur, napisane „bo coś musiałem wrzucić na bloga” regularnie okazują się najpopularniejszymi, najszerzej komentowanymi postami. Perełki z których jestem dumny? Zwykle przemijają bez komentarza. Mógłbym się tym załamać, ale to powtarzalny wzorzec dla wszystkich znanych mi blogerów. Jednak nasza perspektywa jest inna od perspektywy naszej publiki. To co nas interesuje niekoniecznie trafia do szerszego odbiorcy. To co my uważamy za mało ważne, dla odbiorców okazuje się cenne i interesujące.
Ot, życie blogera, trzeba się z tym pogodzić :)
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: