Jakiś czas temu zapowiedziałem cykl artykułów n.t. sztuki dyskusji oraz zasad, które powszechnie panują w debatach i dyskusjach.
W naszym kręgu kulturowym zasady te są, niestety, mało znane. W naszych szkołach brakuje, w odróżnieniu od kultury anglosaskiej, zajęć z debat, klubów debatowych i podobnych rozwiązań. Szkoda, bo uczyłyby one przynajmniej podstawowych koncepcji niezbędnych, aby dyskusje miały jakikolwiek sens. Mam nadzieję, że te artykuły w jakiś sposób w tym pomogą.
Podstawa debaty, czyli gdzie leży ciężar dowodu?
Podstawową kwestią, bez ustalenia której dyskusja nie ma najmniejszego sensu, jest ustalenie odpowiedzi na pytanie „gdzie spoczywa ciężar dowodu?” Czym jednak jest ten ciężar? Mówiąc prosto, „ciężar dowodu” to termin określający która ze stron dyskusji musi jako pierwsza udowodnić swoje stanowisko. Nie zawsze bowiem jest tak, że obydwie strony są do tego na równi zmuszone.
Jasne, jeśli Ty i ja dyskutujemy sobie czy lepszym filmem był „Mroczny Rycerz” czy „Iron man”, wtedy i ciężar dowodu spoczywa na nas obydwojgu. Obydwoje musimy przedstawić zalety filmu który promujemy i ew. podważyć argumenty przeciwnika*.
*Co istotne, nie wystarczy tu samo podważenie argumentów przeciwnika – nawet jeśli obalę Twoje argumenty za „Mrocznym rycerzem”, nie będzie z tego wynikało, że „Iron man” jest lepszy, muszę też przedstawić argumenty za moim stanowiskiem.
Jednak w przypadku przeważającej większości dyskusji, ciężar dowodu jest już bardziej zróżnicowany. Spoczywa on zawsze na stronie postulującej istnienie efektu/ rzeczy/ zjawiska. Dopiero gdy ta strona przedstawi wystarczające dowody, ciężar dowodowy przechodzi na stronę drugą. Teraz to druga strona jest zobowiązana obalić argumenty pierwszej (albo przyznać się do porażki i zmienić zdanie). Jeśli jej się to uda, ciężar przechodzi z powrotem na pierwszą, która może przedstawić nowe argumenty lub podważyć obalenie drugiej – i tak w kółko. Zawsze jednak zaczynamy od ciężaru dowodowego po stronie postulującej zjawisko**.
**Z góry wyprzedzając niektórych cwaniaków, nie, przeramowanie p.t. „ale ty postulujesz pozytywne zjawisko nieistnienia” naprawdę nie przejdzie i tylko się tak ośmieszycie w dobrym towarzystwie. Po co?
Sprawy mają się tak z banalnie prostej przyczyny: nie ma logicznej możliwości udowodnienia nieistnienia. Można wykazać, że dotychczas nie udało się czegoś zaobserwować. Można wykazać, że istnienie czegoś jest skrajnie, absurdalnie nieprawdopodobne. Nie ma natomiast możliwości wykazania absolutnego nieistnienia. Oczekiwanie takiego dowodu (a więc startowanie od ciężaru dowodowego po stronie postulującej nieistnienie) byłoby więc absurdalne i nieuczciwe intelektualnie. Można powiedzieć więcej – jest to jedna z postaci konkretnego błędu logicznego, tzw. „argument z ignorancji„
Doskonale demonstruje to zjawisko eksperyment myślowy zaproponowany przez Bertranda Russella w artykule „Is there a god?”. W luźnym tłumaczeniu (leniwie posłużyłem się wiki) brzmi on tak:
„Czajniczek krąży wokół Słońca po eliptycznej orbicie, lecz jest za mały do wykrycia przez nawet najlepsze teleskopy. W związku z tą jego właściwością nie można dowieść jego nieistnienia. Wyobraźmy sobie człowieka, który utrzymuje, że czajniczek niewątpliwie istnieje, a skoro nie da się udowodnić, że jest inaczej, to odrzucenie tego twierdzenia przez innych ludzi jest przejawem absurdalnych i nieracjonalnych uprzedzeń. Słusznie uznano by, że taki człowiek prawi nonsensy.”
Oczywiście, w niektórych przypadkach dyskusja zacznie się w sytuacji, w której argumenty strony pierwszej są już powszechnie znane i solidnie utrwalone. W tym przypadku dyskusja niejako automatycznie zaczyna się w środku procesu. W takim miejscu będzie np. kreacjonista próbujący podważyć teorię ewolucji. Teoria ta jest już bardzo solidnie uzasadniona, zebrała ogromną ilość dowodów na swoją korzyść, ciężar dowodu przeniósł się więc na jej przeciwników.
Zastosowania
Manipulacja ciężarem dowodów – niekoniecznie świadoma – jest zdecydowanie jednym z najczęstszych zagrań retorycznych. Popularna jest zwłaszcza wśród osób mających niewielkie doświadczenie w dyskusjach oraz kiepskie zrozumienie ich zasad. Wychodząc z założenia „wierzę w to, więc jest to prawdziwe” takie osoby domagają się następnie od krytyków swoich wierzeń dowodów na trafność krytyki (często stosując przy tym tzw. przesuwanie bramki, o którym napiszę oddzielnie). Nie są nawet świadome, że to na nich spoczywa odpowiedzialność za wykazanie podstawowej tezy, o wartości/prawdziwości tego w co wierzą.
Zaprawieni dyskutanci również potrafią bawić się ciężarem dowodów, ale robią to zwykle z dużo większą wprawą i subtelnością. Dla przykładu, amerykański oskarżyciel próbujący przekonać ławników może zasugerować, że sprawa jest tak oczywista, że to nie on powinien przedstawić dowody na winę oskarżonego, to obrońca musi udowodnić jego niewinność!*** Wiele technik retorycznych i manipulacyjnych polega właśnie na nieuprawnionym przesunięciu takiego ciężaru dowodowego na rozmówcę. Do tego sprowadza się nawet zwykłe ad personam/ obrażanie lub krytykowanie dyskutanta. Jeśli da się na to złapać i zacznie wyjaśniać czemu nie jest jeleniem, to właśnie złapał się na przesunięcie ciężaru dowodowego.
***Wciąż jest to przykład bardzo wyraźny i mało subtelny, wyjaśnienie faktycznie subtelnego przykładu wymagałoby pewnie kilku akapitów, a chciałem postawić, na tyle na ile to możliwe, na prostotę.
Aby przeciwdziałać takim efektom warto przede wszystkim zatrzymać się i prześledzić jak przebiegała wymiana ciężaru dowodowego i czy faktycznie przechodziła po ścieżce, którą powyżej zarysowałem. Jeśli zaś nie, można zawsze na to wskazać i zażądać powrotu na odpowiednią ścieżkę. Nie tylko zapewnia to porządek w dyskusji i ułatwia dojście do faktów, ale też chroni przed różnymi manipulatywnymi nadużyciami.
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: