Style przywiązania to relatywnie wiekowa koncepcja psychologiczna, która w ostatnich latach zdaje się przeżywać pewien renesans. Model stworzony w latach 50-tych przez brytyjskiego psychologa Johna Bowlby’ego i rozbudowany w latach 70-tych przez amerykańską psycholożkę Mary Ainsworth, postulował, że ludzie rodzą się z potrzebą bezpiecznych relacji z innymi ludźmi (Bowlby), oraz że sukces lub problemy w zaspokojeniu tej potrzeby w dzieciństwie, zwłaszcza przez matkę, mogą prowadzić do wykształcenia różnych tzw. stylów przywiązania, sposobów w jakie wchodzimy w relację z innymi, także w dorosłości (Ainsworth). Przede wszystkim relacje romantyczne, choć nie tylko – te wnioski są już zresztą pochodną z prac kolejnych pokoleń badaczy tematu, od lat 50-tych zajmowało się nim bardzo wiele osób.

Ainsworth pierwotnie zidentyfikowała trzy style, w oparciu o reakcje niemowląt (9-18 miesięcy) na sytuację, w której dzieci są przez opiekuna pozostawiane w towarzystwie obcej osoby. Wszystkie dzieci czuły w tej sytuacji niepokój, kluczowe było to jak reagowały po powrocie opiekującej się nimi osoby (zwykle matki, wszak to lata 70-te). Dzieci, które ignorowały wracającą matkę miały mieć unikający styl przywiązania, te które nie dawały się mimo wszystko uspokoić styl lękowy, a te które się uspakajały styl bezpieczny. Z biegiem lat dodany został jeszcze czwarty: styl zdezorganizowany, będący mieszanką lękowego i unikającego, szerzej podzielono też style na dwie grupy: w jednej znalazł się tylko bezpieczny, pozostałe zaś trafiły do kategorii tzw. stylów pozabezpiecznych. (Secure/Insecure Attachement Styles, jeśli ktoś miałby ochotę poszukać po oryginalnej terminologii).

Skąd wzrost zainteresowania tematem w ostatnich latach? Cóż, składa się na to kilka dużych czynników. Z jednej strony mamy trzecią falę terapii poznawczo-behawioralnej, która zaczyna bardziej skupiać się na wzorcach wyuczonych w dzieciństwie, np. w ramach terapii schematów, co dobrze współgra z koncepcjami stylów przywiązania. Z drugiej mieliśmy ponad rok Covidowego lockdownu, ludzi mających dużo więcej czasu na introspekcje (tudzież popisowe implozje związków). W końcu model ten jest relatywnie prostym, łatwym do zrozumienia i odniesienia do siebie modelem psychologicznym, pozwalającym relatywnie łatwo się samokategoryzować do określonej grupy.

Czy ma jednak podparcie w badaniach?

Jak zawsze, to złożone. W uproszczeniu: tak, ale…

Jak w dorosłości działają style przywiązania?

Bowlby wyróżniał cztery kluczowe elementy stylu przywiązania – utrzymanie bliskości, lęk seperacyjny, bezpieczna przystań i bezpieczna baza. Utrzymanie bliskości dotyczy potrzeby bycia blisko osób do których jesteśmy przywiązani (zwykle, w podstawowym modelu, matki). Lęk separacyjny opisuje wzrost niepokoju gdy takiego źródła bliskości zabraknie. Bezpieczna przystań odnosi się do źródła przywiązania jako źródła bezpieczeństwa i regeneracji. W końcu bezpieczna baza odnosi się do źródła przywiązania jako do punktu wypadowego, umożliwiającego eksplorację i odkrywanie czy to otoczenia, czy siebie samych.

Opisywał te czynniki odnośnie dzieci, ale łatwo możemy je odnieść również do dorosłych w relacjach. (Jedną istotną różnicą jest tu większa równowaga troski. Dziecko jest pod opieką rodzica, nie vice versa*. Dorośli troszczą się o siebie wzajemnie, a przynajmniej docelowo tak powinno być.)

*

Przynajmniej pomijając kwestie parentyfikacji, czyli sytuacje w których dziecko jest niejako wepchniętę w rolę rodzica w relacji ze swoimi rodzicem lub rodzicami. Często prowadzi ona zresztą do pozabezpiecznych stylów przywiązania.

Utrzymanie bliskości mówi nam o potrzebie fizycznej i emocjonalnej bliskości z osobą partnerską. Warto podkreślić, że o ile seksualność może być elementem takiej bliskości, to tego typu bliskość zdecydowanie nie sprowadza się tylko do seksualności. Próby takiego sprowadzenia mogą zaś świadczyć o jednym z pozabezpiecznych stylów przywiązania, zwłaszcza o stylu unikającym. (Nie znaczy to, że nie może istnieć zdrowa seksualność bez emocjonalnej bliskości, tylko wtedy taka osoba może zaspakajać potrzeby bliskości w innym miejscu. Jeśli natomiast jedynym sposobem zaspokajania potrzeby bliskości jest seksualność, będzie to problematyczne.)

Lęk separacyjny opisuje to jak sobie radzimy z nieobecnością osoby partnerskiej. Jasne, jako dorośli generalnie radzimy sobie z tym lepiej niż niemowlęta, rozumiemy, że taka osoba musi np. iść do pracy i nie może być z nami cały czas. Możemy też stosować różne poznawcze strategie na taką nieobecność. Np. ustawić na komórce tapetę z wspólnym zdjęciem, by jej obraz redukował nam dyskomfort.

Bezpieczna przystań dotyczy tego na ile możemy zaufać, że druga osoba będzie dla nas dostępna, gdy będziemy potrzebować wsparcia i pomocy. (Oraz na ile sami możemy takie wsparcie oferować innym.) Gdy będziemy czuć się słabi, zranieni, przytłoczeni, czy będziemy mogli się na kimś oprzeć i czy będziemy w stanie sobie na to pozwolić.

Tam gdzie bezpieczna przystań mówi o regeneracji, powrocie do normy, tam bezpieczna baza mówi o wykraczaniu ponad swoją normę, przekraczaniu swoich granic. To osoby, które będą nas wspierały w realizacji naszych marzeń, ale też będą gotowe z czułością wypunktować nasze słabości czy skonfrontować nas z tym, że samooszukujemy się w jakimś zakresie. Tu również pojawia się kwestia zarówno naszej gotowości do bycia taką bazą dla osoby partnerskiej, jak i naszej gotowości do skorzystania z takiego wsparcia z jej strony.

Dodatkowo, użytecznym narzędziem, zaproponowanym przez Mikulincera i Shavera, jest umieszczenie danej osoby na dwuwymiarowej matrycy, biorącej pod uwagę lękliwość w relacjach oraz tendencje do unikania bliskości. Daje nam to cztery główne kategorie:

  • niska lękliwość i niskie unikanie, czyli styl bezpieczny
  • niska lękliwość i wysokie unikanie, czyli styl unikajacy
  • wysoka lękliwość i niskie unikanie, czyli styl lękowy
  • wysoka lękliwość i wysokie unikanie, czyli styl zdezorganizowany

Skoro więc wiemy czym te elementy są, to jak przekładają się na poszczególne style przywiązania?

Lękowy styl przywiązania

Osoby z lękowym stylem przywiązania boją się porzucenia przez osobę partnerską i wykładają dużo wysiłku w zatrzymanie jej przy sobie. Może to przybierać różną postać. Niektóre będą nieustannie analizować zachowanie osoby partnerskiej, wyszukując nawet drobnych sygnałów, mogących świadczyć o zbliżającym się porzuceniu. Niektóre mogą być nadmiernie kontrolujace i zazdrosne. Mogą wyrażać duży żal lub złość jeśli np. osoba partnerska wybierze się na weekend (albo nawet na wieczór) z przyjaciółmi, zamiast z nią. Ale styl lękowy może się też wyrażać w odrzuceniu siebie, swoich granic i potrzeb na rzecz osoby partnerskiej.** Robienia wszystkiego, byle tylko ta osoba nas nie opuściła. Dwie osoby lękowe w relacji mogą wręcz mieć tendencję do „zlewania się”, utraty swojej tożsamości na rzeczy bycia w związku. Bardzo często osoby lękowe będą też wchodziły w dynamikę relacyjną z osobą unikającą – taki związek będzie ciągłym przeciąganiem liny, gdy osoba lękowa zbliża się za bardzo, unikająca będzie szukała dla siebie przestrzeni. Gdy na chwile zwolni, lękowa zacznie ją „doganiać”.

**

Jasne, w każdym związku może być potrzeba pewnych kompromisów, typu „nie znoszę tańczyć, moja partnerka uwielbia, więc w ramach dbania o nią czasem pójdę z nią zatańczyć”. Tu mówimy o dużo większym poświęceniu (tak, też w to nie wierzyłem, ale ponoć może być większe niż chodzenie tańczyć!), o sytuacjach w stylu „czuję się bardzo źle z danym zachowaniem seksualnym, ale wręcz je zaproponuje, żeby przypadkiem osoba partnerska nie poszukała sobie kogoś innego”.

Osoby z lękowym stylem przywiązania często przyjmują rolę opiekuńczą wobec osoby partnerskiej, lub odwrotnie, usilnie wpychają osobę partnerską w taką rolę (i mogą reagować bardzo negatywnie na jej próby wyjścia z tej roli). Dla przykładu, jeśli jedna osoba w związku doświadczyła epizodu depresyjnego, a druga osoba z lękowym stylem przywiązania odnalazła się w roli wspomagającej, może teraz zacząć sabotować proces zdrowienia pierwszej. W końcu jeśli wyzdrowieje, to przestanie jej potrzebować! Niekiedy osoby z lękowym stylem przywiązania wręcz wyszukują takich osób partnerskich, którymi mogłyby się zaopiekować. Opieka jest tutaj mniej przejawem troski o drugą osobę, a bardziej narzędziem do utrzymania jej blisko.

Takie osoby będą miały bardzo dużą potrzebę utrzymywania bliskości, jak również bardzo silny lęk separacyjny. Będą potrzebowały bardzo dużo potwierdzeń miłości o oddania ze strony osoby partnerskiej. Często tak wiele, że z zewnątrz mogą się wydawać całkowicie nienasycone, zwłaszcza, że bardzo często będą jednocześnie na takie sygnały całkowicie ślepe, albo będą mieć tendencje do ich podważania.

Mogą mieć dość ograniczoną świadomość swoich emocji, potrzeb i granic – są tak skupione na utrzymaniu drugiej osoby, że często niewiele więcej przebija się przez podstawowy sygnał lęku. Osoby z tym stylem mogą*** być bardzo dobrymi bezpiecznymi przystaniami, ale zwykle będą miały problem z byciem bezpieczną bazą. W końcu rozwój i eksploracja mogą osobę partnerską odciągnąć od nas. A może spotkają w ten sposób kogoś od nas bardziej atrakcyjnego?

***

Silny akcent na MOGĄ. Lęk przed rozstaniem może też prowadzić, paradoksalnie, do nadmiernego skupienia na swoich potrzebach i interpretowania cierpienia osoby partnerskiej jako sygnałów, że chce nas opuścić. W takiej sytuacji osoba partnerska nie tylko nie znajdzie dla siebie bezpiecznej przystani, ale wręcz będzie zmuszona wykonać dodatkowy wysiłek by okiełznać choć na chwilę lęki osoby z lękowym stylem przywiązania

Unikający styl przywiązania

Osoby z unikającym stylem przywiązania będzie miała tendencję do trzymania ludzi na dystans. Często będzie mieć poczucie, że tak naprawdę nie potrzebuje ludzi. Może też postrzegać innych jako nadmiernie zależnych lub słabych ze względu na ich potrzeby towarzyskie. Często mogą mówić o relacjach w kategorii potrzeby przestrzeni, wolności, duszności, itp. oraz być przewrażliwione na jakiekolwiek wrażenie kontroli ze strony osób partnerskich. Łatwo mogą uciekać w takie rzeczy jak pracoholizm czy obsesyjne uprawianie sportu, jako wygodną (choć niekoniecznie świadomą) wymówkę do utrzymania dystansu. (Czy bezpośrednio, „nie mogę się dziś spotkać, bo muszę dokończyć projekt”, czy wtórnie „jestem zbyt zmęczona by dzisiaj o tym rozmawiać.”)

Takie osoby mogą chcieć towarzystwa innych i bliskości, ale zwykle nie wiedzą jak taką bliskość zbudować. Co więcej, takie poczucie bliskości, wrażliwości i odsłonięcia (czy to u siebie, czy ze strony osoby partnerskiej) będą zwykle dla takiej osoby niekomfortowe i prowadziły do wycofania się, tak by pozbyć się tych nieprzyjemnych uczuć. Takie wycofanie może być zarówno wewnętrzne (odcięcie się od emocji, „zamarznięcie” i zesztywnienie fizyczne, próby dewaluacji sytuacji), jak i zewnętrzne (w tym dosłowne fizyczne opuszczenie sytuacji, spotkałem się nawet z przypadkami gdy taka osoba musiała dosłownie wyjechać z miasta na jakiś czas by okiełznać dyskomfort).

Podobnie jak w lękowym stylu przywiązania, osoby z unikającym stylem będą mieć często problemy z rozpoznawaniem swoich emocji. W odróżnieniu od lękowych, nie bierze się to z dominującej emocji przykrywającej inne, ale z lat wypierania i odrzucania swoich doświadczeń. Bardzo częstą strategią adaptacyjną takich osób będzie intelektualizacja, próby analitycznego okiełznania sytuacji, dające bezpieczną przestrzeń chroniącą przed faktycznym jej odczuciem. Zwykle też nie będzie okazywać emocji, pytana o emocje czy bardziej intymne emocjonalnie kwestie  może np. zbywać temat czy obracać go w żart.

Jeśli relacja zrobi się zbyt bliska lub odsłaniająca, taka osoba często automatycznie podejmie działania służące jej osłabieniu. Może nawet wiedzieć, że dane działanie jest formą autosabotażu albo czymś złym, ale i tak mieć duże problemy z powstrzymaniem się przed nim. Takim działaniem może być np. nagłe pogrążenie w pracoholizmie, ograniczenie kontaktu (w tym ghosting), nagła oschłość czy nawet zdrada.**** Dwie osoby unikające mogą stworzyć związek, który z zewnątrz wygląda bardzo dobrze, ale wewnątrz tak naprawdę nie funkcjonuje.

****

Dla jasności, to nie jest usprawiedliwienie tych zachowań. „Mam unikający styl przywiązania i dlatego zdradzam” nie jest żadną wymówką. Ale może być wyjaśnieniem, z którego z kolei wynika konkretna ścieżka zmiany. To podejście „mam unikający styl przywiązania, więc jak jest za blisko emocjonalnie to będę miał pokusę zdradzać, muszę więc przepracować te problemy terapeutycznie, tak by czuć się bardziej komfortowo z bliskością, a dzięki temu potrzeba zdrady może zniknąć i będę mógł wchodzić w relację nie krzywdząc innych.”

Osoba z unikającym stylem przywiązania będzie miała niską potrzebę utrzymywania bliskości i niski lęk separacyjny. (Choć trafniejsze może być określenie „niską świadomość swojej potrzeby utrzymywania bliskości i lęku separacyjnego”.) Będzie miała duży problem tak z byciem bezpieczna przystanią, jak i z korzystaniem z drugiej osoby jako bezpiecznej przystani – wchodzimy tu bowiem w odsłanianie się i emocje z tym związane. Może natomiast nieźle sprawdzać się jako bezpieczna baza, a nawet z takiej korzystać, pod warunkiem, że nie będzie to zbyt odsłaniające dla żadnej ze stron. (Oczywiście można się tu zastanawiać na ile taka baza faktycznie będzie bezpieczna, skoro wymaga ciągłego pilnowania się.) Może to działać np. jako „szorstka przyjaźń”, czy „przyjacielska rywalizacja”, ale prowadzić do gwałtownego zablokowania czy wykpienia jeśli np. ktoś się zbyt zacznie zwierzać.

Styl zdezorganizowany

Osoby ze zdezorganizowanym stylem przywiązania to osoby jednocześnie odczuwające wysoki lęk przed opuszczeniem i dużą potrzebę oddzielności. Zwykle wiązany jest (przynajmniej teoretycznie, trudniej tu o jakościowe badania) z doświadczeniem traum. Nie ma tu jednej strategii radzenia sobie z bliskością, jest miotanie się między byciem zbyt blisko i zbyt daleko, często w bardzo krótkim okresie czasu. Taka osoba może np. oczekiwać od osoby partnerskiej natychmiastowego wsparcia, niezależnie od tego jak obciążające jest to dla drugiej osoby… po czym zareagować na takie wsparcie wycofaniem lub wręcz atakiem.

Taka osoba chce bliskości, ale jednocześnie łatwo czuje się nią przytłoczona. Chce przestrzeni, ale boi się być sama. To wszystko może łatwo prowadzić do przeciążenia i tzw. meltdownów, sytuacji przytłaczających emocjonalnie. (Które mogą przejawiać się tak jako wybuchy gniewu, samookaleczanie, jak i jako gwałtowne, drastyczne wycofanie.)

Niektórzy badacze postulują dalsze rozróżnienie tego stylu, albo pod względem tego, który z pozabezpiecznych stylów jednak dominuje (czy więcej jest w tej dezorganizacji lęku i potrzeby bliskości, czy unikania), albo pod względem tego czy to emocjonalne przeciążenie znajduje ujście na zewnątrz, czy do wewnątrz.

Potrzeba bliskości i lęk separacyjny takiej osoby będą zwykle płynnie przeskakiwać między bardzo niską i bardzo wysoką. Tak bycie, jak i korzystanie z bezpiecznej przystani i bezpiecznej bazy będzie dla niej bardzo trudne. 

Styl bezpieczny

Model stylów przywiązania jest jednoznacznie hierarchiczny. Jest jeden pożądany, docelowy styl, a pozostałe są czymś, nad czym warto raczej pracować. Tym „dobrym” stylem jest właśnie styl bezpieczny. Do tego stopnia, że drugą obok terapii metodą na poradzenie sobie z pozabezpiecznymi stylami przywiązania jest właśnie związek z osobą ze stylem bezpiecznym. (Rzadziej spotykałem rozważania, czy związek z osobą z pozabezpiecznym stylem może potencjalnie uszkodzić komuś bezpieczny styl przywiązania. Jest to ciekawą kwestią.)

Osoby z bezpiecznym stylem przywiązania mają potrzebę bliskości, ale też świadomość swoich emocji i potrzeb, jak również (zwykle) zdolność stawiania jasnych granic. Wypracowały strategie radzenia sobie tak z lękiem separacyjnym, jak i z sytuacjami w których odczuwają nadmierną bliskość. Ufają osobom, z którymi wchodzą w relację i czują się z nimi bezpiecznie. Potrafią same dbać o swoje emocje, ale też czerpać ze wsparcia innych osób. Potrafią zarówno korzystać z wsparcia drugiej osoby jako bezpiecznej przystani i bezpiecznej bazy, jak i mogą pełnić taką rolę dla drugiej osoby.***** Relacyjnie to układ „mogę być szczęśliwą osobą bez związku, a jednocześnie związek może moje życie wzbogacić i uczynić pełniejszym”.

*****

Oczywiście bycie dobrą bezpieczną przystanią czy bazą to umiejętność jak każda inna. Można emocjonalnie być do tego przygotowanym, ale mieć problemy w praktycznej realizacji takiego wspierania, choćby przez brak umiejętności aktywnego słuchania.
 

To wszystko prowadzi do wyższego poczucia satysfakcji z życia, związku i seksualności, wyższej empatii i wyrozumiałości, oraz ogólnie zdrowszego funkcjonowania.

No to gdzie problem?

Jak dotąd brzmi nieźle. Mamy nawet badania sugerujące, że style przywiązania wiążą się z różnymi kwestiami, takimi jak tendencja do zdrady czy problemy psychologiczne. Ba, w ogóle mamy jakieś badania w temacie i to całkiem sporo. Mamy psychometrycznie zwalidowane skale pozwalające mierzyć style przywiązania w dorosłości takie jak Adult Attachement Interview.

Teoria ta wydaje się też ładnie wpisywać w to, czego doświadczamy na co dzień. Mamy tego znajomego, który narzeka na to, że musi się ciągle dawać znać dziewczynie co jest i co robi, a i tak spotyka się z wybuchami zazdrości nawet o patrzenie na dziewczyny na plakatach reklamowych. Widać jej ostre lękowe przywiązanie. Albo unikającą koleżankę, która ilekroć w jej związku robi się za dobrze, zawsze zrobi coś by go zepsuć. Znamy pary unikająco-lękowe, w których jedna osoba się odsuwa, a druga goni i tak w kółko. Wszystko wydaje się pasować. Ale…

Czego brakuje w teorii stylów przywiązania?

No dobrze, to co się nie zgadza z tym prostym modelem? Cóż, przede wszystkim okazuje się, jak to zwykle bywa, że nie mamy jednego stylu przywiązania. Nasze style przywiązania w kontaktach z rodzicami mogą być inne niż nasze style w relacjach romantycznych. Co więcej, nasze style w relacjach romantycznych mogą być różne w różnych relacjach

Co, cóż, drastycznie zmienia interpretacje całego modelu. Zamiast prostego przypisania się do kategorii „no ja jestem unikający”, „a ja lękowa”, mamy „ja jestem unikający w relacji z Tobą”. Z tego owszem, mogą wynikać pewne wzorce, pewne rzeczy do przepracowania, pewne rzeczy na które druga osoba powinna być wrażliwa. Ale też może się pojawić takie pytanie jak: „dlaczego jestem akurat unikający w relacji z Tobą, a z Zegrzysławem nie?” Jasne, możemy mieć jakieś tendencje, np. ktoś będzie miał większość relacji bezpiecznych, albo większość unikających. Nie jest to jednak coś zerojedynkowego, może się również zmieniać z biegiem czasu.

Przez resztę tego artykułu będę chciał się skupić na tym zmodyfikowanym modelu, jego konsekwencjach, dobrych praktykach, itp. Nie byłbym jednak sobą (tym upierdliwym, pedantycznym, atypowym sobą) gdybym nie wspomniał o innych istotnych krytykach modelu. Nie mają one dużego wpływu na resztę artykułu, ale mają znaczenie dla pełnego zrozumienia tematu. Model przywiązania był krytykowany przez jego nadmierny centryzm na relacji z matką i na modelu rodziny nuklearnej. W innych kulturach, a zwłaszcza u łowców-zbieraczy, dziecko ma bardzo wielu równoległych opiekunów – inne pokolenia, albo wręcz całe plemię. Stąd opieranie się stricte na relacji z matką wydaje się być bardzo zachodniocentrycznym podejściem i tym bardziej może nie oddawać realnych uwarunkowań. Również pierwotne eksperymenty Ainsworth poddawane są dziś pewnej krytyce (np. nie brania pod uwagę kwestii nowości sytuacji dla badanych dzieci). W końcu oryginalna teoria wydaje się narzucać nadmierną odpowiedzialność (wręcz winę) na rodziców danej osoby i to na ile byli w stanie zaspokoić potrzeby dziecka.

Praktyczne konsekwencje stylów przywiązania

Style przywiązania możemy w świetle powyższego traktować jako wygodne kategorie zachowań. Użyteczne do lepszego zobrazowania relacji swoich i cudzych. Tylko potrzebujemy je traktować jako stopklatkę, jako zdjęcie łapiące dany moment. Błędem będzie uznawanie, że zdjęcie oddaje wszystko na temat osoby.

Wszystkie porady pt. „jak komunikować się z osobą o danym stylu przywiązania” będą wciąż użyteczne. Musimy jednak być czujni na to, że te style mogą się zmienić z czasem.

Musimy mieć świadomość, że to pewna uproszczona kategoryzacja i będą osoby, które będą się jej wymykały. Np. osoby nie mające cech unikających ani lękowych, ale wciąż mogące być toksycznymi, manipulatywnymi partnerami. (Jasne, zawsze możemy sobie dośpiewać bajkę o tym, jak to manipulują bo tak naprawdę jest to sposób na unikanie bliskości. Ale tak serio? To może być po prostu bajka, a taka osoba może manipulować choćby dla poczucia władzy.)

Musimy unikać prób usilnej kategoryzacji czy samokategoryzacji. Możemy naprawdę być bardziej złożeni, niż sugerowałaby pojedyncza etykietka.

Musimy pamiętać, że style przywiązania nie są jedynym czynnikiem wpływającym na nasze zachowanie, niekoniecznie będą nawet najsilniejszym. Ktoś z unikającym stylem przywiązania i wysoką ugodowością będzie funkcjonował zupełnie inaczej niż ktoś ze stylem unikającym, ale niską ugodowością. Znaczenie może mieć wręcz sytuacja życiowa – nawet silnie unikający styl przywiązania zwykle przegra z czynnikami ekonomicznymi typu „nie mam gdzie mieszkać jak nie jestem w tej relacji”.

Musimy w końcu unikać uogólnień typu „miałaś taką historię życiową, masz takie relacje z rodzicami, więc na pewno masz lękowy styl przywiązania”. To naprawdę tak nie musi działać.

To powiedziawszy, poszczególne style przywiązania są faktycznie na tyle silnymi konstruktami, że jeśli zidentyfikujemy taki u siebie lub u innych w danej relacji, to mówi nam wiele o tym czego oczekiwać (o tym mówiliśmy już wcześniej) oraz co począć z taką osobą.

Co zrobić jeśli w danym kontekście my lub nasza osoba partnerska ma pozabezpieczny styl przywiązania w danej relacji?

Oczywiście podstawową sugestią jest terapia – własna takiej osoby, oraz wspólna terapia par. Ale oprócz tego są pewne kwestie, które mogą szczególnie pomóc, zarówno gdy chcemy coś poprawić w sobie, jak i gdy chcemy usprawnić związek z taką osobą. W żaden sposób nie wyczerpują one tematu, ale dadzą Ci przynajmniej pewną podstawę, a ten artykuł i tak jest już niemożebnie długi ;)

W każdym pozabezpiecznym stylu

Jak pracować nad sobą?

  1. Tak jak wskazaliśmy, style przywiązania nie są czymś uniwersalnym, a czymś kontekstowym. Warto więc przyjrzeć się sobie i relacji w której jesteśmy, zastanowić czy nie ma w niej czegoś, co uruchamia u nas dany pozabezpieczny styl? Jeśli zidentyfikujemy te elementy, możemy spróbować coś z nimi zrobić. Np. możemy odkryć, że partnerka robi czasem minę, która bardzo kojarzy nam się z krytyką doświadczaną w poprzednim związku, co wzmacnia reakcje lękowe. Warto wtedy zapytać ją co konkretnie czuje/myśli gdy taką minę robi, bo może się okazać, że to coś zupełnie nie związanego z nami.
  2. Miej świadomość, że to raczej będzie proces. Jasne, czasem uda się usunąć ten jeden wyzwalacz i okaże się, że pozabezpieczny styl przestaje się uruchamiać w danej relacji. Częściej jest to jednak droga, łącznie z momentami gdy będziesz potrzebować zrobić krok w tył nim zrobisz kolejne dwa do przodu. To może być frustrujące i męczące, ale tego możesz oczekiwać.
  3. Staraj się stosować samowyrozumiałość/samowybaczanie. Styl przywiązania jest wyuczonym wzorcem i działanie wbrew niemu może być trudne. Zaakceptuj, że czasem nie wyjdzie, nie skupiaj się na obwinianiu siebie, tylko na tym co można zrobić by na przyszłość było lepiej.
  4. Porozmawiaj z osobą partnerską o swoim stylu przywiązania i o tym, jak na Ciebie wpływa. Niech ma świadomość tego, czego może oczekiwać.

Co zrobić jeśli masz taką osobę partnerską?

  1. Standardowo warto poruszyć takie kwestie jak granice i oczekiwania w relacjach. Nie zakładaj, że cokolwiek jest oczywistego, czy druga osoba np. wie, że jeśli nie narzekasz, to znaczy, że wszystko jest dla Ciebie ok. Porozmawiajcie o tym wprost.
  2. Dawkuj swoje oczekiwania. Druga osoba nie zmieni się od razu o 180 stopni. Nawet jeśli bardzo chce, angażuje się, pracuje nad sobą terapeutycznie, to często będzie dłuższy proces. Liczony raczej w latach, niż w tygodniach. Oczywiście, masz pełne prawo w dowolnym momencie stwierdzić, że to dla Ciebie za dużo i zadbać o siebie. To absolutnie ok i jeśli tego potrzebujesz, zdecydowanie idź w tym kierunku. Chodzi po prostu o to, by nie frustrować ani siebie, ani drugiej osoby oczekiwaniem błyskawicznej zmiany w czymś, co może wymagać lat pracy.
  3. Zadbaj o jakąś przestrzeń dbania o swoje potrzeby. Może to być terapia, przyjaciel lub członek rodziny u którego wentylujesz, grupa wsparcia. Ważne, by mieć dla siebie taką bazę.

Dodatkowo, w poszczególnych stylach…

Lękowy

Jak pracować nad sobą?

  1. Poznawczo-behawioralne lub coachingowe techniki pracy ze zautomatyzowanymi myślami i interpretacjami są bardzo przydatne i warto się z nimi zapoznać nawet jeśli nie masz możliwości podjąć w danym momencie terapii.
  2. Poczytaj o językach miłości, w miarę możliwości porozmawiaj o tym z osobą partnerską. Może być tak, że daje Ci wiele regularnych sygnałów, ale ich nie dostrzegasz, ponieważ poszukujesz ich w innym języku miłości. Warto też wtedy poinformować drugą osobę o tym, jakie zachowanie z jej strony będzie dla Ciebie najlepiej sygnalizowało bliskość.
  3. Jeśli masz wątpliwości, niepokoisz się o to co dzieje się w głowie drugiej osoby, zastanawiasz czy nie jest na Ciebie zła: zapytaj. W swojej głowie łatwo stworzysz ogromne narracje, które nie będą miały związku z niczym realnym. Lepiej po prostu sprawdzić o co chodzi. Jeśli faktycznie jest problem – możecie coś z tym zrobić. Porozmawiać o tym. Przeprosić. Poszukać na przyszłość lepszych opcji. Jeśli nie ma problemu – możesz się przestać martwić.

Co zrobić jeśli masz taką osobę partnerską?

  1. Taka osoba będzie prawdopodobnie potrzebowała dużo więcej wsparcia i zapewnień, niż Ci się wydaje potrzebne, albo nawet sensowne. Także odnośnie rzeczy, które mogą się z Twojej perspektywy wydawać oczywiste i nie wymagające wskazywania. Np. możesz mieć przeświadczenie, że Twoja osoba partnerska jest obiektywnie bardzo inteligentna albo bardzo atrakcyjna i musi o tym wiedzieć, ale i tak warto jej o tym mówić.
  2. Wskazując na ewentualne problemy, niedociągnięcia, itp. ze strony tej osoby, zadbaj jednocześnie o wskazanie, że wciąż jest dla Ciebie ważna.
  3. Ogromną pomocą jest umówienie się na jasną komunikację, wskazanie „słuchaj, jeśli coś mi nie będzie pasowało, to wprost Ci powiem”. Oczywiście tylko pod warunkiem, że faktycznie wtedy to zrobisz i będziesz tego pilnować. Sprawdza się to zwłaszcza dla neuroatypowych osób o lękowym stylu przywiązania.
  4. Porozmawiajcie o językach miłości i wskażcie na swoje.

Unikający

Jak pracować nad sobą?

  1. Wyjście z unikającego stylu przywiązania będzie wymagało stopniowego przekraczania Twojej emocjonalnej strefy komfortu. To będzie nieprzyjemne i obciążające. Jednocześnie jest niezbędne, aby coś zmienić. To powiedziawszy, słowo „stopniowego” jest tu bardzo ważne. Możesz sobie ten proces dawkować, nie musisz próbować robić wszystkiego naraz. Nawet lepiej tego nie robić naraz, bo dla większości osób z unikającym stylem przywiązania byłoby to skrajnie przeciążające i prowadziło do dalszego wycofania.
  2. Skoro wiesz, że czeka Cię takie obciążające doświadczenie, to warto sobie na nie tworzyć przestrzeń. Czyli np. zredukować obciążenie pracą, wybrać nieco spokojniejszy czas, ograniczyć kontakty z osobami, które są dla Ciebie emocjonalnie trudne. W takich warunkach dużo łatwiej jest wyjść poza dotychczasowe granice.
  3. Porozmawiaj z osobą partnerską o jej potrzebach kontaktu i zobaczcie, czy możecie znaleźć jakiś przedział, który jest ok dla Was obojga. Rozważcie też niestandardowe modele relacji (link). Może np. macie warunki by mieszkać osobno i spędzać część tygodnia razem, a część samemu, a druga osoba też jest na to otwarta?
  4. Zwłaszcza jeśli jesteś osobą neuroatypową, naucz się rozróżniać przebodźcowanie – przeciążenie doświadczeniami ogólnie – od skłonności unikających. To pierwsze może wymagać po prostu kilk(dziesięciu) minut dekompresji i ochłonięcia.

Co zrobić jeśli masz taką osobę partnerską?

  1. Zaproponuj ustalenie jasnego sygnału – np. hasła czy gestu – który druga osoba będzie mogła łatwo użyć by sygnalizować, że potrzebuje przestrzeni i traktuj ten sygnał poważnie gdy się pojawi.
  2. Zapytaj o to jak wygląda u drugiej osoby taka potrzeba przestrzeni. Czy potrzebuje być całkiem sam? Czy możesz być z nią w mieszkaniu, ale przez pewien czas nie może rozmawiać?
  3. Uwrażliw się na mechanizmy unikające drugiej osoby, takie jak np. humor jako próba zbycia odsłaniającego pytania. Jeśli je zauważysz, zapytaj wprost czy ma zasoby na to by spróbować pogłębić dany wątek, czy raczej potrzebuje pewnej przestrzeni?
  4. Jeśli Twoja osoba partnerska ma tendencje do znikania/przerywania komunikacji na dłuższy czas (czy to pogrążona w pracy, czy przeciążona kontaktami, czy też w dowolny inny sposób), umówcie się na jeden sposób komunikacji, na który MUSI odpowiedzieć w określonym czasie. Nie powinien to być raczej Wasz główny tryb komunikacji, ale jeśli z niego korzystasz, masz mieć pewność, że dostaniesz w przewidywalny sposób odpowiedź. Np. „Rozumiem, że możesz przez przeciążenie nie sprawdzać maila ani Messengera, ale jeśli napiszę do Ciebie na Whatsappie, umówmy się że odpiszesz w ciągu maksymalnie ośmiu godzin.” W ten sposób zachowasz poczucie kontroli i bezpieczeństwa, nawet jeśli tymczasowo będzie ona trudniej dostępna. Jednocześnie ważne, by w tej sytuacji nie nadużywać takiej metody i by zaakceptować, że druga osoba może potrzebować też swojej przestrzeni.

Zdezorganizowany

W tym wypadku warto przeczytać i spróbować wdrożyć uwagi z obydwu powyższych stylów przywiązania, ale oprócz tego:

Jak pracować nad sobą?

  1. Tu będziesz potrzebować szczególnie dużo samowyrozumiałości/samowybaczania. Ten styl jest pod tym względem szczególnie frustrujący i wymaga odpowiedniego poziomu troski o siebie.
  2. Narzędzia do lepszej samoobserwacji i zwrócenia uwagi na procesy zachodzące w Twojej głowie, Twoje myśli i emocje, będą w tym stylu na wagę złota. Może to być uważność/mindfulness, mogą być techniki samoobserwacji z różnych metod terapeutycznych, np. skan automatycznych myśli, ważne jest by zbudować taką samoświadomość.
  3. Wypracuj jak najwięcej różnych tzw. metod samoregulacji, czyli sposobów na radzenie sobie z doświadczanymi trudnymi emocjami czy myślami. Im więcej będziesz mieć takich opcji, tym mniejsza szansa na wybranie strategii samoregulacji która byłaby destrukcyjna dla relacji.
  4. Poświęć czas i uwagę na przyjrzenie się swoim potrzebom i granicom. Dla wielu osób (zwłaszcza będących w tym stylu przywiązania) będzie to pierwszy raz, kiedy się takim kwestiom przyjrzały i spróbowały je zdefiniować. Wracaj do tych granic co jakiś czas, sprawdzaj czy są ok, czy warto je jakoś zmodyfikować i komunikuj je wprost drugiej osobie.
  5. Samowybaczanie i nieobwinianie się jest ważne, jednocześnie niektóre zachowania mogą być krzywdzące dla drugiej osoby. Warto wtedy przeprosić i postarać się jakoś zadośćuczynić. Nie z perspektywy winy, kary czy odkupienia, a z perspektywy wspólnego budowania relacji i dbania o nią.

Co zrobić jeśli masz taką osobę partnerską?

  1. Tu szczególnie cenne będzie korzystanie z dodatkowego wsparcia (terapia, grupa wsparcia, po prostu zaufane osoby) oraz świadomość, że przynajmniej większość trudnych doświadczeń w relacji nie jest Twoją winą, ani winą Twojej osoby partnerskiej, jest po prostu przejawem tego stylu przywiązania. Nie znaczy to, że nie można z tym pracować, ale ważne jest oddzielenie problemu od osoby i unikania budowania poczucia winy. To bowiem może się wydawać dobrym motywatorem, ale jest w praktyce paraliżujące i redukuje szanse na zmianę.
  2. Przygotuj się na to, że zachowanie drugiej osoby może się wydawać sprzeczne. Niekiedy taka relacja może przypominać błądzenie we mgle, gdzie już wydaje się, że dochodzisz do celu, by odkryć, że ten całkiem się przesunął. Niekiedy wydaje się huśtawką emocjonalną. Jeśli oczekujesz, że tak będzie, jest to mniej frustrujące.
  3. Jeśli masz styl przywiązania inny niż bezpieczny, miej świadomość, że taka relacja może być szczególnie obciążająca. Będzie niełatwa i dla osób o bezpiecznym stylu przywiązania, ale dla pozabezpiecznych będzie zwykle bardzo trudna. Nie znaczy to, że nie może się udać, po prostu miej świadomość na co się piszesz.
  4. Dobrze jest umówić się obustronie na sygnały, mówiące „tu i teraz przerywamy i dajemy sobie przestrzeń na ochłonięcie”. W odróżnieniu od stylu unikającego, tu warto by takie sygnały były dwustronne, bo czasem to Ty możesz potrzebować odsapnięcia.

Uff… A miał to być krótki artykuł wprowadzający. Cóż, mam nadzieję, że będzie dla Was użyteczny. Jeśli jakieś kwestie Cię szczególnie zainteresowały, chcesz o coś dopytać albo warto żebym coś rozwinął dodatkowym artykułem, daj proszę znać w komentarzach :)


Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis