Fake news – czym są, jak są powszechne i jakie są ich cele?
Chyba wszyscy kojarzymy termin „fake news”. Oskarżenia o stosowanie fałszywych informacji pojawiają się po wszystkich stronach debaty politycznej. Na ile są uzasadnione? Jaka jest prawdziwa skala tych fake newsów? W jakich celach są stosowane?
Przyznam, że póki nie zacząłem zgłębiać tematu, nie zdawałem sobie sprawy z tego jak absurdalnie masowe są mechanizmy leżące u podstaw fake newsów i celowej dezinformacji. Gdy to zrozumiałem, w ramach przygotowywania pewnych webinarów, było to dla mnie wręcz uderzające. Dlatego też słowa, które czytasz to jeden z tych wpisów, które planowałem już od dłuższego czasu. Nigdy jednak nie sądziłem, że przyjdzie mi go pisać w tak trudnej sytuacji, jak obecna. Z drugiej strony, być może lepiej, że powstał teraz. Po pierwsze, czyni to temat fake newsów jeszcze bardziej aktualnym. Po drugie, gwałtowna zmiana głównego komunikatu wielu źródeł ułatwia obecnie identyfikacje przynajmniej niektórych kont społecznościowych odpowiedzialnych za szerzenie tej niszczącej propagandy.
Czemu fake news powinny nas interesować?
Fake news to inaczej doniesienia medialne, filmy, zdjęcia, memy, itp. które są albo całkowicie nieprawdziwe, albo w istotny sposób wypaczone lub wyrwane z kontekstu, tak by przekazać nietrafną informację. Technicznie rzecz biorąc nie są niczym nowym. W jakiejś skali takie fałszywe treści istniały zawsze. Plotki i doniesienia. Całe fikcyjne historie, w rodzaju przypisywaniu niektórym władcom rzekomych antycznych rodowodów dla zwiększenia ich wiarygodności. Fałszywe i pomawiające ulotki i pamflety w epoce prasy drukarskiej. Czy w końcu różnego rodzaju kaczki dziennikarskie i fałszywe doniesienia medialne. Tak długo, jak wymienialiśmy się informacjami, tak długo jakaś część z tych informacji była fałszywa. Ba, były nawet celowo wykorzystywane w ramach propagandy! Wystarczy przypomnieć tu choćby liczne przypadki antysemickiej propagandy, regularnie prowadzącej do pogromów. Czemu więc w ogóle sobie nimi zawracać głowę?
Różnica leży w skali.
Współwystąpienie dwóch czynników, pauperyzacji dziennikarstwa, zastępowanego masowo mediaworkerami, oraz rozrostu mediów społecznościowy,ch doprowadziło do sytuacji, w której fake newsy rozprzestrzeniają się z nieprawdopodobną prędkością, a jakakolwiek historia zyskująca choć odrobinę popularności jest natychmiast i bez szczególnej weryfikacji podchwycona przez kolejne platformy medialne. Te z kolei powtarzają dane treści jedna za drugą, zgodnie z zasadą „skoro pięć innych portali już o tym doniosło, to musi być to prawda”.
W efekcie fake newsy mają we współczesnym świecie ogromny zasięg i wpływ.
- 25% amerykanów odwiedziło strony z fake newsami w ciągu 6 tygodni przed wyborami prezydenckimi w 2016
- 37.2% ruchu w internecie obecnie to boty, czyli automaty udające ludzi i promujące z góry zaprogramowane treści
- W okolicach wyborów prezydenckich w USA w 2016 było to aż 70%
- Źródła z fałszywymi wiadomościami dostają 13% takiego ruchu jak wiadomości krajowe, 37% takiego ruchu jak wiadomości lokalne
- 33% ze stu najpopularniejszych kont na Twitterze i 63% wszystkich kont to boty
- 75% zwolenników Brexitu wierzyło w fałszywe treści odnośnie wpływu UE na Wielką Brytanię
Co więcej, dane te nie biorą pod uwagę zasięgu fake newsów na Youtube. Tymczasem aż 37% danych pobieranych obecnie z internetu to Youtube (dla porównania, Netflix to 2.4%), korzysta z niego 85% nastolatków z USA (dla porównania, z Instagrama 72%, z Facebooka 51%, z Twittera 32%). Tymczasem algorytmy Youtube są szczególnie nastawione na stopniowe wciąganie widza w coraz głębszy świat fake newsów, zaczynając od relatywnie delikatnego przekazu, łatwego do przyjęcia i stopniowo wyświetlając coraz bardziej odleciane treści o podobnym przekazie.
(Żródła: „The public’s Brexit misperceptions” The Policy Institute, King’s College London; Raport Knight Foundation „DISINFORMATION, ‘FAKE NEWS’ AND INFLUENCE CAMPAIGNS ON TWITTER”; Raport Imperva „Bad Bot Report 2020: Bad Bots Strike Back„; The Mobile Internet Phenomena Report, Sandvine, 2019; A. Guess, B. Nyhan i J. Reifler (2020) „Exposure to untrustworthy websites in the 2016 U.S. election” Nature Human Behaviour volume 4, s472–480, D.Linvill, B. Boatwright, W. Grant, P. Warren (2019) “THE RUSSIANS ARE HACKING MY BRAIN!” investigating Russia’s internet research agency twitter tactics during the 2016 United States presidential campaign Computers in Human Behavior Volume 99, October 2019, Pages 292-300 )
Tego jest DUŻO. W pewnych sferach bardzo, bardzo dużo. 70% całego ruchu na Twitterze w czasie kampanii prezydenckich! 37.2% całego ruchu w internecie w ogóle! Pomyśl, oznacza to, że co druga osoba, z którą możesz wchodzić w internecie w interakcje może być botem! A w czasie intensywnej kampanii lub w wybranych obszarach masz co najmniej DWA RAZY WIĘKSZĄ SZANSĘ ROZMAWIAĆ Z PROGRAMEM, NIŻ Z CZŁOWIEKIEM!
Kiedy pierwszy raz trafiłem na te dane, poczułem się jakbym walnęła we mnie ciężarówka. To znaczy po tym, jak dwa razy je sprawdziłem, tak by upewnić się, że na pewno nie ma tu jakiejś ściemy, przesady, błędu. Że to naprawdę TAK ABSURDALNIE DUŻA SKALA. Jasne, jestem sceptykiem naukowym, aktywnie obalam odloty od ponad dekady, wiedziałem, że tego syfu jest dużo. Ale TYLE?
Dlatego fake newsy to problem, któremu musimy się przyjrzeć. Tym bardziej, że niosą one ze sobą szereg negatywnych efektów, poza samą dezinformacją czy działaniami propagandowymi. Między innymi prowadzą odbiorców do poczucia alienacji, beznadziei, cynizmu i braku zaufania.
Napędzają radykalizację. Zamykają ludzi w komorach pogłosowych, zestawach podobnych fałszywych informacji, z których trudno się wyrwać.
Mogą napędzać prawdziwe akty przemocy. Gdy w 2018 na aplikacji Whatsapp w Indiach rozniosły się informacje o rzekomych porwaniach dzieci przez zorganizowane gangi, wściekłe tłumy zlinczowały kilkadziesiąt osób, posądzonych o przynależność do takich nieistniejących gangów tylko dlatego, że znalazły się w złym miejscu w złym czasie.
Mogą nawet wpływać na realną politykę. Gdy w 2016 na fake-newsowej stronie pojawiły się doniesienia o tym, jakoby Izrael miał grozić Pakistanowi bronią atomową, prawdziwy Minister Obrony Pakistanu uznał to za poważny przekaz i odpowiedział podobną, ale tym razem prawdziwą groźbą w stronę Izraela.
Fake newsy są w końcu popularnym narzędziem ruchów antydemokratycznych. Używane są do szkalowania przeciwników politycznych, rozbijania zgodności opozycyjnych aktywistów, podważania wiary w autorytety, a czasem po prostu do tępej, bezpośredniej propagandy. Szczególnie wyspecjalizowały się w tym rządy państw autorytarnych i quasi-autorytarnych.
Trolle z Ołgino i inne fabryki fake newsów
Przy Sawuszkina 55 w wiosce Olgino na przedmieściach Sankt Petersburga mieści się pewien niepozorny, trzypiętrowy biurowiec. To siedziba tzw. Internet Research Agency/Agencji Badań Internetowych. IRA jest sponsorowaną przez Kreml organizacją, należącą do Jewgienieja Prigożina, jednego z bliskich współpracowników Putina. Formalnie IRA zajmuje się analizą treści dostępnych w internecie.
Nieformalnie znana jest jako Trolle z Ołgino i jest jednym z kilku centrów rosyjskiej wojny informacyjnej. To tutaj produkowane są fake newsy, propaganda i dezinformacja.
Ołgino nie jest jedyną taką fabryką w Rosji, a Rosja nie jest jedynym miejscem na świecie gdzie takie fabryki funkcjonują. Działają one wszędzie, a ich metody robią się coraz bardziej zaawansowane. O ile pierwsze fake newsy często wykorzystywały zdjęcia ze stocków, które łatwo było rozpoznać, dziś coraz częściej korzystają z fotografii tworzonych przez algorytmy (np. twarzy nieistniejących osób – za każdym odświeżeniem strony zobaczysz inne, wygenerowane od zera przez komputer zdjęcie) , zmanipulowanych nagrań (tzw. deep fakes), czy nawet algorytmy piszące całe długie posty i algorytmy od zera, drastycznie przyśpieszając tempo w jakim można dezinformację produkować.
Oczywiście, nie wszystkie fake newsy są tworzone złośliwie. Część bierze się z lenistwa i pośpiechu mediaworkerów, reinterpretujących złożone doniesienia w prosty i powtarzalny przekaz łatwo angażujący uwagę potencjalnych czytelników (tzw. clickbait). Część z faktycznej ignorancji autorów, powielających fałszywe treści bez weryfikacji. Część to zagrywki marketingowe korporacji, albo po prostu efekt jakiejś formy „głuchego telefonu”, wiadomości która z każdym kolejnym powtórzeniem jest coraz bardziej wypaczana. Choć intencja za tymi fake newsami może być nieco lepsza, ich finalny efekt potrafi być równie szkodliwy. Przyjrzyjmy się jednak temu, jak funkcjonują takie profesjonalne „fabryki” fake newsów.
Choć termin troll ma w internecie typowo nieco inne znaczenie, określa po prostu osobę, która złośliwie prowokuje, nabiera i atakuje innych, zwykle w celu uzyskania satysfakcji emocjonalnej, to ze względu na popularne określenie IRA, czyli „Trolle z Ołgino”, przez resztę tego artykułu ludzi zaangażowanych do generowania i propagowania fake newsów będę określał właśnie trollami. Ponieważ IRA i podobne organizacje sponsorowane przez Kreml są zdecydowanie najaktywniejsze we współczesnym świecie, będę się skupiał na ich przekazie i celach, okazyjnie tylko odnosząc się do mniej aktywnych grup.
Ludzie, boty i cyborgi
Fake Newsy są produkowane i rozpowszechniane na wiele sposobów. Część ich popularności napędzają przypadkowe osoby, „pożyteczni idioci” podający dalej dany materiał, często zupełnie nieświadomi jego prawdziwego znaczenia i zagrożeń, jakie niesie. Za ogromną częścią stoją jednak zorganizowane działania.
Najprostszą formą promocji fake newsów są boty. To proste* programy, które mogą udostępniać określone treści w mediach społecznościowych, podbijać inne udostępnione treści, automatycznie komentować pod czyimiś treściami (zarówno innych botów, jak i prawdziwych ludzi), a nawet, w pewnym stopniu prowadzić aktywne dyskusje z ludźmi, reagując na pewne zestawienie zaprogramowanych słów kluczowych. (*Stopniowo boty stają się coraz bardziej złożone i trudniejsze do odróżnienia od ludzi. Jeśli dzwonili do Ciebie np. ludzie od fotowoltaiki, to po drugiej stronie prawdopodobnie nie było prawdziwego człowieka, tylko algorytm wybierający odpowiedzi. Ewentualnie z jednym człowiekiem nadzorującym 5-10 takich algorytmów i ręcznie interweniującym gdy jest potrzeba.)
Oczywiście, algorytmy są w stanie przewidzieć tylko pewien zestaw zaprogramowanych odpowiedzi. Nie są w żaden sposób inteligentne, po prostu mają zaprogramowany układ „jak pada X, odpowiedz Y”. To nie zawsze wystarcza. Dlatego część botów to tak naprawdę cyborgi. Nie, nie chodzi o Robocopa, Victora Stone’a czy Johnny’ego Silverhanda. W slangu propagandy informacyjnej cyborg oznacza sytuację, w której bot nie radzący sobie z niejasną sytuacją daje sygnał człowiekowi, który następnie przejmuje dane konto i prowadzi już z niego dalszą rozmowę. Cyborgi umożliwiają na znaczące zwiększenie zasięgu pojedynczego trolla. Większość komunikacji staje się automatyczna, a jednocześnie gdy trafi na sprawniejszego dyskutanta, efektywnie podważającego propagandę, ma szanse zademonstrować ludzką kreatywność i potencjalnie zneutralizować taką osobę.
No i w końcu są konkretni ludzie. Trolle na usługach Putina, Xi Jingpinga, Duterte, meksykańskich gangów, korporacji czy jakiejś mniejszego zleceniodawcy. (Tego typu masowa propaganda jest szczególnie popularna ze strony prawicowych autorytarystów, wpisuje się bowiem w szereg ich działań. Nie znaczy to oczywiście, że jest ograniczona tylko dla nich, różnica skali wykorzystania jest jednak dość dramatyczna.) Ci, przynajmniej w ramach NRA, dzielą się na co najmniej trzy poziomy.
Najniższy poziom to w zasadzie niewiele więcej niż boty, generujący i wrzucający te same bezmyślne treści. To również z tego poziomu działają typowo osoby obsługujące cyborgi. Mają mało autonomii, ale jeśli wykażą się, np. dobrymi „chwytającymi” pomysłami na fake newsy, mogą awansować. Na tym poziomie funkcjonują również trolle wstępnie rozwijające określone profile i strony. Np. humorystyczne, które po zdobyciu odpowiedniej popularności mogą zacząć okazyjnie wrzucać memy czy linki wpisujące się w propagandowe idee. Nienachalnie, po prostu nagle nieco rzadziej żartując z Putina, a nieco częściej z Nawalnego, stopniowo zmieniając percepcję obydwu u aktywnych obserwatorów.
Na drugim poziomie są osoby zajmujące się dość subtelną dezinformacją. Takie trolle potrafią np. stworzyć fikcyjne konta na lokalnych forach jakiejś prowincjonalnej gazetki i tam normalnie włączać się w dyskusję, lub nawet generować własne, w odniesieniu do lokalnych problemów. Wszystko po to, by np. w środku dyskusji o remoncie miejskiej drogi na forum miasteczka Iskitim skomentować coś dobrego o rządach Putina, ponarzekać na opozycję czy wrzucić jak to ich syn pracuje w Niemczech i jaka to na zachodzie jest sodoma i gomora. W odróżnieniu od trolli pierwszopoziomowych, te konta nie walą bezmyślną propagandą. Zamiast tego budują subtelne wrażenie masowego poparcia dla danej idei (i masowej niechęci do innej). W końcu to nie jacyś fanatycy takie rzeczy piszą. To nasi swojscy Sasza Ewgieniewicz i Misza Piotrowicz tak komentują, panowie są spoko, widziałem jak narzekali na forum miasteczka na psie kupy na chodnikach, mnie też te psie kupy wkurzają, więc Sasza i Misza muszą być spoko kolesiami!
Najwyższy poziom trollerskiego zaawansowania to grupy kilku osób współpracujących nad kilkoma wybranymi fikcyjnymi profilami internetowymi. (A przynajmniej to najwyższy o którym wiemy) Takie profile są fikcyjnymi osobami publicznymi, wyprofilowanymi pod konkretną grupę odbiorców. Mają dziesiątki, a czasem i setki tysięcy fanów, którym normalnie dają określony rodzaj interesujących dla nich treści… Tylko po to by raz na jakiś czas wrzucić subtelny przekaz wspierający przekaz propagandowy. Dla przykładu, jedna z osób, które „zdezerterowały” z NRA opowiadała, że była współodpowiedzialna za profil fikcyjnej jasnowidzki, której grupą docelową były wykształcone gospodynie domowe z klasy średniej z dużych miast. (Magia i wróżby są w Rosji dużo popularniejsze niż na zachodzie.) Wróżka ta normalnie stawiała po prostu tarota, doradzała odnośnie feng shui czy utraty wagi, interpretowała sny, itp. Ale co jakiś czas odnosiła się do swojej rzekomej siostry, mającej mieszkać i pracować w Niemczech. I na przykład interpretowała jej sen, w którym wąż pożerał płomień, ale uciekał przed krzyżem, wskazując, że wąż to zdeprawowana Unia Europejska, a ogień to energia życiowa jej mieszkańców, zaś krzyż to dumna Rosja, która niesie na zachód cywilizację. Podobne profile powstawały odnośnie sportu, biznesu, czy dowolnej innej dziedziny, którą interesowały się określone grupy docelowe.
Jakie są cele fake newsów?
Fake newsy stosowane w toku wojny informacyjnej mają wielopoziomowe cele, od najbardziej bezpośrednich i oczywistych zmian postaw, po dużo subtelniejszy wpływ.
Czysta propaganda
Idealnym wynikiem stosowania fake newsów jest zmiana postaw odbiorców na pasujące narracji Kremla. To typowo poglądy zgodne z narracją ekstremalnej prawicy, intensywnie nacjonalistyczne, seksistowskie, homo- i transfobiczne, rasistowskie, przedstawiające Rosję jako szlachetną i niesłusznie pokrzywdzoną, a szeroko rozumiany Zachód jako zepsuty i manipulujący. Ważnym aspektem jest również niechęć do nauki, a zwłaszcza promocja postaw antyszczepionkowych. Nie znaczy to, że tylko takie przekazy padają w ramach fake newsów (o tym jakie są inne i czemu służą pomówimy w kolejnych punktach), ale znaczy to, że takie stanowią zdecydowaną większość przekazu trolli. (I vice versa, że znacząca, albo i większościowa część takich treści w internecie jest albo bezpośrednio generowana przez takie trolle, albo wtórnie za nimi powtarzana. Zresztą masa organizacji mających takie ideały jest bezpośrednio lub pośrednio finansowana przez Kreml.)
Dlaczego akurat taki, a nie inny przekaz? Cóż, to raczej nie jest tak, że Putin jest tu jakimś wyjątkowym ideologiem, głęboko i z pasją nienawidzącym osób homoseksualnych czy nauki. To raczej wyrachowany psychopata, a popularyzacja każdego z tych przekazów niesie bardzo praktyczne korzyści dla Kremla.
- Im silniejsze ruchy nacjonalistyczne, tym mniejsza skłonność państw do współpracy w ramach takich organizacji jak UE czy NATO. To daje przewagę dużemu i autorytarnemu państwu, jak Rosja, wobec szeregu mniejszych sąsiadów. Rosja wie, że nie ma szans realnie się mierzyć ze zjednoczoną Unią. Ma duże terytorium, ale w większości niezdatne do zamieszkania. Relatywnie dużą populację. Sporo zasobów naturalnych. I to tyle. Jej gospodarka jest na poziomie holenderskiej. Jej wydatki na armię porównywalne z wydatkami Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Armia niby liczna, ale – jak pięknie pokazały ostatnie dwa tygodnie – w drastycznie kiepskim stanie i głęboko przeżarta korupcją. To za mało, by Rosja była liczącym się graczem przeciwko zjednoczonej Unii. Ale wystarczająco, by indywidualnie rozgrywała pojedyncze jej państwa, jeśli Unia się rozsypie.
- Nacjonalizm często blisko idzie z homofobią, seksizmem i podobnymi nurtami, ale to nie jedyny powód, dla których Kremlowskie trolle chętnie promują takie poglądy. Współwystępuje tu też kilka innych celów. Po pierwsze, służy to przedstawieniu Zachodu jako zdegenerowanego i słabego, w kontraście do rzekomo silnej i czystej Rosji. Po drugie, generuje wygodnego wewnętrznego wroga – gejów, uchodźców, feministki, itp. Wszystkich tylko nie rządzących, których korupcja realnie niszczy kraj, czy firmy oligarchów wyzyskujące obywateli. Po trzecie, walka o prawa mniejszości etnicznych, kobiet, osób LGBT+, itp. tak jakoś przypominają o tym, że jest coś takiego jak prawa człowieka. A to bardzo niefajne z perspektywy Kremla, bo do tych praw należy też np. prawo do wolności słowa czy sprawiedliwego sądu. Kto to widział? Zamykając dyskusję o prawach mniejszości można uprzedzić dyskusję o innych prawach człowieka, dużo groźniejszych z perspektywy Kremla.
- Podważanie nauki jest elementem podważania wszelkich autorytetów, o czym więcej powiemy sobie poniżej.
- Promocja ruchów antyszczepionkowych służy zarówno poróżnianiu ludzi, jak i uderza wprost w kraje, w których uda się takie ruchy nakręcić, zwłaszcza w kontekście pandemii Covid. Im mniej zaszczepionych, tym większe obciążenie służby zdrowia, większa śmiertelność, przewlekłe konsekwencje chorób i chaos. To wszystko uderza w gospodarki tych krajów oraz utrudnia efektywne działania ich władzom.
Oczywiście, to co jest priorytetem tej propagandy zmienia się z biegiem czasu i oczekiwaniach Kremla. Dlatego wiele kont wcześniej promujących ruchy antyszczepionowe, teraz promuje rosyjską wizję wojny na Ukrainie. Gdy ta kwestia przestanie być priorytetem, zapewne podejmą inny przekaz.
Taka propaganda nie dotrze do wielu osób, ale do części dotrze. Szczególnie podatne, według badań, są osoby, które już mają skłonności autorytarne, brak zaufania do autorytetów, wierzą w teorie spiskowe oraz nie są zainteresowane polityką i jej nie śledzą. W ich przypadku szczególnie istotne będzie przycięcie zasięgów fake newsów oraz zasypanie ich alternatywnymi sygnałami.
Nie trzeba jednak uwierzyć w fake newsy, żeby odniosły one skutek. Wystarczy przyjąć postawę „w sumie to nie wiadomo”.
Nie musisz nam ufać, wystarczy, że przestaniesz ufać innym
Kreml nie potrzebuje, żeby ludzie uznali go za autorytet i źródło wiarygodnych przekazów. Jasne, fajnie by było i jest to najlepszy możliwy dla nich scenariusz. Ale nie jest to niezbędne. Wystarczy, że przestaną ufać innym źródłom. Kreml domyślnie traktuje przekaz informacji, media i wiadomości jako narzędzie uprawiania polityki, a nie jako obiektywne źródła informacji. Uznaje wręcz wiarę w to, że media powinny być obiektywne jako dziecinnie naiwne i zakłada, że każdy kraj stosuje je do swojej propagandy. A skoro każdy kraj podaje zmanipulowane wiadomości, to kto może powiedzieć, co jest prawdą? A skoro nic nie jest prawdą, to czemu przeciwdziałać akurat tej wizji, którą głosi Kreml?
Ważnym elementem trolli jest więc podważenie wiary we autorytety. Zarówno na poziomie wiedzy (stąd aktywne wspieranie ruchów antynaukowych), jak i na poziomie moralności (stąd np. takie zagrywki, jak sprowadzenie dużej grupy uchodźców i zapędzenie ich na granicę Polsko-Białoruską, licząc na to, że Polski rząd zachowa się tak jak się zachował, dając Putinowi bazę do propagandy pt. „zachód zarzuca nam, że my nie jesteśmy etyczni, a zobaczcie jak oni szczują psami i pozwalają umrzeć z głodu uchodźcom na swojej granicy”). Gdy Donald Trump wołał co chwila „fake news” na wszystkie doniesienia, które mu nie pasowały, nie robił tego licząc, że przekona do tego za wielu osób. Liczył natomiast, że podważy w jakimś stopniu ich wiarę w jakiekolwiek autorytety i doniesienia medialne. Wtedy jego bajdurzenie byłoby na tym samym poziomie wiarygodności, co na przykład komentarz eksperta w danej dziedzinie.
Każdy stosujący „prawopośrodkizm”, „obydwie strony mają trochę racji”, „ja tylko pytam” i podobne zagrywki w debacie publicznej wspiera niestety ten nurt. Dlatego ważne jest jasne wskazywanie na konkretne autorytety i źródła wiedzy, takie jak metoda naukowa.
Ucięcie dialogu
Kolejnym celem trolli z Olgino jest zwiększenie polaryzacji społeczeństw zachodnich. To ten obszar, w którym bardzo chętnie sięgają po przekaz zarówno z rzekomej lewej, jak i z rzekomej prawej strony. Chodzi tu o konta, przekazy i memy nakręcające nie tyle nawet niechęć, a pogardę dla drugiej strony. Kreml nie chce wzbudzić Waszej złości na drugą stronę. Złość jest bowiem emocją aktywizującą. Dodaje energii. Może skłonić do działania, jednoczenia się, praktycznych działań. To zbyt ryzykowne. Dlatego emocje, które napędzają trolle to pogarda i poczucie wyższości. Jeśli gardzisz drugą stroną, to nie będziesz z nią rozmawiać… ale nie będziesz również podejmować żadnych aktywnych działań przeciwko niej. Po co? Dlatego część przekazu trolli służy nakręcaniu pogardy dla „tych drugich”. Przykładem może tu być następujący post, który na samym Twitterze został udostępniony ponad 90 tysięcy razy i polubiony przez prawie 300 tysięcy osób. Do tego dochodzą też udostępnienia na portalach, na Facebooku, itp.
Moja kuzynka studiuje socjologię. Tydzień temu razem z kolegami przeprowadzili sondaż na ponad tysiącu konserwatywnych chrześcijan. „Co byś zrobił/a dowiadując się, że Twoje dziecko jest homo sapiens?” 55% stwierdziło, że wyrzuciłoby takie dziecko z domu.
Ale głupi ci konserwatyści, co? Idioci. Nic tylko się pośmiać i zakpić z nich. Nie rozmawiać, bo z czym? Ale też nie traktować poważnie.
Taka pogarda jest bardzo użyteczną bronią, doskonale niszczącą jakiekolwiek interakcje międzyludzkie. Warto jej nie ulegać. Jednocześnie jest bardzo kusząca, w końcu poczucie „my jesteśmy tacy fajni/mądrzy/dobrzy/szlachetni, nie to co oni” jest czymś mile łechcącym narcystyczne skłonności każdego z nas. Tym bardziej trzeba być na nią czujnym.
Przerwanie interakcji wspierających
Reagowanie na fake newsy zużywa zasoby. Sprawia, że skupiamy się na przekonywaniu tych, których przekonać się nie da (bo są botami albo trollami), zamiast przekazywać to co ważne dla nas i co angażuje. Co aktywizuje osoby podobne do nas i buduje społeczności podobnie działające. Badania pokazują, że najlepszym przeciwdziałaniem fakenewsów jest nie tyle dyskusja z szerzącymi je, co systematyczne przekazywanie tego co dla nas ważne. To buduje linie komunikacji, bliskość i zaangażowanie.
Jednym z celów trolli jest przerwanie takich interakcji. Skupienie uwagi na sobie i swoich masowo produkowanych przekazach. Tym bardziej, że zgodnie z prawem Brandoliniego ilość energii potrzebna do obalenia bzdury jest o rząd wielkości większa, niż ta, którą potrzeba do jej wyprodukowania.” Do tego obalający bzdury w większości są hobbistami i aktywistami, zaś po stronie promocji bzdur stają zorganizowane służby, jak również cała armia „pożytecznych idiotów”, udostępniających dalej ich dzieła. Tego nie da się normalnie zatrzymać. Ale można to zagłuszyć, szczerymi, prawdziwymi interakcjami skupionymi wokół tematu na którym nam zależy.
Co możemy zrobić z fake newsami?
Wiemy już jaki zasięg mają fake newsy. Wiemy czemu są szkodliwe, jakie są metody ich propagowania, powiązania ze służbami różnych krajów oraz finalne cele. Co możemy z tym zrobić?
Sprawdzaj, sprawdzaj, sprawdzaj
Najprostsze, ale jakże istotne rozwiązanie. Nie przyjmuj rzeczy na wiarę. Sprawdzaj. Szukaj. Nie przyjmuj na wiarę tego co widzisz, jeśli nie pochodzi z naprawdę jakościowych źródeł. Sięgaj do organizacji obalających fałszywe informacje, zorganizowanych wokół International Fact Checking Network. Organizacji takich jak Snopes, Factcheck, Politifact czy nasz polski Fakenews.pl. Grafiki, memy i zdjęcia możesz sprawdzać przy użyciu TinEye czy Google Image Search – najczęstszą manipulacją w tym zakresie jest wzięcie prawdziwego zdjęcia czy nagrania, ale przypisania go do zupełnie innego kontekstu, np. walka kiboli w Turcji przedstawiana jest jako atak uchodźców na obywateli w Niemczech. Badań naukowych możesz szukać na Pubmed (zwykle streszczenia), Academia czy Researchgate (zwykle pełne wersje, choc mniejszy wybór), przy czym warto nauczyć się najpierw je odpowiednio czytać i rozumieć.
Jeśli masz wątpliwości, czy dana treść jest prawdziwa – sprawdzaj. Jeśli nie masz wątpliwości… i tak raz na jakiś czas warto sprawdzić, tak na wszelki wypadek i żeby nie wyjść z wprawy. W końcu najskuteczniej manipulują nami te fake newsy, które pasują do naszych poglądów.
Ucinaj źródła
Skala automatyzacji fake newsów pokazuje, że nie ma tu co się bawić w dyskusje – bo ludzi będzie w internecie mniej niż robotów. Nie ma też co podbijać pozycji takich botów w algorytmach. Jeśli Twoje social media komentują nieznane Ci osoby wrzucające fałszywe informacje, zwłaszcza jeśli mają dużo takich treści na profilach, po prostu banuj je bez litości, najlepiej jednocześnie zgłaszając do władz serwisu. Jasne, większość takich zgłoszeń zignorują, ale powoli jest pod tym względem nieco lepiej i może to dawać coraz fajniejsze efekty.
Również w wypadku zawziętych prawdziwych ludzi… Jest moment, kiedy trzeba powiedzieć „sorry, spadaj”. Jeśli nie wiesz gdzie ten moment pada, najskuteczniejszym punktem będzie tu oblanie tzw. testu fanatyka.
Promuj treści alternatywne i dialog z ludźmi o podobnym podejściu
Zamiast wkładać energię w przekonywanie botów i fanatyków, warto ją poświęcić na tworzenie i promowanie treści wartościowych, alternatywnych do fake newsów. Jak pokazuje szereg przykładów z ostatnich lat, skupienie na komunikowaniu własnych treści (zwłaszcza treści podkreślających wspólne wartości danej grupy) działa dużo lepiej, niż próby wchodzenia w dyskusje z trollami. Co więcej, wiele drobnych głosów daje tu dużo lepszy efekt, niż pojedynczy, nawet słynni influencerzy o ogromnej popularności i zasięgach w internecie. Dlatego nie zwracaj uwagi na to, czy masz dużo znajomych, fanów, czytelników, itp. czy też bardzo niewielkie zasięgi. Skup się na mówieniu tych rzeczy, które są dla Ciebie ważne.
Złość jest dobra, zwłaszcza empatyczna złość. Pogarda jest zarazą.
Złość ma w naszej kulturze dość złą sławę. Kojarzy się z furią, utratą kontroli, przemocą. Jasne, złość może mieć też takie konotacje. Ale złość potrafi być również wspaniałym motywatorem. Jeden z moich idoli, Terry Pratchett, znany jako bestsellerowy autor humorystycznego cyklu Świat Dysku, był tak naprawdę motywowany wściekłością i bardzo ją szanował. Historię tego pięknie opisuje jego przyjaciel i współpracownik, Neil Gaiman. Tak długo jak Twoja złość jest motywowana empatią i skupiona na zadbanie o ofiary, zamiast na zemście na sprawcach, może być czymś wspaniałym. Szanuj ją. Wykorzystaj ja, by w jakimś stopniu, mniejszym lub większym, zmienić świat i niesprawiedliwość czy zło, które tą złość wytworzyły. Jednocz się w takiej empatycznej złości z innymi i angażuj się we wspólne projekty napędzane tą złością. Złość może nawet, paradoksalnie napędzić komunikację, daje bowiem energię by przynajmniej spróbować dotrzeć do tego czemu druga strona próbuje tak działać?
To czego musisz się natomiast strzec, to pogarda. Pogarda odbiera energię. Gdy czymś lub kimś gardzisz, nie traktujesz tego poważnie. Po co więc coś z tym robić? Po co się z kimkolwiek komunikować? Dlatego uważaj na pokusę pogardy.
Wspieraj faktyczne dziennikarstwo, zamiast mediaworkerów
Doceniaj źródła gotowe poświęcić czas na weryfikację swoich treści, zamiast źródeł goniących za kolejnym „klikalnym” przekazem. Nawet, jeśli trzeba za to trochę więcej zapłacić (znaczy się, zwykle: cokolwiek, bo takie źródła częściej będą po prostu płatne). Dla mediaworkerów wiadomości są lepem, który ma zwabić do nich produkt – Ciebie. Dla dziennikarzy produktem są wiadomości. Może to być produkt lepszy lub gorszy, jasne. Warto szczególnie wspierać ten lepszy.
Wspierajmy zmiany systemowe i domagajmy się ich od polityków i korporacji
Koniec końców fake newsy są w większości produkowane przez potężne konglomeraty, finansowane i zasilane przez całe aparaty państwowe. Nieuczciwe byłoby więc przerzucanie całej odpowiedzialności za przeciwdziałanie fake newsom na Ciebie czy na mnie. Nasz wysiłek jest ważny, ale ważne jest też zaangażowanie na poziomie państw i korporacji. Jako klienci i jako wyborcy musimy naciskać na firmy i na polityków, tak by podejmowane były aktywne działania w zakresie przeciwdziałania dezinformacji.
Taki nacisk ma sens. Facebook czy Twitter powoli, z oporem, ale w końcu przemogły się i zaczęły oznaczać, a nawet kasować konta szerzące fałszywe treści. To powolny proces, do tego zdecydowanie silniej wdrażany w anglojęzycznych treściach, niż w innych językach. Powoli idzie to jednak do przodu. To jak szybko będzie postępować i nie zabraknie temu pary zależy od tego, jaką presję my będziemy wywierać na decydentów, tak w rządach, jak i w radach nadzorczych. Połączenie indywidualnego i systemowego wpływu jest tym, co ma szansę realnie postawić tamę tej fali propagandowych brednii.
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: