Regularnie słyszę – czy to w mediach, czy od znajomych – jak to mamy w Polsce źle.
Jak to mamy drugą Białoruś.
Jak to na zachodzie jest cudownie, a już Ameryka, to kraj mlekiem i miodem płynący, w porównaniu z nami.
Tak się jakoś jednak ułożyło, że w stosunkowo krótkim okresie czasu miałem okazję odwiedzić i Ukrainę* (2012) i USA (2014). Za każdym razem był to nieco dłuższy pobyt – odpowiednio 2,5 i 3,5 tygodnia. Za każdym razem mieliśmy okazję porozmawiać nieco z miejscowymi i przyjrzeć się temu, jak żyją.
[br]
Już pierwsza wizyta, na Ukrainie, dała mi sporą perspektywę i pozwoliła zrozumieć, jak daleko zaszliśmy, jako kraj. Już po niej zdarzało mi się często sugerować znajomym narzekaczom, krótką wizytę za wschodnią granicę, gdzie mieliby się przekonać czemu ich wykształceni lekarze wolą jechać do nas i pracować na czarno „na zmywaku” – i zarabiać przy tym dwa razy tyle, co operując pacjentów u siebie.
Druga, niedawno skończona wizyta w USA jeszcze potwierdziła i wzmocniła te obserwacje. Naprawdę nie mamy się czego wstydzić.
Dlatego postanowiłem przygotować ten wpis. Moje uzasadnienie tego, dlaczego w Polsce** jest naprawdę nieźle i dlaczego warto odwiedzić USA i Ukrainę, by przekonać się o tym, z dwóch odmiennych perspektyw.
*No, przyznaję – w Ukrainie odwiedzałem Krym, więc dziś już w sumie Rosję. Ale jadąc pociągiem przez cały kraj i rozmawiając z osobami z innych rejonów.
** Obstawiam zaraz zarzut p.t. „W Warszafffce to może, ale co na prowincji… Cóż, na prowincji w „Pasie Biblijnym” USA (stany centralne) mamy np. całe miasteczka przyczep kempingowych. I tu i tu znajdziemy bardzo ubogich ludzi, nawet w dość podobnych proporcjach (16.3% w PL, 16% w USA, przy czym są stany „przodujące” w tej niechlubnej statystyce, jak np. pozornie bogata Kalifornia – 23.5%).
[br]
Dlaczego posłałbym ludzi na Ukrainę?
Znajomy pytał się mnie ostatnio jak to jest, że Polacy protestują dzień, po czym wracają do pracy, bo ich nie stać na dłuższy protest, a tymczasem Ukraińcy na Majdanie protestowali długie miesiące. Czy oni są tak bogaci?
Oczywiście, że nie – po prostu zadano nieodpowiednie pytanie. Nieodpowiednie, gdyż zakłada, że warunki w Polsce i Ukrainie są porównywalne, więc Ukrainiec nie pracujący przez dwa dni traci tyle, co Polak nie pracujący przez dwa dni.
Znajomy zupełnie nie brał pod uwagę tego, że na Ukrainie sytuacja była (zapewne wciąż jest) w wielu miejscach tak zła, że trzeba dać ogromną łapówkę – wartości półrocznej pensji lub więcej – byle tylko dostać JAKĄKOLWIEK pracę. Dosłownie jakąkolwiek – tej wysokości łapówka dawała tak pogardzane u nas stanowiska typu kelnera w kebabie czy sprzedawczyni w spożywczaku. (Przykładowe źródło). Protestujący nie tracili więc często przychodów z pracy, bo tej pracy często nie mieli, niezależnie od swoich kwalifikacji. Taki klimat.
Dopiero patrząc na tą skalę korupcji i ubóstwa i rozmawiając o tym z ludźmi można zrozumieć jak daleko zaszła Polska i to w sytuacji, gdy obydwa państwa startowały w podobnych warunkach (Ukraina wręcz nieco lepszych).
Dlatego zdecydowanie warto – gdy/jeśli sytuacja tam się nieco uspokoi- wybrać się do Lwowa czy Kijowa i poznać, jak mogło być u nas.
I być bardzo, BARDZO WDZIĘCZNYM, że tak nie jest.
[br]
Dlaczego posłałbym ludzi do USA?
Zacznijmy od pewnej oczywistości.
Tak, USA są wielu obszarach przed nami.
Trudno oczekiwać by było inaczej – to ogromny kraj, bogaty w zasoby naturalne, nietknięty wojną od prawie stu lat. Sęk w tym, że – zachowując proporcje terytorialne i populacyjne – różnice te naprawdę nie są aż tak duże, jak byliśmy uczeni oczekiwać.
Jasne, trzydzieści czy czterdzieści lat temu emigrant uciekający z Polski i widzący Manhattan mógł tylko zbierać szczękę z podłogi. Ale dziś? Fakt, Nowy York to wielkie miasto (9 milionów), nie ma sensu porównywać go z czymkolwiek u nas. Kwestia rozmiaru kraju. Ale już jak porównamy Filadelfię (1,5 miliona) z Warszawą (1,7 miliona), czy Waszyngton (650 tys.) z Krakowem (750 tysięcy) czy Wrocławiem (650 tysięcy), to naprawdę nie mamy się czego wstydzić. Ba, nawet tak się okazuje, że chodniki lepsze, podobnie jak drogi dojazdowe (tak!) czy komunikacja miejska (oj tak!)…
Największym szokiem kulturowym w USA były dla nas nie porcje jedzenia, nie otyłość, nie podejście ludzi czy kolejki. Nie były nim nawet M&Msy z preclami/paluszkami w środku (obrzydliwe)!
Największym szokiem kulturowym było właśnie uświadomienie sobie, że „amerykański sen” już dawno stał się „polską rzeczywistością”, tylko byliśmy tak wpatrzeni w sąsiadów, że tego nie zauważyliśmy. Było nim wejście na stację metra w Nowym Yorku czy Waszyngtonie i stwierdzenie „co to jest za szajs?” Były nim knajpy i sklepy, które mijaliśmy i odwiedzaliśmy.
Co więcej – to wszystko, co dawało USA tą ogromną przewagę tych 40 czy 50 lat temu… dziś już się starzeje. Ogromna infrastruktura jest coraz bardziej zaniedbana i wymagająca naprawy. Niekiedy jest w to aż trudno uwierzyć, jak w drewniane rury sprzed stu lat wciąż używane w wielu rejonach Chicago czy Filadelfii. My zaś, jasne, nadrabiamy – ale dzięki temu wiele naszych rzeczy jest wciąż nowych i jakościowych.
Dlatego, gdy wszyscy narzekający znajomi wrócą już z Ukrainy, chętnie posłałbym ich do USA. Na objazdówkę. Nowy York, Filadelfia, Waszyngton, może jeszcze jakieś małe miasteczko albo dwa, dla porównania. Już nawet daruję wizytę w „Pasie Biblijnym”. Wystarczy mi świadomość, że gdy wrócą, innymi oczami będą patrzyli na to, co tu w Polsce mamy.
Skąd więc ta propaganda Amerykańskiego sukcesu? Cóż, to ogromny rynek na który idzie wiele filmów ten rynek promujący – a przy okazji trafiających i do nas i utrwalających w nas również takie fikcyjne postrzeganie tego kraju. Łatwo się w nią wkręcić zwłaszcza w kraju tak skupionym na demonstrowaniu swojej samozajebistości…
[br]
Na koniec
Jeśli czytasz tego bloga regularnie, wiesz dobrze, że mam alergię na propagandę sukcesu. Cenię natomiast fakty. A fakty są takie, że jesteśmy, jak na nasze warunki, w naprawdę niezłej sytuacji. Dla jasności: nie mówię, że Polska jest (już) krajem cudownym, perfekcyjnym, wspaniałym i w ogóle cud, miód, malina.
Jak mogłaby być?
Nieco pokory. Nieco cierpliwości.
Od 25 lat pracujemy na to, co inni budowali od 50, 100 czy 300 – często z pozycji globalnego imperium.
To, jak daleko udało nam się MIMO TEGO zajść, jest absolutnie niesamowite! Tylko warto to postrzegać w odpowiedniej perspektywy.
Nie oczekujmy, że od razu, dziś czy jutro dogonimy Wielką Brytanię czy USA! To po prostu nierealne mrzonki. Jednak wcale nie wiem, czy na moją starość nie okaże się, że to Polska jest lepszym, pod względem jakości życia, rejonem. Do zauważenia tego trzeba właśnie perspektywy i zdrowego podejścia. W końcu, gdyby ktoś oczekiwał, że po miesiącu odchudzania zgubi 50 kilo albo po dwóch tygodniach treningu będzie wyglądał jak Schwarzenegger, popukalibyśmy się w czoło. Nie narzekajmy więc, gdy w skali kraju tego rodzaju „cuda” również okazują się surrealne.
Nie znaczy to, że nie warto tępić patologii czy problemów funkcjonujących u nas w kraju. Oczywiście, że warto. W końcu dzięki temu jeszcze szybciej osiągniemy zakładane cele.
[br]
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: