Okrutny optymizm, czyli jak robimy sobie krzywdę chcąc ulepszyć swoje życie?

Rozwój osobisty lubi podkreślać rolę stawiania sobie celów. Co jednak, gdy cele, które sobie dobieramy nie tylko nas nie wspomagają, ale wręcz aktywnie nas krzywdzą?

 

 

„Okrutny optymizm” to sytuacja, w której coś, czego pragniemy jest w rzeczywistości przeszkodą w naszym udanym, szczęśliwym życiu, w naszym rozkwitnięciu. Optymizmem w tym zestawieniu jest przeświadczenie, że to czego pragniemy jest dla nas w jakimś stopniu możliwe do osiągnięcia. Okrucieństwem – to, że pogoń za tą rzeczą (lub wręcz jej osiągnięcie) nie spełni oczekiwań jakie przed nią stawiamy i jedynie nam zaszkodzi.

Najprostszym przykładem okrutnego optymizmu będzie tu toksyczny związek. Osoba zakochana pragnie towarzystwa i odwzajemnienia uczuć ze strony osoby ukochanej, oczekując, że da jej to poczucie szczęścia, spełnienia, bezpieczeństwa, itp. Ta ukochana osoba zachowuje się jednak przemocowo wobec zakochanej, tym samym odbierając jej szczęście czy bezpieczeństwo. Gdyby zakochana osoba zrezygnowała z tego związku i poszukała innego, mogłaby tam znaleźć to, czego potrzebuje. Ma jednak nadzieję, że to ten związek w jakiś sposób te potrzeby zaspokoi, tym samym odcinając sobie szanse na ich faktyczne zaspokojenie.

Strukturalnie okrutny optymizm jest formą tzw. podwójnego wiązania. Układu „orzeł: ja wygrywam, reszka: Ty przegrywasz”, lub „cokolwiek wybierzesz i tak niedobrze”. Nadzieja i motywacja wynikające z „optymistycznej” części okrutnego optymizmu są dla takiej osoby cenne, pragnie się ich trzymać, ale trzymając się ich uruchamia „okrutny” aspekt i robi sobie krzywdę.

 

Idea ta została zaproponowana przez teoretyczkę kultury Lauren Berlant. Odnosiła ona okrutny optymizm przede wszystkim do fantazji o tzw. „amerykańskim śnie” i o tym jak ta obietnica społecznego awansu i sukcesu od kilkudziesięciu już lat przestała być realistyczna*, ale wciąż motywowała ludzi do pogoni za nią i robienia sobie w tej pogoni krzywdy. Tu mogę jednak odesłać do jej własnych prac (które, trzeba przyznać, są bardzo ciężko napisane), albo do wielu dobrych omówień jej koncepcji (np. tutaj).

*

Lub, dokładniej, przestała być przewidywalnym, realistycznym celem, jakim była np. w latach 50 czy 70-tych ubiegłego wieku, ze względu na szereg polityk społeczno-ekonomicznych, które funkcjonowały wtedy, a które obecnie zlikwidowano. Jasne, awanse społeczne wciąż się zdarzają, w tym rozumieniu są jakkolwiek realistyczne – tak jak realistyczne jest to, że KTOŚ wygra w totolotka. Ale poleganie na lotto jako na strategii życiowej jest wyjątkowo kiepskim pomysłem.

Okrutny optymizm dotyka jednak w zasadzie każdego obszaru życia. Wspomniałem już o kwestii relacji, ale to samo zjawisko może się równie dobrze odnosić do pracy i kariery, zdrowia, sposobów spędzania wolnego czasu, itp. Ba, cały rozwój osobisty jest wręcz przesiąknięty ideami, które banalnie łatwo wpadają w okrutny optymizm, np. „Otaczaj się tylko wspierającymi ludźmi” czy „jeśli chcesz być bogaty, już dziś wydawaj jak bogaci„.

 

Okrutnego optymizmu doświadczają osoby, które tkwią w znienawidzonej pracy, przekonane, że nie pracując na danym stanowisku nie będą mogły być szczęśliwe. Ludzie przepracowujący się w ramach kolejnych nadgodzin i tracący kontakt z rodziną w przeświadczeniu, że to w ten sposób będą dobrymi rodzicami i/lub partnerami. Młodzi rodzice tak przejęci byciem dobrymi rodzicami, że ze stresu i przemęczenia krzywdzą swoich najbliższych. Osoby uzależniające swoje samopoczucie od opinii ludzi, którymi gardzą.

W rozwoju osobistym okrutny optymizm może polegać choćby na nieustannej presji na rozwój, pogonią za kolejnymi szkoleniami, książkami, itp. kosztem faktycznego, udanego życia. Albo na izolacji w rozwojowej banieczce, bez realnego kontaktu z większością społeczeństwa. W manosferze to często pogoń za byciem „bardziej atrakcyjnym/dominującym mężczyzną” zamiast byciu po prostu spoko człowiekiem.

Tak naprawdę, patrząc z tej perspektywy, większość problemów, które punktowałem w rozwoju osobistym i pokrewnych dziedzinach można łatwo opisać w kategoriach okrutnego optymizmu. Zafiksowaniu na próbie wdrożenia rozwiązań, które wierzymy, że nam pomogą, a które w rzeczywistości nam szkodzą… ale dla których nie posiadamy alternatywy.

 

Skąd bierze się okrutny optymizm? Cóż, najczęściej z pewnej bezrefleksyjności. Nawet najbardziej samoświadome osoby nie są w stanie weryfikować regularnie wszystkich swoich założeń. A przecież większość z nas nawet nie zbliża się do takiego poziomu samoświadomości. W efekcie łatwo jest przyjąć bez namysłu, że pewne rzeczy po prostu muszą w dany sposób działać. Że tak trzeba i już.

Często będzie to powiązane z poznawaniem danego tematu na płytkim poziomie, gdzie nie ma miejsca na niuanse. Jeśli te nie są nawet zasygnalizowane, łatwo założyć, że ich w ogóle nie ma, co może prowadzić w bardzo niefajnych kierunkach. To typowy problem w rozwoju osobistym, gdzie proste porady dopasowane do konkretnych sytuacji („jeśli funkcjonujesz w bardzo toksycznym środowisku, zmień je”) przekształcają się w szkodliwe ogólne reguły („otaczaj się tylko wspierającymi osobami”).

Znaczenie ma też bezwładność, powtarzanie tych samych wzorców, zapominając, że sytuacja w jakiej są stosowane uległa zmianie. Tu mamy klasyczny okrutny optymizm Berlant. Szanse na awans społeczny na zachodzie dziś, ze względu np. na ceny nieruchomości, są nieporównywalnie mniejsze, niż to miało miejsce 50 lat temu, ale ludzie wciąż oceniają się wobec standardów sprzed 50 lat.

W końcu w codziennym życiu, nawet jeśli startujemy z wieloma alternatywami, kolejne często nam odpadają. Bez zatrzymania się i spokojnego przeanalizowania sytuacji bardzo łatwo założyć, że tych alternatyw po prostu nie ma. Np. osoba, która jest w toksycznym związku mogła stopniowo tracić z oczu alternatywy do takiej relacji i obecnie nie ma świadomości, że mogłaby szukać spełnienia swoich potrzeb w innych związkach.

 

Jak redukować występowanie „okrutnego optymizmu”?

1. Zawsze warto zacząć analizę celu od tego, czy jest on efektywny? Innymi słowy, jakie efekty chcielibyśmy, aby nam zapewnił i czy jego realizacja faktycznie sprawi, że te efekty osiągniemy? Lub chociaż się do nich zbliżymy? W jaki konkretnie sposób? Często już takie zatrzymanie się i zastanowienie pozwoli zauważyć, że dana ścieżka zupełnie nie prowadzi nas w kierunku, na którym nam zależy.

Np. Czy faktycznie wydawanie pieniędzy jakbyśmy już byli bogaci sprawi, że zbliżymy się do bogactwa? W jaki konkretnie sposób miałoby to mieć miejsce? W niektórych wypadkach taka strategia mogłaby faktycznie zadziałać – np. przez przebywanie w miejscach, gdzie przebywają bardziej zamożne osoby można by je poznać, zbudować z nimi relacje, co może nam otworzyć drzwi kariery, które w innym wypadku byłyby zamknięte. Miałem znajomego, który pracując w konsultingu celowo chodził na najdroższą siłkę w mieście i nawiązywał tam kontakty w jacuzzi, gadając o dobrej whisky na której się znał. Będzie to jednak dotyczyło bardzo konkretnej kategorii wydatków i będzie wymagało całej konkretnej procedury, której skuteczność należy weryfikować. Co jednocześnie oznacza, że nie będzie to dokładnie taki wydatek jaki ponoszą osoby bogate, bo one przecież wydają tak bez żadnych dodatkowych planów. Co więcej, taka strategia nie zawsze będzie sensowna czy dostępna. No i to pewien niewielki zakres wydatków, a nie całkowicie nielimitowane „wydaję tak, jakbym już był bogaty.”

 

2. Warto sprawdzić, czy cel jest w ogóle realistyczny. Bardzo często ludzie wybierają cel bez weryfikacji jego realizmu. Czy osiągnięcie celu jest w ogóle możliwe? Czy jest możliwe w ich konkretnej sytuacji? Czy jest jakkolwiek prawdopodobne? Jeśli szanse na realizacje celu są na tyle małe, że nie postawił/abyś na to swoich miesięcznych dochodów, może warto się zastanowić, czy warto stawiać na to swój czas, wysiłek, emocje, a może i dużo większe kwoty? W ocenie bierz pod uwagę fakt, że czasy się zmieniają. Coś, co było realistyczne i prawdopodobne dziesięć lat temu, dziś może być skrajnie nieprawdopodobne (i vice versa). Dla przykładu, cel zbudowania dużej publiki na Youtube dzisiaj jest zupełnie innym celem – i dużo, dużo mniej prawdopodobnym – niż ten sam cel osiem czy dziesięć lat temu.

 

3. Przydaje się pomyśleć o tym, czy mamy jakieś alternatywy na realizację tych nadziei. Aspekt „podwójnego wiązania” w okrutnym optymizmie opiera się na założeniu, że dane rozwiązanie jest jedyną opcją na zaspokojenie określonych potrzeb czy pragnień. Osoba, która ma pełną świadomość, że może znaleźć szczęście w wielu różnych relacjach (lub w ogóle bez relacji), a nie tylko w tej jednej toksycznej, w której jest obecnie, dużo łatwiej z niej zrezygnuje. Osoba świadoma, że nie potrzebuje narzędzi rozwoju osobistego do zmiany swojego życia może łatwiej zauważyć, kiedy te narzędzia stają się ograniczeniem, a nie wsparciem. Dlatego ilekroć dojdziesz do sytuacji, w której wydaje Ci się, że coś jest jedyną ścieżką na zaspokojenie Twoich pragnień: zatrzymaj się. Poszukaj alternatyw. Nie znaczy to, że musisz zrezygnować z obecnej opcji. Ale istnienie alternatyw daje dużo spokoju i komfortu.

 


Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis