Dlaczego ludzie tak agresywnie reagują na życiowe decyzje innych osób?
Czy zastanawiało Cię kiedyś, czemu ludzie potrafią tak agresywnie reagować na życiowe decyzje innych osób? Decyzje, które wydają się w żaden sposób nie wpływać na ich własne życie… A jednak spotykają się z bardzo ostrą, krytyczną, wręcz bojową reakcją. Taką, która wydaje się być skrajnie nieproporcjonalna do zaistniałej sytuacji. W końcu nie mówimy tutaj o próbach jakiegokolwiek aktywnego namawiania odbiorców do zmiany swojego zachowania. Jedynie o nadawcy przedstawiającym swoje własne decyzje… Skąd więc taka agresja po stronie wielu odbiorców?
Ostatnio przez moją bańkę dotarło do mnie szereg przykładów tego zjawiska w bardzo różnych kontekstach. Artykuł o nietypowych weselach (bez dzieci, bez alkoholu, bez mięsa, itp.) czy o decyzji o nieposiadaniu dzieci, a pod nim ogromna fala agresywnych komentarzy. Nie po prostu oceniających na zasadzie „no ja bym tak nie mógł”, tylko wprost i bezpośrednio „co za głupi ludzie”, „nienawidzą swojej rodziny”, itp. itd. Dlatego postanowiłem przygotować wpis o tym skąd takie reakcje się biorą (i co możemy z nimi zrobić). Dla wygody i uniknięcia słowotoku, w dalszej części wpisu będę określał takie decyzje alternatywnymi decyzjami lub alternatywnym stylem życia. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to idealny termin, choćby dlatego, że np. wegetarianizm dawno stał się dość mainstreamowym zachowaniem. Myślę jednak, że na potrzeby artykułu możemy się umówić na taką definicję, przy świadomości jej niedoskonałości.
Tu nie chodzi o fanatyków, tu chodzi o utratę niewinności
Pierwszą, intuicyjną odpowiedzią na to skąd bierze się taka niechęć do ludzi prezentujących swoje niestandardowe decyzje życiowe, są pokłady wcześniejszej frustracji. Większość z nas spotkała się w życiu z fanatycznym nawracaniem na różne kwestie, np. na weganizm czy abstynencję. Takie doświadczenia mogły być frustrujące i można zrozumieć reagowanie agresją na osoby zachowujące się w taki sposób. To powiedziawszy, wątpliwe, żeby zbyt wiele osób spotkało się z intensywnym namawianiem na śluby bez dzieci, a jednak wzbudzają one równie agresywną reakcje, jak osoby mówiące o tym, że są weganami. Sugeruje to, że ta intuicyjna odpowiedź nie jest wystarczającym, ani nawet znaczącym wyjaśnieniem zaobserwowanej sytuacji.
Kolejną sugestią, że chodzi tu o coś więcej jest sama skala niechęci. Dla przykładu, badania wskazują, że wegetarianie, a zwłaszcza weganie są postrzegani przez wszystkożerców zdecydowanie gorzej, niż większość grup mniejszościowych będących typowo obiektem powszechnej niechęci. Ciekawe są przy tym takie kwestie jak różnice płciowe, np. mężczyźni-wegetarianie są postrzegani wyraźnie gorzej niż kobiety-wegetarianki. (Używam tu głównie badań o wegetarianizmie/weganizmie, gdyż postawy wobec nich są najlepiej przebadane. Wiele wskazuje jednak, że są one dobrym punktem odniesienia do innych alternatywnych stylów życia, np. do decyzji o nie posiadaniu dzieci.) Skala tej niechęci jest to tyle interesująca, że o ile wobec innych mniejszości mamy ogromną ilość aktywnej, negatywnej propagandy, o tyle wobec alternatywnych stylów życia nie pojawiało się historycznie zbyt wiele negatywnych komunikatów. Owszem, przekaz medialny w ich zakresie jest typowo bardziej negatywny niż pozytywny. Jest jednak różnica między raczej negatywnym przekazem, a aktywną, ostrą propagandą. Tymczasem, mimo wszystko, osoby decydujące się na alternatywne style życia oceniane są typowo dużo gorzej, niż osoby z mniejszości będących celem zorganizowanej, wieloletniej propagandy.
To zjawisko powinno nas naprawdę zainteresować. Jak to możliwe, że pojawia się tak duża niechęć wobec czegoś, co, koniec końców, jest czyimś prywatnym wyborem i nijak nie krzywdzi innych?
Cóż, wyjaśnieniem, które bardzo do mnie trafia jest wskazanie, że zachodzi tu coś, co z pewnej perspektywy można by nazwać krzywdą. Pierwszy raz spotkałem się z tą koncepcją na świetnym kanale Innuendo Studios, a dalsza weryfikacja wskazała, że faktycznie coś w tym wyjaśnieniu może być. Wspomnianą „krzywdą” byłoby tu swego rodzaju pozbawienie odbiorcy niewinności i zmuszenie go do konfrontacji z rozważaniami na temat swojego życia, na które może w danej sytuacji nie mieć ochoty. Co więcej, raz skonfrontowany z takimi rozważaniami, nie może po prostu wrócić do pierwotnego stanu. Te wątpliwości już zostają w jego głowie, niezależnie czy ma na to ochotę, czy nie.
Postaram się wyjaśnić to na w miarę neutralnym przykładzie. Wyobraź sobie, że jesteś na imprezie w grupie podobnych sobie osób. W pewnym momencie Twój znajomy Zegrzysław wspomina, że ostatnio oficjalnie notarialnie ogarnął swój testament. Oczywiście wszyscy pytają, czy wszystko w porządku, czy nie jest chory? Szybko wyjaśnia się, że nie, wszystko z nim w porządku, po prostu stwierdził, że odpowiedzialne jest zadbanie o to teraz, na wszelki wypadek. Tak, by, w razie czego, osoby na których mu zależy zostały odpowiednio zadbane.
W tym momencie część obecnych osób zaczyna być prześmiewcza, a inne wręcz umiarkowanie wrogie i agresywne. Zegrzysław wprowadził bowiem na imprezę całą masę tematów, o których wolałyby nie myśleć. Jak na przykład to, że mogą nieoczekiwanie umrzeć. Że ich bliscy mogą nie zostać odpowiednio zadbani. Że Zegrzysław pomyślał o swoich bliskich i zatroszczył się o nich, a oni nie, więc to chyba mówi, że są nieodpowiedzialni, niemoralni albo po prostu złymi ludźmi!
Cholera jasna! Wszyscy chcieli normalnie się pobawić na imprezie, a ktoś tu rzuca taki temat? No pojeb jakiś! Albo pozer. Ten cały Zegrzysław i jego testament! Nienormalny. A niech zdycha, należy mu się! Co, masz teraz na imprezie myśleć o tym, co byś komu bliskiemu zapisał? Albo się tłumaczyć, czemu jeszcze tego nie zrobiłeś/aś? Za dużo masz na co dzień rzeczy na głowie by jakieś testamenty ogarniać, nie to co on! Leń i obibok, to sobie testamenty może spisywać! A niech się wali! Buc, cham i prostak.
Zauważ, że Zegrzysław w żadnym miejscu nie zasugerował, że ktokolwiek inny powinien zrobić to co on. W żaden sposób nie zasugerował, że jego wybór był słuszny czy odpowiedni. Po prostu powiedział o pewnej swojej decyzji, o czymś, co było dla niego ważne.
Tym samym wprowadził jednak do gry cały szereg koncepcji, z którymi mogliśmy nie chcieć się konfrontować. Albo wręcz o których nie wiedzieliśmy, ale na które i tak nie mamy tu i teraz mocy przerobowych. Fakt, że Zegrzysław je przemyślał, że musiał je przemyśleć by podjąć decyzję inną od standardowej, sugeruje, że my też powinniśmy to byli zrobić, a nie zrobiliśmy. Uruchamia w nas mechanizmy obronne, potrzebę tłumaczenia czemu my sami nie podjęliśmy takiej decyzji, nie przemyśleliśmy takiej kwestii. Samą swoją obecnością konfrontuje nas z czymś, czego nie zrobiliśmy. A to nie jest przyjemne doświadczenie. To wręcz frustrujące. Łatwo więc uciec od tych nieprzyjemnych uczuć, np. przez zaatakowanie osoby, którą obwiniamy za ich wywołanie. Albo próbę trywializacji całej sprawy i obrócenia jej w żart. „Uuu, Zegrzysław, uważaj, śmierć dzwoniła, czeka pod blokiem! Dobrze, że testament ogarnąłeś!”
Co istotne, takie reakcje będą się pojawiały jedynie w przypadku alternatywnych decyzji. Te, które są standardowe i domyślne nie sugerują bowiem dodatkowych rozważań czy wysiłku ze strony osoby podejmującej decyzję. Ot, robi to co wszyscy. To normalne i typowe, więc nie budzi naszego poczucia zagrożenia. Co innego osoby, które wybierają alternatywny styl życia. Ich decyzje zagrażają naszemu pozytywnemu obrazowi siebie, prowokują nas więc do próby redukcji takiego dysonansu poznawczego, na przykład przez odrzucenie takich osób.
Oczywiście, nie każdy zareaguje w ten sposób na tą sytuacje. Niektóre osoby wyjdą z imprezy z Zegrzysławem stwierdzając, że w sumie to dobrze byłoby samemu ogarnąć testament. Inne przemyślą sprawę i stwierdzą, że z jakiegoś powodu w ich życiu testament nie ma sensu. Jeszcze inne już wcześniej dokonały takich przemyśleń i cała rozmowa będzie dla nich po prostu luźną wymianą. Znaczenie będzie tu miał silny obraz siebie, którego nie będzie trzeba bronić przed drobnymi naruszeniami, jak również ciekawość intelektualna i skłonność do weryfikacji swoich poglądów. Jednak nawet najpewniejsze i najbardziej otwarte intelektualnie osoby mogą mieć słabszy dzień, albo szczególnie wrażliwe obszary. Każdy może zareagować wybuchowo na Zegrzysława, o tym jak zareagujemy przekonamy się dopiero, gdy będziemy w takiej sytuacji.
Te same mechanizmy pojawiają się w każdym z poruszonych zakresów decyzji alternatywnych (i wielu innych). Wegetarianie i weganie skłaniają nas do weryfikacji naszej moralności w kontekście cierpienia zwierząt. Abstynenci w kontekście używania i nadużywania alkoholu. Osoby nie chcące mieć dzieci w kontekście naszych długoterminowych planów na życie i ojcostwo/macierzyństwo. Osoby urządzające wesela bez dzieci, mięsa czy alkoholu w kontekście dostosowania się do oczekiwań gości, a dopasowania tej celebracji do osób, które mają być jej głównymi bohaterami. Osoby zwracające uwagę na dyskryminację (płciową, rasową, klasową) w kontekście rozważania własnego uprzywilejowania. Przykłady można mnożyć. Za każdym razem „ja bym tak nie mógł” nie wystarcza, za każdym razem skłania to do głębszego rozważenia swojej motywacji. Czasem do przyznania, że świadomie wybieramy coś mniej moralnego czy dobrego, na rzecz swojej wygody, preferencji, itp. Że w danym kontekście jesteśmy, świadomie, gorszymi osobami, niż moglibyśmy być. To jest trudne. Nic dziwnego, że ludzie reagują na to złością i agresją.
Dlaczego tak silnie reagują na to osoby o poglądach prawicowych
Wspomniane badania wskazują, że osoby o poglądach prawicowych są szczególnie skłonne do negatywnego postrzegania osób wybierających alternatywne style życia.
Psycholog Bob Altemeyer, specjalizujący się w badaniach nad prawicowym autorytaryzmem wskazuje, że osoby o silnych skłonnościach autorytarnych skupiają się przede wszystkim na tym, by utrzymywać społecznie akceptowalne, większościowe poglądy. To dlatego środowiska prawicowe tak często próbują się przedstawiać jako głos cichej większości, niezależnie od tego, czy takie twierdzenie ma jakiekolwiek uzasadnienie w dostępnych danych. (W Polsce przykładem będzie np. deklarowanie, że większość Polaków to katolicy, choć wedle wszelkich danych praktykujący katolicy to około 30% populacji kraju.)
W świetle tego, jakiekolwiek źródła wskazujące na ludzi odstępujących od tego, co osoby o poglądach prawicowych uznają za standard budują dodatkowe, głębokie poczucie zagrożenia. Sugerują bowiem, że może ich światopogląd wcale nie jest tak powszechny i standardowy jak im się wydaje. Takie zagrożenie najłatwiej zaś próbować zniwelować poprzez agresję wobec źródła niepożądanych danych. Wyjaśnia to więc dodatkową niechęć takich osób wobec ludzi podejmujących alternatywne decyzje. Niechęć ta jest tym silniejsza, im bardziej dana osoba łamie społeczny stereotyp, stąd np. mężczyźni, którym społecznie przypisuje się wielki apetyt na mięso, są oceniani szczególnie surowo jeśli deklarują wegetarianizm czy, zwłaszcza, weganizm.
Z badań Altemeyera wychodzi jednak jeszcze jeden ciekawy wniosek. Sposobem na dotarcie do autorytarnych osób nie jest bowiem dialog. Póki uważają, że są w większości, są na jakikolwiek dialog zamknięty. Sposobem na dotarcie do osób autorytarnych, jest zbudowanie większości WOKÓŁ nich. Bo gdy tylko zrozumieją, że nie są większością, natychmiast zmienią zdanie tak, by znów się w tej bezpiecznej większości znaleźć. To oznacza, że im więcej mówimy o alternatywnych opcjach, tym bardziej przyczyniamy się do pozbycia tych bardziej konserwatywnych stanowisk. Jakkolwiek może to budować opór i agresję, to są to ostatnie pojękiwania padającego systemu, a nie pierwsze porykiwania przebudzonej bestii.
Naiwności nie da się odzyskać
Czy w świetle agresji, jaką mogą budzić takie sytuacje, warto mówić o swoich decyzjach? Czy może lepiej zamilknąć, nie robić afery, w razie czego wymówić się jakoś ogólnie?
Myślę, że przy całej potencjalnej konfliktowości, warto mimo wszystko mówić.
Po pierwsze, by uświadomić ludzi, że w ogóle są takie opcje, bo często o tym nie wiedzą.
Po drugie, bo jedyny sposób by dotrzeć do osób o silnie autorytarnych poglądach to postawić ich przed faktem dokonanym, przed światem, gdzie to one są mniejszością. Wtedy, w świetle dostępnych badań, same się dostosują i zmienią swoje poglądy, tak by wciąż należeć do większości.
Po trzecie dlatego, że naiwności nie da się odzyskać, a ziarno kiełkuje. Tak, dziś imprezowicze wkurzą się na Zegrzysława. Niektórzy może śmiertelnie (badum-tss!) się na niego obrażą. Ale ten temat testamentu pozostanie z nimi. Będzie wracał. Nie będą w stanie o nim zapomnieć, bo już został poruszony, co więcej, wzbudził silną reakcje emocjonalną. Naiwności nie da się odzyskać. I prędzej czy później będą musieli przemyśleć ten temat. I staną się dzięki temu lepszymi osobami, niezależnie od tego do jakich decyzji dojdą.
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: