Czas czytania: ok. 3 minuty

Czasami załamuje mnie to, jak niewiele osób w światku rozwoju osobistego zdaje sobie sprawę z tej prostej zasady.

Ponieważ uważam,  że warto być na bieżąco z tym, co dzieje się na rynku, jestem zapisany na wiele newsletterów, zarówno polskich, jak i zagranicznych, na tematy związane z rozwojem osobistym,  marketingiem internetowym, psychologią, itp.

W efekcie zauważyłem kilka trendów, które niestety niezbyt pozytywnie świadczą o większej części naszego środowiska.

Przede wszystkim – ogromna grupa ludzi pisze wyłącznie pod kątem laików, którzy nie mają żadnego doświadczenia w tematyce, a do tego zakłada ogromny „przemiał” tych laików. Świadomie lub nie, zakładają, że ludzie albo są idiotami, albo będą prenumerowali dany newsletter tylko przez kilka tygodni lub miesięcy.

Dlaczego tak uważam:

– bardzo często w newsletterach, zwłaszcza w Polsce, widzę stosowane stare techniki „języka perswazji”,  które lata swojej świetności miały u nas koło końca ubiegłego wieku. Od tego czasu minęło 10 lat, ale wciąż widzę tematy w stylu „Zanim otworzysz ten newsletter, Artur…”

– kolejnym popularnym motywem jest „cykliczność” postów.  Gdy pierwszy raz czytasz tekst „Artur, chyba oszalałem, że Ci to zdradzam…” było to w miarę interesujące. Gdy otrzymuję taki post średnio co dwa miesiące od tego samego gościa, to nawet jak za każdym razem zdradza nowe rzeczy, trudno mi podtrzymać jakiekolwiek zainteresowanie, natomiast sugeruje to, że facet albo nie myśli o tym, co już kiedyś słał do swoich odbiorców… Albo zakłada, że tych odbiorców już tam nie ma, „poznaj, sprzedaj, zapomnij”, co niekoniecznie jest dobrą taktyką biznesową… chyba, że sprzedaje się marne rzeczy, co daje z kolei niezbyt pochlebny obraz danego autora newsletterów.

– nałogowe stosowanie [Name] i podobnych tagów wstawiających imię w każde możliwe miejsce. Ja rozumiem, że to kiedyś zwiększało statystycznie skłonność ludzi do czytania newslettera, jednocześnie mam wrażenie, że dzisiaj zdążyło się to już po prostu przejeść i ludzie na coś takiego nie reagują…

Problem dodatkowo zaognia fakt, że większość osób „uczy się” od siebie wzajemnie, ściągając pomysły z newsletterów innych osób… Natomiast dość niewiele osób z pośród tych, z którymi rozmawiałem, stosuje regularne statystki i sprawdza konkretne efekty swoich newsletterów i tego, jak są pisywane.

A tymczasem to właśnie te dane są koniec końców najważniejsze i decydują o tym, czy czas zainwestowany w napisanie danego newslettera w ogóle ma jakikolwiek sens.

Mam nadzieję, że ten, zainwestowany w napisanie tego tekstu miał ;)


Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis