Jedną z korzyści poznawania nowych obszarów wiedzy są nowe koncepcje, które możesz zastosować nie tylko do poznawanego obszaru, ale i do innych, które już znasz. Tak, by ujrzeć je w nowym świetle. Poszerzając swoją wiedzę seksuologiczną i czytając bardzo ciekawy przegląd badań pt. „Sadomasochism” pod redakcją Peggy Kleinplatz trafiłem, pośród innych ciekawostek, na „squick”. Coś, co gdybyśmy powszechnie dodali do naszego słownika  mogłoby w rozmowie o szalenie wielu kwestiach.

 

 

„Squick” jest terminem używanym przede wszystkim w środowiskach BDSM, mówiącym mniej więcej „nie uważam tego za złe, ale mnie osobiście to odrzuca”. Możliwość zawarcia tej koncepcji w jednym słowie daje nam zaskakująco dużo. Umożliwia mówienie o wielu rzeczach, z którymi czujemy się niekomfortowo, bez jednoczesnego oceniania ich w kategoriach moralnych, czy przywoływania uniwersalnych ocen takich jak „obrzydliwe”. Coś, co mnie squickuje może wywoływać u mnie nawet bardzo silną reakcję emocjonalną, ale jednocześnie zachowuję świadomość, że to moja reakcja, a nie obiektywny opis rzeczywistości.

 

 

Na pewnym poziomie wszyscy ogarniamy ideę tego, że coś może być naszym squickiem. Łatwo nam ją zrozumieć choćby w kontekście jedzenia i tego, że kogoś osobiście może odrzucać np. kiszona kapusta, smażone larwy owadów czy kaszanka. Takie osoby typowo nie uważają, że np. kiszona kapusta jest obiektywnie czymś złym i niemoralnym, jednocześnie same mogą ją uważać za coś dla nich obrzydliwego i reagować mdłościami na sam zapach. Z jakiegoś jednak powodu ten styl oceny zwykle ograniczamy do jedzenia. W momencie gdy zaczyna dotyczyć np. seksualności czy zwyczajów pogrzebowych nagle zaczynamy być dużo bardziej kategoryczni. Kiszona kapusta może mnie osobiście odrzucać, ale np. koprofilia jest już po prostu zła i obrzydliwa*.

*

Dla jasności, będą parafilie, które można określić jako obiektywnie złe, przede wszystkim te gdzie świadoma, entuzjastyczna zgoda nie jest możliwa.

 

 

Gdyby squick funkcjonowało powszechnie w debacie publicznej, wiele silnie nacechowanych emocjonalnie obszarów sporów przestałoby mieć znaczenie. Obecnie bardzo łatwo jest przejść od „obrzydza mnie” do „obiektywnie jest obrzydliwe”, do „obiektywnie jest złe”. Wprowadzenie squick przerywa ten ciąg wnioskowania. „Obrzydza mnie” znaczy tylko „obrzydza mnie”, nie muszę tego dalej uzasadniać czy usprawiedliwiać. Mam prawo mieć reakcję obrzydzenia na coś, jednocześnie z tej reakcji nie wynika nic więcej poza tym, że ja osobiście będę chciał tego czegoś unikać.

I odwrotnie, jeśli coś wywołuje u mnie takie uczucia, a ktoś argumentuje, że wcale to nie jest obiektywnie złe i obrzydliwe, łatwo mogę to odebrać jako atak na moje uczucia. Od  interpretacji „Mówisz, że ze mną jest coś nie tak, skoro czuję do tego obrzydzenie?” łatwo przejść do agresywnego sporu. Albo wręcz do fantazji typu „Skoro ta rzecz nie jest obrzydliwa obiektywnie, to mówisz, że ja muszę też się na nią wobec mnie zgodzić, choć czuję się z nią tak źle?” Squick rozładowuje tą sytuację. Mówi „Czujesz tu obrzydzenie i to absolutnie spoko, to Twoje odczucia, jednocześnie ktoś inny może czuć się z tym inaczej i to też w porządku.” To dodatkowa warstwa niuansu, która zmienia wszystko.

Oczywiście nie jestem na tyle naiwny by zakładać, że jakbyśmy dodali ten jeden termin do naszego słownika, to wszelkie spory obyczajowe by zniknęły. To jeden z wielu czynników. Po prostu cenny i warty dodania.

 

 

Wartością koncepcji squick jest też dojrzała samoświadomość, której wymaga. Oceniając, że coś mnie squickuje mam pełną świadomość, że moje nawet bardzo intensywne reakcje niechęci czy obrzydzenia są moją reakcją, a nie obiektywnym opisem rzeczywistości. Różnicuję świat i moje reakcje na ten świat. Co więcej, akceptuje, że moje reakcje mogą nie być trafne czy uzasadnione. A to już bardzo dużo. To też coś, co może się łatwo rozlać na inne obszary życia.

 

 

Świadomość swoich squicków jest oczywiście bardzo przydatna dla terapeuty czy seksuologa, zwłaszcza jeśli pracuje z osobami mającymi różne kinki i fetysze. Ale już samo rozróżnienie doświadczania squicku od oceny moralnej będzie bardzo cenne w takiej pracy. Również wprowadzenie squicku do pracy z klientami w ramach psychoedukacji, jako użytecznej koncepcji, może być bardzo cenna.

 

 

Wprowadzenie koncepcji squicków potrafi też rozwiązać wiele pozornie trudnych problemów filozoficzno-etycznych. Weźmy np. klasyczny przykład, używany w wielu eksperymentach: wyobraź sobie człowieka, który co tydzień kupuje mrożonego kurczaka, rozmraża go w domu, używa go do masturbacji, po czym piecze go i spożywa. Pomijając kwestie jedzenia mięsa, czy jego zachowanie jest moralne/dobre/etyczne, czy nie?

Ten scenariusz będzie dla wielu osób dość obrzydliwy. Masturbacja przy użyciu surowego mięsa, czy mięsa** w ogóle, jest dla wielu osób czymś mocno łamiącym tabu i bardzo niesmacznym. Bez koncepcji squicku wiele osób próbuje racjonalizować swoje poczucie obrzydzenia i na siłę szukać uzasadnienia czemu takie zachowanie jest złe, choć bardzo trudno wskazać w tym przypadku złamanie jakichś konkretnych standardów moralnych. Ale w momencie w którym dysponujemy tą koncepcją, łatwo nam odpowiedzieć „squickuje mnie to, ale nie jest niemoralne”. Poprzez dodanie czegoś, co daje ujście naszej reakcji emocjonalnej, możemy dużo precyzyjniej przyjrzeć się kwestiom etycznym. 

**

No, nieożywionego mięsa. W końcu ludzkie ciało to też mięso.

 

 

To właśnie koncepcja squick. Fajna, prawda? Warto ją zastosować do siebie i przyjrzeć się, które z rzeczy, które postrzegaliśmy dotąd jako złe lub obrzydliwe są po prostu squickowe, a które faktycznie dalej uznajemy za złe. 

 


Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis