Przyznam, wyjątkowo nie mam dziś pomysłu na to co i o czym pisać. Zamiast tego zdecydowałem się więc udostępnić kawałek książki, którą właśnie kończę pisać – tytuł roboczy Rozbój Osobisty.
Nie, to nie literówka ;)
Fragment pochodzi z Rozdziału 1 „Wszystko co wiesz o rozwoju osobistym to kłamstwo”
Jak możesz tak mówić o rozwoju?
Tak, wiem, za kogo się uważam, żeby mieć czelność wypowiadać takie opinie? Rozwój to fikcja oparta o czyjeś prywatne ideologie, które akurat czasem mogą się spełnić? A nawet jeśli, to nie dla wszystkich i nie zawsze? A przy tym wszystkim jeszcze jestem tak arogancki by mówić, że stare metody wcale nie muszą dzisiaj pasować?
Uważam się po prostu za siebie, a przy tym obiecałem Ci szczerość, więc jestem bardzo szczery. Poświęciłem dużo czasu i energii analizie różnych trendów rozwojowych, grzebaniu w ich przeszłości i wychwytywaniu źródeł. Przyglądałem się historiom ich twórców. A przy tym użyłem coś co wszyscy posiadamy i czego wszyscy używamy zdecydowanie za rzadko, czyli najzwyklejszego w świecie zdrowego rozsądku.
Wiem, wiem, liczyłeś na supermegatajną technikę mentalną CIA, albo chociaż na tajemniczą technikę czakry dwunastego oka znalezioną w skrypcie cudem ocalałym z pożaru klasztoru w Tai Pei. Niestety, będziesz musiał zadowolić się zdrowym rozsądkiem…
No wiem, to dużo mniej ekscytujące.
To nie o ekscytacje chodzi!
No, w sumie to nieprawda. Wielu osobom wchodzącym w rozwój osobisty chodzi dokładnie o to. O ekscytacje, o emocje, o przeżycia. O poczucie, że ich życie przez chwilę będzie wyjątkowe, niesamowite, albo że oni sami są niezwykli lub warci uwagi.
I to jest ok, w sumie. To jak wyjście na mecz piłkarski, albo na koncert i jak ktoś chce używać rozwoju osobistego w tym celu, nie ma sprawy. Tylko nazywaj to po imieniu, nie oszukuj siebie ani innych, pozując na „rozwojowca”, gdy tak naprawdę szukasz po prostu frajdy.
Będziesz mieć z tego dwie duże korzyści:
– nie będzie pozowania i udawania
– wiedząc czego faktycznie chcesz, nie będziesz przepłacał, bo rozrywka sprzedawana jako rozwój jest dużo droższa.
Tu nie o rozwój chodzi!
A skoro jesteśmy przy temacie, co to niby w ogóle jest ten rozwój osobisty? Jakaś spójna definicja istnieje? Jakiś sens tego, tak sam z siebie?
Spotkałem w swoim życiu ogromną liczbę smutnych gości (i nieco mniejszą liczbę smutnych kobitek), którzy pasjonowali się „rozwojem osobistym”. Nawet sam takim gościem byłem.
Wiesz co to znaczy, „pasjonuje się rozwojem osobistym”?
To znaczy, nie mniej, ni więcej, tylko „nie mam życia”.
Serio, nolife który spędza 80 godzin w tygodniu przed World of Warcraft czy innym MMO jest w lepszej pozycji. Gość, który ogląda telewizję przez cały wieczór po pracy, a w weekend się uwali z kumplami jest w lepszej pozycji.
Oni przynajmniej się nie oszukują, że są lepsi i niby zajmują się czymś produktywnym.
ROZWÓJ OSOBISTY MA SENS WYŁĄCZNIE JAKO ŚRODEK DO CELU. Nie jestem w stanie tego dostatecznie podkreślić.
Nie wiem nawet, czy jestem w stanie to napisać tak, by „pasjonaci rozwoju osobistego” to zrozumieli. Sam wiem, że tego nie rozumiałem, gdy byłem młodszy i głupszy i ktoś inny próbował mi na to wskazać.
Ale co tam, spróbujemy, i tak kupiłeś tą książkę, ja mam znaki do wystukania, a może z tego coś korzystnego wyjdzie ;)
Rozwój osobisty to świetne, wspaniałe, przydatne i praktyczne NARZĘDZIE DO USPRAWNIANIA ŻYCIA.
Co oznacza, ni mniej ni więcej, że jeśli nie masz życia – zainteresowań, pracy, znajomości, związku, itp. POZA rozwojem osobistym, to możesz sobie fantazjować, jaki to nie jesteś rozwinięty, to prawda jest inna bracie (albo siostro). Prawda jest taka, że ten koleś, który po ostrej kłótni ze swoją dziewczyną zasiada przed telewizorem oglądając durny serial, który nienawidzi swojej pracy (ale jakąś ma), który nie ma zainteresowań poza ululaniem się bimbrem z kumplami, otóż ten koleś, którym Ty pogardzasz myśląc o nim jako o nierozwiniętym zombi i owieczce matrixa – właśnie ten koleś JEST OD CIEBIE LEPSZY POD KAŻDYM WZGLĘDEM.
Łącznie z pokorą i poczuciem wartości, bo przynajmniej nie pozuje na ultrarozwiniętego i nie pogardza innymi podczas gdy jego własne życie to jedno wielkie zero.
Znajdź sobie życie i wtedy się rozwijaj
Osoby, które wchodzą w rozwój przechodzą zwykle przez trzy fazy:
1. Mam wielki problem, który sprawia, że szukam materiałów rozwojowych.
2. Rozwiązałem lub zracjonalizowałem swój problem i kilka pomniejszych, których byłem świadomy. Uważam, że nie mam problemów.
3. Zaczynam dostrzegać, ile to ja naprawdę mam problemów do rozwiązania.
Długo myślałem, że tak jest po prostu, że to samo z siebie tak działa, ale teraz myślę, że w tej metodzie jest pewne szaleństwo (czy jakoś tak).
Faza druga następuje zwykle wtedy, gdy dana osoba mocno weszła w tematykę rozwoju osobistego, gdy poświęca dużo czasu na przepracowywanie materiałów z tego zakresu, a mało na robienie czegokolwiek w realnym życiu. Ew. przyjaciół „zaraża” rozwojem albo ogranicza z nimi kontakt, itp.
W efekcie nie ma żadnych problemów… tylko ma jeden wielki problem, jakim jest totalny brak jakiegokolwiek życia.
Proszę, proszę, proszę, ślicznie proszę, NIE BĄDŹ TAKI. Serio, nie rób sobie tej krzywdy. Po prostu nie.
Jeśli chcesz się zajmować rozwojem osobistym, rób to w jakimś celu. Znajdź obszary swojego życia, które przydałoby się usprawnić i stosuj narzędzia rozwojowe w celu usprawnienia tych obszarów. Weryfikuj, czy faktycznie stają się lepsze. Jeśli tak, kontynuuj. Jeśli przez dłuższy czas nie ma poprawy, poszukaj innych narzędzi albo przyjrzyj się,czy problem leży faktycznie tam, gdzie chcesz coś zmienić.
Przede wszystkim jednak – korzystaj z narzędzi rozwojowych w celu usprawnienia konkretnych, sprecyzowanych obszarów swojego życia. I faktycznie z nich korzystaj, zamiast je kolekcjonować i wmawiać sobie, że czujesz się z tym dobrze.
To Twoje życie. Nikt go za Ciebie nie zmieni. A rozwój osobisty może je wzbogacić, ale nigdy go nie zastąpi.
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: