Podsumowanie 2018 – przegląd roku
Czas w końcu na finalne podsumowanie roku. Nieco bardziej osobiście. Co się wydarzyło. Co zadziałało. Co niespecjalnie?
Być może pamiętasz, że 2017 był rokiem, który określałem jako podły. Najpierw pół roku ostrej harówki, potem wybuch jednego osobistego kryzysu, a w listopadzie bardzo ostry kryzys rodzinny. Było niefajnie, delikatnie mówiąc.
Był to też rok z pewnymi zaletami. Przede wszystkim przez te wszystkie kryzysy miałem się okazję przekonać jak dobrych i zaufanych mam przyjaciół. Tym niemniej, cóż, cieszyłem się, że ten rok się kończy.
Przy tak niefajnym punkcie odniesienia 2018 nie miał wysoko postawionej poprzeczki, natomiast faktem jest, że udało mu się ją przeskoczyć. Listopadowy kryzys trwał do marca i kosztował masę nerwów, na szczęście jego najważniejsze elementy zostały zakończone pozytywnie. Jakieś konsekwencje będzie miał przez lata, ale już nieporównywalnie mniejsze niż tamtych kilka trudnych miesięcy. Mniejszy, prywatny kryzys jakoś dopalał się przez te półtorej roku i wymusił na mnie w końcu podjęcie dość dużych działań – na dobre czy na złe, pewne kwestie mocno zmieniam w życiu od nowego roku. Sam jestem ciekawy efektów. Nowych kryzysów na szczęście w tym roku zabrakło, do starych nabrałem przez ten czas już dość dystansu i je jakoś sobie poukładałem. Dopóki nie będzie potrzeby, nie planuję wnikać tu w szczegóły, to jednak prywatne kwestie. Chciałem jednak się do tego odnieść, bo tak jak sygnalizowałem rok temu, że jest źle, tak warto dać znać, że jest lepiej (tudzież inaczej).
Co nowego
Gdybym miał szerzej opisać 2018, pod wieloma względami był to rok eksperymentowania i odkrywania nowych rzeczy. Miałem okazję robić wiele rzeczy, których nigdy wcześniej nie robiłem, próbować i odkrywać, co było niewątpliwie fajne. Na przykład:
1) Zaprojektowałem pierwszą karciankę, mającą pomagać w nauce proporcji w pieczeniu. (Muszę w końcu prototyp podesłać jakiemuś wydawcy!) Zaprojektowałem też pierwszą komercyjną grę szkoleniową, która wyszła całkiem sympatycznie. (Być może uda mi się w przyszłym roku podzielić grafikami.) Liczę, że będzie z tego zakresu ciekawa odnoga mojej działalności, bo przyznam, że daje to strasznie dużo frajdy i satysfakcji. Jest to też coś nowego – po latach coachingów i szkoleń czuję już niewątpliwie nieco zmęczenia materiału, mimo różnych zabaw z utrudnianiem sobie, stawianiem nowych wyzwań, itp.
Zobaczymy jak się z tym uda. Rozmawiam z kolejnymi firmami o planszówkach szkoleniowych dla nich, dłubię też nad komercyjnymi planszówkami dla coachów i trenerów. Wiem, że jestem w stanie zaoferować coś nieporównywanie bardziej jakościowego niż to co jest na rynku, jednocześnie przy nieco lepszych cenach i dużo lepszym stosunku „zawartość-i-jakość-wydania-do-ceny”. Nie są to puste słowa, po prostu wiem co jest na rynku i za ile, wiem co i za ile jest na konkurencyjnym rynku planszówkowym i widzę dla siebie piękną przestrzeń pomiędzy.
Przyznam też, że czysta przekora kusi mnie by przysiąść i zaprojektować jakąś ciężką eurogrę. To jedna z tych rzeczy, które lubi moja grupa planszówkowa, pomagająca w testowaniu mojej pierwszej karcianki, ale i sporo w związku z nią docinająca. Fajnie byłoby im lekko utrzeć nosa jakimś mocnym mózgotrzepem.
2) Miałem okazję być konsultantem do sztuki teatralnej na temat rozwoju osobistego i guru motywacyjnych. Ciekawe doświadczenie i jestem bardzo ciekawy finalnych efektów. Proponowałem pewne kierunki dla sztuki, potem konsultowałem przygotowywany scenariusz. Premiera z tego co słyszałem jakoś w połowie roku, całość bardzo swojsko-polska z odniesieniami do naszych guru. Może być sympatycznie.
3) Przy okazji drugiej Trenferencji zrobiłem pierwszy w życiu standup. Ot, tak w ramach poszerzania swoich kompetencji.
W końcu, jak powiedziałem na starcie, „Jak myślisz Artur Król, to standup czy dowcipy nie są pierwszą rzeczą, która przychodzi Ci na myśl. Fakty. Badania. Nauka. Ten dupek z internetu. To owszem. Ale standup jakoś tak niekoniecznie.” Chciałem więc celowo nieco popchnąć to co robię w nowym kierunku i zobaczyć jaki będzie efekt. Podobno wyszło przyzwoicie jak na amatora. Niestety z przyczyn niezależnych odemnie (wyjątkowo to nie eufemizm) nagranie zostało usunięte zanim miałem okazję je dostać. Jeśli ktoś jednak miałby ochotę się narazić, to 8-go lutego będzie kilkuminutowa powtórka w ramach open mike’a w krakowskim Comedy Lab. Jakości nie gwarantuję… ale wiecie, mają tam z tego co rozumiem bar. Myślę, że przez 5 minut akurat zdołam opowiedzieć o wyjątkowych umiejętnościach, jakie można uzyskać chodząc na szkolenia rozwojowe…
4) Pierwszy raz infuzowałem whiskey – tłuszczem wytopionym z boczku. Bardzo ciekawy eksperyment. (Równolegle próbowałem też infuzować piwo, ale to wyszło akurat kiepsko.) Podejrzewam, że raczej będę się mimo wszystko decydował kupować Ol Major Bacon Bourbon, niż robić samemu, ale doświadczenie ciekawe.
5) Wystartowałem z zupełnie nowym dużym programem szkoleniowym, Lean Mind Experience, z całkiem fajnymi efektami. Było to wyzwanie i okazja do odświeżenia pewnych treści, ciekawie miało się
6) Miałem w końcu – po latach – okazję spróbować mirakuliny – substancji blokującej odczuwanie smaku kwaśnego, co było całkiem ciekawym doświadczeniem. Mam jeszcze trochę zapasu, muszę kiedyś przetestować na piwach typu gose czy lambik.
7) Udało mi się w końcu, po długim oporze, zacząć robić Live’y/Webinary. Wciąż nie do końca czuję ten format, ale powoli się do niego przekonuje. Mieliśmy już dwa krótkie testowe Live’y, jeden dłuższy n.t. kryzysu w replikacji w nauce, kolejny będzie poświęcony subosobowościom.
8) Ciekawe bardzo były dla mnie rozmowy z potencjalnym inwestorem odnośnie dokapitalizowania firmy. Choć koniec końców je zawiesiliśmy – sam stwierdziłem, że wolę najpierw solidnie przeczyścić pewne kwestie, by rynkowa wartość firmy i moja pozycja były lepsze – to i tak były to bardzo ciekawe doświadczenie, pozwalające zupełnie inaczej spojrzeć na moją firmę, jej pozycję na rynku, możliwości, itp.
Stare hity
Były też pewne rzeczy niekoniecznie nowe, ale takie, z których mocno się cieszę.
I) Założyłem nowego bloga. Blogów już u mnie pod dostatkiem, więc nie było to coś zupełnie nowego, ale Dissociative Diaries to pierwszy blog, w którym próbuję sobie pozwalać pisać o psycho/neuro bez uproszczeń, tłumaczeń itp. Po prostu traktując czytelnika jak kogoś, kto liznął w temacie co najmniej tyle co ja, jeśli nie więcej. Nie jest to blog, który ma szansę na jakąkolwiek masową popularność, ale nie dla tego go prowadzę.
II) W końcu, po latach przerwy, skończyłem pisać jakąś książkę – w tym wypadku Niedzielni Podróżnicy: Wschodnie Wybrzeże USA. Dobrze to zapowiada kolejnym „rozbabranym” książkom – jest szansa, że jakieś dokończę niedługo.
III) Co do książek, skończyłem ich w tym roku ponad 80, przy czym kluczowe dla mnie było odchudzenie mojej „kupki wstydu”, tomików leżących tam nawet od dekady. Przebrnąłem m.in. w końcu przez oczekujących Damasio (nie zestarzał się zbyt dobrze, niektóre tomy są też dość chaotyczne) i LeDoux (w końcu rozumiem, trzyma się zdumiewająco dobrze). Co najlepsze – moja kupka wstydu ma już mniej niż 10 ksiażek! Jest realna szansa, że ją „dobiję” w pierwszych miesiącach 2019!
IV) Dalej, po odkryciu ich w minionym roku, LARPowałem. W lecie Battlequest (z jednej strony fajny, z drugiej mam pewne obawy co do kwestii bezpieczeństwa i podejścia organizatorów… cóż, zobaczymy co i jak), zimą pierwszy raz próbowałem krótszych form, w tym wypadku „Tajemnic Gatsby’ego”, gry w klimatach okultystycznych lat 30-tych. Z miłym zaskoczeniem odkryłem, że w takich krótszych formatach immersja też ładnie wchodzi i na kilka godzin człowiek staje się zupełnie inną osobą. Kolejny zaplanowany LARP mam już na 20 stycznia i wiem, że w tym roku będę chciał więcej takich doświadczeń.
V) Dużo szkolę, ale w ostatnich latach rzadziej sam chodzę na szkolenia jako uczestnik – rzadko kiedy widzę coś naprawdę ciekawego. Tym niemniej, w 2018 nieco się podszkoliłem. Jedno szkolenie dość klasyczne – Terapia Schematów w IPRI – ale też dwa mniej typowe. Ponieważ zacząłem się hobbistycznie interesować przygotowywaniem drinków, wybrałem się na krótki kurs barmański… Cóż, powiem tak, nauczyłem się tam za co mi płacą jako trenerowi, bo skoro temat alkoholu można uczynić nudnym, to jednak jakieś umiejętności są w trenerce potrzebne ;) Dostałem też w prezencie i przeszedłem kurs kiperski, który był już dużo ciekawszy i mogę go spokojnie polecić.
VI) Zaliczyłem też więcej festiwali – Whisky Live i Whisky & Friends (Live zdecydowanie lepszy, ale nie widzę sensu przychodzić na dwa dni, lepiej przyjść na sobotę, gdzie oferta jest nieco ciekawsza), oraz Warszawski Festiwal Piwa (główne odkrycie – browar Maryensztadt, bardzo polecam ich BA).
VII) Patrząc na moje pomysły odnośnie usprawnienia odbioru popkultury, jestem zadowolony. Mam poczucie, że w 2018 dużo lepiej wykorzystywałem swój czas w tym zakresie, rezygnując szybciej z filmów, seriali itp., które nie spełniały moich norm.
VIII) Mam wrażenie, że udało mi się wyrobić nieco lepszą równowagę między pracą i odpoczynkiem. Nie jest idealnie, ale mam poczucie, że jest lepiej niż w minionych latach i to przy solidnym obciążeniu pracą.
Firma
Jeśli chodzi o działania firmowe – ten rok to zdecydowana i rosnąca przewaga szkoleń nad coachingiem, co generalnie całkiem mi pasuje. Nieco coachingu jest przydatne, choćby do zyskiwania perspektywy z pracy z klientami indywidualnymi. Szkolenia są jednak, generalnie rzecz biorąc, dużo bardziej wydajne. Na sali szkoleniowej spędziłem w tym roku coś koło 60 dni (moje zapiski z początku roku są tu niestety nieco chaotyczne), do tego trzeba pewnie dodać kolejnych 10-15 dni w podróży. Nie wszystkie projekty nad którymi pracowałem wyszły, ale to co wyszło było fajne. Cieszę się z wspomnianego Lean Mind, nieźle wyszła też tematyka gier planszowych w szkoleniach.
Tym co nieco niepokoi jest spadek obrotów MindStore. W dużej mierze wydaje mi się to być kwestią wysycenia – tzn. dotychczasowi odbiorcy już w większości nabyli interesujące ich produkty, a niemal nie wypuszczałem w tym roku nowych materiałów. Rozwiązania są dwa – tworzenie nowych materiałów, ale też rozszerzenie zasięgu do nowych klientów. Pracuję nad jednym i drugim – to drugie jako element szerszej kampanii marketingowej. Przy okazji MindStore przejdzie pewnie małą transformację – przejście z Prestashop na WordPress i indywidualne konta użytkowników z wygodniejszym dostępem do filmów. Pomoże to w zintegrowaniu wszystkich serwisów w spójniejszą całość, a po prawdzie pomoże mi też samemu łatwiej rozwiązywać problemy techniczne – WordPressa ogarniam przyzwoicie, Presty niemal wcale.
Mimo tego spadku, ogólne wyniki na ten rok są całkiem sympatyczne i nieco lepsze niż za ubiegły. Ewidentnie dużo tu nadrobiły szkolenia, z których obrót jest około dwukrotnie wyższy względem 2017. Blog również stabilnie rośnie, co istotne wzrost ten przyśpieszył prawie dwukrotnie w stosunku do zmiany 2016/2017. Myślę, że przynajmniej po części przyczyniły się tu niektóre z elementów usprawniania i szlifowania, o których już wspominałem.
Podsumowując, firmowo, choć wiele jest do doszlifowania, nie mam co narzekać, był to całkiem udany rok. Jeszcze mu kawałek do bardzo dynamicznego 2016, ale i tak było nieźle. Początek 2019 też zapowiada się w tym względzie nieźle.
Co bym zmienił?
O głównej lekcji i głównym problemie na 2018 napisałem oddzielne wpisy i nie będę ich tu raczej powtarzał. Są jednak rzeczy za 2018 z których też nie jestem zadowolony i warto by je poruszyć.
A) mniej więcej do września byłem zadowolony z moich postępów jeśli chodzi o dietę. W ciągu roku zszedłem z 24.7% tłuszczu do 14.5%, potem dociągnąłem jeszcze do 13.2… Ale potem nieco się odbiłem i obecnie jestem na poziomie ok. 14.5%. Dużo lepiej niż gdy zaczynałem, ale przyznam, że liczyłem na więcej. Nie będę tu zwalał, dla jasności, na dietę – to ewidentnie kwestia mojej nieregularności, powiązanej z bardzo intensywną końcówką roku. Wiem, że jest tu do poprawy, wiem też, że przynajmniej na początku 2019 będzie o to trudno, ale chciałbym już dociągnąć w dół. Tym bardziej, że jestem po prostu duży, więc moich 14.5% to jednak wyraźnie więcej fizycznego tłuszczu niż kogoś, kto ogólnie byłby ode mnie o połowę lżejszy. Procent procentowi nierówny.
B) O kwestiach budowy większej stabilizacji w firmie i „wyszczuplenia” jej w rozumieniu Leanowym już wspominałem w oddzielnym wpisie, więc tylko to powtórzę. Dopiero przyglądając się temu co jest do poprawy dostrzegam jak wiele rzeczy da się zmienić.
C) Tak jak cieszę się, że udało się dokończyć jedną książkę, tak boli mnie ilość otwartych tomów, które chciałbym w końcu dopisać. Nie mając jasnych zewnętrznych terminów, wiem, że muszę tu sobie sam wrzucić jakiś system.
D) Patrząc z perspektywy, myślę, że mogłem pewne decyzje w tym roku podjąć szybciej, nie wozić się z nimi tak długo i nie marnować na nie tyle czasu i energii. Oczywiście, jak mawiają, „hindsight is always 20/20”, patrząc wstecz wszystko jest zawsze tak jasne i wyraziste. Tym niemniej będę chciał na przyszłość popracować nad tą kwestią.
E) Jestem po raz kolejny niezadowolony z ilości przedstawień teatralnych zaliczonych w ciągu roku. Rozważę pewnie tą usługę streamingową przedstawień, ale myślę też, że po prostu zrobię sobie jasny, konkretny schemat w stylu 'minimum jedna sztuka w miesiącu’
F) Nie jestem też zadowolony z pewnego zaniedbania MindStore. Przydałoby się tam umieścić dodatkowe produkty, zwłaszcza, że jest kilka tematów, które spokojnie mógłbym tam poruszyć. Cóż, przestrzeń do działania na 2019…
Ogólnie w 2019 wchodzę z pewnym optymizmem. Liczę na stabilny progres, rozwinięcie kilku ciekawych pomysłów, może więcej nowych rzeczy do odkrywania. Zobaczymy jak to będę oceniał za rok ;)
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: