Jako coach mam dwie specjalizację – pewność siebie, oraz odkochanie. Zwłaszcza ta druga kwestia, „odkochanie” jest czymś, co strasznie zwraca uwagę ludzi, o co dopytują, niekiedy z rozbawieniem, a niekiedy z zainteresowaniem. Czemu odkochanie? Z czym to się je i po co?
Takie specjalizacje wyszły czystym przypadkiem. Po prostu, gdy zaczynałem pracować z klientami i przez dwa lata zdobywałem doświadczenie na sesjach „za kawę”, najwięcej klientów miałem z tych dwóch tematów. Uznałem, że takie jest zapotrzebowanie rynku i w tym się wyspecjalizowałem.
Dziś pracuję w przytłaczającej większości z klientami z szeroko rozumianego zakresu pewności siebie, dość często pojawiają się też inne tematy w rodzaju motywacji do działania czy lepszego zarządzania swoją pracą i czasem. Wciąż zdarza mi się pracować z ludźmi mającymi problemy po rozstaniu, choć jest to teraz zdecydowanie mniejsza część mojej klienteli. Jednocześnie, w większości przypadków, jest to po prostu bardzo szybka i prosta praca. Jeśli rozumiesz strukturę problemu, zwykle da się ją zmienić w ciągu dwóch godzin.
Ale czysto praktycznie, po co to odkochanie? Czy nie jest tak, że ludzie sami potrafią sobie poradzić po zakończonym związku? Czy odrobina cierpienia nie jest w takiej czymś naturalnym, może nawet pożądanym? Nie chcemy przecież stworzyć „armii rozwojowych robotów”, szczęśliwych nawet w sytuacjach, gdzie inne emocje byłyby w pełni naturalne i pożądane?
Pełna zgoda :) ZAZWYCZAJ ludzie potrafią sobie sami poradzić po zakończonym związku. Odrobina cierpienia jest też powiązana z naturalnym procesem dochodzenia do siebie, dlatego z zasady staram się nie przyjmować klientów na mniej niż miesiąc od zakończenia związku/uznania, że własne zakochanie nie ma sensu.
Ale czasami…
Czasami związek się skończył, a dana osoba cierpi. I cierpi. I cierpi.
To cierpienie nie mija, nie staje się lżejsze, albo staje się lżejsze bardzo, bardzo powoli.
Taka osoba „utknęła”.
To ten moment, w którym mogę pomóc. To ten moment, w którym praca z odkochaniem ma sens
Strukturalnie, nieszczęśliwe zakochanie/złamane serce sprowadza się zwykle* do jednej rzeczy: do utraconej wizji wspólnej przyszłości z ukochaną osobą.
*O wyjątkach napiszę w kolejnych wpisach
Niekoniecznie wizji świadomej, często po prostu drobnego oczekiwania gdzieś z tyłu głowy. Kochając kogoś, wiążemy się z nim, w głowie, na przyszłość. Gdy ta osoba odchodzi lub odrzuca naszą miłość, zabiera naszą przyszłość ze sobą. Stąd poczucie pustki, często beznadziei i braku kierunku. Bez tej osoby „nie mamy” przyszłości.
Podstawą interwencji w takim wypadku są dwie kwestie: uświadomienie sobie, że przyszłość z tą osobą wcale mogłaby nie być taka różowa, oraz stworzenie nowego wyobrażenia przyszłości, bez tej osoby. Często warto to oczywiście wesprzeć dodatkowymi narzędziami, zwłaszcza gdy mamy dużo naleciałości w rodzaju żalu czy poczucia winy. Albo gdy klient wierzy, że za szybko nie może dojść w takiej sytuacji do siebie, bo to czyniłoby zeń złego człowieka. To jednak elementy dodatkowe do głównej procedury jaką jest zbudowanie nowej przyszłości bez tej osoby.
Większość osób potrafi to zrobić, w mniejszym lub większym stopniu samemu. Niektóre jednak utykają w tym stanie i potrzebują pomocy by go przepracować. Co istotne, zwykle, gdy ktoś już nauczy się radzić sobie z tematem, nie ma z nim problemów w przyszłości – osoby mające problem z odkochaniem zwykle miały go przez całe życie. Jeśli należysz do nich, przyjrzyj się sam temu jak planujesz swoją przyszłość z drugą osobą, być może łatwiej będzie Ci poradzić sobie w przyszłości, w razie ewentualnego zawodu miłosnego.
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: