Piękno mikromortów, czyli jak możemy mierzyć ryzykowność zachowań?

Kilka lat temu brałem udział w publicznej dyskusji ze znajomym, który wybrał się na wyprawę na jeden ze szczytów Afryki i wynajął do tej wyprawy grupę tragarzy i przewodników. Ponieważ znajomy publicznie mocno naciskał na kwestie etyczności, choćby w zakresie odżywiania, nie za bardzo byłem w stanie wtedy zrozumieć jak był w stanie sobie uzasadnić narażanie życia tych osób. (Wspinaczka wysokogórska jest bardzo niebezpieczna i co roku szereg wspinających oraz tragarzy traci życie.) Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, wielu jego sympatyków próbowało go bronić, często stosując argumenty typu tu quoque, w stylu „zamawiasz czasem jedzenie na wynos? przecież kierowcy też mogą umrzeć, więc dlaczego się o to czepiasz?”

Próbowałem wtedy wyjaśnić, że argument tego typu jest absurdalny nie tylko jako tu quoque, ale też ze względu na skrajnie nieporównywalną skalę zagrożenia. Brakowało mi jednak wtedy konkretów, by móc to naprawdę dobrze wyjaśnić. Dopiero jakiś czas później trafiłem na jednostkę miary, która mnie absolutnie zachwyciła (i która bardzo pomogłaby w tamtej dyskusji).

To mikromort, czyli jednostka ryzyka odpowiadająca szansie jeden na milion na to, że umrzemy. Albo ktoś umrze. Mikromorty nie są wybredne, póki jest zgon, są zadowolone.

 

Subtelny urok mierzalnej śmierci

Jeśli śledzisz mnie mnie dłużej (zwłaszcza w mediach spolecznościowych) wiesz, że mam skłonności do czarnego humoru. Było więc absolutnie oczywiste, że zachwyci mnie odkrycie, że powstała jasna, prosta jednostka mówiąca o zagrożeniu związanym z danym działaniem. Jasne, jest to jednostka szacowana – przyszłe wydarzenia mają nieco inny rozkład prawdopodobieństwa niż przeszłe. W każdym przypadku mogą działać nowe czynniki, zakrzywiające dotychczasowe wyniki. Mikromorty są jednak wystarczająco dobre do oceny rzędu wielkości, a koniec końców to jest kluczowe. To, czy skok na spadochronie jest bardziej, czy mniej groźny niż pływanie w otwartym zbiorniku/rzece jest mniej istotne niż to, że są one zagrożeniem podobnego rzędu. Albo, że są o ponad rząd wielkości mniejszym zagrożeniem niż urodzenie dziecka, a o ponad rząd wielkości większym niż dzień jazdy na nartach czy spędzenie kilku miesięcy w mieszkaniu z palaczem.

Mikromorty pozwalają nam porównać jazdę na motorze z jazdą samochodem (około 38 większe ryzyko przy jeździe na motorze na każdy przejechany kilometr). Albo ryzyko wynikające z przyjmowania różnych narkotyków. (Heroina – koło 20 tysięcy mikromortów rocznie, crack około 213 mikromortów, kokaina 109, ecstasy 91, marihuana 6, LSD około zero.) Oczywiście, ryzyko śmierci nie jest jedynym istotnym ryzykiem, jakie należy brać pod uwagę. Tym niemniej daje już pewną bazę do dyskusji i analizy.

Mikromorty pozwalają nam też przemyśleć różne decyzje. Np. o różnych projektach społecznych. Ile jesteśmy gotowi zapłacić za np. zmniejszenie niebezpieczeństwa na drogach o jeden mikromort? (W świecie zachodu są to typowo kwoty wynoszące gdzieś między 10 i 40 zł za mikromort.) Jak taka inwestycja ma się do np. wydania tych pieniędzy na refundację leku na rzadką chorobę?

Mikromorty mają też znaczenie do oceny własnych decyzji. Np. ile bylibyśmy skłonni zainwestować by zredukować ryzyko swojej śmierci o jednego mikromorta? A o dziesięć tysięcy? Alternatywnie, ile więcej musieliby nam zapłacić, byśmy zaakceptowali wzrost zagrożenia o np. 20 tysięcy mikromortów rocznie? (Np. dostajesz dziś bardzo atrakcyjną ofertę pracy w Charkowie – jaka kwota skłoniłaby Cię do jej przyjęcia?)

Ponownie – to narzędzie do myślenia w kategoriach rzędów wielkości, nie ultra precyzyjnych wyliczeń. Tym niemniej jako takie narzędzie jest czymś bardzo fajnym, co warto mieć na uwadze :)

 

Mikrożycia, czyli nieco bardziej przyziemie

Przy okazji zgłębiania tego tematu trafiłem też na inną ciekawą jednostkę, czyli mikrożycie (microlife), jednostkę mierzacą wzrost/spadek szacowanej długości życia o pół godziny. W odróżnieniu od mikromortów, mikrożycia mogą być ujemne lub dodatnie. Ujemne mówią o skracającej się przewidywanej długości życia. Np. zjedzenie porcji czerwonego mięsa – porcja definiowana jako 85 gram – to minus mikrożycie, czyli przewidywany spadek długości życia o pół godziny. Dodatnie o rosnącej przewidywanej długości życia. Np. zjedzenie pięciu porcji owoców i warzyw daje nam cztery mikrożycia, czyli przewidywanych +2 godziny życia. Ot, fajna dodatkowa skala do myślenia o swoim życiu. Warto też pamiętać, że nie wszystkie rzeczy są tu zerojedynkowe. Dobrym przykładem tego jest alkohol. Pierwsza porcja w ciągu dnia dodaje nam mikrożycie, każda kolejna odejmuje pół*. (Jest to pewnym uproszczeniem, zmienne te ulegają pewnym zmianom w zależności od płci i wieku.)

Podobnie jak mikromorty, mikrożycia są piękne ze względu na to, jak łatwo mogą ilustrować wartość i znaczenie wielu rzeczy. Zwykłe przejście przez swój typowy dzień z wyliczeniem mikrożyć może wielu osobom dać do namysłu. („Dziś skróciłeś swoje przewidywane życie o dodatkowych 5 godzin. Jeśli będziesz tak robił codziennie przez rok, oznacza to skrócenie Twojego przewidywanego życia o dodatkowych 76 dni. Czy to co dzisiaj robiłeś było warte tych pięciu godzin życia?”)

(Dobra, powiedzmy sobie szczerze, mikrożycia lubię też dlatego, że 2-3 filiżanki kawy = dodatkowe mikrożycie. Co oznacza, że będę żył wiecznie*. A przynajmniej do czasu, gdy globalne ocieplenie nie zmasakruje nam całkowicie upraw kawy.)

*To oczywiście żart. Jestem już i tak w połowie procesu przepoczwarzania w Licza. Nieumarłość wygrywa z nieśmiertelnościa.

 

 

P.S. Wracając do naszej dyskusji

Jeśli kogoś interesuje jak wyglądałoby to w wypadku wspomnianej dyskusji o tragarzach i zamawianiu jedzenia, cóż: policzmy!

Pojedyncza wspinaczka na najwyższe szczyty to gdzieś między 12 i 38 tysięcy mikromortów. To był w miarę niski szczyt, więc można przyjąć niższą wartość. Ba, załóżmy, że zawodowi tragarze jako eksperci są co najmniej dwa razy bardziej bezpieczni, przyjmijmy więc 6 tysięcy mikromortów na tragarza. Dla porównania, przejechanie 230 mil – ok. 370 kilometrów – samochodem to jeden mikromort. (Realistycznie nawet mniej, bo wyliczenie bierze pod uwagę wszystkie trasy, natomiast śmiertelność wypadków miejskich jest około dwa razy niższa, niż wypadków w trasie. Zostańmy jednak przy najbardziej hojnych  dla drugiej strony założeniach.) Dostawcy jedzenia rzadko kiedy robią tylko jedną trasę, ale załóżmy znów wersję najbardziej hojną dla drugiej strony. Typowe odległości dostawy w mieście takim jak Warszawa to powiedzmy do 5 kilometrów, liczmy przejazd tam i z powrotem, czyli 10 kilometrów. (Znów, w rzeczywistości będzie to typowo dużo krócej.) W tej ultrahojnej wersji potrzebujemy 37 zamówionych posiłków by dobić do jednego mikromorta. Aby dorównać do narażenia poziomu życia jednego tragarza w ramach jednej wyprawy wysokogórskiej potrzebowalibyśmy więc zamówić…

37 razy 6000 równa się…

Dwieście dwadzieścia dwa tysiące posiłków! Zakładając zamawianie jednego dziennie, potrzebowalibyśmy to robić codziennie przez, bagatela, sześćset osiem lat**.

Zamawiając oddzielnie śniadanie, obiad i kolację, każdego dnia, wciąż potrzebowalibyśmy żyć 202 lata by zrównoważyć narażenie życia jednego tragarza. A pamiętajmy, że raczej są to całe ekipy, niż pojedyncze osoby.

(Jako ciekawostka, pieszy marsz jest bardziej dużo ryzykowny, 1 mikromort na 20 mil/32 kilometry. Gdybyśmy sami chodzili odbierać nasze posiłki, ryzyko śmierci po drodze w wyniku np. „nieoczekiwanie” spadającej cegły byłoby relatywnie większe. Dorównałoby ryzyku śmierci tragarza już po jakichś 38 tysiącach posiłków. Czyli średnio stu pięciu latach codziennego chodzenia tam i z powrotem pięć kilometrów po posiłek, albo 35 latach przy trzech posiłkach (i spacerach) dziennie. Wszystko to oczywiście w ultra hojnej interpretacji.)

Dla jasności, czy uważam, że takie wyliczenie lepiej by dotarło do moich rozmówców? Nie, oczywiście, że nie. Tam była plemienna obrona „swoich” i tyle. Tym niemniej bawią mnie takie wyliczenia i uważam je za coś, co pomaga lepiej zrozumieć piękno i złożoność naszego świata.

 

**Technicznie rzecz biorąc jako Licz mógłbym to robić. Problem w tym, że Licze niespecjalnie jedzą.

 


Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis