Heurystyka dostępności to błąd poznawczy – uproszczony, ale nietrafny sposób oceny rzeczywistości. Przydatny 100.000 tys lat temu na sawannie, gdzie lepiej było podjąć szybką, ale błędną decyzję i później skorygować, niż dłużej, ale trafnie analizować. Niekoniecznie przydatny dzisiaj, w nieporównywalnie bardziej złożonym środowisku.
Takich błędów poznawczych mamy całą masę, heurystyka dostępności jest jedynie jednym z wielu. Polega on na tym, że rzeczy silnie nacechowane emocjonalnie są nadmiernie reprezentowane w naszej wyobraźni i pamięci. Są po prostu łatwiej dostępne i szybciej można je przywołać.
Super przydatne, gdy tygrys wczoraj zagryzł Ci współplemieńca, a dziś musisz szybko rozpoznać ten niejasny wzór kolorów gdzieś w długiej, sawannowej trawie i poznać, że to kolejny tygrys. Skrajnie nieprzydatne, gdy próbujesz oceniać czy np. nowe Toyoty są godnymi zaufania samochodami, ale zamiast skupić się na obiektywnych analizach, ciągle przypominają Ci się przekleństwa wujka Zegrzysława, który kupił „bitą” Toyotę, która mu się potem ciągle psuła.
Sam doświadczam tego efektu w dość zabawny sposób odnośnie mojego bloga czy postów na Facebooku. Bardzo starannie dbam o to, by utrzymywać co najmniej równowagę, a często sporą przewagę, wpisów pozytywnych (jak ten) lub neutralnych (jak recenzje) nad wpisami, które można odebrać jako negatywne (jak cykl anty-guru). A jednak regularnie spotykam się z zarzutami, że piszę wyłącznie, albo niemal wyłącznie teksty negatywne i „hejtujace”.
To oczywiście nic innego jak praktyczny przykład heurystyki dostępności. Osoby zarzucające mi takie zachowanie nie dokonują analizy wpisów, a jedynie skupiają się na szybkim przypomnieniu „dobra, Król, co to ostatnio pisał? Pamiętam, że wkurzyłem się jak pisał źle o anty-guru, czyli to chyba ostatnie było, a teraz pisze znów źle o MLM, który też wspieram… no, to sprawa jasna, nieustannie pisze o negatywach.” Fakt, że ostatni wpis o Anty-Guru miał miejsce jakieś pół roku temu nie ma tu znaczenia. Błędy poznawcze są, jak nazwa wskazuje, błędami, więc trafność oceny jest tu nieistotna. Choć niewątpliwie męcząca, gdy po raz n-ty z rzędu trzeba wyjaśniać, że bynajmniej, sprawdź, przeanalizuj, a zobaczysz, że w rzeczywistości jest to inne. Dlatego dla ułatwienia strzeliłem ten wpis i będę mógł od tej pory linkować ;)
Zastanawia mnie przy tym oczywiście, czy można to w jakiś sensowny sposób obejść. Ilość wpisów pozytywnych i dokładna proporcja prawdopodobnie nie ma znaczenia. Zrezygnowanie z „negatywnych” nie wchodzi w grę, przynajmniej do czasu gdy inne osoby nie przejmą w tej kwestii pałeczki. (Jak to zrobią, to z wielką przyjemnością – uważam takie wpisy za potrzebne, co nie znaczy bynajmniej, że je lubię.) Ew. opcją jest budowanie równie silnych pozytywów, ale przyznam, że poza pustymi „cukierkami umysłowymi” nie widzę w necie niczego, co takie emocje by budowało – a „cukierków” serwować nie chcę.
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: