Błędnie używane terminy: Wyuczona bezradność
Pisałem już kilkakrotnie o problematycznym stosowaniu różnych terminów psychologicznych (jak projekcja) czy naukowych. Ponieważ coraz częściej spotykam się z zawłaszczeniem różnych terminów, pomyślałem, że może warto stworzyć do tego osobny cykl i regularnie do niego wracać gdy spotkam się z kolejnymi przykładami takich masowych błędnych zastosowań. Dziś zajmiemy się zjawiskiem wyuczonej bezradności.
Wyuczone co?
Może spotkaliście się z dziennikarzami czy innymi „gadającymi głowami” rzucającymi teksty o tym, jak to zasiłki, 500+ itp. prowadzą do „wyuczonej bezradności”. Rozumieją przez to, że „dawanie czegoś za nic” miałoby „rozleniwić” takie osoby, nauczyć je, że nie muszą się starać by zapracować na swoje podstawowe potrzeby.
Cóż, jedyne co takie osoby właśnie realnie powiedziały, to że nie rozumieją terminu „wyuczona bezradność” i powtarzają go bezmyślnie, próbując użyć go do usprawiedliwienia swoich uprzedzeń. W rzeczywistości bowiem, jeśli cokolwiek, oczekiwalibyśmy, że takie transfery mogłyby pomóc części ludzi pozbyć się wyuczonej bezradności. Żeby to zrozumieć, potrzebujemy jednak zrozumieć też badania, na podstawie których ten termin wykreowano.
Za pierwotne badania nad wyuczoną bezradnością odpowiada Martin Seligman. To naukowiec z którym, przyznam, mam duży problem, bo jest facetem który w swojej późniejszej karierze popełnił naukowy odpowiednik zdetonowania bomby napalmowej w domu dziecka. (Poruszę to kiedyś przy okazji całego artykułu o problemach z tzw. psychologią pozytywną.) Tym niemniej te eksperymenty miały miejsce na początku jego kariery. Na długo zanim zrobił rzeczy, które sprawiły, że darzę go takim obrzydzeniem. Jest więc szansa, że był w nich nieco bardziej rzetelny i odpowiedzialny. Plus, zaliczyły nieco powtórek przez ostatnich 50 lat.
Oryginalne badanie wykorzystywało psy. Podzielone zostały na trzy grupy. Psy z grupy pierwszej były grupą kontrolną i nie zostały poddane żadnej istotnej modyfikacji w pierwszej części eksperymentu. Psy z drugiej i trzeciej grupy były natomiast boleśnie rażone prądem. Psy w grupie drugiej miały dostępną dźwignię, którą mogły wykorzystać do zatrzymania nieprzyjemnych doznań. Psy w grupie trzeciej również miały dźwignię, ale ich dźwignia nic nie robiła. Zamiast tego ich porażenia były również kontrolowane przez dźwignie poruszaną przez psy z grupy drugiej. W efekcie psy z drugiej grupy uczyły się, że ich działanie może zatrzymać nieprzyjemne doznanie, ale w przypadku psów z grupy trzeciej żadne działanie nie przynosiło efektu.
Następnie psy z wszystkich trzech grup były umieszczane w specjalnej konstrukcji, której podłoga była przedzielona ścianką (dość łatwą do przeskoczenia dla psa). Część podłogi zostawała następnie podłączana pod napięcie elektryczne. Jeśli pies przeskoczył przez ściankę, odkrywał, że druga połowa jest bezpieczna i nie wywołuje bolesnych porażeń prądem.
Przy pierwszym porażeniu prądem pies typowo zaczynał biegać w panice, wyć, oddawał mocz i kał, aż w końcu zwykle przypadkiem przeskakiwał przez barierę i odkrywał, że jest bezpieczny. Różnica pojawiała się natomiast przy kolejnych próbach.
(Swoją drogą, każdy pies spośród kilkuset badanych był poddawany wielu takim próbom. Behawioryści, jak tu ich nie kochać? Cudowni ludzie! No i to jak praktycznie każde „wielkie nazwisko” w psychologii rozpromowało się dzięki badaniom, które dziś komitet etyczny uwaliłby bez mrugnięcia okiem. Ale hej, komitet etyczny, kto o czymś takim słyszał w latach 60-tych czy 70. Prawda panowie Zimbardo, Rosenthal, Millgram, Seligman i wielu, wielu innych? No i weźcie pod uwagę, że Seligmanem gardzę głównie z innego powodu, ten jest tylko wisienką na torcie obrzydzenia. )
Zdecydowana większość psów z grup pierwszej i drugiej przy kolejnych porażeniach dużo szybciej przeskakiwało przez ściankę i docierało w bezpieczne miejsce. (W przypadku psów z grupy pierwszej tylko 6% psów nie uciekało przed kolejnymi porażeniami.) Natomiast w przypadku psów z grupy trzeciej, aż dwie trzecie nie uciekało. Większość z nich nawet w pierwszej próbie dość szybko poddawało się, kładło i zaczynało cicho skamleć, znosząc ciągły, ostry ból przez nawet minutę, aż badacz w końcu go zaprzestał. Nawet jeśli pies zdołał przypadkiem przeskoczyć przez ściankę, nie uczył się tego, że jest to bezpieczne miejsce i nie podejmował takich prób ucieczki w kolejnych porażeniach, w odróżnieniu od psów z innych grup (część tych 6% w grupie pierwszej to psy, które nigdy nie odkryły, że za ścianką jest bezpiecznie).
Na tej podstawie badacze wywnioskowali, że zwierzęta poddane cierpieniu będącym poza ich kontrolą uczyły się, że ich wysiłek nie ma sensu. Skoro nie miały kontroli nad tym co doświadczały, jedyną dostępną strategią okazywała się pasywna rezygnacja. Nie dotyczyło to psów, które wcześniej nie zostały w ogóle poddane cierpieniu, ani tych, które owszem, doświadczyły cierpienia, ale miały kontrolę nad jego trwaniem.
Spośród różnych sposobów, na jakie badacze próbowali skłonić psy do zmiany zachowania, jedynym, które przyniosło im skutki było wielokrotne przeprowadzenie (na początku wręcz siłowe przeciągnięcie) ich przez ściankę. Przy kolejnych powtórzeniach psy przechodziły coraz łatwiej, aż w końcu zaczęły wykazywać własną inicjatywę. Tego efektu nie dawały nagrody, dodatkowe kary, obserwacje innych psów, itp.
Seligman i jego współautorzy postulowali, że podobny mechanizm przekłada się na powstawanie depresji u ludzi. Osoby, które traciły poczucie kontroli nad życiem miały się po prostu poddawać. Choć koncepcja ta nie wyjaśnia pełnego zakresu depresji, jest do dziś uznawana za jeden z istotnych modeli współwyjaśniających objawy depresyjne. Odnosi się też ten model do takich zjawisk jak postawa części ofiar przemocy domowej, traktujących swoje doświadczenie jako coś nieuniknionego i wymagającego zaakceptowania. To dlatego jednym z elementów psychoterapii poznawczej jest uświadamianie sobie obszarów kontroli w swoim życiu.
No to jak by to miało konkretnie działać?
Odnieśmy teraz ten mechanizm do osób długotrwale bezrobotnych czy bezdomnych otrzymujących nagle zasiłek. W jaki sposób tenże zasiłek miałby POZBAWIAĆ te osoby poczucia kontroli i możliwości uniknięcia nieprzyjemnych doświadczeń? Jeśli cokolwiek, to poczucia tego pozbawia właśnie stan przewlekłego bezrobocia, ubóstwa czy bezdomności, w których próby poradzenia sobie z sytuacją raz za razem dają tylko porażki. (Jasne, pewien proces dzięki swoim próbom odniesie sukces, te osoby nie będą więc np. długotrwale bezrobotne. Ale wiele osób będzie ponosiło porażkę za porażką, mimo najlepszych starań, aż w końcu doświadczy właśnie wyuczonej bezradności.) Próby postulowania, że to zasiłek miałby prowadzić do wyuczonej bezradności brzmią jak postulowanie, że brak bodźców bólowych u psów powinno do niej prowadzić. No, nie. Po prostu nie.
Wyuczona bezradność jest, z definicji, zawsze wywoływana poczuciem braku kontroli. Pierwotny model zakładał, że naturalnie jesteśmy skłonni do podejmowania działań i dopiero regularny brak kontroli nas tego oducza. Dziś sugeruje się raczej, że naszym domyślnym sposobem reakcji jest pasywność. Możemy się dopiero nauczyć, że nasze działania przekładają się na większą kontrolę nad światem i warto je podejmować, ale wielokrotne doświadczenia braku kontroli zaburza ten proces nauki i czyni go dużo, dużo trudniejszym. Niezależnie od tego, czy przyjmujemy stary, czy nowy model kluczowe jest to, że wyuczona bezradność jest pochodną braku kontroli, a nie – jak możemy często usłyszeć w różnych krytykach zasiłków czy bezwarunkowego dochodu podstawowego – dawania ludziom nagród/pieniędzy „za nic”.
Owszem, nagrody mogą nie być zawsze w stanie zlikwidować wyuczonej bezradności (bo została już wyuczona!), ale nie istnieje żaden sposób w jaki nagrody miałyby wywoływać lub potęgować jej efekt.
Skąd więc takie uparte powtarzanie takich haseł? Cóż, tak naprawdę jest to po prostu szukanie naukowo brzmiącego uzasadnienia dla moralnego osądu pt. „czemuś biedny? boś głupi i leniwy, bo jakbyś był mądry i pracowity, to byłbyś bogaty, bo świat tak działa”. Do poglądu pt. „tym ludziom po prostu nie chce się pracować, a jeśliby ich do tego zmusić, na przykład głodem, to by przez pracę stali się lepszymi moralnie ludźmi i też zaczęłoby im się chcieć”. Tymczasem jak widzimy w faktycznych badaniach o wyuczonej bezradności, to właśnie stosowanie takiego podejścia wobec ludzi może prowadzić do powstawania u nich wyuczonej bezradności, a już na pewno nie pomoże w jej redukowaniu.
Czepiasz się, nazwy nazwami, ale zjawisko „na pewno” istnieje!
No dobrze, takie osoby gadają bzdury o wyuczonej bezradności. Ale czy zasiłki itp. nie mogą na jakiś inny sposób „rozleniwić”, po prostu „fachowo” nazywało by się to inaczej?
Cóż, nic na to nie wskazuje. Badania pilotażowe dochodu podstawowego sugerują akurat wzrost aktywizacji i produktywności, a nie spadek. Jak pomyślimy o tym, z perspektywy opisywanych mechanizmów, nie powinno to dziwić. Jeśli masz stałe, przewidywalne źródło dochodu pozwalającego na jako-takie przeżycie, masz też możliwość swobodniejszego podejmowania decyzji o swoim życiu. A to daje, uwaga, uwaga: poczucie kontroli. Sensownej wysokości zasiłki czy BDP są tą dźwignią umożliwiającą wyłączenie bólu. Jasne, również niewielka część tych psów mających poczucie kontroli finalnie poddała się cierpieniu. Nie ma cudownych rozwiązań. Ale są rozwiązania całkiem skuteczne.
No ale co z takim klasycznym warunkowaniem? Czy dając komuś nagrodę nie zwiększamy szansę jakiegoś działania? No to czy jak damy komuś pieniądze – dla większości ludzi jakąś formę nagrody – „za nic”, po prostu dlatego, że jest, to czy nie warunkujemy tą osobę do „nic nie robienia”? Cóż, to pytanie opiera się na bardzo pobieżnym rozumieniu mechanizmu warunkowania, połączonym z oczekiwaniem bardzo abstrakcyjnego wnioskowania na temat swojego życia. „Nic nie robienie” jest bowiem bardzo abstrakcyjną, poznawczą oceną procesu zachodzącego przez dłuższy okres czasu. Tymczasem warunkowanie owszem, jest silnym mechanizmem uczenia się… Ale jest mechanizmem nawet nie prostym, a wręcz prostackim.
Warunkowanie może Cię nauczyć konkretnej, niespecjalnie złożonej reakcji. (No dobra, złożone reakcje też są możliwe… Ale docelowo, w wyniku złożonego, wieloetapowego procesu warunkowania, a nie pojedynczej nagrody czy nawet czegoś przyjemnego dawanego raz na miesiąc.) Złożone postawy typu „nie będę nic robić tylko czekać na kasę, bo mogę” wykraczają ekstremalnie poza zakres tego, co tego typu warunkowanie – pojedyncza nagroda raz na miesiąc – może utrwalić. Takie postawy mogłyby, owszem, zostać uwarunkowane, ale w innym procesie. Gdybyśmy mieli maszynę, która, za każdym razem gdy pomyślisz „nie będę nic robić, tylko czekać na kasę, bo mogę” dawała Ci nagrodę, np. kostkę czekolady, to faktycznie mogłoby to uwarunkować taką postawę, w toku kilku miesięcy, przez kilkadziesiąt-kilkaset takich wzmocnień. Ale ta pojedyncza nagroda raz na miesiąc? Jeśli cokolwiek nawet uwarunkuje, to jakieś zachowanie występujące akurat przypadkiem tuż przed tym, jak ją otrzymasz, a nie długoterminową postawę życiową.
To zresztą przeszkoda, z którą zmaga się wiele osób próbując nieumiejętnie budować nawyki. Próbują stworzyć jako nawyk bardzo abstrakcyjną postawę, a nie konkretne działanie w określonej sytuacji. (Często też próbują za tą abstrakcyjną postawę dać sobie równie abstrakcyjną nagrodę.) Skoro warunkowanie nie działa tak gdy chcemy by tak działało, tym bardziej nie będzie tak działało ot tak, bez takiej zachęty.
Dlatego między innymi wykształcamy sobie pamięć długoterminową i hipokamp, oraz inne mechanizmy bardziej analitycznej nauki. Bo warunkowanie jest po prostu bardzo mało efektywnym procesem budowania rozległych postaw i długoterminowych sposobów reakcji.
Dlatego następnym razem, gdy usłyszysz tekst o tym, jak to zasiłki czy BDP doprowadzą do „wyuczonej bezradności”, zapytaj rozmówcę jak miałby wyglądać ten proces w świetle psychologicznego mechanizmu wyuczonej bezradności. A gdy nie będzie w stanie wyjaśnić… Cóż, kary warunkują słabiej niż nagrody, ale może to poczucie dyskomfortu z wyjścia na głupca skłoni jednak tą osobę do tego, by nieco rzadziej zabierała głos z ideologii, zamiast z wiedzy.
Czego sobie i Wam życzę, bo to dobra zasada dla wszystkich :)
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: