Większość grup przechodzi – w swoim tempie – przez pewien charakterystyczny proces, zestaw kolejnych kroków, których struktura została w latach 60-tych XX wieku zmodelowana przez Bruce’a Truckmana. Model takiego standardowego procesu grupowego jest niezwykle przydatny w kontekście m.in. zarządzania zespołem czy prowadzenia szkoleń (choć niekoniecznie eventów, o czym później).
Zwykle wyszczególniane są cztery główne fazy tego procesu: forming, storming, norming i performing. Niekiedy dodawana jest faza piąta, rozpadu.
1. Forming to podstawowa faza w każdej grupie. To ten etap, kiedy ludzie jeszcze się nie znają za dobrze i każdy chcę dobrze wypaść, każdy chce być zaakceptowany przez grupę. Wszyscy więc zdają się generalnie na wszystkich, ewentualni liderzy wysuwają się na prowadzenie nieco nieśmiało. Zewnętrzny lider jest tu w cenie – na szkoleniu grupa zdaje się tu w dużej mierze na trenera, w firmie rola menadżera jest tu szczególnie duża. Jeśli zostaną wprowadzone jakieś zewnętrzne normy (np. „teraz bijemy brawo”), praktycznie wszyscy się im podporządkują. W przypadku eventów szkoleniowych zwykle uczestnicy przez cały czas trwania eventu pozostaną dokładnie na tym poziomie.
W fazie formingu ludziom mogą przeszkadzać różne rzeczy – czy to w sytuacji w której są, czy w zachowaniu innych osób. Zachowają je jednak dla siebie, nie chcąc burzyć ogólnej atmosfery grupy lub ryzykując utraty akceptacji.
2. Storming następuje, gdy ludzie zaczynają przekładać swój komfort nad potrzebę akceptacji ze strony grupy. W tym momencie zaczynają mówić co im przeszkadza – często bardzo emocjonalnie i gwałtownie, niekiedy znajdując zastępczy upust dla swoich emocji, jeśli nie czują się pewnie z bezpośrednim ich wyrażeniem. Np. na szkoleniu firmowym pracownik mający problem ze swoim kolegą z zespołu, również obecnym w grupie, może zamiast tego próbować wejść w konflikt z trenerem, gdyż jest to bezpieczniejsze dla niego. Trener jest tylko jeden, a grupa liczna.
Na tym etapie często wyraźnie przejawiają się role grupowe – wyraźnie przejawiają się liderzy i aspirujący do bycia liderem, „uspakajacze”, którzy starają się na różne sposoby rozładować atmosferę, może nawet cofnąć grupę do poprzedniego stadium – np. żartując czy robiąc coś, co odwróci uwagę grupy od poruszanych problemów. Lubi się tu w końcu pojawiać kozioł ofiarny, zwykle jeden z byłych aspirantów do miana lidera, który jest obecnie odrzucany przez grupę.
Choć storming może być emocjonalnie nieprzyjemny – często ludzie dbają tu o wyrzucenie z siebie swoich emocji bez jakiejkolwiek troski o emocje innych, łatwo o ostre konfliktu, itp. – jest on jak najbardziej korzystny dla rozwoju grupy. Tylko w oparciu o jakiegoś rodzaju ustanowienie swoich potrzeb członkowie grupy mogą przestać „grać” i zacząć faktycznie otwierać się, mówić o swoich potrzebach i starać się o nie zadbać.Dzięki temu może zajść kolejna faza, czyli norming.
Na etapie stormingu rola moderatora, menadżera lub trenera jest często znacząca, ale dyskretna – nie może on narzucić grupie zachowań i reakcji (co najwyżej cofnęło by to ją do formingu), musi raczej zadbać o to, by zadbano o potrzeby każdego – inaczej taka „nierozpatrzona” osoba może się „tlić” i w przyszłości wybuchnąć, cofając grupę z powrotem do stormingu.
3. Norming – ustalenie nowych norm funkcjonowania w grupie. Norming nie musi oznaczać, że każdy każdego kocha, wypił z nim bruderszafta i wszyscy zapraszają się wzajemnie na chrzciny dzieci i pogrzeby teściowych. Nawet więcej – norming niemal nigdy nie doprowadzi do takiej sytuacji. Jednak przy zakończonym procesie normingu, nawet jeśli kogoś z grupy będziesz serdecznie nie lubić, to prawdopodobnie ustalicie jakieś zasady wzajemnej komunikacji (lub unikania tejże), tak by przynajmniej nie próbować się zabić. Raczej. Zbyt otwarcie i za często.
Norming jest dla moderatora grupy o tyle wygodny, że członkowie grupy przejmują tu coraz większą odpowiedzialność i aktywność, wymagają coraz mniej opieki.
4. Performing – gdy grupa ustaliła już nowe zasady, pojawia się ostatnia faza, performing. Grupa dużo płynniej i łatwiej dąży teraz do swojego celu (niekiedy tak prostego jak ukończenie szkolenia, a niekiedy dużo bardziej złożonego, np. zorganizowanie festiwalu w wypadku zespołu w organizacji pozarządowej). Poszczególne osoby czują się w grupie nie tylko bardziej komfortowo, ale często też bardziej kompetentnie. Jeśli mają z czymś problem, mają swobodę mówienia o nim i rozwiązywania go, zamiast dusić go w sobie i męczyć się z nim.
Jeśli widzisz naprawdę zgrany zespół, rodzinę, paczkę przyjaciół – niemal na pewno są na tym etapie.
5. Adjourning – opcjonalna faza „domykania projektu” i rozchodzenia się grupy. Nie wymaga zwykle dużo wysiłku, ale jej pominięcie może być emocjonalnie problematyczne dla członków grupy. Jakieś symboliczne zamknięcie jest potrzebne.
Między grupa może wielokrotnie przechodzić między poszczególnymi fazami, zwłaszcza między normingiem i stormingiem, precyzując dalsze zasady. Tak naprawdę podana kolejność jest tylko pewnego rodzaju drogowskazem – zwykle w grupie zachodzi taki proces, ale nie zawsze. Często grupa zatrzymuje się na formingu. Niekiedy storming, choć zachodzi, jest bardzo delikatny- np. nie zdarzyło mi się mieć nigdy naprawdę intensywnego stormingu na swoim Praktyku Beyond NLP, mimo że – przy 9 dniach szkolenia – zdecydowanie zachodził pełen proces grupowy.
Co więcej, różne osoby w grupie mogą być na różnym etapie, a nawet w grupie możemy mieć różne podgrupy. Np. ogólnie grupa może być na poziomie formingu, ale mogą być w niej dwie podgrupy, każda na poziomie prefromingu względem siebie, a jednocześnie na poziomie stormingu względem siebie wzajemnie. Jeśli pomoże Ci to skonkretyzować sytuację, wyobraź sobie nowy zespół w firmie, 15-osobowy. W zespole tym jest trzech programistów, którzy od dawna ze sobą pracują i trzech sprzedawców, którzy też znają się od lat. Programiści i sprzedawcy pracowali już ze sobą krótko przy innym projekcie i obwiniają siebie wzajemnie za problemy w nim. Pozostałe osoby są zupełnie świeże. Cały zespół jest na poziomie formingu, programiści i sprzedawcy są względem siebie na poziomie stormingu, a programiści z programistami i sprzedawcy ze sprzedawcami są na poziomie preformingu.
Co istotne – trener czy menadżer nie zawsze musi się angażować w proces grupowy, który dostrzegł. Jeśli np. strorming pojawia się w bardzo późnej fazie projektu i dopiero się zaczyna, może być warto po prostu indywidualnie porozmawiać z osobami, które mają największe problemy, nie angażując w to całej grupy. Z drugiej strony, kiedy już otwarcie zajmiemy się procesem i na nim skupimy, zasada jest jedna: siedzimy w tym temacie aż do chwili gdy wszyscy wyrzucą z siebie wszystko co na daną chwilę potrzebują i mogą i sprawa będzie może nie tyle domknięta, by można było temat zostawić. Jeśli to zaniedbamy i zostawimy proces rozgrzebany – wybuchnie niedługo i to naprawdę mocno. Sam byłem świadkiem takiej sytuacji u trenera, którego znam i szanuję, ale który zostawił nierozwiązany konflikt na koniec jednego zjazdu szkoleniowego tylko po to, by cała sytuacja wybuchła na kolejnym i odbijała się rykoszetem w zasadzie do końca cyklu szkoleniowego.
Proces grupowy w środowisku rozwojowym
Po co ten cały wstęp? (Obok samej przydatności opisanego modelu, oczywiście.) Przy okazji tłumaczenia procesu grupowego na szkoleniu trenerskim, które obecnie współprowadzę, naszła mnie refleksja, że można by ten proces odnieść do środowiska rozwojowego w Polsce. Później zresztą miałem okazję, omawiając temat ze znajomym, dowiedzieć się, że doszedł do podobnego wniosku.
Zdecydowanie mamy już za sobą fazę formingu – pasywnego akceptowania norm, prób dostosowania się. Oczywiście, nowe osoby wchodzące w tematykę rozwoju zaczynają od etapu formingu. Ogólnie jednak środowisko wyszło już w mojej ocenie z tej fazy – ludzie, na dobre czy na złe, nie wahają się już mówić wprost o swoich potrzebach i problemach względem środowiska rozwojowego.
Czy więc jesteśmy na etapie stormingu? Cóż, jako jeden z prekursorów stormingu w naszym środowisku rozwojowym postrzegam sprawy może z pewnym nieproporcjonalnym przyśpieszeniem, ale wydaje mi się, że powoli wychodzimy już nawet poza ten okres. Tak, pojawiają się cały czas kolejne doniesienia o problemach i emocjonalne reakcje, pojawiają się też – co naturalne – próby „cofnięcia” układu znów do formingu (stare „nie rozgrzebujmy problemów, nie róbmy do własnego gniazda”), ale stopniowo jest ich coraz mniej. Coraz częściej zaś – z różnych środowisk – zaczynają docierać do mnie głosy „ok, to co dalej? co z tym zrobić i jak zadbać o uniknięcie takich rzeczy w przyszłości?” Co istotne, głosy takie docierają do mnie nawet ze strony osób z którymi swoje „przestormowałem”.
To sugeruje mi – choć oczywiście może to być jedynie moja pusta nadzieja – że powoli zaczynamy wchodzić w norming, w etap pt. „dobra, możemy się nie lubić, możemy konkurować, ale mamy jakiś wspólny cel – dobro rozwoju osobistego i ludzi weń zaangażowanych – więc zastanówmy się jak możemy o nie zadbać i się po drodze nie zamordować”.
Nawet jeśli mam tu rację – a nie mam wcale pewności, czy tak jest – to oczywiście do pełnego normingu, a co dopiero do preformingu jeszcze długa i burzliwa* droga. Ale to ciekawa perspektywa o tyle, że daje jakąś mapę całego procesu, a to też cenne.
*pun intended/gra słowna zamierzona
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: