Nie wiem, może coś przegapiłem. Zaspałem, w końcu jestem sową ekstremalną, albo coś. Nie dostałem powiadomienia.
Ale gdzieś, kiedyś, w jakimś momencie ignorancja zaczęła dla części ludzi być wręcz powodem do dumy. Stała się cnotą. Czymś, do z podniesioną piersią wiesza się na sztandarze. I dla równowagi wysiłek niezbędny dla wyjścia z ignorancji stał się swego rodzaju grzechem, czymś co stanowi dodatkowe zobowiązanie. W końcu Ty już wiesz, wiec masz cierpliwie znosić absurdalne tezy tych, które nie wiedzą i je tłumaczyć, raz za razem, najlepiej w taki sposób, by bynajmniej nie poczuli się oni choć ociupinkę dotknięci ani urażeni.
Kurcze, kiedy wysyłano memo o takiej zmianie? Bo naprawdę je przeoczyłem…
Mam wrażenie, że coraz częściej w dyskusjach – czy to tutaj na blogu, czy na facebooku – spotykam się ze swego rodzaju dumą z ignorancji. Z postawą „Nie wiem, nie zgłębiałem tematu, ale mam w nim zdanie i uważam, że jest co najmniej równie ważne jak zdania tych, którzy poświęcili czas na zgłębienie tematu. Bo ważne jest, że to ja mam to zdanie.”
I mam serdeczną ochotę złapać taką osobę za ramiona i nią potrząsnąć, tak by się ogarnęła.
Bo to nic innego, jak czynienie z ignorancji cnoty i czegoś chwalebnego.
Co więcej, takie osoby zwykle rozwijają tą argumentację w paradoksalny układ, w którym to ci, którzy pracowali nad wiedzą w danym obszarze są w jakiś sposób zobowiązani wobec tych, którzy takiej pracy nie wykonali. To osoby rozumiejące temat mają odpowiednio zwracać się do osób dumnych ze swojej ignorancji. Inaczej ignoranci mogą się obrazić albo źle poczuć! (W drugą stronę zasada ta oczywiście nie obowiązuje. Ignoranci mogą wygłaszać dowolne tezy w dowolnym tonie, a rozumiejący mają to przyjmować „na klatę”.)
Co ważne, mówię tu o zdaniu na temat rzeczy, na które można dojść do obiektywnej prawdy. Opinie typu 'ja się na kinie nie znam, ale ten film mi się podobał’ są jak najbardziej w porządku, dotyczą czysto subiektywnego gustu. Więcej o różnicach między subiektywnymi opiniami, a obiektywnymi faktami pisałem TUTAJ. Natomiast w tym poście chcę się zająć wypowiedziami na temat faktów. Zdaniami o tym jak obiektywnie działa świat.
Post ten nie jest również krytyką ignorancji samej w sobie.
Człowiek, który jest ignorantem w jakiejś dziedzinie, ale świadomy swojej ignorancji i chętny ją nadrobić jest dla mnie kimś wartym dużego szacunku. Uznanie swojej ignorancji wymaga samoświadomości i pokory. Chęć jej nadrobienia jest czymś szlachetnym.
Człowiek, który jest ignorantem w jakiejś dziedzinie, jest świadomy swojej ignorancji i decyduje się pozostać ignorantem, również nie robi niczego złego. Każdy będzie ignorantem w pewnych dziedzinach, nie mamy dość czasu by zgłębiać wszystkie możliwe tematy. Byłoby idealnie, gdyby dało się inaczej, ale jesteśmy śmiertelni.
Człowiek, który się szczerze myli, który jest ignorantem w jakiejś dziedzinie i nie jest świadomy swojej ignorancji, a nawet uporczywie broni swojego zdania w tej dziedzinie, również nie musi robić nic złego. Kluczowe jest to, jak zareaguje gdy pojawią się przed nim nowe dane. Czy je z miejsca odrzuci, czy raczej zweryfikuje ich wiarygodność i ewentualnie zgłębi, tak by poszerzyć swoje rozumienie świata?
Bogowie jedni wiedzą jak często zdarzało mi się samemu być w tej pozycji. Jestem świadomym ignorantem w wielu tematach, niektóre staram się nadrobić, z ignorancją w innych się pogodziłem. W wielu tematach mam jakieś zdanie, choć, przy analizie, okazałoby się ono nieuzasadnione. Większa część tych tematów to opinie które przyjąłem zanim nauczyłem się lepiej sortować informacje. Mniejsza, ale wciąż istotna część to rzeczy, które przyjąłem już znając metody odpowiedniego podchodzenia do faktów, ale akurat ich z tego czy innego powodu nie stosując. Dlatego hipokryzją byłoby, gdybym to ganił.
Więc dla jasności, jeszcze raz podkreślę: możesz być ignorantem. Możesz się też po prostu mylić.
Ale na litość mroku, jeśli będziesz ze swojej ignorancji dumny, jeśli będziesz się nią pysznił, będę miał ogromną pokusę by sprzedać Ci plaskacza w twarz, tak na otrzeźwienie.
Pewnie tego nie zrobię, bo nie jestem skory do przemocy, ale krew i krwawe popioły, będzie mnie kusiło!
Wiedza i kompetencje są czymś, co trzeba okupić ciężką pracą. Po prostu nie da się inaczej. Chcesz coś zrozumieć – musisz w to włożyć wysiłek. Mniejszy lub większy, w końcu metody nauki też ulegają usprawnieniu, ale pewien wysiłek jest zawsze niezbędny. I to Ty musisz go wykonać.
Nikt nie zdobędzie wiedzy za Ciebie.
Nikt Ci nie przekaże w magiczny sposób zrozumienia.
Ludzie mogą Ci POMÓC zrozumieć, ułatwić zrozumienie. Od tego są nauczyciele, eksperci, mentorzy czy trenerzy.
Ale koniec końców, Ty musisz wykonać pracę.
To jedna z nielicznych rzeczy we współczesnym świecie, których nie da się kupić, niezależnie od tego jak jesteś bogaty. Jedna z nielicznych rzeczy, na które absolutnie trzeba zapracować. Nawet za sylwetkę możesz przynajmniej częściowo zapłacić – liposukcja, sterydy, itp. mogą zastąpić znaczną część wysiłku. W przypadku wiedzy nie ma takiej opcji.
Próby spłycania tego? Dumy z niewykonania takiej pracy? Zakładanie, że ludzie którzy wykonali taką pracę są cokolwiek winni tym, którzy tej pracy nie wykonali? Że fakt nie wykonania tej pracy uprawnia Cię do specjalnego traktowania?
Żałosne, podłe i niecne.
Serio, nie rób tego.
Nie musisz wiedzieć wszystkiego. Nie musisz wiedzieć niczego. Nie musisz mieć racji. Masz do tego pełne prawo. Możesz się mylić. Możesz nie wiedzieć i nie chcieć wiedzieć- są tematy, które mogą Cię po prostu nie obchodzić.
Ale próba pysznienia się swoim brakiem wiedzy, przedstawiania go jako cnoty?
Nie rób tego. Bo to po prostu podłe.
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: