Huberman o ADHD – krytyka błędów, bzdur i przeinaczeń

Ten artykuł jest wpisem komplementarnym do wpisu „Fake Guru Andrew Huberman” i warto go czytać razem z nim. W tamtym artykule poruszam czemu podcast Hubermana nie jest wiarygodnym źródłem informacji, ten zaś stanowi rozbudowany przykład, w oparciu o jego materiał o ADHD.

Dla wygody opieram się w analizie na transkrypcji z githuba, weryfikowałem w szeregu próbek i była ona wierna oryginalnej treści. Transkrypcja liczy ponad 40 stron tekstu, więc choć debunk zdanie po zdaniu byłby kuszący, postaram się raczej skupić na najważniejszych problemach (i tak jest ich bardzo dużo). Gdzie mi się chce wrzucam linki do badań, ale bądźmy fair – Huberman nie przedstawia ani jednego na główne tezy, do których się przyczepiam, więc zacznijmy od niego, hmm? :)

To powiedziawszy, bierzmy się do podważania :)

 

Zrozumienie ADHD

ADHD vs. ADD – tu zaczynają się problemy. Myli się odnośnie historii ADHD (pierwsze medyczne opisy to ponad 100 lat zanim Huberman twierdzi, że się pojawiły – przy okazji myląc 1904 z 1903/1902 ).  Co gorsza mocno miesza terminologię i sugeruje, że termin ADD był używany od początku i zmieniony na ADHD we wczesnych latach 80-tych (podczas gdy funkcjonował on w literaturze głównie między DSM-III i DSM-III-R, czyli w latach 80-tych), oraz nie ogarniając specjalnie przyczyn zmian terminologii w tym okresie. Wbrew temu co postuluje, nie było tak, że w latach 80-tych „społeczność psychiatryczna i psychologiczna zaczęła lepiej zauważać fakt, że tak zwane hiperaktywne dzieci miały też problemy z uwagą.” Ta świadomość była dużo wcześniej, zresztą sam termin ADD zastąpił „Dziecięce Zaburzenie Hiperkinetyczne”, więc takie wytłumaczenie zmiany terminu pokazuje brak rozeznania w temacie.

To jednak nieco pedanterii z mojej strony. Prawdziwą „bombą” jest teza: „Inną rzeczą, której teraz dużo widzimy są podwyższone poziomy ADHD u dorosłych i są pytania czy ci dorośli mieli ADHD, które nie zostało wykryte w dzieciństwie, czy też to ADHD pojawia się teraz w dorosłości ze względu na to jak funkcjonujemy w świecie, zwłaszcza w kontekście używania smartfonów, połączenia e-maila, smsów, prawdziwych interakcji, licznych appek i strumieni medialnych i social medialnych uderzających nas jednocześnie. Próba zarządzania życiem, tymi wszystkimi rzeczami, które się dzieją tworzy swego rodzaju chmurę biegunów dla naszej uwagi. Pada więc pytanie czy nie tworzymy ADHD u dorosłych, którzy nigdy nie mieli ADHD w młodszym wieku.”

No, nie. Nie mamy absolutnie żadnych podstaw by sugerować, że smartfony, social media itp. są jakkolwiek powiązane z częstotliwością występowania ADHD u dorosłych.  Ta, owszem, rośnie, ale realistyczną interpretacją jest po prostu stałość ADHD. Skoro 10% dzieciaków miało ADHD, to ponieważ to neuroatypowość, zostaje z tą neuroatypowością i 10% dorosłych. Po prostu tak jak spektrum autyzmu częściej wykrywamy u dzieci (bo nie nauczyły się zachowań maskujących i copingujących), tak samo jest z ADHD. Natomiast tezy o smartfonach itp. są wyssane z palca, nie mają żadnych podstaw (i są elementem szerszej dopamino-obsesjomody powszechnej w środowiskach które targetuje Huberman i w niektórych jego własnych materiałach). Gdyby Huberman sugerował, że np. liczne odwracacze uwagi wynikające z współczesnego trybu życia są trudniejsze do okiełznania dla dorosłych z ADHD, przez co trudniej im stosować strategie maskujące i copingowe, więc ich objawy ADHD robią się bardziej doskwierające, byłaby to teza niespecjalnie kontrowersyjna. Tu jednak bardzo wyraźnie postuluje związek przyczynowy, co jest mniej więcej tak uzasadnione naukowo, jak teza, że szczepionki powodują autyzm, a krwawe ofiary z ludzi sprawiają, że słońce wschodzi następnego dnia. Innymi słowy jest to absolutna bzdura.

 

Mylenie podstaw neurologicznych

Kolejne problemy mamy w części Attention & Focus, Impulse Control. Więc ludzie z ADHD mają problemy z utrzymaniem uwagi. Czym jest uwaga? Cóż, uwaga to postrzeganie/percepcja. To jak postrzegamy świat zmysłowy. Więc powiemy sobie nieco ze wstępu do neurobiologii, odbieramy różne treści przez cały czas. Informacje nieustannie docierają do naszego układu nerwowego. Dla przykładu teraz odczuwasz fale dźwiękowe, widzisz rzeczy, odczuwasz rzeczy  skórą, ale zwracasz uwagę tylko na niektóre z nich. Te na które zwracasz uwagę to Twoje postrzeganie. Więc jeśli słyszysz mój głos, postrzegasz mój głos, nie  zwracasz uwagi na inne swoje zmysły w tej chwili, jasne?”

Na początek pada nam tu totalna bzdura – zrównanie uwagi i percepcji. Uwaga to uwaga, percepcja to percepcja, to nie są zamienne terminy, ani nawet coś zbliżającego się do zamiennych terminów, co powiedziałby Hubermanowi nawet student kognitywistyki, gdyby raczył takowego zapytać. Zresztą, zgodnie z tym opisem Hubermana, jeśli rozmawiam z jakąś osobą, mogę ALBO postrzegać to jak wygląda, albo to co mówi. Jest to oczywiście bzdurą i przyznam, że niespecjalnie rozumiem jak ktoś zajmujący się neurologią wzroku może rzucać takie teksty. Już to co postrzegamy jest bowiem przetwarzane różnopoziomowo (mogę bardzo postrzegać jedną nutę czyjegoś zapachu, a słabiej drugą, jednocześnie silnie postrzegając głos tej osoby, itp.), co więcej postrzeganie nijak nie musi oznaczać uwagi – będąc na koncercie mogę postrzegać muzyków na scenie, postrzegać muzykę, nawet do niej podśpiewywać, a jednocześnie uwagą być zupełnie gdzieś indziej. Jeśli wdaliście się kiedyś w angażującą rozmowę prowadząc samochód, jest duża szansa, że Wasza uwaga odpłynęła daleko od drogi, ale wciąż tą drogę postrzegaliście i reagowaliście na np. zwalniający samochód przed wami, bez potrzeby świadomej korekty.

Niestety, potem jest jeszcze gorzej. „Więc uwaga i skupienie są mniej więcej tym samym, ale kontrola impulsów jest czymś oddzielnym, ponieważ kontrola impulsów wymaga wypchnięcia lub zablokowania zmysłowych treści w środowisku. Oznacza brak percepcji, kontrola impulsów dotyczy ograniczenia naszej percepcji.

Ok, to jest już totalna bzdura. Kontrola impulsów, jak wskazuje sama nazwa, polega na hamowaniu sygnałów wyjścia, nie sygnałów wejścia (a więc percepcji). Masz impuls, żeby coś zrobić, ale nie reagujesz na ten impuls. Nie hamujesz tego co postrzegasz, hamujesz swoją reakcję na to postrzeganie. Jak to wygląda gdy nie hamujesz pokazuje nam np. pląsawica Huntingtona. U zdrowych osób mózg przetwarza szereg możliwych reakcji na daną sytuację i wybiera jeden ruch, hamując pozostałe impulsy. U osób z pląsawicą Huntingtona pozostałe ruchy także są aktywowane, prowadząc do chaosu. Oczywiście jest to dość ekstremalny przykład. Lżejszym mogą być np. tiki i wokalizacje osób z syndromem Touretta – znów, impulsy, które nie ulegają zahamowaniu, w odróżnieniu od osób neurotypowych. U osób z ADHD kontrola impulsów jest na dużo lepszym poziomie niż w obydwu powyższych przykładach, ale na niższym poziomie niż u osób neurotypowych. Przede wszystkim jednak w absolutnie każdym przypadku działa zupełnie inaczej niż przez „ograniczanie percepcji”. To co zachodzi, to następuje percepcja, która zostaje przetworzona, w reakcji na nią powstaje szereg możliwych impulsów, po czym niektóre lub wszystkie z nich są hamowane. To właśnie to hamowanie jest procesem kontroli impulsów.

 

Brak zrozumienia objawów i etykietkowanie

(…) często ludzie z ADHD mogą mieć hiperfokus i niezwykłą zdolność skupienia się na rzeczach, które bardzo lubią, lub które ich intrygują. (…) wiele osób z ADHD, jeśli damy im coś co naprawdę kochają, np. jak dziecko kocha grać czy rysować, albo dorosły kocha dany typ filmów lub osobę bardzo, to uzyskają laserowo-ostre skupienie bez żadnego wysiłku.” – Tu mamy kolejny ogromny problem, czyli przedstawienie hiperfokusu jako uzależnionego od lubienia czegoś. To nie tylko nie jest prawdziwe, ale ma dodatkową problematyczną warstwę, bo wchodzi w pewną moralizatorską ocenę braku uwagi u osób ADHD („a, bo po prostu jesteś leniwy bo nie lubisz tego”, „nie zwracasz na mnie uwagi, bo mnie nie kochasz”). W rzeczywistości ADHDowy hiperfokus jest wyjątkowo nieprzewidywalnym panem, może utrudniać skupienie się na czymś, co uwielbiamy, ale ułatwiać skupienie na czymś czego absolutnie nie trawimy, ale nasza uwaga i tak tam płynie. Dodatkowo często ludzie (zarówno osoby z ADHD jak i osoby wokół nich) stosują tu nieuprawnione wnioskowanie „Skoro to robi(ę) w skupieniu to znaczy, że to lubi(ę).” Takie wnioskowanie jest bowiem łatwiejsze niż zauważenie braku kontroli nad zachowaniem.

 

Również przedstawienie problemów z postrzeganiem czasu w ADHD jest dość absurdalnym neurotypowym odlotem. Znów pojawia nam się tu subtelne etykietkowanie osób z ADHD w formie „no jakby im zależało, to by się potrafili skupić!” Owszem, osoby z ADHD czasami stosują odpowiedni poziom stresu jako narzędzie autoterapii prokrastynacji. Nie ma to jednak nic wspólnego z postrzeganiem czasu, to kwestia motywacyjna. Nie znaczy to, że w ADHD nie ma zaburzonego poczucia czasu, często jest, ale litości, nie ten mechanizm!

 

Cała sekcja „The Pile System” to czysty „to-mi-się-wydaizm” wyssany całkowicie z palca. „Dodatkowo ich zdolności organizacji przestrzennej są często poniżej normy, nie zawsze, ale często znajdziesz kogoś z ADHD stosującego coś co się nazywa systemem kupek do organizacji rzeczy, gdzie biorą wiele rzeczy i może to być w kuchni, albo w sypialni, albo w biurze albo w innej przestrzeni i zaczną je upychać zgodnie z systemme kategoryzacji, który ma sens tylko dla nich. Nie ma on tak naprawdę żadnych ram logicznych.” To oczywiście bzdura. Problemy w organizacji przestrzeni, dokumentów itp. w ADHD biorą się w dużej mierze z owego zaburzenia impulsywności i koncentracji uwagi. Systematyczna organizacja dokumentów, itp. jest mocno utrudniona, jeśli w połowie porządkowania przeskakujesz nagle na skupienie się na innym działaniu, pozostawiając pierwotne zadanie niedokończonym. Problemy z motywacją sprawiają zaś, że regularne dbanie o np. odkładanie rzeczy na miejsce okazuje się typowo zbyt dużym wyzwaniem.

 

W kolejnych sekcjach trafiamy na kolejny brak podstawowej wiedzy psychologicznej: „Więc jest powód dla którego numery telefonu mają siedem cyfr, oczywiście jest też kod miejscowości, ale pamiętanie informacji dłuższej niż siedem liczb, lub jedno-dwa zdania jest trudne dla większości ludzi.” To jest wręcz zabawne „jest powód, dla którego telefony mają 7 cyfr”… tia, tylko komórkowe mają 9 cyfr i też je pamiętamy, a pojemność pamięci roboczej to i tak 4+/-1 wg obecnych ustaleń. Owszem, kiedyś (lata 50-te XX wieku) szacowaliśmy 7+/-2, potem 6+/-2, obecnie 4+/-1,

 

W kolejnej sekcji Huberman mówi „Okej, więc mniej więcej ustaliliśmy pewnego rodzaju menu skłonności, które osoby z ADHD mają, niektóre mają wszystkie.” Problem z tym fragmentem jest taki, że w dotychczasowych materiałach zignorowaliśmy całą subsekcję hiperaktywności i sporą część subsekcji z zaburzeniami koncentracji uwagi, ale spoko :D Widać, że oko Hubermana DIVA nie zostało skalane ;) (DIVA to jedno z najpopularniejszych narzędzi używanych w opiniowaniu i diagnozie ADHD, a zakres zachowań który obejmuje jest dużo szerszy, niż to co proponuje Huberman.)

 

Obsesja dopaminowa

Następnie wchodzimy w kwestię neurochemii i tutaj mamy klasyczny problem z Hubermanem, czyli fiksowanie się na jednej ulubionej interpretacji i przedstawiania jej jako trafnego opisu rzeczywistości. Bez zająknięcia się, że to tylko jedna z opcji i to niekoniecznie nawet zbyt silnie wspierana badaniami.

Dopamina jest wydzielana z neuronów, jest czymś co nazywamy neuromodulatorem.” Może drobiazg, ale w kontekście ADHD raczej mówilibyśmy o dopaminie jako o neuroprzekaźniku. Pełni ona też funkcjonalność neuromodulatora, ale akurat raczej nie w tym zakresie. W kontekście takich rzeczy jak motywacja, będzie neuroprzekaźnikiem.

I jako neuromodulator zmienia aktywność obwodów w mózgu, tak, że pewne obwody są bardziej aktywne niż inne i w szczególności dopamina wywołuje podwyższony stan skupienia.” Citation needed, czyli „cytat albo pan głowy nie zawraca.” Są pewne badania sugerujące, że dopamina odpowiada stricte za podwyższone skupienie w sytuacji zagrożenia, ale to nie jest tożsame z podwyższonym stanem skupienia w ogóle. Generalnie cały ten fragment to znów dużo haseł, które nijak nie są potwierdzone badaniami.
Swoją drogą fascynujące, że jako optyk i neurobiolog optyki, skoro upiera się przy hipotezie dopaminowej ADHD (przypomnijmy, że nie jest ona bynajmniej hipermocno utwierdzona, są badania podważające ją dość mocno), to nie sugeruje, że w takim razie powinniśmy widzieć konkretne powtarzalne wzorce zaburzeń wzroku, zwłaszcza adaptacji dobowej wzroku, u osób z ADHD (bo za to też odpowiada dopamina). Czyżby dlatego, że nic takiego nie stwierdzono, co znów osłabia hipotezę dopaminową?

 

„(…) u osoby z ADHD, albo nawet osoby z ADHD na poziomie poniżej progu klinicznego, albo u osoby która nie spała dobrze, default mode network nie jest zsynchronizowany. Te obszary mózgu po prostu nie grają ze sobą dobrze.” Nope. Znów bzdura. Problemem w ADHD nie jest „brak synchronizacji DMN”. Jest nią brak synchronizacji DMN/TPN, czyli przejścia między tymi dwoma trybami, gdzie aktywacja TPN u neurotypów hamuje DMN, a u neuroatypów mamy dużo bardziej dziurawy tryb hamowania. I tak, dopamina może mieć tu znaczenie, ale mechanizm jest naprawdę odmienny. Co ciekawe, dosłownie chwile później sam o tym mówi, więc fascynujące, że żaden słuchacz nie wypunktował mu „ej, sam sobie przeczysz!” Jest też nieco niejasne czemu używa liczby mnogiej dla DMN i TPN? Nie jest to coś co występuje w literaturze typowo. W końcu całaa metafora dopaminy-dyrygenta… No nie, nie ten mechanizm, co już wskazaliśmy przez konkretne odnośniki.

W kolejnej części, poświęconej nadużywaniu substancji znów mamy powoływanie się na hipotezę dopaminową.  Problem w tym, że to jedynie hipoteza i to akurat w dużej mierze słabnąca (dziś moglibyśmy powiedzieć, że dopamina ma pewne znaczenie w ADHD, natomiast sprowadzanie ADHD do problemów z dopaminą jest absolutnie nieuprawnione). Tymczasem przez cały artykuł jest to przedstawiane jakby to był fakt.

Tak nie jest.

To hipoteza. Jedna z wielu nie nawet ogólnie odnośnie ADHD, ale wręcz jedna z wielu tylko mechanistycznych hipotez odnośnie ADHD, a więc bardzo konkretnego podtypu tychże. Dla przykładu świeżutki artykuł z 2022 omawiający podtypy mechanistyczne (nawet próbujący je zsyntetyzować) ale i przyznający wprost, że hipoteza ta jest kontrowersyjna. (Pod innymi względami art to szajs – wirtualne grupy pacjentów 10-osobowe to jest taki śmiech na sali, że tylko pismo typu frontiers, z natury mocno eksperymentalne, mogło coś takiego puścić. Cytuje jednak jako przykład tego, że nawet w nurcie hipotezy dopaminowej przyznają, że to kontrowersyjna hipoteza.)

To jest tak zwana hipoteza niskiej dopaminy, a jeśli zaczniesz anegdotycznie patrzeć na to co robiły osoby z ADHD od dziesięcioleci, nie tylko ostatnio gdy zaproponowano hipotezę niskiej dopaminy, ale co robili w latach 50-tych i 40-tych i 60-tych. To co zauważycie, to tendencja do używania rekreacyjnie narkotyków, lub nienarkotycznych stymulantów.” Cóż za zaskoczenie, grupa osób mająca problem z wysoką impulsywnością – a więc np. zahamowaniem się przed sięgnięciem po używkę – ma podwyższone problemy z nadużywaniem substancji psychoaktywnych. Któż by pomyślał? Tłumaczenie tego próbami nadrobienia dopaminy ma jednak kluczową wadę. Osoby z ADHD nadużywają też np. alkoholu, który jest depresantem, więc może sednem nie są stymulanty, tylko nadużywanie substancji w ogóle? Ale hej, to by nie pasowało do prostej teorii pt. „mało dopaminy”.

Ritalin, znany też jako metylofenidat jest bardzo podobny do amfetaminy-speedu, tego co typowo nazywają speedem na ulicach.” Metylofenidat nie jest amfetaminą. Efekt metylofenidatu jest inny niż amfetaminy – typowo pacjenci zgłaszają wyższą koncentrację, a mniejszy efekt stymulujący. Czyli ponownie, to nie takie proste i hipoteza dopaminowa serio nie wystarcza.

 

Problemy z badaniami

W dalszej części Huberman argumentuje z „cóż, żeby usłyszeć odpowiedzi, wybrałem się do mojego kolegi, którego znałem od dawna…” Hmm, a mógł zamiast tego udać się na pubmed i poczytać nieco publikacji, a nie opierać się na anegdotach. Co jako naukowiec powienien wiedzieć. To jednak by mogło zmusić go do odkrycia, że nie ogarnia tematu. W końcu to nie jest tak, że mamy kolosalne w skali i wieloletnie badania, szereg przeglądów i metaanaliz w temacie. Zupełnie nie. 148-188 z tego zestawu bardzo solidnie wykazanych danych o ADHD nie istnieją, więc nie mogą Hubermanowi zrobić krzywdy… Dobrze, dość ironii. Mamy spory zestaw solidnie zweryfikowanych badań w temacie, podważających stanowisko jego znajomego lekarza i będących dużo mocniejszymi argumentami.

 

Kolejna sekcja, czyli Elimination Diets & Allergies In ADHD jest na tyle rozlana, że pozwolę sobie pominąć jej cytowanie (jest podlinkowana, jeśli ktoś chce wysłuchać, jest też do przeczytania w załączonych zasobach na GitHubie). Przejdę po prostu do krytyki. Diety eliminacyjne i zmiana odżywiania to ulubione motywy Hubermana, musiały się więc pojawić. Powołuje się tutaj na badanie (nie, nie podaje źródła, ale na szczęście da się odkopać). Badanie pozornie bardzo fajne tylko jeden kluczowy problem… Okazało się źle zaślepione, gdyż wyniki opierały się na raportach niezaślepionych rodziców. Ups. Inne badania w temacie też są bardzo słabej jakości, a w metaanalizie skala efektu jest między 0.2 i 0.4, więc niska do bardzo niskiej.  Mamy tu zresztą piękny przykład klasycznego błędu w cytowaniu badań, czyli fokusu na p z ignorowaniem rozmiaru efektu. Dobre p przy słabym rozmiarze efektu jest w zasadzie bez znaczenia, nawet przy dobrych metodologicznie badaniach. Te nie były.

Rozbawiło mnie też badanie na 50 osób w grupie przedstawiane jako „duża próba”. To są grupy, za które ryzykowałoby się oblanie pracy rocznej u mnie na studiach, więc uważanie ich za dużą próbę jest delikatnie mówiąc kuriozalne.  A, Huberman przyznaje, że była duża krytyka tych badań… ale „nie chce wchodzić w detale”, „to niuanse statystyczne”, itp. Czyli klasyczne „lip service”, niby napomykamy, ale tak, żeby zamknąć temat i zignorować krytykę. Zamiast tego mamy w końcu metodę „co tam nauka, mam znajomą, która tak mówi”. Ech. Ech. Ech.

 

Elementy o suplementach omega-3 pominę – brak tu cytowanych badań (cóż za zaskoczenie), a faktyczne badania (przytoczone powyżej w zestawieniu badań o ADHD) mówią o bardzo mieszanych wynikach testów.

 

Przechodzimy do kolejnej sekcji, czyli znów odżywiania. Tu w końcu cytuje artykuł. „Oligoantigenic diet improves children’s ADHD rating scale scores reliably in added video rating.” No, skoro cytuje, to musi być jakiś mocny kawałek.

No i faktycznie! Nie powiem, dowalil coś tak mocnego… że jak przeczytałem to mało nie spadłem z krzesła ze śmiechu.

Ten artykuł to, uwaga…
Niekontrolowane…
Niezaślepiane badanie…
Na zabójczej, niesamowitej, absurdalnej próbie…
10 dzieci.
DZIESIĘCIU.

A, jest lepiej. Wyniki były już zaślepione, ale oceniane przez… 3 zaślepionych sędziów i jednego niezaślepionego. Z tej czwórki dwóch zaślepionych i jeden niezaślepiony zgodzili się co do dostrzeganej zmiany, a jeden zaślepiony nie zgodził się.

Jako argument to nawet nie jest łajno. To coś co nosi łajnu buty i co wieczór czyści je własnym językiem marząc o tym, że może przypadkiem zliże kropelkę zaschniętego potu ze stóp łajna, bo byłoby to dla tego czegoś szczytem życiowego awansu. To jest tak tragiczne. Próby używania tego jako argumentu są po prostu absurdalne.

Dla jasności, gdyby to badanie przedstawić jako to czym faktycznie jest – bardzo, bardzo wczesne badanie przedkliniczne zachęcające do zrobienia dalszych badań w temacie? Spoko! Jestem za. Ale Huberman podaje to jako argument za wdrożeniem konkretnego rozwiązania.

 

„(…) książka „Altered Traits: Science reveals how meditation changes your mind, brain and body.” Oh wow, pierwsze spojrzenie na recenzje na amazonie i co widzimy? Zarzuty, że książka to szajs oparty na nieuprawnionych uogólnieniach z badań na małych próbkach? Cóż, nie dziwie się, że Hubermanowi się podoba, to u niego powtarzalny wzór. Przyjrzyjmy się jednak dalszym twierdzeniom z tej sekcji. „Coś co nazywamy Mrugnięciem Uwagowym. Robimy to cały czas i ludzie z ADHD mają dużo więcej Mrugnięć Uwagowych niż osoby bez ADHD.” Badań o mrugnięciach uwagowych w wypadku ADHD nie ma dużo, a te które są to typowy szajs typu próba 15 osób, ale nawet one mówią coś innego niż twierdzi Huberman. Osoby z ADHD jeśli już mają nie „więcej” mrugnięć uwagowych, tylko te które mają trwają dłużej. (Co jest dość istotną różnicą w świetle dalszych koncepcji”. Potem niestety znów mamy powtórkę etykietkowania odnośnie hiperfokusu.

Sekcja Open Monitoring & 17 minute Focus Enhancement to piękny przykład całego szeregu typowych błędów padających u Hubermana. Badania na które się powołuje dotyczą osób neurotypowych. Wbrew jego twierdzeniom Medytacja Otwartego Nadzoru zmniejsza skupioną uwagę, nie zwiększa. Ups.  A, i mamy replikację podważające tezę odnośnie Medytacji Otwartego Nadzoru i Mrugnięć Uwagowych. I zdecydowanie wbrew interpretacji Hubermana nie można było nawet w oryginale mówić o jakimś trwałym efekcie. Ale co tam :D Kto by przeszkadzał detalom rozwalać dobrą fantazję.

Pragnę podkreślić szczególnie jedno badanie, odpowiednio nazwane,  „Time dilates after spontaneous blinking.” ” Przeczytałem ten króciutki, 2-stronny artykuł n-razy i nie byłem mimo wszystko znaleźć tam jakiejkolwiek informacji o, cóż, n, czyli rozmiarze próby. Mamy liczbę testów (bardzo małą), ale nie rozmiar próby, nie wiemy czy dana osoba badana była testowana raz czy np. 5 razy. Charakterystyczne jest też to, że badanie raczej z psychologii opublikowano w generalistycznym piśmie biologicznym. Przy okazji,  wbrew tezom Hubermana nie artykuł bynajmniej nie postuluje, jakoby „ tuż po mrugnięciach resetujemy nasze postrzeganie czasu, okej?” Artykuł mówi jedynie o powiązaniu mrugania z tendencją do przeceniania upływu czasu.  W efekcie reszta wypowiedzi Hubermana w tym fragmencie to nic innego budowanie domku z kart na szczycie góry z kart na szczycie płonącego zamku z kart w trakcie trzęsienia ziemi.

To co jest ciekawe i co natychmiast będzie miało dla Was sens jest to, że częstotliwość mrugania jest kontrolowana przez dopaminę. To oznacza więc, że dopamina kontroluje uwagę. Mrugnięcia odnoszą się do uwagi i skupienia, a w efekcie dopamina i system mrugania jest jednym ze sposobów na jakie ciągle modulujesz swoje postrzeganie czasu. Na szczęście jest to coś co możesz kontrolować.” Pierwotne badania nic takiego nie pokazywały, to jest absurdalna nadinterpretacja.

Więc podstawowym wnioskiem z tego badania było to, że mruganie kontroluje poczucie czasu, ale również poziomy dopaminy mogą wpływać na Twoje poczucie czasu i zwróćcie na to uwagę, że mruganie i dopamina są nierozerwalnie połączone.” Nie. Absolutnie nie da się wyciągnąć tych wniosków z przedstawionego badania. Mówiło ono, ponownie, o opóźnieniach w ocenie czasu trwania danego bodźca. Nie mówiły nic o uwadze. A jeszcze zwróćmy uwagę, że w badaniu opóźnienia przy mruganiu wynosiły góra kilka procent przy miarach rzędu MILISEKUND. (najbardziej przy bodźcach słuchowym, mniej przy wizualnych). Jak te drobne różnice na poziomie milisekund miałyby się mieć do zaburzonego poczucia czasu w zakresie np. 30 minut, godziny czy całego dnia? Nijak nie wiemy i nie mamy prawa wyciągać takich wniosków, jakiepróbuje narzucić Huberman.

 

Podobny problem pojawia się w kolejnym badaniu na które się powołuje, tym razem nawet podając do tego badania link (jeden z TRZECH na tego typu wykład!). „Improvement of attention in elementary school students through fixation focused training activity.” I standardowo mamy tu całą rzeszę problemów.

Czy badano dzieci neuroatypowe, co pozwoliłoby odnieść jego wyniki do tego jak działają osoby neuroatypowe, np. z ADHD? Nie, nie. Nie dostaniecie nic za prawidłowe odgadnięcie, bo odpowiedź „nic z tego” jest bardziej niż oczywista.

Czy testowano krótkie skupienie na przedmiocie wizualnym, jak twierdzi Huberman? Nie, proces treningu był bardziej złożony – uczniowie trenowali skupienie uwagi przez 20 minut – nie taki krótki okres – jednocześnie wykonując szereg ćwiczeń.

Skąd wiemy, czy efekt był wynikiem skupienia wzroku, czy próby jednoczesnego utrzymania uwagi na kilku rzeczach naraz? No nie wiemy. Czy działa to tak samo czy inaczej na neuroatypów? Też nie wiemy! A no i problemy z zaślepieniem oczywiście, bo przedstawiana metoda była „tradycyjną metodą kontroli uwagi”, więc to też mogło mieć znaczenie. Rozmiar efektu też nie powala. (Ba, w jednym przypadku, gdy mierzono zmienną pt. „podtrzymana uwaga”, a więc dość istotną w kontekście ADHD, grupa kontrolna okazała się mieć lepszą poprawę wyników, niż eksperymentalna!)

W świetle powyższego trzeba wprost powiedzieć, że Huberman wprost kłamie na temat omawianego eksperymentu. W procedurze eksperymentalnej mamy godzinne ćwiczenie z 20-minutowym elementem aktywnego treningu, którego elementem było skupianie wzroku na przedmiocie, a on przedstawia te treści jako „to zajęło tylko kilka minut dziennie, 30 sekund w jednym przypadku…” To co opisuje Huberman to coś zupełnie innego niż miało miejsce w eksperymencie. Pytanie, czy w ogóle go nie czytał (mimo przytoczenia) i tylko powtórzył za kimś, np. po lekturze jednej z tych niezbyt wiarygodnych książek, które poleca?

Miałem wielki przywilej przeprowadzenia szeregu zabiegów chirurgicznych, neurochirurgicznych, w mojej karierze.” Zarzucam tu Hubermanowi bezczelne kłamstwo. Chyba, że przez „neurochirurgię” rozumiemy „pokroiłem sobie mózg owcy w labie”, albo przez „przywilej przeprowadzenia” rozumiemy „stałem obok i obserwowałem, jak ktoś robi”. Huberman nie jest lekarzem medycyny, ani tym bardziej neurochirurgiem. Gdyby ktoś go dopuścił do zabiegu na pacjencie neurochirurgicznym i to w Stanach, odszkodowanie byłoby kosmiczne. Jest to twierdzenie tak nieprawdopodobne, że absolutnie domagam się tu dowodów, a bez tego traktuje to jako skrajne koloryzowanie. (Które na tym etapie analizy zupełnie mnie nie zaskakuje.)

Jedna rzecz powiązana z tym całym tematem nie mrugania i skupienia i szkolenia siebie by być w stanie się skupiać i nie mrugać, itp. jest taki, że wszystkie leki, Ritalin, Adderall i narkotyki zwiększające dopaminę, nawet kawa i herbata i inne formy kofeiny, sprawiają, że mrugamy mniej, a gdy czujemy się zmęczeni, to typowo więcej mrugamy. Ale teraz to coś oczywistego, prawda?”

Fascynująca teza, jakieś artykuły na to? Bo badania które znalazłem sugerują brak efektu, wzrost tików wzrokowych bywa też zgłaszany jako rzadki skutek uboczny leków na ADHD. Więc nie, nie jest to „prawda”.

 

I moment, w którym wysiadłem

Do końca tego epizodu podcastu została niemal godzina, ale myślę, że wystarczającym stopniu wykazałem, że Huberman Lab Podcast bardzo, bardzo swobodnie poczynia sobie z realnymi danymi naukowymi. Huberman absolutnie nadużywa badań w skrajnie nieodpowiedzialny i nieuprawniony sposób, a czasem wprost podaje nieprawdziwe informacje na temat ich zawartości. Zaufanie do jego treści jest więc bardzo ryzykowne.

 


Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis