Skończyłem niedawno biografię Steve’a Jobs’a autora Waltera Isaacsona. To cegła, do tego – przynajmniej w polskim tłumaczeniu – dość przeciętnie napisana, dlatego zmagałem się z nią dość długo. Skoro jednak skończyłem, pomyślałem, że warto by podzielić się niektórymi przemyśleniami z książki (i może oszczędzić komuś lektury ;) ).

1. Jakim cudem nikt nigdy nie dał Jobsowi w zęby?

To największa tajemnica tej postaci. Był przez miażdżącą większość swojego życia tak żałosnym, samolubnym i nieprzyjemnym dupkiem, tak nieprzyjemną istotą ludzką, że naprawdę trudno mi zrozumieć czemu nikt go nigdy nie pobił.

Jasne, potrafił być uroczy, gdy chciał. Ale czytając biografię wahałem się między ocenieniem go jako maniakalnego narcyza, albo po prostu jako socjopaty. Jest tak źle, że gdy w drugiej części książki, po wywaleniu go z Apple, problemach NEXT’a i innych przeżyciach Jobs złagodniał o jakieś 10-15% (albo może po prostu biograf już się tak nad nim tym nie rozwodzi), to już odbiera się to jako niesamowitą poprawę.

Skrajna agresja, równanie ludzi z ziemią, kradzież ich pomysłów, gierki i manipulacje, absolutny brak lojalności wobec kogokolwiek (połączony z ogromnym urażeniem, gdy ktoś śmiał być choć odrobinę nielojalny wobec niego)… Jakim cudem tego człowieka nikt nigdy nie pobił? Rozumiem jak był już „tym” Jobsem z całą legendą. Ale wcześniej, w toku życia?

To jedna sytuacja gdy, jak sądzę, przemoc mogłaby faktycznie wyjść mu na dobre…

Serio, mowa o facecie który m.in. święcie wierzył, że jego wegetariańska dieta sprawia, że jego pot nie śmierdzi – więc odmawiał mycia się. O gościu, który porzucił na 10 lat swoją córkę. Który na propozycję Wozniaka, by podzielili się akcjami z kolegą, który zakładał z nimi Apple, ale nie miał praw na opcje, więc Wozniak da mu tyle samo akcji, co Steve, odpowiedział „Dobra. To ja dam zero.” Dlaczego nikt mu nie przywalił?


2. Fenomen Jobsa, czyli ludzie chcą w coś wierzyć…

Ogromna część tłumaczenia sukcesu Jobsa jest, w mojej ocenie, próbą racjonalizacji po fakcie. Innymi słowy – najpierw odniósł sukces, być może całkiem przypadkowo, a następnie próbuje się ten sukces uzasadnić jego niezwykłymi cechami.

W rzeczywistości Jobs nie zrobił zbyt wiele. Sukces Apple’a był sukcesem Wozniaka, gdy Jobs szalał nad Mac’em, Lisą i innymi komputerami, to pogardzani „szeregowi” inżynierowie Wozniaka usprawniali Apple II, który stanowił podstawę dochodów firmy i ją utrzymywał.

NEXT, firma którą prowadził po wyrzuceniu go z Apple, okazała się w dużej mierze porażką.

Pixar, owszem, okazał się sukcesem, ale za sprawą Lassetera, jednego z pracowników.

Jego powrót do Apple był udany, ale jak widać Apple radzi sobie dobrze i bez niego.

Jego obsesja n.t. produktów, designu, itp. była korzyścią równie często, jak problemem. Czasem przynosiła zyski, a czasem ogromne straty. Była rozwinięciem strategii imputowania Mike’a Marakkuli, inwestora Apple – ale pytanie brzmi, czy to rozwinięcie było potrzebne aż na taką skalę?


Są przy tym oczywiście zalety, których nie sposób mu odmówić. Był niewątpliwie świetnym prezenterem. Bardzo intensywnie i zgodnie z regułami celowego ćwiczenia trenował każde wystąpienie. Miał talent do wyłapywania ludzi takich jak Wozniak czy Lasseter. Jego upór i bezwzględność wielokrotnie mu się dobrze sprawdziły – jakkolwiek by je oceniać.

Ale koniec końców fenomen Jobsa sprowadza się moim zdaniem do prostej kwestii… Ludzie chcą wierzyć. A Jobs był symbolem takiej wiary (częściowo z własnego wykreowania).

Amiga vs PC

Mac vs Pc

Sega vs Nintendo

Playstation vs XBOX

Ludzie zawsze angażowali się w „wojny plemienne”. A Jobs po prostu w taką wojnę się wpisuje. Do tego jako tzw. „underdog”, słabszy uczestnik rywalizacji, co automatycznie czyni ludzi bardziej mu przychylnymi. I to w zasadzie wystarczy.

To oczywiście cenna broń PRowa… Ale głównie wtedy, gdy rywalizacja trwa. Dlatego tam, gdzie Isaacson podsumowuje swoją bibliografię oceną, że za 100 lat będzie się Jobsa stawiało na równi z Edisonem czy Fordem, nie jestem przekonany. Moim zdaniem Jobs będzie w najlepszym razie wspominany podobnie jak Andrew Carnegie, a prawdopodobnie on, razem z innymi biznesowymi gwiazdami ery cyfryzacji skończy w annałach historii jak większość „baronów-łupieżców”, gwiazd przemysłu z przełomu XIX i XX wieku. Znany nielicznym pasjonatom, ale zapomniany przez większość.


3. Ale w samym Imputowaniu coś jest

Sama strategia Mike’a Marakkuli – dbanie o to, by klient na każdym etapie kontaktu z produktem miał wyraźny przekaz jego cech – wydaje się fajna i wartościowa. Niewątpliwie będę chciał przyjrzeć się swojej firmie z tej perspektywy, mam już kilka pomysłów na rzeczy, które mogę tu zrobić (np. odświeżenie formy materiałów posesyjnych, które przesyłam klientom). To ciekawy temat i może poświęcę mu oddzielny wpis.


4. Dominująca struktura poznawcza Jobsa w kontekście biznesu to wojna

Było to tak absurdalnie widoczne, że aż szok. Może dlatego tak się przyjaźnił z Larrym Ellisonem z Oracle, autorem stwierdzenia „Nie wystarczy, że zwyciężę. Inni muszą jeszcze przegrać.”


5. Cieszę się, że tą książkę przeczytałem, ale nie ma mowy, żebym do niej wracał…

Z jednej strony – Jobs jest ciekawą postacią i na jego przykładzie mieliśmy wycinek historii całej rewolucji komputerowej. Z drugiej, książka po prostu się dłuży…


6. Jeśli ktokolwiek wierzy jeszcze, że w biznesie dominują racjonalne decyzje, powinien przeczytać tą książkę

Ilość osobistych zadr i bezsensownych rywalizacji w imię czyjegoś urażonego ego jest tu tak ogromna, w tak dużych i ważnych firmach (Disney, Apple, Microsoft, Oracle, Atari), że jakakolwiek wiara w racjonalne decyzje wydaje się po prostu śmieszna.



Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis