Ze względu na wyraźną obecność w internecie, tak średnio raz na dwa tygodnie zgłasza się do mnie ktoś z „wyjątkową ofertą”. Zwykle chcą się od razu umówić na spotkanie lub chociaż na rozmowę na skype. Gdy proszę o informację, o co chodzi, słysze coś w rodzaju:

„ZAJEBISTY BIZNES!”

„Okazję do zarobienia dużej kasy!”

Itp. Itd.

I tu pojawia się moje pierwsze wezwanie do takiego „biznesmena” – drogi biznesmenie, MYŚL.

Ja rozumiem, że jak jesteś młodym entuzjastą, to takie hasła mogą Ci się wydawać fajne i atrakcyjne. Ale pomyśl tak z pewnej perspektywy. Wyobrażasz sobie, jak Bill Gates, albo chociaż Leszek Czarnecki, przychodzi do znajomego i mówi do niego. „Wiesz, stary, mam dla ciebie propozycję…” a na pytanie „Jaką?” odpowiada „ZAJEBISTY BIZNES!” ???

No proszę Cię! Tak, to może mówić diler spod bloku do lokalnego mięśniaka, którego chce wynająć jako ochronę. Albo lider MLMu do swojego rekruta (o tym za chwilę). Ale to nie jest sposób na rozmowę w realnym biznesie.

Ciekawe, że gdy zwracam uwagę takiemu „biznesmenowi” na to, że jak coś takiego słyszę, to od razu oczekuję kombinowania, słyszę „Tak, mam tak samo.” MYŚL drogi „biznesmenie” po raz drugi!

Jeśli Ciebie takie zachowanie faktycznie by nastrajało ostrożnie, to po co robisz to ze swoim potencjalnym odbiorcą? A jeśli łżesz po to, by mi się przypodobać jako potencjalnemu klientowi, to po co to robisz? Naprawdę chcesz ze mną od początku budować relację na kłamstwie?

Tego typu oferty pojawiają się nieproporcjonalnie często od osób powiązanych z projektami spod znaku MLM. Jest to tak częste, że zwykle widząc taki styl komunikacji mogę z góry przewidzieć, że będzie to MLMowska oferta. Co skłania do dodatkowej refleksji (Artur, MYŚL!) – dlaczego wszystkie osoby spod znaku takiej działalności, nawet z bardzo odmiennych MLMowskich projektów, komunikują się w ten sposób?

Obstawiam jakąś dominującą metaforę/strukturę poznawczą, przez którą takie projekty są sprzedawane i którą mają osoby łapiące się na takie projekty.

Jakby nie było, gdy wchodzę na profil, blog czy stronę takiej osoby, słówko MLM rzuca mi się niemal zawsze prosto w oczy. I na tym z zasady kończę lekturę. Po dotychczasowych doświadczeniach z tym środowiskiem, patrzę i widzę po prostu, że nie jestem zainteresowany dalszą współpracą. Nie mam po prostu żadnego zaufania. I obstawiam – patrząc na to, jak niektórzy tacy „biznesmeni” starają się, byle tylko nie powiedzieć wprost czym się zajmują – że nie tylko ja tak reaguje. Jest to o tyle smutne, że czasem trafiam na oferty, które mogą mnie z innego powodu interesować, ale gdy widzę MLM – natychmiast się wstrzymuje. Tak było np. ostatnio z firmą, która ułatwiała zakładanie spółek w Anglii, co jest rozwiązaniem, które rozważam.

Nie bronię nikomu zajmować się MLM (zwłaszcza, jeśli jest świadomy realnych statystyk odnośnie sukcesu w tej branży). Jeśli jednak już się tym zajmujesz, pomyśl dobrze, czy Twoja strona na inne tematy powinna mieć też zakładkę MLM, czy nie lepiej postawić drugą stronę konkretnie na ten temat? Pomijajac już nawet kwestie tego, że strony sprzedające wszystko nie sprzedają nic, tracisz w ten sposób wielu klientów, których hasło MLM potwornie (i z dobrze uzasadnionych powodów) zraża.

Większość takich rozmówców dawała sobie spokój, gdy na hasło „ZAJEBISTY BIZNES” nie rzuciłem się na kolanach błagać „tak, tak, chcę zarobić, opowiedz mi o tym zajebistym biznesie!!!”, a do tego prosiłem o dalsze informacje, zanim zdecyduje się na jakieś spotkanie. Niektórzy komentowali, że „szukają ludzi, którzy są zdeterminowani by poznać tą ofertę i nie widzą sensu w dalszej rozmowie”.

Wyobrażasz sobie faceta, który chodzi do speców od venture capital i żąda od nich, by byli zdeterminowani by poznać jego projekt? Ja w sumie tak, ale tylko, jeśli robimy komedię.

Niektórzy jednak byli bardziej wytrwali i drążyli dalej. Czego jednak zupełnie nie rozumiem, to fakt, że było to drążenie „na pałę” typu „obejrzyj ten film”, „przeczytaj mojego bloga” czy „jutro robię webinar, wysłuchaj go”. „Biznesmenie’, POMYŚL!

Jeśli nie jestem zainteresowany Twoją ofertą, to dlaczego miałbym inwestować czas w lekturę Twojego bloga, wysłuchanie webinaru czy obejrzenie filmiku w necie? Mam naprawdę ciekawsze rzeczy do roboty! To nic osobistego, po prostu nie widzę żadnego powodu, żeby inwestować czas i energie w dalsze zgłębienie Twojej oferty. Na litość mroku, żyjemy w epoce internetu, gdzie ludzie rezygnują ze zgłębiania strony po kilkunastu sekundach, a Ty chcesz, bym zgłębiał Twoją ofertę przez kilkanaście-kilkadziesiąt minut, w momencie, gdy nie jestem zainteresowany? Czy ostatnimi czasy spadł Ci może na głowę fortepian?!

W takiej sytuacji da się jeszcze odzyskać klienta. ALE nie wymagając od niego dalszego wysiłku, do którego zupełnie nie jest zmotywowany! Możesz to zrobić wyrywając go ze stanu w którym jest, budując ciekawość, lub dając wyzwanie. Najbanalniejszy, choć oczywiście ryzykowny przykład „Umówmy się tak, ja Ci przeleje na konto 50 zł (czy 100, whatever). Przeczytasz dwa wskazane przezemnie artykuły. Jeśli uznasz, że nie są wartościowe i nie interesuje Cię temat, tych 50 zł będzie zapłatą za Twój czas. Jak uznasz, że warto było, możesz mi je przelać z powrotem”.

„Biznesmenie”, myśl. Dzięki temu możesz, prędzej czy później, odkryć, że cudzysłów zniknął i faktycznie jesteś biznesmenem z krwii i kości :)


Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis