Nie oglądam filmików na youtube.

Nie, czekaj, to nie do końca prawda. Z przyjemnością oglądam przepisy z Sorted Food, ciekawostki n.t. broni białej od Skallgrima czy Lindybeige, śmieszne recenzje czy nieśmiertelne filmiki o kotach ;)

Nigdy natomiast nie oglądam filmów, które ktoś podaje jako argument lub dowód w dyskusji. I chcę Cię zachęcić do tego, żebyś również tego nie robił. Jeśli ktoś podaje film za argument – niech streści jego najważniejsze punkty, wtedy można się do nich odnieść.

tvDlaczego jestem takim przeciwnikiem filmów na Youtube jako argumentów w dyskusji?

Cóż, z dwóch głównych, ściśle powiązanych powodów: czasu oraz wiarygodności.


Tempus fugit

Czasu, gdyż ogarnięcie określonej treści w filmie wymaga dużo dłuższego czasu, niż ogarnięcie tej samej treści w formie pisanej. Gdyby ten artykuł miał formę wideo, oglądałbyś go cztery, pięć, może nawet dziesięć razy dłużej, niż go teraz czytasz. Jasne, mógłbyś to robić do kawy czy do śniadania, ale powiedzmy sobie szczerze, takich przerw nie masz aż tak wielu, więc forma tekstowa jest jednak bardziej wydajna czasowo.

Co równie ważne, jeśli z czymś się w tekście nie zgadzasz, możesz to sobie łatwo i szybko zaznaczyć, skopiować do notatnika do sprawdzenia, itp. Jeśli jednak nie zgadzasz się z czymś w filmie, musisz zanotować w której minucie i sekundzie to padło, później znów odpalać film, w tej samej sekundzie, by ponownie tego wysłuchać. To nieporównywalnie mniej wygodne i wydajne, nawet gdy w filmie pada jedno wątpliwe zdanie. Gdy pada ich pięćdziesiąt, a tym bardziej pięćset… Robi się to nie do ogarnięcia.


Tysiąc form manipulacji

Tu pojawia nam się druga kwestia, czyli wiarygodność filmów. Niestety, ale tu napotykam jakąś tajemniczą ślepotę poznawczą, założenie, że „skoro widziałem to na youtube, to musi to być prawdą.”

Jest to dla mnie o tyle tajemnicze, że te same osoby zdają sobie przecież sprawę, że Gwiezdne Wojny to tylko film, że John Rambo nigdy nie istniał, a James Bond jest postacią fikcyjną. Są w stanie zobaczyć coś na filmie i uznać, że nie jest to prawdą. Jednocześnie traktują jako prawdę objawioną każdy film, który obejrzą na youtube.

Pierwszy raz wprowadziłem moją zasadę „nie oglądania argumentów z youtube” podczas dyskusji z różnymi fanami medycyny alternatywnej. Tam bardzo często w roli argumentów padały paradokumenty różnych mocno nawiedzonych ludzi, opowiadających bajki przez 90 czy 120 minut – a rozmówcy radośnie oczekiwali, że mam się z takimi materiałami zapoznam i ew. skrytykuje. Innymi słowy, oni wrzucają link przez 10 sekund, ja mam poświęcić 4-5 godzin na odpowiedź. Łatwo zrozumieć, że taka dyskusja jest fizycznie nierealna i stanowi to odmianę techniki zwanej „galopem Gisha”, zasypywania rozmówcy ogromną ilością błędnych argumentów, które rzuca się szybko, a których obalenie wymaga wielokrotnie więcej czasu.


W tamtych czasach moim głównym oporem przed takimi filmami była zwykła kwestia inwestycji czasowej wymaganej do trafnego ich obalenia. Minęło jednak nieco lat i techniki intelektualnego zaśmiecania internetu uległy, niestety, intensywnej ewolucji. Obok zwykłych, choć czasochłonnych bzdur pojawiło się więc nieco zagrań, które stanowią mniej lub bardziej wredną manipulację. Szczególnie widoczne były one w ostatnich miesiącach, w związku z nasileniem się w internecie rasistowskiej propagandy. Przyjrzyjmy się najczęstszym z nich”


a) Prawdziwe kłamstwa – bardzo popularny motyw w internecie, polegający na wzięciu prawdziwego nagrania… ale wklejeniu go podpisanego jako coś zupełnie innego. Dla przykładu, nagrania z ofiarami i zniszczeniami z Syrii były wklejane jako pochodzące z Donbasu ofiary ukraińskiego rządu, albo jako ofiary izraelskich nalotów na Palestynę. Różne demonstracje, z różnych krajów i różnych okresów historycznych były wklejane jako współczesne akty chuligaństwa uchodźców w Niemczech. Pewne wyjątkowo wredne nagranie zniekształciło twarze białych osób molestujących na wizji niemiecką reporterkę i próbowało sugerować, że były to osoby ciemnoskóre.

W rzeczywistości takie zagranie niczym się oczywiście nie różni od wrzucenia nagrania np. z Gwiezdnych Wojen i podpisania go jako rzeczywistego wydarzenia… Jest to po prostu zwykłe kłamstwo.


b) Wycięty fragment – inną popularną manipulacją jest selektywny dobór materiału. Trik ten wykorzystał swego czasu Derren Brown w swoim nagraniu „System” w którym rzekomo oferował magiczny system pozwalający zawsze wygrywać na wyścigach. I faktycznie Khadisha, przypadkowa osoba wybrana przez Derrena, wygrała pięć razy z rzędu.

Jedyny sekret leżał w tym, że oprócz Khadishy było też 7775 innych osób. Po każdych wyścigach 5/6 z nich odpadało, aż została tylko jedna osoba – i to ona pojawiła się w nagraniu.

W ten sam sposób można łatwo zrobić nagranie dowodzące czegokolwiek. Wystarczy wykluczyć wszystkie sytuacje nie pasujące do tezy, nawet jeśli było ich niemal 10 tysięcy więcej ;)

Można też zrobić coś innego – możemy np. najpierw, z wyłączoną kamerą, obrzucić ludzi stekiem wyzwisk, a następnie włączyć kamerę i udawać, że „my tu tylko sobie spacerujemy, a oni nas obrażają i nam grożą… coś z nimi musi być nie tak! zobaczcie, przecież my nic nie robimy!” Jeśli nie wyjdzie za pierwszym razem, nie przejmuj się – możesz nagrać kilkadziesiąt kolejnych takich sytuacji, któraś zaskoczy!


c) Podstawione osoby – trzecią opcją, którą łatwo można zastosować jest zwykłe podstawienie osób do nagrania. Kto w internecie zweryfikuje, czy nagranie jest prawdziwe? Skoro nawet opinie o towarach i usługach można po prostu kupić i to za grosze? (Np. na Fiverr wynajmiesz szereg osób, które nagrają Ci pochwalny pean na cześć Twojej oferty. Nie wiem co prawda kto byłby na tyle głupi – lub miał w tak głębokiej pogardzie swoich klientów – by zrobić coś co da się tak łatwo zweryfikować, ale ewidentnie te osoby mają pracę, więc musi się to jednak opłacać.)


d) Brak prawa odpowiedzi – niektóre profesje objęte są tajemnicą zawodową. Oznacza to między innymi to, że możesz łgać na pewne tematy jak pies, a oni nie będą mogli wprost zaprzeczyć – bo zaprzeczając ujawnialiby tajemnicę np. pacjenta. Dla przykładu, mogę wziąć kogoś, kto nigdy nie miał raka, pokazać jego rentgena lekarzowi tej osoby, wymusić stwierdzenie „na tym rentgenie nie widać raka, prawda” – a lekarz nie będzie miał prawa dopowiedzieć – „nie, nie widać, bo ten pacjent nigdy raka nie miał!” Bo to już jest tajemnica pacjenta, niestety.


e) Fałszywe odwołania – innym popularnym trikiem jest powoływanie się na źródła (naukowców, badania, media), które w rzeczywistości mówią coś zupełnie innego, niż twierdzi powołujący. To oczywiście niewiele już osób sprawdzi.


f) Dobrze brzmiący szajs – innym trikiem w odwołaniach jest korzystanie z opinii „ośrodków”, których nazwy dobrze brzmią, ale które same w sobie są zwykłymi słupami.


Jak więc widzisz, filmiki w necie naprawdę nie są wiarygodnym źródłem – ich wartość jest na poziomie seriali czy filmów fabularnych. Nawet filmy dokumentalne bywają w ten sposób manipulowane. Np. słynne lemingi zbiegające z urwiska były bardzo brutalnym oszustwem autorów filmu dokumentalnego, którzy po prostu pogonili grupę wystraszonych gryzoni na śmierć, tak by nagrać dobre ujęcia. (Dziękujemy, Disney.)

Rozwiązanie jest proste – nie akceptuj filmów jako argumentów*. Ot tak, po prostu, traktuj je jako coś niedopuszczalnego w debacie. Jeśli ktoś stosuje film jako argument, poproś go o streszczenie argumentacji z filmu w dyskusji i odnieś się do tego streszczenia.  Bo wszyscy jesteśmy wspólnie odpowiedzialni za przeciwdziałanie zaśmiecaniu internetu fałszywymi, kłamliwymi i niewiarygodnymi informacjami.

*No, by być fair, film jest argumentem w dyskusji pt. „Czy w filmie X to się wydarzyło to i to” ;)



Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis