Kilka lat temu napisałem „cały post o mnie”, wpis o tym jak patrzę na różne kwestie i tematy. Spotkał się on z – zaskakująco dla mnie – dużym zainteresowaniem. Wiele osób, nawet takich z którymi nie był o mi zbyt po drodze, uznało przy tej okazji, że jednak w zdumiewająco wielu rzeczach się zgadzamy. Samo to było już ciekawym efektem.
Pomyślałem, że warto po latach wrócić i powtórzyć taki post. Pewne rzeczy w końcu uległy zmianie, inne pozostały takie same. Jednocześnie ciekawe może być coś innego. Praktyczna demonstracja pewnego złudzenia poznawczego/pamięciowego, sprawiającego, że nasze przeszłe poglądy pamiętamy zwykle jako bliższe obecnych, niż rzeczywiście były.
Dlatego poprosiłem moją żonę o przejrzenie mojego starego postu i wypisanie jakie tematy były tam poruszane – ale już nie jak brzmiało moje zdanie. Teraz, pisząc o moim obecnym zdaniu, będę starał się sygnalizować, czy wg. mnie uległo ono zmianie, czy nie. (A potem to sprawdzić i podsumować.) Zobaczymy na ile ten efekt zadziała :)
Moje poglądy na:
I. Politykę
Jeśli chodzi o ustrój, jestem zwolennikiem demokracji liberalnej. Nie z pasji czy zaangażowania, ale po prostu dlatego, że trochę brakuje lepszych alternatyw. Fajnie byłoby, gdyby istniał jakiś miks demokracji liberalnej z merytokracją, gdzie kompetencje byłyby w jakiś sposób czynnikiem istotnym (np. w zakresie tzw. biernego prawa wyborczego, możliwości kandydowania), oczywiście z zachowaniem podstawowego kryterium demokracji liberalnej, jakim jest ochrona praw mniejszości. To, wydaje mi się, niespecjalnie się przez lata zmieniło.
Zmieniło się na pewno moje podejście do partii, bo i nasza scena polityczna uległa wyraźnej zmianie od tego czasu. Wciąż nie mam partii, w której bym się znalazł idealnie (i chyba pogodziłem się z tym, że takiej nie będzie, bo polityka to jednak sztuka kompromisów), choć mam dwie partie, między którymi chciałbym, aby nasza scena polityczna się rozgrywała: .Nowoczesna i Razem. Obydwie mają pewne elementy programu, które mi nie pasują, oraz pewne, które mi bardzo pasują. Najlepiej chyba podsumował je jeden z moich znajomych, Jacek, mówiąc „Razem dostrzega realne problemy ludzi, ale ma kiepskie rozwiązania na nie. .N miałoby fajne rozwiązania, gdyby tylko potrafiło dostrzec te problemy, a jest za bardzo partią klasy średniej, by to zrobić.” Trudno mi się z tym nie zgodzić (choć – jako że bliżej mi do .N i w niej się właśnie udzielam, staram się być głosem mówiącym o tych właśnie problemach i na nie wskazującym). Jeśli chodzi o inne partie: PiS postrzegałem zdaje się jako patologiczny, a teraz mi się to co najwyżej pogłębiło. PO jest wg. mnie na równi pochyłej i ewidentnie nie ma na siebie pomysłu. Kukiz to aberracja, tymczasowa partia frustracji podobna do np. Palikota. Razem – jak wspomniałem, doceniałem wiele ich rzeczy, jednocześnie ich postawa jako partii mocno mnie mierzi. Wolność Korwina… Korwin. Następne pytanie? .N – jak wspominałem, jest to partia w którą jestem zaangażowany. Nie zgadzam się ze wszystkim co robi (np. uważam poparcie CETA za błąd), ale jest mi do niej zdecydowanie najbliżej.
Co jeszcze, jeśli chodzi o politykę? Jestem zdecydowanie niechętny jednomandatowym okręgom wyborczym. Bliżej zapoznałem się z tematyką tzw. gerrymanderingu, czyli manipulowania granicami okręgów wyborczych i widzę jak łatwo można kontrolować wyniki takich wyborów. Wydaje mi się, że w tym zakresie moje stanowisko uległo pewnemu zaostrzeniu i wcześniej byłem nieco bardziej pozytywnie nastawiony do JOWów.
Minione lata utwierdziły mnie w mojej krytyce paniki antyterrorystycznej. Te sytuacje w Europie czy USA są na granicy błędu statystycznego i poświęcanie im takiej uwagi i środków, kosztem np. bezpieczeństwa drogowego czy chorób serca (które pochłaniają nieporównywalnie więcej ofiar) jest po prostu irracjonalne. Pamiętam (może błędnie, ale pamiętam ;) ), że byłem krytykiem tej paniki przed laty i dalej nim jestem.
II. Gospodarka
Jeśli chodzi o podatki, tu przyznaję się, nieco ściągałem – wiem, że kiedyś miałem bardziej neoliberalne podejście do podatków, niż obecnie. Cóż, przez ostatnie lata przerobiłem cały szereg publikacji ekonomicznych, które dość skłoniły mnie do mocnej rewizji poglądów. Ze zwolennika niskich, ale przede wszystkim prostych podatków stałem się zwolennikiem podatków silnie progresywnych. Potencjalnie również majątkowych, a nie tylko dochodowych. Dla jasności, silnie progresywne podatki nie wykluczają prostoty i stabilności – te są wartościowe. Tak jak wspomniałem, nieco tu oszukiwałem – kilka wpisów temu zerknąłem, szukając czegoś na fragment „Cały post o mnie” i padło właśnie na kwestię podatków. To właśnie zachęciło mnie do tego eksperymentu z porównywaniem poglądów. Byłem bowiem przekonany, że już wtedy miałem podejście bardziej odległe od neoliberalizmu.
Jeśli chodzi o ZUS, tak jak nie wierzę w to, że coś z niego uzyskam (chyba, że przejdziemy na formę bezwarunkowego dochodu gwarantowanego albo czegoś w tym stylu), tak chyba przestałem patrzeć na niego tak negatywnie jak kiedyś. Cały problem bowiem w tym, że nie ma łatwego wyjścia z sytuacji (i emerytalne systemy oparte na inwestycjach giełdowych też nie są takim wyjściem, nie z perspektywy całego społeczeństwa). Koncepcje systemów emerytalnych powstały w okresie historycznie wyjątkowego wzrostu, tak gospodarczego, jak i populacyjnego. Jedno i drugie dobiegło raczej do końca (bo i nie ma jak brnąć w nieskończoność) i wymaga znalezienia nowych rozwiązań.
Uważam, że wielkie korporacje powinny ponosić większą odpowiedzialność za swoją działalność. Zasada „głównym celem korporacji jest dochód akcjonariuszy” powinna być silnie zniechęcana prawnie (jak, jeszcze nie wiem, ale jestem pewien, że są możliwości). Jest bowiem szkodliwa nie tylko dla społeczeństwa, ale też, paradoksalnie, dla wspomnianego dochodu akcjonariuszy, zwłaszcza w długoterminowym ujęciu. Tu chyba zdania nie zmieniłem.
Nie uważam, że państwo powinno zapewnić ludziom pracę. Powinno natomiast zadbać z jednej strony o odpowiednie warunki dla rozwoju biznesu, a z drugiej strony surowo karać łamanie praw pracowniczych (przy jednoczesnym poluzowaniu pewnych absurdów obecnego kodeksu pracy, który jest po prostu przestarzały). To mi się chyba nie zmieniło. W ramach tych warunków dla rozwoju biznesu dopuszczam natomiast protekcjonizm państwowy. Jest to, wydaje mi się, sporą zmianą, ale i konsekwencją nowych danych, na które trafiłem (i które pokazują, że praktycznie każde państwo osiągające sukces w kapitalizmie doszło do niego stosując ostry protekcjonizm wybranych obszarów przemysłu).
Wydaje mi się, że kiedyś byłem większym zwolennikiem prywatyzacji szkół i służby zdrowia. Obecnie już nie jestem – państwowa służba zdrowia w Japonii czy Szwecji działa lepiej, niż prywatna w USA (2-3 razy niższe wydatki na pacjenta, lepsze wyniki, brak absurdów typu plaster za 600 dolarów). Być może warto pomyśleć o pewnym współpłaceniu, nawet symbolicznym, ale to tyle. Podobnie w kontekście edukacji.
Kapitalizm postrzegam jako system pełen wad, wartościowy w warunkach XX wieku, ale wymagający ostrych korekt w chwili obecnej. Alternatywy są naprawdę niepokojące.
Przemyślenie kapitalizmu będzie m.in. wymuszało przemyślenie kwestii praw autorskich (prawdopodobnie należałoby je mocno skrócić, a w niektórych przypadkach dopuścić warunkowe zawieszanie). Jeśli chodzi o takie koncepcje jak bezwarunkowy dochód gwarantowany – wciąż jestem ostrożny, ale zaciekawiony. Chętnie zobaczę jak wyjdą eksperymenty z nim w innych krajach.
Wydaje mi się, że w zakresie gospodarki moje poglądy uległy największym zmianom – przejściu od mocno liberalnych, wręcz neoliberalnych idei w stronę tego, co wskazują badania, z którymi się spotkałem.
Przerwa na reklamę ;)
Książka "Status: Dominacja, uległość i ukryta esencja ludzkich zachowań". Unikatowy tom, wprowadzający Cię w te aspekty ludzkiej komunikacji, które z jakiegoś dziwnego powodu są w psychologii społecznej pewnym tabu. Cóż - ich zrozumienie jest tym bardziej cenne.
Dostępna w druku i jako e-book, tylko na MindStore.pl
Wracamy do artykułu :)
III. Obyczajówka
Obszar w którym, mam wrażenie, nie będzie zbyt wielu zmian.
Jestem za legalizacją związków homoseksualnych i nadaniu im identycznych praw jakie mają związki heteroseksualne. Czy będą się zwały małżeństwem, czy związkiem partnerskim nie ma znaczenia. Liczą się uprawnienia, jakie dadzą. Nie widzę również żadnych przeszkód wobec adopcji dzieci przez homoseksualne pary. Czy to się komuś podoba, czy nie, akceptacja dla homoseksualizmu dramatycznie rośnie zwłaszcza wśród młodszych ludzi (aż 16% osób poniżej 24 roku życia miało doświadczenia homoseksualne!).
Jestem za legalizacją i solidnym opodatkowaniem prostytucji oraz większości narkotyków. Większości, bo należałoby je analizować pojedynczo – np. część tzw. dopalaczy będzie na tyle wyniszczająca, że należy je traktować jako trucizny. Jednocześnie, jeśli akceptujemy legalny alkohol (a nie wyobrażam sobie jego delegalizacji w tym momencie), to powinniśmy akceptować również legalne środki o podobnej lub niższej szkodliwości. Jednocześnie przy legalizacji prostytucji należałoby zaostrzyć prawa związane z handlem ludźmi i pokrewnymi patologiami.
Powszechna, oparta na nauce edukacja seksualna powinna być traktowana jako prawo każdego ucznia. Nie ma lepszej metody prewencji ciąż i chorób płciowych u osób nieletnich. Jeśli chodzi o kwestie seksualne, wychodzę z założenia, że tak długo, jak pojawia się zgoda drugiej strony ( i druga strona jest do tej odpowiedzialnej zgody zdolna – kwestie wieku, zdrowia psychicznego, itp.), to co się dzieje w sypialniach ludzkich jest ich prywatną sprawą i nikomu nic do tego.
Jestem ateistą, ale nie mam nic przeciwko religiom. Wszelkim – nie uważam, żeby Chrześcijaństwo, Buddyzm czy Islam były w czymś lepsze czy gorsze od siebie. Dla każdego z nich znajdziemy krwawe i opresyjne epizody oraz chwile szlachetności. Sądzę, że to nie tyle religie prowokują ludzi do czegoś, co ludzie używają religii jako wymówki do swoich działań. To powiedziawszy, jestem za zdecydowanym oddzieleniem religii – dowolnej – od państwa. Religie uznaje za równe, zbędne do szczęścia, jeśli ktoś by nie wierzył, ale mogące nawet być psychologicznie korzystne dla tych, którzy wierzą (np. za sprawą interakcji społecznych czy poczucia sensu).
Jednocześnie – piszę to w końcu w okresie przedświątecznym – wyraźnie oddzieliłbym tradycyjne święta od religii jako takiej. Po pierwsze- zarówno Wielkanoc jak i Święta są obecnie celebrowane na całym świecie. W mocno skomercjalizowany sposób, jako pochodna amerykańskiej ekspansji popkulturowej, ale są. Po drugie, wszystkie te święta (jak i większość innych świąt religijnych) to i tak adaptacje dużo starszych, tradycyjnych świąt różnych kultur – przesilenia wiosennego czy zimowego, itp. Jednocześnie doceniam pomysł Penna Jilette, by stworzyć pewne święta tylko dla siebie i swoich bliskich.
Czy jestem dumny, że jestem Polakiem? Chyba nie kategoryzuję przynależności narodowej jako czegoś, z czego można być dumnym. Równie dobrze mógłbym być dumny z mojego wzrostu – był równie niezasłużony z mojej strony, to czysta loteria genetyczna. Na pewno czuję się bardziej Europejczykiem niż Polakiem. Nie wiem, czy bliżej nie wiążę się z moim miastem, niż krajem, choć z żadnym z tych elementów nie mam aż tak silnego powiązania, tak naprawdę. Najbliżej byłoby mi chyba do wiązania się z racjonalizmem, z konkretnymi ideami filozoficznymi. Bo je faktycznie wybierałem.
Być może z tego też powodu uznaję wszelkie uprzedzenia rasowe za absurdalne. Nie uważam przy tym kultur za równe, uważam, że w chwili obecnej kultura europy zachodniej jest w wielu aspektach bardziej rozwinięta niż innych rejonów świata (aczkolwiek, co się mocno zmieniło, zdecydowanie zacząłem postrzegać Europę jako coś, co historycznie było przez większość czasu światowym pipidówkiem, a nie dumnym prekursorem). Jednocześnie uważam, że mimo swoich zalet kultura ta ma masę wad i słabości, a część z nich można naprawić integrując elementy z innych kultur światowych.
Nie akceptuję bicia dzieci czy przemocy wobec zwierząt (i to mimo mojej wielokrotnej chęci zamordowania różnych dzieciaków np. podczas długich lotów ;) ). Cieszę się, że są one obecnie penalizowane, uważam, że powinny być karane nawet bardziej surowo.
Role płciowe uznaje za stricte kulturowe i sztuczne. To, czym zajmują się i jak ubierają kobiety i mężczyźni powinno być stricte ich wyborem.
Wciąż nie trawię sztuki nowoczesnej. Po co? Po prostu po co?
Uważam, że więzienia powinny pełnić funkcję resocjalizacyjną, oraz że każdy grosz wydany na resocjalizację po prostu się opłaca. Mamy tego przykłady na całym świecie. Większość osób nie trafia do więzienia bo jest z gruntu zła czy zepsuta. Trafia tam przez brak odpowiednich bodźców w życiu i nadaje się do zmiany na lepsze.
Uznaję karę śmierci za zbyt ryzykowną, by ją odpowiedzialnie stosować. Nie mam etycznych problemów z samą koncepcją kary śmierci. Problem jest z niepodważalnością winy wystarczającą do skazania człowieka. Za niesłuszne więzienie da się komuś mniej lub bardziej zadośćuczynić. Jak kogoś niesłusznie zabijemy… To pozostaje martwy.
A, ku wielkiemu żalowi mojej cudownej żony, wciąż nie mam zamiaru odwiedzać m.in. Rosji czy większej części Ameryki Centralnej i Południowej, ze względu na to jak są niebezpieczne. Szczerze, nawet pewne dzielnice Los Angeles mnie nieco niepokoją…
IV. Zdrowie i inne
O służbie zdrowia już wspominałem w kontekście ekonomii.
Jestem za legalnym in vitro. Tak jak byłem przeciwnikiem refundacji, tak chyba zmieniłem zdanie na „trudno mi powiedzieć”, bo faktycznie koszt tych interwencji jest wręcz zabójczy nawet dla zamożnych ludzi. Pytanie, czy z perspektywy zdrowia publicznego jest to dobrze zainwestowany pieniądz? Tu już potrzebna byłaby szczegółowa analiza.
Jestem za przymusem szczepień, z poważnymi karami dla nieszczepiących rodziców i brakiem wstępu nieszczepionych dzieci do przedszkola i szkoły. (Za wyjątkiem wad genetycznych itp. uniemożliwiających szczepienie, rzecz jasna).
Uważam medycynę za niezwykle wartościową dziedzinę nauki, a leki za bardzo wartościową rzecz. Nie znaczy to, że nie zdarzają się problemy, manipulacje czy przekręty w tej branży. Są, ale zwykle inne, niż chcieliby przeciwnicy „Big Pharma” i zwolennicy „Wielkiego Placebo”. Warto poznać realne problemy by im przeciwdziałać, a nie marnować czasu na absurdalne teorie spiskowe.
A skoro o tym mówimy, touważam, że obecna tendencja do „post-prawdy” i promowania odlotów jest jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla naszego społeczeństwa, w ogóle. Im większe oderwanie od rzeczywistości, tym głupsze decyzje, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Uważam, że internet należy traktować tak jak wodę czy elektryczność i powinien być w podobny sposób regulowany. Czy to się komuś podoba, czy nie, bez internetu ciężko obecnie żyć. Jest się odciętym od wielu możliwości pracy (ile firm przyjmuje jeszcze drukowane CV i rekrutuje przez ogłoszenia w prasie?), życia społecznego, itp. Pewien nadzór nad tym jest niezbędny.
I to chyba tyle :) Zobaczmy jak wyszło. Czas na weryfikację, a w kolejnym wpisie zobaczysz podsumowanie!
Lub, jeśli wolisz, możesz przeanalizować samemu :)
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: