Syndrom „Przyjaciół”, czyli tak, byliśmy złymi ludźmi… Ale robimy się coraz lepsi :)

Kilka dni temu trafiłem na sfrustrowany artykuł pewnego krytyka filmowego. Film dotyczył wprawdzie Ocean’s 8, ale zaczynał się od wyklinania politycznej poprawności, która rzekomo „niszczy kino”. Następnie przechodzi do oburzonego stwierdzenia, że „Friends”, który bawił pokolenie autora, oburza dzisiejszych nastolatków. Że gorszy ich body shamingiem (wyśmiewaniem osób otyłych), małą różnorodnością rasową i żartami z gejów i lesbijek.

Autor próbuje tu kpić i ironizować. W końcu jak to dzisiejszych nastolatków śmie to gorszyć? Przecież to taki zabawny serial!

Cóż, krótka piłka – niezależnie od tego, czy „Przyjaciele” są zabawni, czy nie – mogą być też gorszący.

Bo tak, w latach 90-tych byliśmy okropni.

Nie, żeby dziś było jakoś wspaniale. Za 20 lat będziemy pewnie się mocno burzyli na wiele dzisiejszych hitów. Już można znaleźć np. bardzo celne punktowanie „Teorii Wielkiego Podrywu” za przejawy mizoginii czy kpinę z niestereotypowych przejawów męskości. Ale jest, stopniowo lepiej.


By postawić sprawę fair, nie załapałem się nigdy na „Przyjaciołomanię”. Jestem na to chyba o parę lat za młody. Ale uwielbiałem „All together now”/”I wszyscy razem”, które było nawet gorszę. Lubiłem pierwsze sezony „13 posterunku”, który z perspektywy lat jest w ogóle głęboko wadliwym serialem. Ba, robiłem w życiu wiele rzeczy, których dziś żałuję. Jak przypomnę sobie niektóre swoje zachowania z liceum czy studiów, zdecydowanie podpadają pod stalking i cyberstalking – i nie ma znaczenia, że to model podrywu, jaki popkultura „od zawsze” promuje jako prawidłowy dla mężczyzn. (Sprawdź zachowanie faceta w dowolnej komedii romantycznej, w 9/10 to czysty stalking.) O stalkingu będzie zresztą oddzielny art, wtedy napiszę o tym więcej.


Pogódźmy się z tym może – lata 90 były pod wieloma względami podłe.

Były pod wieloma innymi nieporównywalnie i tak lepsze, niż lata 60…

Które były nieporównywalnie lepsze niż XIX wiek…

Ale to nie jest tak, że dotarliśmy, jako społeczeństwo, do szczytu naszej etyczności. Jeszcze długa droga przed nami.


Jasne, należy docenić to, jak daleko zaszliśmy. Trzysta lat temu mielibyśmy wyjątkowy ubaw z krzyków kotów żywcem pieczonych w klatce nad otwartym ogniem.

Dwieście lat temu – z publicznych egzekucji.

Zaledwie czterdzieści lat temu w niektórych europejskich krajach gwałciciel nie był ścigany, jeśli poślubił ofiarę… (A ta spotykała się z potężnym ostracyzmem społecznym, jeśli ożenku z gwałcicielem odmówiła!)


Zaszliśmy bardzo daleko.

Ale, jakkolwiek lubimy o sobie dobrze myśleć, przed nami równie daleka droga.


Dlatego nie ma co się oburzać na to, że dzisiejsze nastolatki nie „łykają” „Przyjaciół” tak jak ich rodzice. Świat się zmienił. To nie znaczy, że byłeś złą osobą, bawiąc się przy tym serialu. Byłeś produktem swoich czasów.

Ba, to nie znaczy, że dziś się nie możesz przy tym serialu bawić. Mnie wciąż bawi wiele filmów z lat 80-tych, choć wiele wartości z nich jest, delikatnie mówiąc sprzecznych z moimi. Po prostu nie mam oczekiwania, że te filmy będą idealne. Pewne rzeczy mnie w nich bawią, inne dostrzegam jako problematyczne. Te seriale naprawdę nie muszą być idealne. Mogą być po prostu ok.


Zresztą, skoro mowa o nastolatkach i ich rodzicach… Jak to jest, że specjalnie nie burzymy się na wskazanie, że obecne pokolenie jest, przeciętnie, lepszymi rodzicami niż byli ich rodzice?

Nie dlatego, że nasi rodzice są/byli gorszymi ludźmi. Po prostu mieli zwykle mniej wiedzy i inne priorytety.

Dziś powszechną wiedzą jest fakt, że bicie dzieci oznacza wyrządzanie im poważnej krzywdy.

Za pokolenia naszych rodziców niemal nikt o tym nie wiedział. Nie wszyscy swoje dzieci bili, jasne, ale niewiele osób uznawało bicie za coś złego z zasady.


Co się zmieniło?


Zaczęliśmy kształcić rodziców.

Zaczęliśmy ich uczyć tego, jakie są potrzeby dziecka i jak na nie reagować.

Zaczęliśmy uczyć ich czego nie robić.

W telewizji pojawiła się Dorota Zawadzka. Nie wszyscy zgadzają się z jej podejściem, ale chyba wszyscy przyznają, że to co zaproponowała było zdecydowaną poprawą względem tego, co było kiedyś.

Dziś nawet nasi rodzice podchodzą już do wielu rzeczy inaczej i nie popełniliby tych samych błędów, co kiedyś.


I nikt nie uważa, że rodzice kiedyś byli źli, ani nie burzy się przeciwko „rodzicielskiej politycznej poprawności”. Bierzemy na klatę to, że po prostu pewne rzeczy się zmieniają. Że kiedyś ludzie mieli mniejsza wiedzę niż teraz. Jasne, nie wszyscy się z tym pogodzili. Znam osoby do dziś mające żal do swoich rodziców. Ale większość ludzi ma tu jednak akceptację i świadomość, że po prostu kiedyś w pewnych kwestiach inaczej się myślało. A ludzie robili najlepsze co mogli w tamtych warunkach.


Dlatego dziwi mnie nieco, ze krytyka takich „Przyjaciół” już nie spotyka się z podobną świadomością.

Tak, ten serial miał wiele wad. Zwłaszcza z dzisiejszej perspektywy. Bo odwzorowuje tamtą kulturę i tamte wartości, po prostu.

Nie znaczy to, że powinniśmy go odrzucić. Ale nie powinniśmy go też wybielać. Możemy docenić to co było w nim dobre i przejść do porządku nad tym, co było złe.

Tak jak z nami samymi, zresztą. Kiedyś byliśmy generalnie rzecz biorąc nieco gorszymi ludźmi. To chyba dobrze, że dziś jesteśmy nieco lepsi? Doceńmy to, zamiast obrażać się, że ktoś mógł wytknąć naszym młodszym, głupszym ja, to, że czegoś nie wiedziały. W końcu kto wie wszystko? (Poza Zegrzysławem, rzecz jasna?)



Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis