Kolejnym założeniem u podstaw repillowych koncepcji jest teza o hipergamii kobiet, czyli o tym, że kobiety są skupione na znalezieniu dużo lepszych od siebie partnerów. To z kolei miałoby prowadzić do bardzo złej sytuacji większości mężczyzn, tych o niskim i średnim statusie społecznym.

 

Czym jest hipergamia?

W naukach społecznych hipergamia jest terminem opisującym dążenie do związków (zwłaszcza sformalizowanych) z osobami będącymi wyżej w hierarchii społecznej lub mającymi wyższy status społeczno ekonomiczny (SES). Pytanie brzmi jednak czy jest to realne zjawisko, a jeśli tak jaka jest jego postać, skala i występowanie?

Hipergamia jako taka występuje. Co nie powinno dziwić, wystarczy znaleźć jeden związek nierówny pod względem SES i już możemy stwierdzić, że hipergamia występuje. To co nas interesuje, to czy występuje w jakiejś formie systemowej.

 

 

Czy faktycznie możemy mówić o hipergamii kobiet?

Historycznie faktycznie mamy dowody na hipergamię kobiet. Kobiety faktycznie przez dużą część historii preferowały partnerów z wyższym statusem społeczno-ekonomicznym. Co nie powinno nas nijak zaskakiwać o tyle, że był to w tych okresach historii w zasadzie jedyny sposób na awans społeczny dla takich kobiet. Co więcej, ograniczone lub zablokowane możliwości zarobkowe kobiet sprawiały, że status partnera w zasadzie definiował jak będzie wyglądało wspólne życie. Taka hipergamia występowała więc i była dość powszechna.

To co nas interesuje, jednakże, to czy dzisiaj możemy mówić o hipergamii kobiet? Odpowiedź zaś brzmi: nie, a przynajmniej nie w krajach, w których większość z nas funkcjonuje. W rejonach mniej rozwiniętych, wykazujących się dużo większym poziomem dyskryminacji płciowej lub w ogóle blokujących możliwości pracy kobietom, hipergamia wciąż może występować. Natomiast w krajach bardziej egalitarnych, umożliwiających kobietom swobodną edukację i rozwój kariery, hipergamia zanikła.

Zamiast tego kobiety poszukują po prostu PODOBNYCH osób partnerskich. Także podobnych pod względem SES czy wykształcenia. Co naprawdę nie powinno nas dziwić. Sugeruje bowiem podobne kody kulturowe, preferowane sposoby spędzania wolnego czasu, tematy rozmów. W świecie, w którym związki postrzegane są przede wszystkim jako relacje dwojga osób, będziemy szukać osób, z którymi moglibyśmy się podobnie dogadać.

Co to mówi w sytuacji, w której kobiety częściej idą na studia wyższe? Że owszem, będą miały przeciętnie wyższe wymagania niż mężczyźni, bo szukają kogoś NA SWOIM POZIOMIE. To nie ich wina, że mężczyźni są przeciętnie mniej skłonni pracować nad sobą. Nie mamy do czynienia z hipergamią, po prostu nie ma też hipogamii kobiet, tendencji do szukania partnerów poniżej swojego poziomu. (Choć wciąż wydaje się występować pewien trend hipogamii mężczyzn, poszukujących partnerek o niższym SES i wykształceniu by mieć nad nią przewagę w związku. )

 

 

A co z Bussem?

Niekiedy jako argument za hipergamią kobiet przywołuje się klasyczne badania Bussa obejmujące 37 kultur. Argumentuje się, że w tych badaniach kobiety miały się zdecydowanie bardziej skupiać na statusie potencjalnego partnera, niż mężczyźni na statusie partnerki. Jest to jednak klasyczny przykład Bussa manipulującego swoimi własnymi danymi i rozdmuchującego nieistotne różnice.

Faktycznie w większości kultur kobiety zaznaczały tam „perspektywy kariery” potencjalnej osoby partnerskiej wyżej, niż mężczyźni. To co zapomina się dodać, to że było to w rankingu 18 najbardziej preferowanych cech (im niższe miejsce tym bardziej preferowana). W tymże rankingu, na 18 cech kobiety umieszczały „perspektywy kariery” typowo na dwunastym miejscu, za to mężczyźni dawali je daleko z tyłu, hen na miejscu… Zgadliście! Trzynastym! Tuż obok. Na tyle blisko, że w wielu kulturach nie było żadnej różnicy w tej wartości. Generalnie wyniki obydwu płci były bardzo podobne i jakiekolwiek próby wykazania tu różnic są mocno na siłę. (Warto o tym pamiętać szerzej, ilekroć spotykacie dane porównujące dwie grupy, czy np. jakąś interwencję względem placebo. Ważne jest nie tylko to, czy istnieje istotna statystycznie różnica, ale też siła efektu.)

 

 

Hipergamia wyglądowa?

Niekiedy redpillowcy do hipergamii zaliczają fakt, że kobiety typowo w portalach randkowych oceniają mężczyzn jako mniej atrakcyjnych przeciętnie, niż mężczyźni kobiety. Hipergamia miałaby tu być na poziomie atrakcyjności, wypaczając nieco oryginalne znaczenie terminu. Ale nawet przyjmując powyższe za podstawę do dyskusji – czy wnioski redpillowców są uzasadnione?

Pierwsze pytanie brzmi: na ile ta sytuacja może być trafnym opisem rzeczywistości? Presja na kobiety by dbały o swoją atrakcyjność jest dużo większa, niż presja na mężczyzn. (Choć to ostatnie stopniowo też się zmienia.) Co więcej badania pokazują, ze nawet jeśli kobiety oceniają potencjalnych partnerów jako mniej atrakcyjnych od siebie, to i tak są skłonne z nimi umawiać. Tu znów mamy raczej zjawisko działające w drugą stronę – hipogamię mężczyzn, zwłaszcza w kontekście krótkotrwałych relacji. O ile standardy na poziomie małżeństwa czy długoterminowego związku są podobne, o tyle przy krótszych relacjach mężczyźni są gotowi drastycznie obniżyć swoje standardy. Tylko, ponownie, to nie wina kobiet.

 

 

Podsumowując:

W krajach rozwiniętych nie możemy mówić o hipergamii kobiet jako o zjawisku występującym w skali jakkolwiek istotnej społecznie. Co najwyżej nie ma powszechnej zgody na hipogamię z ich strony, na decydowanie się na relacje z ludźmi na niższym poziomie niż one same.

W kolejnym wpisie przyjrzymy się lookismowi.

 


Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis