Nadszedł ten czas w roku – czas podsumowań. Jest to już n-te takie podsumowanie na tym blogu, pomyślałem więc, że tym razem zrobimy je nieco inaczej, a konkretniej: śpiewająco ;)

Nie, nie, nie, proszę tych z Was, którzy na myśl o moim śpiewaniu przygotowali się do panicznej ucieczki, aby pozostali na swoich miejscach. Jestem okrutny, ale nie aż tak. Nie będę śpiewał. Jeszcze. To zostawiam na sytuację, gdy będę się chciał na Was, drodzy Czytelnicy, wyjątkowo perfidnie zemścić za jakieś w pełni wyimaginowane wykroczenie :)

Pomyślałem jednak, że mogę przypisać każdemu podsumowywanemu obszarowi jakiś utwór. Dlaczego? Bo kot :)


Każdy dobry musical potrzebuje jakiejś piosenki na początek, tak więc, szanowni państwo, prosimy o nie używanie kamer ani telefonów komórkowych podczas przedstawienia i mamy nadzieje, że będą się Państwo dobrze bawili ;)


2013: The Musical, utwór przewodni – Spitz „Yoru wa Kakeru”

Próbując podsumować miniony rok, ta piosenka jakoś mi tak pasuje. Nieśpieszna, nieco melancholijna, ale i kojarząca mi się zdecydowanie pozytywnie. W życiu osobistym rok ten wiązał się dla mnie z dużą zmianą – choć być może im bardziej wszystko się zmienia, tym bardziej pozostaje dokładnie takie samo. W innych obszarach – zawodowym, hobbistycznym, itp. – nie było natomiast żadnych ogromnych WOW, raczej spokojne, stabilne podążanie do przodu. Było też oczywiście kilka potknięć i nimi też się zajmiemy.


Romantycznie: „If I didn’t have you” Tim Minchin

Skoro w życiu osobistym były duże zmiany, to zacznijmy może od niego :) Pod koniec stycznia mijającego roku, po niemal pięciu latach w związku, oświadczyłem się, zaś moja wybranka wykazała się wybitnie złym gustem i powiedziała „tak” ;) Myślałem o oświadczynach już od pewnego czasu, ale przyznam, że zawsze zniechęcało mnie wszystko, co trzeba w tym zakresie ogarnąć – wszystkie sprawy z salą, zaproszeniami i ciemność jedna wie, czym jeszcze. Jasne, nie jest to koniec świata, ale zawsze wydawało mi się, że akurat w tym czasie mamy tyle na głowie, że nie ma sensu się za to brać. Przyznam bez bicia, że przytłaczającą większość tej organizacji wzięła na siebie moja Beata, więc w praktyce okazało się to dla mnie zdecydowanie mniej obciążające niż się obawiałem.

Musze przy tym powiedzieć, że – nieco wbrew moim oczekiwaniom – zadeklarowanie się i oświadczyny coś jednak zmieniają w nastawieniu. O ile po samym ślubie nie czułem się jakoś inaczej i nie zauważyłem specjalnych różnic, o tyle po samych zaręczynach różnica pojawiła się wyraźna (i trwa do chwili obecnej). Niby to tylko symbol, ale coś jednak może w głowie przestawić :)

Co do ślubu – odbył się 14 września i do dziś wzruszam się przeglądając zdjęcia. Cywilna ceremonia oraz małe, ale pełne radości wesele były czymś naprawdę wspaniałym. Szczególnie miłe było to, że ewidentnie każdy obecny po prostu chciał tam być i bawił się przez całą noc.

wedding

Fot. Diana Domin

Z tej perspektywy warto więc tą kwestię zakończyć jeszcze jednym utworem: I’m under your spell” z Buffy the Vampire Slayer :)


Prywatnie

Skoro już jesteśmy na sprawach osobistych, 2013 to dla mnie rok w którym a) zrzuciłem ponad 10 kg i b) od ok. pół roku skutecznie utrzymuję nową wagę. Wciąż, patrząc na siebie, nie jest to układ w pełni mnie zadowalający i będę pewnie chciał jeszcze nieco zrzucić, ale ten skok był dla mnie mimo wszystko bardzo istotny – był też czymś, do czego przymierzałem się już od ładnych paru lat, miło więc było w końcu to osiągnąć. Duża zasługa tutaj Magdy Królikowskiej – polecam jako specjalistę projektującego trening i dietę. To powiedziawszy, zazdroszczę osobom (w tym mojej żonie), które po treningu przez resztę dnia czują się bardziej energiczne. Ja po prostu czuję się zmęczony ;) Na cześć tych lat nieudanego zrzucania wagi należałoby tu jednak zaproponować jakiś utwór- np. „Mała” w wykonaniu Studia Buffo.

Prywatnie ten rok to również duży remont mieszkania, wymuszający tymczasową przeprowadzkę, jak również urlopy w tradycyjnym już Sopocie (jeśli tam bywasz – koniecznie skuś się na kaczkę w Cyrano & Roxane, jest droga, ale bogowie! warta każdego grosza), w Anglii, gdzie miałem okazję szkolić się u Keitha Johnstone’a ( o tym poniżej), Edynburgu, gdzie na niezwykłym Fringe Festival poznałem cudowny zespół The Mechanisms, czy podróż poślubna do Paryża. Zgodnie z motywem przewodnim roku – nic wyjątkowego, ale wszystko miłe i sympatyczne. Po prostu wiele nowych, fajnych wspomnień :)

Rok ten był natomiast ciekawy jeśli chodzi o znajomych. Odtworzyłem kilka relacji, które przez lata jakoś się rozmyły – ze znajomymi ze studiów, czy nawet z wcześniej – jak również miałem okazję poznać osobiście wiele osób, które dotąd znałem tylko online, niekiedy przez długie lata. Również kilka znajomości które miałem, a które były dość słabe, uległo wzmocnieniu, choć z drugiej strony znalazłbym ze dwie niezłe znajomości, które uległy znaczącemu pogorszeniu. Słowem: po prostu życie, wszystko płynie ;)

Jakoś tak mi pasuje: Steve Conte, „Could you bite the hand?

 

Zawodowo

No dobrze, omówiliśmy sprawy prywatne (na tyle na ile chciałbym w nie wchodzić na blogu), a co z kwestią zawodową?

W 2013 szkoliłem w Warszawie (m.in. Praktyki Beyond NLP i Master Beyond NLP, Praktyk IEMT, jak również nieco drobniejszych szkoleń), Krakowie, Wrocławiu i Gliwicach, szkoląc zarówno grupy otwarte, jak i firmy wykładałem w Warszawie i Londynie (ASBIRO – kurs podstawowy oraz MBA ASBIRO/Łazarski). Miałem też okazję współprowadzić pierwszy w życiu trening trenerski, dla pewnej podwarszawskiej fundacji. Oprócz tego tłumaczyłem trzy szkolenia, z których pierwsze również organizowałem: Andrew Austina, Lucasa Derksa i Chris Hall. W skali roku rozkładało się to mniej więcej typowo dla branży – tzn. były okresy ekstremalnej harówki, oraz takie, gdzie niczym w starych westernach przez ekran mojego życia przetaczał się tuman kurzu ;) A potem był koniec tego roku… Okres, który mogę opisać jedynie przez The Mechanisms „Pump Shanty„. Innymi słowy – dużo, dużo, DUŻO pracy, chyba najintensywniejszy listopad/grudzień jaki miałem kiedykolwiek dotychczas oraz jedne z najintensywniejszych okresów pracy w moim całym życiu zawodowym. Przyznam, miałem dość, m.in. z tego powodu zdecydowałem się przez pierwsze dwa tygodnie stycznia umawiać się tylko z tymi klientami, z którymi jestem już w procesie, a względem pozostałych zrobić sobie mini-wakacje.

W tym też okresie wyraźnie też odczułem – przy bardzo dużej ilości indywidualnych sesji – że zbliżam się do wypalenia w zakresie coachingu/changeworku. Jakkolwiek ludzie są oczywiście różni, określone problemy będą u większości ludzi miały bardzo podobną strukturę – zwłaszcza gdy pracuje się na procesie, a nie na treści. A to potrafi, z biegiem czasu, stać się po prostu męczące, zwłaszcza gdy większość klientów przychodzi z bardzo podobną grupą problemów. Na koniec roku doszło właśnie do takiej sytuacji i bardzo mocno poczułem, że mam dość. Zdecydowanie pasuje dla tego doświadczenia „Walk through the fire” z Buffy the Vampire Slayer. Pomogło mi to, że trafiłem na kilku klientów z dość nietypowymi problemami, gdzie pojawiło się większe wyzwanie, ale nie zmienia to faktu ,że stwierdziłem, że na przyszłość muszę unikać takich sytuacji. Co w związku z tym? O tym napiszę już w poście odnośnie planów na 2014.

Pod kątem własnego rozwoju najważniejszym doświadczeniem był chyba udział w warsztatach teatru improwizacyjnego Keitha Johnstone’a, twórcy Impro. Bardzo ciekawy i intensywny czas, z którego wyniosłem naprawdę sporo, przy czym – muszę to tutaj dodać – wybierałem się tam głównie hobbistycznie, ew. korzyści zawodowe traktując jako dodatek.

W 2013 skończyłem dwie książki – pisaną wspólnie z Michałem Mącznikiem „Improwizację w praktyce” oraz „Rozbój osobisty”, obydwie powinny wyjść w 2014 nakładem wydawnictwa Sensus/Onepress. Planowałem więcej, ale wszystko wskazuje na to, że dwie książki rocznie to tempo, które trudno mi będzie przebić. Co nie zmienia faktu, że pewnie będę próbował :)


Porażki:

Niestety, choć udało mi się w tym roku postawić swój sklep internetowy (Mindstore.pl),  wciąż pracuję nad wypełnieniem go treścią. Cały ten rok był dla mnie dużym doświadczeniem w zakresie tego, co może pójść nie tak przy filmowaniu materiałów edukacyjnych. Za to mam teraz solidny sprzęt oraz sporo wprawy w mówieniu do kamery, więc 2014 będę chciał zacząć od kilku dużych projektów w tym zakresie.

Tak jak wspomniałem, mimo planów na więcej skończonych książek, udało mi się domknąć tylko dwie i to dość późno w ciągu roku. Zdecydowanie nie jestem z tego zadowolony :(

Niemal pełną klapą okazał się projekt wyjścia na zachód – owszem, miałem okazję prowadzić wykład w Londynie po angielsku, ale to dalekie od szkoleń, które wziąłem sobie na cel. Największym problemem jest tu dla mnie chyba wyznaczony cel szkolenia od razu dla obcokrajowców – nie miałbym problemu ze szkoleniem dla Polaków w Anglii, rozmawiałem nawet z kilkoma osobami w takim zakresie, ale mam przeczucie, że coś takiego oddalałoby mnie, a nie przybliżało do mojego dużego celu. Duża część odpowiedzialności za stan tego projektu ponoszę sam – około połowy roku, po konsultacji z Jamesem Trippem zdecydowałem się przeformułować moją anglojęzyczną obecność w internecie, obecnie opartą na blogu One ChangeMaker’s Perspective, ale po prostu nie mogłem  znaleźć chwili by się tym zająć. A z drugiej strony, do czasu zmiany zawiesiłem uaktualnienia tamtego serwisu. Zdecydowanie jest to coś, na co będę musiał zwrócić większą uwagę w kolejnym roku. Tym niemniej na ten rok moje odczucia w tej kwestii doskonale oddaje Szyba” z Musicalu Metro.

Pierwsze testy LifeMappingu, alternatywnej metody organizacji czasu, okazały się dość mieszanym doświadczeniem, pokazując, że metoda może dawać efekty, ale wymaga zdecydowanie więcej doprecyzowania i uprocedurowienia. Przy usprawnieniu takich procedur nieźle sprawdziła się na drugiej edycji Mastera Beyond NLP, ale czuję, że jest tam jeszcze naprawdę dużo roboty.


Hobbistycznie:

Być może termin „hobbistycznie” nie jest tu najszczęśliwszy, ale pasuje do niego wszystko, czego nie udało mi się przypasować do powyższych kategorii.

Udało się w tym roku powołać Polskie Stowarzyszenie Sceptyków Naukowych. Już teraz robi nieco dobrego w sieci poprzez cykl „Popularnych Argumentów„, podważający liczne mity, ale na 2014 mamy kilka innych, ciekawych projektów. To zdecydowanie zasługuje na piosenkę: Tim Minchin „If you open your mind too much, your brain will fall out…” ;)

Inny serwis, którego jestem współautorem – Niedzielni Gracze – również odnosi spory sukces, w tym ok. 5-krotny wzrost zasięgu. To miło i motywuje do przygotowywania kolejnych recenzji :) Biorąc pod uwagę niewielką aktywność na „Graczach” w pierwszych miesiącach funkcjonowania jest to naprawdę miła odmiana.

O zmianach na tym blogu już pisałem poprzednio i nie będę chyba do tego wracał.

Wciąż nie nauczyłem się rysować :( Może w 2014…

Dwa razy brałem udział w konkursie CD Action (pisma o grach komputerowych) w którym poszukiwali nowych redaktorów. Dwa razy przechodziłem przez pierwszy etap bez większych problemów. I dwa razy okazywało się, że jest to dla mnie projekt na tyle drugorzędny, że nie jestem w stanie w sensownym terminie przystąpić do drugiego etapu rekrutacji. Z pewnym bólem – byłby to fajny projekt dodatkowy – stwierdziłem więc, że daje sobie spokój i nie będę brał udziału w ewentualnych kolejnych rekrutacjach. Po prostu, byłoby to dla mnie zawsze czymś pobocznym, a żeby miało to sens, powinno być jednym z głównych projektów. Tych mam zaś już i tak zbyt wiele. Cóż, może kiedyś się w końcu skuszę na okazyjnego bloga nt. gier, filmów i podobnej rozrywki. I musicali. Zdecydowanie musicali :)


Podsumowując:

Jonathan Coulton, „Still Alive – wciąż żyję, wciąż działam, a o planach tego działania będę miał okazję opowiedzieć więcej około 6-7 stycznia. Piątego kończę bowiem 30-kę i tradycyjnie ten dzień świętuję właśnie przez planowanie przyszłości :)


Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis