Lookism jest koncepcją mówiącą, że fizyczna atrakcyjność osoby znacząco wpływa na to jak jest traktowana w życiu, zaś osoby konwencjonalnie nieatrakcyjne* spotykają się z dyskryminacją.
Faktycznie, do pewnego stopnia tego rodzaju uprzedzenie ma miejsce. Osoby konwencjonalnie bardziej atrakcyjne* faktycznie mają w wielu obszarach łatwiej, przynajmniej na początku relacji (czy to zawodowej, czy towarzyskiej).
*
W redpillu jednak typowo stosowana jest dość ekstremalna wersja lookismu, postulująca, że wygląd jest wszystkim lub prawie wszystkim. Że nasza osobowość ani inne cechy nie mają w zasadzie znaczenia, jeśli nie jesteśmy konwencjonalnie atrakcyjni, wysocy, obdarzeni „prawidłową” szczęką i przypakowani. Jest to szczególnie silne w ramach tzw. blackpillu, bardziej fatalistycznej wersji redpillu, każącej swoim wiernym pogodzić się z tym, że jeśli nie wyglądają odpowiednio, to wszystko dla nich stracone i na zawsze będą sami. A to już coś, czego badania zdecydowanie nie potwierdzają
Tak, konwencjonalnie atrakcyjniejsi mają łatwiej. Jak sobie później powiemy, to co konkretnie oznacza „konwencjonalna atrakcyjność” może się bardzo zmieniać wraz z miejscem i czasem, ale w danym okresie osoby spełniające dane kryteria faktycznie mają łatwiej. Ludzie łatwiej przypisują im inne pozytywne cechy, czują się lepiej w ich otoczeniu, są bardziej skłonni iść im na ustępstwa, czy również umawiać się z nimi (aczkolwiek tu efekt jest zdecydowanie większy w przypadku krótkoterminowych związków, niż związków długoterminowych). Pytanie brzmi jednak „o ile łatwiej?” Tu już robi się zdecydowanie ciekawiej.
Nieatrakcyjność to nie wyrok
O ile istnienie lookismu jest nieźle udowodnione, o tyle już siła tego efektu – to na ile ma on w ogóle znaczenie – okazuje się być dużo bardziej złożoną sprawą. Nie wystarczy bowiem wykazać, że zjawisko istnieje, trzeba też wskazać, że jego wpływ jest tak duży, jak postulowany. Dla przykładu, są pewne decyzje dietetyczne, które w sposób potwierdzony naukowo mogą zmniejszać ryzyko np. raka przełyku. Tyle tylko, że to spadek ryzyka np. o 1/10 000.** Co dla większości ludzi będzie grą niewartą świeczki, a nie czymś, czym muszą się ciągle przejmować.
**
Pytanie więc czy w przypadku lookismu mówimy o efekcie:
A) definiującym całe życie, ważniejszym niż wszystkie inne?
B) znaczącym, lecz nie kluczowym, ot jednym z wielu czynników jak inteligencja, majętność, osobowość, itp.?
C) mało znaczącym i możliwym do pominięcia w analizie?
Redpill postuluje, że A. Tymczasem badania wskazują, że w zależności od tego o co pytamy, czasem będzie to B, a często wręcz C.
Dla przykładu, redpill postuluje, że niscy i grubi nie mają szans na znalezienie partnerki, zaś bardzo wysocy dosłownie nie mogą się odpędzić od chętnych kobiet. Tymczasem w tym badaniu widzimy, że przeciętna liczba partnerek u niskich i wysokich mężczyzn jest relatywnie podobna (9.4 i 12.3, odpowiednio). W przypadku BMI mężczyźni z nadwagą i otyłością mieli wręcz więcej partnerek, niż ci z normalną wagą, najgorzej wypadali zaś ci z niedowagą. Tu jednak również różnice nie były tak duże (8.2 niedowaga, 10.9 przeciętna waga, 12.8 nadwaga.) Trudno więc tu mówić o tym, żeby niscy i otyli (czy niscy i z niedowagą) zupełnie nie mieli szans na znalezienie partnerki. Jasne, wysokim i lekko powyżej normy masowej (co może implikować też rozbudowaną muskulaturę) jest nieco łatwiej. Niech będzie nawet (to nie jest do końca uprawnione w świetle przedstawionych danych, ale postarajmy się być jak najbardziej hojni dla redpillowych interpretacji), że mają o połowę łatwiej. To wciąż nie jest różnica druzgocząca i wykluczająca część mężczyzn z szans na udany związek.
Tym bardziej, że właśnie – związek. Okazuje się bowiem, że zwłaszcza w kontekście długoterminowych związków atrakcyjność fizyczna staje się mniej istotna, a coraz ważniejsze staje się to kim jest druga osoba. Co ponownie, nie powinno nas dziwić. Jeśli planujemy się z kimś spotkać na jedną noc, to może być dla nas istotne na ile taka osoba nie zrobi nam krzywdy czy na ile hojna jest w łóżku, ale już niespecjalnie to, czy w przyszłym tygodniu planuje działać jako wolontariusz w schronisku dla zwierząt i czy ma podobne hobby do nas. Biorąc pod uwagę, że deklarowaną wartością redpillowców jest bycie w związku, a nie krótkoterminowe relacje, należy uznać ten punkt również za obalony. Owszem, lookism jako taki istnieje, ale siła tego zjawiska w ogóle, a w szczególności w kontekście związków długoterminowych, jest na tyle niska, że nie można go uznać za jakąś absolutną barierę, blokującą nieatrakcyjnym młodym mężczyznom szansę na związek.
No, ale te dane z Tindera mówią…
W kontrze do takich argumentów padają często odwołania do badań na temat serwisów randkowych (lub, dużo częściej, nieformalnych i nie poddanych żadnej weryfikacji statystyk opublikowanych przez takie serwisy). Mają one wskazywać na to, że atrakcyjność fizyczna jest kluczowym czynnikiem, decydującym o szansach na relację. I cóż, jest tak. Tyle tylko, że konkretnie na portalach randkowych (a i tu nie jest jasne czy możemy mówić o wszystkich) oraz może mniej na relację, co na dopasowanie.
Owszem, na portalach typu Tinder to jak wyglądamy ma duże znaczenie, wydaje się być wyraźnie ważniejsze niż inne zmienne Nie jest to jednak powiązane z jakimiś szczególnymi uwarunkowaniami ludzi, po prostu te portale są tak celowo zaprojektowane. Mamy limit 1000 znaków na przedstawienie siebie (jakiś czas temu nieco to rozbudowano, ale wciąż mówimy o objętości krótszej, niż zawiadomienie ze skarbówki). Jednocześnie mamy aż 9 zdjęć do wykorzystania, które do tego mogą w tle przekazać bardzo wiele dodatkowych informacji. A, jeszcze dostęp do opisu jest generalnie niewygodny w porównaniu z dostępem do zdjęć. Nic więc dziwnego, że aspekt wizualny ma tu duże znaczenie. Portal został tak zaprojektowany, podobnie jak większość portali randkowych. To trochę jak argumentowanie, że ludzie są uwarunkowani by jeść głównie zupy z kluskami, bo jak zrobiliśmy badania w knajpie z ramenem, to wyszło, że ludzie w miażdżącej większości zamawiali ramen.
Trzeba też pamiętać, że portale są projektowane tak by utrzymać klientów jak najdłużej i skłonić ich do płacenia jak najwięcej. Pod tym względem użyteczna może być świadomość, że tego typu portale nie są bynajmniej głównym źródłem związków. Tym pozostaje coś tak trywialnego, jak codzienna znajomość w pracy, na uczelni, itp. Dlatego też mamy np. całkiem spore badanie skandynawskie pokazujące, że w kontrolowanych warunkach (dopasowanie pod względem osobowości, używek, itp.) nie ma różnicy w szansach na rozpoczęcie związku między osobami korzystającymi i niekorzystającymi z Tindera. Warto więc nie przeceniać znaczenia tej formy poznawania ludzi. Jasne, wydaje się być kluczowa, ale pytanie jak duży procent par wokół nas faktycznie wywodzi się z portali randkowych? Badania sugerują, że zdecydowanie niewielki. (Moje doświadczenie, jak doświadczenie każdego zresztą, będzie niereprezentatywne, zdecydowanie jednak potwierdza to co mówią badania. O ile znam pary z takich portali, stanowią zdecydowaną mniejszość wśród znanych mi par.)
Swoją drogą, nawet w przypadku Tindera takie rzeczy jak poczucie humoru okazały się częściowo równoważyć brak atrakcyjności. Co ciekawe użycie poczucia humoru obniżało wręcz szanse atrakcyjniejszych osób. Jeśli miałbym interpretować jakoś, zakładałbym poszukiwanie pełnej spójnej fantazji, w którą akurat poczucie humoru się nie wpisywało. Cała kwestia lookismu ma też jeszcze jeden ważny element – to, co uznajemy za atrakcyjne jest bowiem bardzo zindywidualizowane.
Uznaniowość atrakcyjności
Atrakcyjność jest czymś absolutnie uznaniowym. Owszem, istnieje jakaś społeczna konwencja atrakcyjności, jest ona jednak czymś, czego się uczymy, a nie czymś wrodzonym.
Redpill lubi postulować, że atrakcyjność jest czymś obiektywnym i niezmiennym. Tymczasem badania antropologiczne, socjologiczne i psychologiczne jasno pokazują w jak ogromnym stopniu atrakcyjność fizyczna jest czymś kulturowo uwarunkowanym. Żeby daleko nie szukać, kulturowo preferujemy obecnie smukłe sylwetki, ale historycznie mieliśmy długie okresy w różnych rejonach świata, gdzie to większa masa ciała była traktowana jako coś atrakcyjnego, gdyż sygnalizowała majętność i wysoki status. Obecnie osoba z czarnymi zębami byłaby postrzegana bardzo negatywnie, ale kilkaset lat temu japonki celowo zaczerniały sobie zęby (by stanowiły mocniejszy kontrast z białą od pudru twarzą). A skoro mowa o Japonii nawet dziś preferowane standardy męskości tam idą raczej w kierunku nieco androgenicznych „młodszych braci”. Przykłady można tu generować niemal w nieskończoność.
Ta uznaniowość atrakcyjności jest z kolei o tyle istotna, że również na poziomie indywidualnym atrakcyjność może być bardzo różnie odbierana. Redpillowcy często próbują tworzyć wyrafinowane rankingi atrakcyjności, przypisywać ludzi do „obiektywnych” pozycji na skali 1-10 (w których potrafią być takie kwiatki, jak „nie istnieje żadna osoba, która miałaby 10” czy Jason Mamoa jako przykład osoby z 30% poziomem tłuszczu w ciele). Tymczasem naprawdę wystarczy znać kilka osób w życiu by mieć świadomość jak różne mogą być gusta atrakcyjności, jak osoba umiarkowanie lub wręcz nieatrakcyjna wg jednego człowieka będzie absolutnym ideałem piękna dla kogoś innego, przebijającym zdecydowanie wszystkie konwencjonalnie atrakcyjne osoby.
Również jako seksuolog często spotykam się z sytuacjami, w których ludzie opisują preferencje urody daleko odchodzące od społecznego kanonu. Na to co nam się podoba wpływa bardzo wiele czynników, od pewnych subtelnych uwarunkowań genetycznych, przez nasze otoczenie w okresie dojrzewania, aż po naszą historię relacyjną. Ba, ta sama osoba może zacząć być po jakimś czasie być postrzegana jako bardziej atrakcyjna, tylko dlatego, że np. lepiej ją poznaliśmy czy wręcz po prostu częściej mieliśmy z nią kontakt. Nie są to też bynajmniej pojedyncze przypadki. Skala takiego odstępstwa od „normy” jest naprawdę duża. Wystarczy wskazać na to, że kategoria BBW („big beautiful women”/”duże piękne kobiety”) obejmująca kobiety o wysokim BMI jest jedną z najpopularniejszych kategorii w pornografii. Smutne jest przy tym jak często ludzie się tych odstępstw od kanonicznych preferencji wstydzą i je ukrywają, uważając, że powinni mieć preferencje wpisujące się w społeczne standardy, że gdyby budowali relacje z osobami, które im się faktycznie podobają, spotkałoby się to z oceną i ostracyzmem społecznym. (Oczywiście mowa tu o preferencjach w pełni consentowych.)
Podsumowując
Tak, lookism jest realnym zjawiskiem. Jego efekt jest jednak co najmniej o rząd wielkości mniejszy, niż postulują redpillowcy. Owszem, konwencjonalnie atrakcyjnym osobom łatwiej będzie kogoś znaleźć, zwłaszcza przy krótkoterminowych relacjach i zwłaszcza jeśli opieramy się na poznawaniu ludzi przez portale randkowe. Nie znaczy to jednak, że nic poza atrakcyjnością fizyczną nie ma znaczenia. To kim jesteś, jak się zachowujesz, jaką masz osobowość, to wszystko ma znaczenie i to bardzo duże. Zwłaszcza, jeśli szukamy poza portalami. Oczywiście, osobie konwencjonalnie nieatrakcyjnej może być trudno stworzyć związek z osobą konwencjonalnie atrakcyjną – jak w innych obszarach, ludzie typowo szukają podobnych do siebie. Nie jest to jednak też niemożliwe czy nawet nieprawdopodobne. Inne cechy mogą się okazać równie wartościowe, ba, może się okazać, że ta konwencjonalnie nieatrakcyjna osoba jest akurat idealnie wpisana w indywidualne preferencje osoby konwencjonalnie atrakcyjnej.
Kolejny punkt redpilla możemy więc przekreślić.
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: