Ostatni wpis n.t. utraty wagi wzbudził wiele emocji. Dużo więcej, niż oczekiwałem. Patrząc z perspektywy, powinienem był jednak takiej reakcji oczekiwać – bo jedzenie nie jest po prostu jedzeniem, czymś materialnym.
Jedzenie – a przynajmniej to, jak o nim myślimy – jest czymś wybitnie etycznym.
Choć może należałoby to opisać w przeciwnym kierunku: etyka i moralność są czymś wybitnie związanym z jedzeniem.
Przyznam, temat ten pasjonował mnie od dawna i cieszę się, że pojawiła się dobra okazja do poruszenia go na blogu. Pierwszy raz trafiłem na wzmiankę o nim, gdy dowiedziałem się, że spośród siedmiu pierwotnych emocji, dwa są wyjątkowe: pogarda i obrzydzenie. Pozostałe emocje przetwarzane są głównie przez ciało migdałowate, dość pierwotną i podstawową strukturę układu limbicznego. Natomiast pogarda i obrzydzenie są kontrolowane głównie przez inną strukturę, część kory nowej, najmłodszej ewolucyjnie części naszego mózgu: wyspę. Co więcej, zarówno pogarda jak i obrzydzenie są emocjami do których wszyscy jesteśmy zdolni, ale które uczymy się ukierunkowywać dopiero pod wpływem innych ludzi.
To dlatego małe dziecko ochoczo bierze do ust odchody znalezione w piaskownicy. Później, dzięki reakcjom innych ludzi nauczy się, żeby brzydzić się tymi odchodami, ale na tym etapie jeszcze tego nie wie. Pogarda – uczucie społecznego obrzydzenia – działa podobnie. Także w tym przypadku uczymy się od otoczenia tego czym mamy pogardzać, a czym nie.
W obydwu przypadkach emocje te służą zabezpieczeniu naszego zdrowia. Obrzydzenie pomaga nam uniknąć źródeł zakażenia – odchodów, zwłok, zgniłego jedzenia, itp. Pogarda ma dokładnie ten sam cel, tylko tutaj źródła zakażenia są dwunożne – są to „obcy”, którzy mogą przynieść do naszego plemienia choroby, z którymi nie mieliśmy kontaktu i na które możemy być wrażliwi. Uczyliśmy się wiec zasad moralnych, pozwalających odróżnić „naszych, lepszych”, od „tych innych, gorszych”. Tak poznawaliśmy co jest dobre, a co złe.
[br]
Wrodzona moralność? Jesteś pewien?
Na tym etapie pewnie zaprotestujesz, że nikt Cię nie uczył Twojej moralności, po prostu wiesz co jest dobre, a co złe.
Tak, wiesz. Dlatego, że byłeś tego uczony, po prostu nikt nie robił tego oficjalnie, w szkole.
Uczyły Cię bajki, z którymi się spotykałeś. Opowieści i historie. Zachowania Twojego otoczenia. Chłonąłeś te zasady, nawet o nich nie myśląc. W bajkach potwory jedzą ludzi, więc jedzenie ludzi jest złe i obrzydliwe. Ale gdybyś wychował się w innej kulturze, z innymi bajkami, ludzina byłaby dla Ciebie atrakcyjnym, rzadkim przysmakiem. Tak samo, jak gdybyś wychował się 500 lat temu, prawdopodobnie uznawałbyś za super zabawę oglądanie kotów palonych żywcem w wielkim koszu, albo skazańca rozczłonkowywanego przez kata. To naprawdę były popularne rozrywki swego czasu -tak popularne, że kat, który spaprał sprawę i na przykład zabił ofiarę za szybko, mógł stać się ofiarą linczu!
Bo wtedy były inne bajki i inne historie. Inna moralność, inne kryteria przynależności do „naszego plemienia”.
[br]
Co kryminały mówią nam o moralności?
Fakt, że pogarda i obrzydzenie, moralność i choroby, opierają się na tych samych strukturach widać tym wyraźniej gdy przysłuchamy się jak ludzie mówią o etyce. To jedna z tych sytuacji, w których zastosowanie lingwistyki poznawczej sprawia, że zaczynamy wątpić „jak mogliśmy tego wcześniej nie słyszeć?”
Lubię serial Gotham – kawałek porządnego kryminału noir z fajnym posmakiem komiksowym. Kryminał, którego bohaterem jest tytułowe miasto. Przeżarte korupcją (od łac. corruptio, czyl zepsucie). Chore. Obrzydliwe. Przegniłe do cna. Jego struktury władzy są wypaczone. Spadła na nie plaga zbrodni. Każdego obciążają jakieś brudy. Nawet bohaterowie, by coś zdziałać, muszą pogrążyć się w błocie, zanurzyć w tym cuchnącym ścieku zbrodni. Po prostu liczyć, że nie utoną, że ich to łajno nie pochłonie. Naiwnie wchodzą w to środowisko nie wiedząc, że prędzej czy później miasto ich sobą skazi i pociągnie na dno.
Zaczynasz to już słyszeć? Całą ogromną masę idiomów łączących moralność z chorobą, zepsuciem, zgnilizną?
Bo u podstaw naszej struktury myślenia o moralności jest właśnie dualizm „zdrowie/choroba, świeżość/zgnilizna”.
Tyle tylko, że takie układy działają zwykle w obydwie strony.
Nie bez powodu przez wieki choroby, zwłaszcza poważne i o zewnętrznie degenerujących objawach postrzegano jako karę sił wyższych za niemoralne zachowanie. Nie bez powodu również, ilekroć próbuje się zdjąć obciążenie moralne z krzywdzenia innych ludzi, zaczyna się od odczłowieczenia ich i powiązania ich z chorobą. „Czerwona zaraza”, „robactwo”, „szczury”, „brudna masa”, te i podobne określenia nie tylko dehumanizują takich ludzi, ale również bardzo subtelnie przekazują „informację”, że takie osoby są niemoralne i nieetyczne. A skoro tak, to „Trzeba je skrzywdzić, zanim skrzywdzą nas. Nasze działanie jest dobre i usprawiedliwione. My się tylko bronimy przed chorobą.”
[br]
Niemoralne jedzenie
Również nie bez powodu temat jedzenia staje się taki emocjonalny. Radośnie korzystają na tym różni guru dietetyczni, ogłaszając co jakiś czas kolejną „świętą wojnę”, przeciwko nowemu „wielkiemu złu”. A to cukier, a to sól, a to glutaminian sodu, a to gluten… Obiekt świętej wojny nie ma większego znaczenia, znaczenie ma sam proces społeczny, łatwość z jaką ludzie angażują się w takie ruchy, ochoczo dzieląc świat na zdrowych (uznających reguły żywieniowe grupy) i chorych (nie uznających). Jest to o tyle zabawne, że te same osoby często potrafią kpić z identycznie arbitralnych ograniczeń żywieniowych różnych religii (mających zresztą zwykle dokładnie ten sam cel).
Mechanizm ten sprawia też, że podważanie takich zasad żywieniowych* wzbudza od razu ogromny opór i wielkie emocje. Podważamy bowiem nie tyle jakąś obiektywną cechę jedzenia, ale system etyczny danej grupy, rzecz, która tą grupę tak naprawdę wiąże ze sobą. Jeśli grupa pozwoli na podważenie systemu, jej istnienie zostanie zagrożone. Reakcja musi być więc błyskawiczna i intensywna, często wręcz odruchowa.
*A niestety badania podważają przytłaczającą większość z nich – fajne podsumowanie tematu znajdziesz np. w „The Gluten Lie” Levinovitza.
Sami zainteresowani, uznający taką ideologię, też nie są bynajmniej w lepszej pozycji. „Owoc zakazany” nęci i kusi, staje się czymś nadmiernie cenionym i pożądanym – i prowadzi regularnie do „zgrzeszenia”, „ulegnięcia” i pochłonięcia zakazanych pokarmów. (Bardzo często takie osoby używają takiej religijno-moralnej terminologii przy opowiadaniu o swoich „wykroczeniach”.)
[br]
Przerwa na reklamę ;)
Książka "Status: Dominacja, uległość i ukryta esencja ludzkich zachowań". Unikatowy tom, wprowadzający Cię w te aspekty ludzkiej komunikacji, które z jakiegoś dziwnego powodu są w psychologii społecznej pewnym tabu. Cóż - ich zrozumienie jest tym bardziej cenne.
Dostępna w druku i jako e-book, tylko na MindStore.pl
Wracamy do artykułu :)
[br]
Jesteś tym co jesz
Całą sprawę dodatkowo komplikuje skłonność do uprawiania magii sympatycznej, jaką wszyscy mamy. Magia sympatyczna w swojej istocie mówi, że podobne tworzy podobne. Zjedz serce lwa – groźnego drapieżnika – a sam staniesz się groźnym drapieżnikiem. Zjedz ptaka, a będziesz miał bardziej lotny umysł. Wydaje się to prymitywnym zabobonem, ale niestety zabobon ten bardzo dobrze wpisuje się w to jak działa nasz mózg. Jeśli np. będziemy oceniać hipotetyczne plemię, w którego opisie jest to, że jedzą żółwie, wyżej ocenimy długowieczność, a niżej zwinność jego członków. Podświadomie założymy, że członkowie plemienia przejmują cechy spożywanego zwierzęcia.
To stąd np. taka nienawiść do cukru. Z trzciny cukrowej (uprawianej przez niewolników, a więc w oparciu o zły wyzysk ludzi) robiono bowiem rum – czyli alkohol, czyli zło. Więc cukier sam w sobie musiał być zły. Więc jedzenie cukru musi być bezdyskusyjnie złe dla zdrowia ludzi – bo to etycznie zła substancja! A co dopiero tłuszcz! Magia sympatyczna w czystej formie- jedząc tłuszcz, będziesz tłusty!
Rzeczywistość jest oczywiście nieporównywalnie bardziej skomplikowana. Przesadzanie z dowolnym mikro czy makroskładnikiem – lub przesadne unikanie dowolnego z nich – będzie dla nas dość szkodliwe. Liczy się równowaga i bilans energetyczny. Tyle, że taki układ jest nie do przyjęcia, gdy dyskusja o jedzeniu staje się dyskusją o moralności. Moralność nie dopuszcza „umiarkowanego grzeszenia”, nie dopuszcza skali szarości, czegoś co jest dobre, ale staje się grzechem po przekroczeniu pewnych granic**.
**Precyzyjniej mówiąc – prymitywna, pierwotna moralność nie dopuszcza takich rzeczy, oczywiście mamy cały szereg rozbudowanych, osadzonych w systemach filozoficznych moralności dopuszczających skalę szarości. Tu jednak mówimy o tym pierwotnym, napędzanym pogardą i obrzydzeniem systemie moralnym.
[br]
Co możesz zrobić z tą wiedzą?
Sama świadomość tych kwestii może już być bardzo przydatna.
a) Przyjrzyj się swoim opiniom o jedzeniu i sprawdź, czy nie są one skrzywione magią sympatyczną, „jesteś tym, co jesz”. Jeśli masz takie podejrzenia, poświęć nieco czasu na weryfikacje na ile Twoje opinie są faktycznie uzasadnione.
b) Jeśli masz silne przekonania na temat jedzenia, jeśli budzi ono u Ciebie emocje – zdecydowanie warto się temu przyjrzeć i zobaczyć, czy nie dałeś się wciągnąć w debatę o moralności, a nie o zdrowiu.
Jeśli zadbasz o te dwie kwestie, łatwiej Ci będzie podejmować rozsądne decyzje co do swojego żywienia. Jedzenie przestanie mieć nad Tobą taką władzę, „owoce zakazane” stracą swój blask. Będziesz mógł myśleć i mówić o tych kwestiach jako o sprawach istotnych, ale etycznie obojętnych. Słowem – będzie Ci po prostu łatwiej :)
[br]
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: