Dlaczego metafora „walki z chorobą” jest głęboko szkodliwa?

 

Metafory są istotnym elementem tego jak myślimy. Tłumaczenie złożonych koncepcji innymi, czy to bardziej namacalnymi („czas to płyn – czas płynie, życie przecieka przez palce” itp.) czy lepiej reprezentowanymi w naszej kulturze („związek jest czymś, co budujemy każdego dnia – ma więc swoje fundamenty, które mogą być mocne albo słabe” itp.) może zdecydowanie ułatwić zrozumienie świata i funkcjonowanie w nim.

Problem z metaforami jest jednak taki, że subtelnie zniekształcają nasze rozumienie. Zapominamy, że mamy do czynienia tylko z metaforami, zaczynamy myśleć wprost w ich kategoriach. Życie przestaje być życiem, a staje się podróżą. Biznes przestaje być biznesem, staje się wojną. Te zniekształcenia się kumulują i wypaczają nasze podejście. Nagle konkurencja w biznesie faktycznie staje się naszymi znienawidzonymi wrogami, wobec których nie obowiązują żadne zasady. W końcu to wojna. Jeśli my ich nie dorwiemy, oni dorwą nas. Nie można im ufać ani trochę.

 

 

O takim wpływie metafor pisałem już kilkukrotnie na blogu. Pomyślałem jednak, że warto przyjrzeć się bliżej jednej konkretnej metaforze. Takiej, która wydaje się na pierwszy rzut oka niewinna, albo nawet korzystna, motywująca. W rzeczywistości jednak potrafi głęboko krzywdzić osoby, które i tak są w bardzo trudnej sytuacji. Metaforze mówiącej o tym, że choroba jest czymś, z czym walczymy. Czymś, co musimy pokonać.

 

Tak jak wspominałem, na pierwszy rzut oka wydaje się to bardzo wartościowym układem. Powinien motywować ludzi. W końcu są tutaj bohaterami, wojownikami, obrońcami, w walce z podłym przeciwnikiem. To jednoznacznie pozytywny i heroiczny obraz, prawda?

 

No cóż… Nie zawsze.

 

Jeśli choroba jest czymś, z czym walczymy, to co z osobą, która ma tej walki dość? Która jest wycieńczona zmaganiem i chce po prostu przeżyć swoje ostatnie chwile w spokoju?

Jeśli choroba jest wojną, to co z takim świeżym „poborowym”, z osobą, która właśnie dostała trudną diagnozę? Która jest przerażona, zagubiona, być może w żałobie za swoimi życiowymi planami, które właśnie uległy co najmniej drastycznej modyfikacji?

 

Metafora wojny bardzo mocno przenosi ciężar na osobę doświadczoną chorobą. Jeśli nie jest w stanie jej „pokonać” to „przegrywa”. Albo co gorsza „poddaje się”. „Ucieka”. „Tchórzy.” „Zawodzi swoich bliskich.” Jeśli mówimy o osobach, którym udało się wyjść z choroby, że ją „pokonały” czy z nią „wygrały”, implikuje to, że inne osoby są przegranymi. Że nie walczyły wystarczająco wytrwale. Bierzemy więc osobę, która cierpi i dodajemy jej cierpienia. Ani to sprawiedliwe, ani etyczne.

Takie metafory mogą prowadzić do ogromnej presji i skłonności depresyjnych. W końcu nie możesz się po prostu poddać. No a jeśli porażki to dlatego, że nie walczysz wystarczająco dzielnie i wytrwale. To bardzo obciążające, brak też jakiejś jasnej perspektywy wytchnienia. Nie możesz w końcu zawieść tych, dla których walczysz.

Wojna ma też zwykle koniec w pewnym przewidywalnym okresie. Liczymy też na wieści z frontu, „na zachodzie bez zmian” było pewnym historycznym ewenementem. Wpływa to na podejście otoczenia do osób chorych, na tendencje do oczekiwania raportów na temat postępów, jakkolwiek irracjonalne może to być.

 

Również sam aspekt motywacyjny takich metafor okazuje się być, cóż… nie do końca zgodny z oczekiwaniami. Badania przeprowadzone na grupach zdrowych osób czytających materiały na temat raka. Niektóre osoby czytały materiały używające metafor wojny i walki, inne czytały materiały używające metafory podróży, a jeszcze inna grupa czytała materiały nie używające żadnych metafor. Metafory wojenne okazywały się zwiększać poziom lęku (ale nie na tyle, by skłonić takie osoby do kontroli medycznej), zwiększały też fatalistyczne podejście do prewencji nowotworowej (zniechęcając tym samym do takich działań prewencyjnych). Ich wpływ na motywację okazywał się więc być odwrotny od oczekiwanego.  Potwierdziły to też inne badania wskazujące na redukcję skłonności do działań prewencyjnych po zapoznaniu się z metaforą wojny. W końcu wojny nie da się uniknąć, wybuchnie niezależnie od naszego wysiłku.

 

Dlaczego więc, skoro takie metafory mogą być tak problematyczne, uparcie się ich trzymamy?

Jednym czynnikiem jest na pewno siła bezwładności. Jest ona potężnym czynnikiem w naszym życiu i nie sposób nie doceniać jej znaczenia. Jak już zaczęliśmy myśleć o chorobach w ten sposób, trudno to przerwać. Drugim istotnym elementem jest pewne zdjęcie ciężaru z osób zdrowych. Jeśli chorzy są żołnierzami, wojownikami ruszającymi na wojnę, to możemy im kibicować z bezpiecznego miejsca, ale niespecjalnie musimy się czuć źle z całą sytuacją. No po prostu te osoby objął „pobór” i już, muszą walczyć, oby wygrały. Dużo łatwiej odsunąć od siebie obraz realnej, cierpiącej osoby. W społeczeństwie tak odciętym od śmierci i cierpienia jak nasze jest to bardzo kusząca wizja.

 

Kluczowa kwestia, którą muszę tu podkreślić: dla niektórych osób metafory wojny z chorobą MOGĄ okazać się korzystne. Takie osoby chcą o sobie myśleć jako o wojownikach, znajdują w tym motywacje i zaangażowanie. Jeśli jesteś taką osobą lub masz w swoim otoczeniu, która chce mówić i myśleć o swoim doświadczeniu jako o walce i czerpie z tego korzyści, super. Nie chodzi o to, by to teraz zmieniać na siłę.

Problem w tym, że jest to pewna podgrupa pacjentów, której metafora okazała się na tyle kulturowo atrakcyjna, że została masowo przyjęta w społeczeństwie. Bo w tym momencie metafora walki stała się metaforą dominującą, mimo tego, że dla dużej części populacji będzie szkodliwa.

 

Dlatego ważna jest zmiana języka, jakim mówimy o chorobach. Tak, by zredukować poziom lęku i presji, którym poddajemy osoby już i tak będące w bardzo trudnej sytuacji. Nie dodawajmy im zbędnych, bezsensownych obciążeń.

Nie chodzi tu o to, by teraz czuć się źle z tym, że taki język kiedyś stosowaliśmy. Prawdopodobnie mieliśmy dobre intencje, po prostu brakowało nam pewnej kluczowej wiedzy. Teraz tą wiedzę mamy, warto więc zmienić zachowanie. Zacząć mówić o chorobach przy użyciu szerokiego zakresu chorób, albo wręcz zachęcać osoby chore do generowania własnych. Tak, by mogły odnosić się do swojego doświadczenia na swoich warunkach.

 


Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis