Ludzie mają to do siebie, że uwielbiają przesadę i typowa kontrreakcja na problematyczną sytuację działa na zasadzie wahadła – nie tylko prowadzi do równowagi, ale do wypaczenia sytuacji w drugą stronę.
Przykładem tego zjawiska jest typowo rozwojowe podejście do kwestii uśmiechu i fałszywości. W odpowiedzi na w miarę popularną, zwłaszcza w naszym społeczeństwie, koncepcje p.t. „ludzie zawsze uśmiechnięci są fałszywi”, środowisko rozwojowe poszło w stronę wyśmiewania przeciwnego ekstremum „tak, bo żyjemy w społeczeństwie wiecznych smutasów i nikomu nie wolno być szczęśliwym”. A może warto po prostu przyjrzeć się temu, kiedy taki uśmiech jest uzasadniony, a kiedy nie?
Bo oczywiście nie ma nic złego w uśmiechaniu się, kiedy dobrze się czujesz, ani nawet kiedy po prostu chcesz się dobrze poczuć (fizyczny uśmiech prowadzi zwykle do zmiany samopoczucia, umysł dostosowuje się do fizjologii). Jednocześnie jednak, śmiech i uśmiech mogą jak najbardziej pełnić funkcję obronną. Behawioralnie – nie tylko u ludzi! – są jednym ze sposobów łagodzenia napięcia i sugerowania, że nie ma się czym przejmować. Uśmiech, zwłaszcza połączony z ulegającą/niskostatusową pozycją ciała, sprzyja ugłaskaniu innych osób w grupie. Śmiech i uśmiech bywa przy tym nie tylko sposobem redukcji agresji ze strony innych, ale w ogóle sposobem na redukcję napięcia psychicznego – zapewne znasz osoby, które nie potrafią sobie radzić z trudnymi sytuacjami i wręcz muszą je próbować rozładować żartem.
Wiele osób uczy się takiego mechanizmu obronnego w toku swojego życia. Z czasem potrafi się to stać nawykiem i automatyzmem, którego nie jesteśmy nawet świadomi, ucieczką od zażenowania, lęku, niepokoju, itp. I u takich osób ciągły uśmiech będzie jak najbardziej fałszywy i będzie przeszkadzał im w doświadczaniu sytuacji, blokował kontakt z innymi ludźmi i dawał wrażenie fałszywości. W pierwotnej obserwacji jest wiec zdecydowanie ziarno prawdy, trzeba tylko wiedzieć do jakich sytuacji ją odnosić – bo ta fałszywość potrafi naprawdę przeszkadzać.
Na tym traci np. moim zdaniem – pod innymi względami świetna artystka – Natasza Urbańska, z mojego ulubionego Teatru Studio Buffo. Natasza – widać to było np. na jej koncercie z okazji 18-lecia pracy w Buffo – ucieka w (niewątpliwie uroczy) uśmiech i zabawę włosami, dzięki czemu może się ukryć przed emocjami. To jednak tworzy barierę między nią i widownią. Nie widać tego w doskonale wyreżyserowanych show za które odpowiada jej mąż, Janusz Józefowicz, ale widać ilekroć próbuje robić coś na własną rękę – np. przy okazji Tańca z Gwiazdami czy wspomnianego koncertu. Dobry psycholog (z Gestalt lub podobnego nurtu) lub trener aktorstwa, skupiający się na tej kwestii, pomógłby się jej otworzyć na własne emocje, nauczyć ich doświadczać i przeżywać, a nie uciekać przed nimi – i dramatycznie poprawiłby jej kontakt z publicznością i szanse na zdecydowanie większy sukces.
Wnioski z tego dwa:
– przyjrzyj się sytuacjom, kiedy korzystasz z humoru i uśmiechu i zastanów się czy taki uśmiech jest reakcją na to co czujesz, czy raczej próbą ucieczki od tego co czujesz?
– zamiast odrzucać z góry różne społeczne idee typu „ciągle uśmiechnięci ludzie są fałszywi”, zastanów się nad tym, w jakich sytuacjach mają one uzasadnienie, skąd się wzięły i kiedy mogą Ci się przydać, a kiedy nie są trafne.
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: