„Co to szkodzi?” czyli dlaczego wiara w bzdury i pseudonaukę jest takim problemem?

Co jakiś czas w dyskusji na temat jakiejś pseudonaukowej metody rozwoju osobistego spotykam się z pytaniami typu „No dobrze, ale co to w sumie szkodzi? Jeśli sama metoda nie jest w jakiś wyraźny sposób szkodliwa, to co szkodzi jej zastosowanie? Ot, ktoś sobie zrobi coś w rodzaju relaksacji i tyle.”

Pomyślałem więc, że warto przygotować wpis na temat tego co to faktycznie szkodzi. Czemu nie jest to po prostu niewinny wybór, a poważny błąd, który może mieć bardzo rozległe konsekwencje.

 

Wydawałoby się, że nie ma o czym mówić. Ktoś sobie jakoś pomedytuje, wypije jakieś ziółka, przejdzie jakąś wizualizację, zmodyfikuje dietę w nietypowy sposób. No o czym gadać? Przecież nawet jak nie zadziała, to na pewno nie zaszkodzi, prawda?

No cóż…

 

1. Nie wiemy czy faktycznie nie szkodzi

Przede wszystkim w większości przypadków nie wiemy, czy dana metoda faktycznie nie szkodzi i to w bardzo bezpośredni sposób. Jest tak dlatego, że większość takich metod jest w ogóle nieprzebadanych. Także pod względem skuteczności, ale w tym kontekście przede wszystkim pod kątem efektów ubocznych. Do tego, w przypadku np. ziółek dochodzi jeszcze kwestia interakcji z innymi substancjami, co może mieć kluczowe znaczenie, zwłaszcza w przypadku gdy np. masz awaryjną sytuację medyczną i lekarz szybko musi podjąć decyzję o interwencji, np. gdy masz zawał serca albo wykrwawiasz się po wypadku.

Ktoś może powiedzieć, że przecież po prostu ludzie czują czym im coś nie szkodzi, czy nie. Samopoczucie danej osoby nie jest tu niestety trafnym wskaźnikiem. Za sprawą efektu placebo ludzie potrafią bardzo długo trzymać się mocno szkodliwych rzeczy. Dla przykładu, na przełomie XIX i XX wieku w USA popularna była sprzedaż tzw. „toników zdrowotnych”, eliksirów mających leczyć wszystko. Piękny, zielony kolor, wywodzący się z bazy tych eliksirów… arszeniku. Ludzie poili się arszenikiem w dawkach niewystarczających do zabicia ich od razu, ale stanowiących długotermionowo poważne zagrożenie dla życia i zdrowia… I przysięgali, że im to pomaga. W końcu wydali tyle pieniędzy na tonik, że musi działać!

Nie jest to też specyfika przeszłości. Dla przykładu, przeszło połowa próbek ziół podawanych w ramach tzw. TCM/”Tradycyjnej” „Medycyny”* Chińskiej okazała się być zanieczyszczona metalami ciężkimi, a 92% miało różnego rodzaju niezadeklarowane domieszki czy podmienione składniki. Nie możemy też ograniczyć tematu tylko do interwencji chemicznych. Mamy szereg potwierdzonych sytuacji w których dana praktyka psychologiczna nie była korzystna, a mogła prowadzić do szkody, jest tak np. w przypadku seminariów motywacyjnych.

Podsumowując, to nie jest opcja „nie wiadomo czy pomoże, ale na pewno nie zaszkodzi”. To opcja „nie wiadomo czy pomoże, raczej nie, nie wiadomo czy nie zaszkodzi i jak bardzo”.

*Ani to medycyna, ani tradycyjna – to w większości wymysły stworzone w ramach rewolucji kulturowej w Chinach, gdy Mao obiecał powszechną służbę zdrowia, ale przypadkiem wymordował większość lekarzy jako zdrajców, więc trzeba było coś wymyślić by zadowolić lud.

 

2. Tendencja do rezygnacji z efektywnych środków i rozwiązań, które wymagają więcej wysiłku, mają efekty uboczne, itp.

Kolejną bardzo bezpośrednią szkodą wynikającą z korzystania z takich metod jest tendencja do rezygnacji z efektywnych metod, lub ich opóźnianie, opóźnianie kluczowych badań medycznych, diagnozy itp.  W ekstremalnych przypadkach może to się równać z wyrokiem śmierci, w większości po prostu prowadzi do przedłużenia i pogłębienia cierpienia.

Niestety, skuteczne środki są zwykle mniej „fajne” niż pseudonaukowe alternatywy. Wymagają wysiłku i regularności. Mają nieprzyjemne efekty uboczne. Potrzebują czasu na zadziałanie. Słowem, jest ciężej i mniej różowo. Ludzie są z natury wydajni/leniwi (i nic w tym złego!) i jeśli mają do wyboru dwie opcje postrzegane jako porównywalnie skuteczne, ale jedna z nich będzie dużo łatwiejsza, to oczywiście, ze ją wybiorą… Nawet jeśli mieliby sobie tym mocno szkodzić w rzeczywistości.

 

3. Koszta

To nie jest tak, że te „alternatywne” metody nie mają kosztów. Nawet jeśli nie trzeba za nie płacić (a powiedzmy sobie szczerze, często za takie rzeczy trzeba płacić i to wręcz absurdalne kwoty), to wymagają czasu, energii i wysiłku, które można by poświęcić na inne kwestie. Nie jesteśmy jednak nauczeni myśleć w kategoriach tzw. kosztów alternatywnych, więc rzadko to zauważamy.

 

4. Przekonania chodzą zestawami, czyli mempleksy i „zarażanie” się przekonaniami

Jednym z czynników, na podstawie których budujemy kolejne fałszywe przekonania jest ich spójność z naszym dotychczasowym światopoglądem. To dlatego trudno znaleźć np. youtuberów, którzy głosiliby tylko jedną precyzyjną teorię spiskową, a w każdym innym kontekście byli absolutnie zgodni ze współczesną wiedzą naukowa. Nie, jeśli już wchodzimy w rzeczy wykraczające poza wiedzę naukową, to wchodzimy w nie zwykle z solidnym impetem. Nawet jeśli zaczynamy od jednej, to potem jest druga, trzecia, pięćdziesiąta.

Kluczową rolę odgrywa tu mechanika tzw. mempleksów – zestawów powiązanych przekonań, w przypadku których akceptacja jednego zdecydowanie ułatwia akceptację kolejnych.

To oznacza, że z każdą błędną rzeczą, w którą wierzysz – a zwłaszcza z takimi mocno błędnymi i solidnie oderwanymi od rzeczywistości – zwiększa Twoje ryzyko na uwierzenie w kolejne i kolejne błędne rzeczy. A w im więcej błędnych rzeczy wierzysz, tym mniejsze Twoje szanse na podjęcie optymalnych decyzji. To zaś jest bardzo złą strategią na życie.

Działa to też w drugą stronę – bardzo często środowiska sugerujące pewne rozwiązania niezweryfikowane naukowo bardzo chętnie wypowiedzą się też na temat innych obszarów, w których mają (jeśli to możliwe) nawet mniej kompetencji. A ich ofiary łatwo takie „dobre rady” łykną, bo w końcu doradza ktoś, komu ufają.

 

5. Koszty środowiskowe

Te alternatywne rozwiązania nie funkcjonują w próżni i niestety często niosą ze sobą dodatkowe koszty, nie tylko dla biorących. Mogą to być np. koszty dla środowiska naturalnego (np. polowanie na zagrożone gatunki jak nosorożce czy pantery śnieżne, gdyż w TCM fragmenty ich ciał uważane są np. za leki na potencję). Mogą to być koszty dla rodziny danej osoby, bezsilnie zmagającej się z frustracją ich bliskich odmawiających skutecznej interwencji na rzecz czegoś, co ich powoli zabija.

 

Jak więc widzisz wiara w pseudonaukę może prowadzić do całego szeregu problemów, nawet wtedy, gdy dana interwencja wydaje się fajna i nieszkodliwa. Dlatego tak kluczowy jest wybór skutecznych, zweryfikowanych rozwiązań.  (Lub przynajmniej mających wysokie tzw. prior probability, czyli „w świetle innych znanych nam badań, to ma realną szansę zadziałać, a nie widzimy lepszej alternatywy”.) Dlatego przeciwdziałanie pseudonauce i dezinformacji są tak ważne. Dlatego sam poświęcam im tak wiele wysiłku i uwagi.

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis