„Pay it forward”, czyli zamiast oddawać, podaj dalej!

Wspieranie innych jest zwykle bardzo niesymetryczne. Osoba wspierająca jest w dużo lepszej sytuacji od potrzebującej wsparcia. Mam więcej niż potrzebuję, więc mogę się podzielić. Mniej też potrzebuje zwrotu takiego wsparcia, w końcu daje od siebie coś nadmiarowego. (Oczywiście zdarzają się osoby, które poświęcają się dla innych nawet gdy im samym zabraknie, albo osoby dzielące to co mają idealnie na pół, o tyle nie jest to jednak standardem. Być może w idealnym świecie by było, no ale w idealnym świecie nie żyjemy.)

Oczywiście bardzo fajnie, że osoby mające więcej są skłonne się podzielić z innymi. Że ludzie będący w lepszym położeniu są gotowi wspierać tych w gorszym. To element pewnej niepisanej umowy społecznej, która towarzyszyła ludzkości przez większość jej historii*. Umowy tak głębokiej, że nawet kapitalizmowi, z jego nastawieniem na indywidualne zyski, nie udało się jej złamać. (Wbrew bajdurzeniu libertarian, Ryandowców i innych konfederosjan.)  Ta umowa  jest czymś bardzo, bardzo wartościowym, czymś co umożliwiło nam, jako gatunkowi, taki sukces. Jednocześnie jednak ma ona pewną istotną wadę. Druga osoba może czuć się zobowiązana do odpłacenia nam za nasze wsparcie. A jeśli nie jest w stanie tego zrobić, lub my tej odpłaty nie chcemy, tworzy to dla niej bardzo nieprzyjemną sytuację.

*Zainteresowanych odsyłam do Davida Graebera „Dług: Pierwsze pięć tysięcy lat.”

Nasza umowa społeczna jest obustronna. Ja pomagam Tobie, ale Ty masz wobec mnie pewien niepisany dług. Dziś pomagam Ci zbudować składzik, ale jutro Ty podrzucisz mi parę nadwymiarowych ryb, które złowiłeś. Niekoniecznie zresztą muszę spłacić dług konkretnie Tobie. Mogę pomóc komuś innemu z naszej społeczności, kto z kolei pomoże kiedyś Tobie. Nie liczymy tego idealnie, nie przeliczamy tego na konkretne kwoty, rzeczy, czas, itp. Po prostu mamy taki niepisany układ wzajemnych długów wdzięczności. Wszyscy dbamy też o to, by te długi nie narosły nadmiernie. Pilnujemy pewnej równowagi, bo w bardzo dosłowny sposób może od tego zależeć nasze życie. Nasi przodkowie mieli, owszem, sporą tolerancje dla tych, którzy nadużywali tego systemu. Jednak jeśli ktoś naprawdę przesadzał, to mógł oczekiwać że w pewnym momencie odwiedzą go sąsiedzi z dużymi kijami i podłym nastrojem. Albo że po prostu zostanie wykluczony z grupy i nikt więcej nie będzie mu pomagać, co wiązało się w zasadzie z wyrokiem śmierci.

Takie podejście do tej umowy jest w nas prawdopodobnie wbudowane na twardo, jako element naszych naturalnych mechanizmów społecznych. Przewija się ona bowiem w zasadzie w każdej kulturze, jaką mieliśmy okazję poznać, a jej elementy możemy znaleźć również u innych naczelnych. Naturalnie odczuwamy potrzebę spłacenia takich długów wdzięczności, a ich długotrwałe utrzymywanie może być bardzo frustrujące, nieprzyjemne lub wręcz poniżające. Gotowość do brania na siebie i spłacania takich długów jest w zasadzie jednym z kluczowych kryteriów dorosłości w różnych społecznościach. Dzieci po prostu dostają od swoich opiekunów. Od dorosłych oczekuje się też kontrybuowania od siebie. Przejście między dzieckiem a dorosłym to między innymi przejście między tylko braniem, a również oddawaniem.

 

To wszystko nieźle działało w kontekście kilkudziesięcioosobowego plemienia na sawannie, albo nawet małej wsi kilkaset lat temu. Zaczyna się to jednak rozmywać we współczesnym świecie. Po pierwsze ze względu na skalę nierówności. W plemieniu czy wsi wszyscy byli mniej więcej równi. Jakieś różnice mogły występować, ale były one na poziomie kilkudziesięciu procent, a nie kilku czy kilkunastu rzędów wielkości. Po drugie ze względu na skalę świata. Nasz mózg jest przyzwyczajony do operowania w ramach relatywnie niewielkiej grupy krewnych i znajomych. Średnio sobie radzi z tym, że w ciągu jednego dnia pokonuję tysiąc kilometrów i trafiam na kilkaset nowych nieznanych osób, z których kilka może mi pomóc. Cały czas myśli o tym, by jednak takie zobowiązania spłacić**. Niemożność takiej spłaty generuje zaś duże poczucie frustracji lub wręcz upokorzenia.

** Oczywiście zdarzają się jednostki nie odczuwające takiej potrzeby, czy to w wyniku zaburzonej socjalizacji, zaburzeń dyssocjalnych czy innych czynników. Są jednak mniejszością i żadne społeczeństwo w którym byłoby zbyt wiele takich jednostek nie zdołałoby przetrwać.

 

To sytuacja, z którą zderza się wiele osób obecnie wspierających uchodźców. Dysponując dodatkowymi zasobami chętnie się nimi dzielą, co jednak druga osoba odczuwa jako zobowiązanie, dług do spłacenia. Niektórzy próbują tak postrzegany dług zaniżać, np. podając dużo mniejsze koszty różnych rzeczy, licząc, że w ten sposób uspokoją sumienie osób, którym pomagają. Taka strategia ma jednak bardzo krótkie nogi, a wspierana osoba odkrywająca, że została wprowadzona w błąd może się poczuć upokorzona i upupiona. Chce spłacić dług, oddać wsparcie, które uzyskała. Tyle tylko, że większość współcześnie wspierających nie potrzebuje zwrotu tego długu. Dzielą się swoimi nadwyżkami i często to co daje jest dla nich dużo mniej warte, niż dla osoby otrzymującej wsparcie. To jednak stoi w sprzeczności z naszymi naturalnymi społecznymi instynktami i może prowadzić do dużej frustracji wszystkie zaangażowane strony. Jak wyjść z tej sytuacji?

 

Rozwiązaniem jest tytułowa koncepcja „Pay it forward”. Coś, co luźno można przetłumaczyć jako „zamiast oddawać, podaj dalej”, albo po prostu „oddaj dalej”.  Koncepcja ta sięga co najmniej początku XX wieku, ale spopularyzował ją w latach 50-tych amerykański pisarz SF, Robert A. Heinlein, u którego i ja się z nią spotkałem.

Koncepcja ta zakłada, że wspierana osoba, która chce spłacić swój dług, owszem, może to zrobić, gdy będzie w stanie… ale nie wobec wspierającej, a wobec kolejnej osoby która takiego wsparcia potrzebuje. Ja dziś zapewniam Ci takie wsparcie, żebyś stanął na nogi i za pół roku, rok czy dziesięć lat zapewnił podobne wsparcie kolejnej osobie, która będzie wtedy w sytuacji podobnej do Twojej dzisiaj. Tak, wspierając mogę nie potrzebować zwrotu mojego wsparcia. To jednak nie znaczy, że odbieram Ci prawo spłacenia Twojego długu wdzięczności. Po prostu wskazuję na inny sposób jego spłaty.

Takie podejście szanuje godność drugiej osoby, traktuje ją jako sprawczą, dorosłą i aktywnie funkcjonującą w społeczności jednostkę. Sprawia, że znika potrzeba kłamania czy pomniejszania skali wsparcia, jakie otrzymuje tylko po to, by nie postawić jej w złej sytuacji. Pozwala na wyrównanie długu w tym szerszym, społecznym formacie, dzięki czemu buduje poczucie przynależności i wzajemnego zaufania w społeczeństwie. Pozwala czuć się komfortowo tak wspierającym, jak i wspieranym.

 

Dlatego jeśli trafiasz na sytuację, gdy ktoś krępuje się przed przyjęciem od Ciebie pomocy, wskaż, że jeśli chce, może po prostu „oddać dalej” to co teraz otrzymuje. To ułatwi tej osobie przyjęcie Twojego wsparcia, zachowania twarzy i jednocześnie uczynienia kiedyś świata lepszym samemu.

 

Sam staram się takie podejście stosować na wielu płaszczyznach. Przez lata pełniłem nieoficjalne role wsparciowo-mentorskie dla szeregu osób na początku swojego dorosłego życia, jako forma „oddawania dalej” wsparcia, które sam dostałem od innych jako nastolatek czy „młody dorosły”. Wspieram ludzi wokół siebie tak, jak wsparcie otrzymałem od swoich przyjaciół gdy było mi potrzebne. W efekcie świat, tak bliżej, jak i dalej mnie jest po prostu nieco lepszy. A o to chyba finalnie chodzi.

 


Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis