Rozwijając temat walentynkowy, chciałbym poruszyć kilka mocno toksycznych mitów, które przewijają się w temacie miłości. Często pracuję z nimi u klientów i bardzo bezpośrednio widzę krzywdę, jaką mogą robić ludziom.
Mit 1: Miłość po prostu musi się sama wydarzyć
Chłopak idzie ulicą, patrzy, a tam nagle jest ONA… I już wie. I już ją kocha.
Nie ma różowego pojęcia o tym kim jest, co lubi, jaką jest osobą… Pal licho, to miłość, na pewno im się uda!
Dziewczyna jest na imprezie, odwraca się, a tam ON… I już wie. I już go kocha.
Nic nie wie na jego temat, nie wie, że w rzeczywistości zupełnie do siebie nie pasują… Pal licho, to miłość, na pewno im się uda!
No więc… Nie.
Po pierwsze, to nie miłość. To zauroczenie. Chemia. Emocjonalnie przyjemne, ale neurologicznie odpowiadające zwykłej używce. Zauroczenie MOŻE przerodzić się w miłość, ale wcale nie musi. Będzie zdecydowanie częstsze u młodych ludzi, element naturalnego instynktu do parowania się i rozmnażania. Sęk w tym, że zauroczenie trwa maksymalnie kilka miesięcy, potem hormony opadają… i albo jest coś wspólnego między ludźmi, albo nie.
Filmy, książki, itp. lubią ten element pomijać. Finał to moment gdy on zdobędzie ją (dużo rzadziej: ona zdobędzie jego). A ich wspólne życie razem? „Docieranie się” (nie, nie w tym znaczeniu! :P ), znajdowanie wspólnych zainteresowań i sposobów spędzania czasu, wartości? Na to zwykle spuszcza się zasłonę milczenia – i dobrze, bo jeszcze okazałoby się, że Książę z Bajki po poślubieniu Królewny Śnieżki lubi skoki w bok z Różą Czerwoną ;)
Rzeczywiste związki tak nie działają. W rzeczywistych związkach potrzebna jest praca nad sobą i nad związkiem. Ba! Sukces związku i szczęście partnerów można z ogromną trafnością przewidzieć właśnie po ich skłonności do takiej pracy. Oznacza to, że cechy drugiej osoby są ważne, podobnie jak jej zainteresowania, cele życiowe, wartości, itp.
Szanse na to, że osoba którą przypadkiem spotkałeś i po prostu Ci się fizycznie spodobała będzie pasowała do Ciebie pod innymi względami są naprawdę niewielkie. W rzeczywistości na miłość – miłość, nie zauroczenie – trzeba sobie zapracować. Rodzi się z poznania drugiej osoby, zbudowania z nią czegoś wspólnego. W tym sensie może się „po prostu wydarzyć”, jeśli przez „po prostu wydarzyć” masz na myśli „spędzisz masę czasu z drugą osobą np. w ramach uprawiania wspólnego hobby i nagle odkryjesz, że czujesz do niej coś więcej”.
Problem w tym, że dla większości osób „po prostu wydarzyć” znaczy raczej stare, dobre, filmowe i całkowicie sztuczne „idę ulicą i nagle widzę tą osobę i wiem że to ona… i zaczynam się zachowywać jak psychopatyczny stalker…”*
*Właśnie, z jakiegoś powodu romanse lubią przedstawiać jako romantyczne takie zachowania, które w normalnym świecie uznalibyśmy za chore, zboczone i żałosne… A zakochany dostałby wyrok w zawieszeniu i zakaz zbliżania się do swojej „ukochanej”.
Faktyczna miłość tak po prostu nie działa. Taka „miłość” to w najlepszym wypadku zauroczenie, a w najgorszym chora obsesja rodem z Petrarki czy innego Goethego… To nie miłość. To projekcja swoich fantazji na osobę, której nie znasz. To coś z czego się wyrasta, a jeśli się nie wyrośnie -to niestety jest to coś co się po prostu leczy. Tymczasem ogromna część „klasyki” romansów i kultury romantycznej zachodu opiera się właśnie na pracach takich obsesyjnych fantastów, osób niespełnionych we własnej miłości i nie mających nawet okazji przekonać się na czym polega związek z drugą osobą.
Jeśli wierzysz w ten mit, proszę, przestań. Robisz nim sobie wielką krzywdę.
Miłość, związek – to wszystko bierze się z POZNANIA drugiej osoby. Ze zbliżenia się do niej. A to nie dzieje się ot tak, nagle, na ulicy! To wymaga czasu i zaangażowania.
I dobrze, bo jest tego warte :)
Mit 2. Mit drugiej połówki
Bo gdzieś tam, podobnie jak pasja, czeka też na nas ta druga połówka… Ta druga osoba idealnie dopasowana do nas…
Mhm..
Tak.
Na SIEDEM MILIARDÓW LUDZI jest akurat jedna jedyna osoba nam przeznaczona i musimy tylko na nią trafić.
Bo oczywiście w magiczny sposób ta osoba akurat będzie obecna akurat w naszym rejonie świata i możemy w ogóle na nią trafić…
Tiaaaa…
Wiesz co, zagraj w lotka, serio. Tam masz szansę jeden do trzynastu milionów… Tu masz do siedmiu MILIARDÓW ;)
Albo po prostu chodźmy po rozum do głowy i uznajmy, że idea „drugiej połówki” jest czysto metaforyczna. Że chodzi o to, że niektóre osoby bardziej do nas pasują, a inne mniej i że warto znaleźć taką osobę, z którą będziemy się czuć dobrze. Że nie jesteśmy skazani na kiepski związek. Że mamy inne opcje.
Ale nie, że mamy jedną jedyną inną opcję i jak jej nie znajdziemy, to po ptakach.
Jak śpiewa Tim Minchin do swojej żony „Jakbym nie miał ciebie… miałbym kogoś innego. (…) Twoja miłość jest jedna na milion, nie dałoby się jej kupić za żadną cenę… Ale z pozostałych 999.999 innych miłości, statystycznie niektóre byłyby równie fajne.” Idea „drugiej połówki” jest fajna gdy daje nam więcej możliwości, ale potwornie szkodliwa gdy nam je odbiera.
Dlaczego? Choćby dlatego, że ludzie się zmieniają w toku życia. I może Ty musisz dorosnąć, żeby być w stanie zbudować odpowiedni związek. A może osoba, z którą teraz jesteś w związku jeszcze nie dorosła – i przy Tobie nie dorośnie, choć gdyby już dorosła, to dobrze by Wam było ze sobą.
Skupienie się na „znalezieniu drugiej połówki” oznacza, że odrzucisz wiele możliwości na wspaniały związek, wiele okazji do rozwoju, a tej „wymarzonej” połówki prawdopodobnie i tak nie znajdziesz.
Bo wiesz co? Wiążemy się z całą osobą, Prawdziwą, oddzielną, złożoną osobą, a nie z „połówką nas”. Nie z naszymi brakami, czy czymś co ma nas uzupełnić. Z drugą, wspaniałą, ułomną, cudownie złożoną, prawdziwą osobą. Warto to mieć na uwadze.
Mit 3. Przeciwieństwa się przyciągają
Mówiąc krótko? Ludzie to nie magnesy.
Ludziom często wydaje się, że chcą partnera/partnerki odmiennego od siebie, że osoba podobna będzie „nudna”. Ale w praktyce?
W praktyce było to wielokrotnie badane i jakoś tak wychodzi, że osoby z wyższym wykształceniem zwykle wiążą się jednak z osobami z wyższym wykształceniem. Osoby o podobnym poziomie atrakcyjności (ocenianym przez niezależnych sędziów) tworzą trwalsze pary. Osoby o podobnych (choć nie identycznych) poglądach i osobowościach** czują się szczęśliwsze w związku i ich związku trwają dłużej – zwłaszcza, gdy same postrzegają siebie jako podobne. I tak dalej, i tak dalej…
**Szczególnie istotna zdaje się tu być sumienność – to jak jesteśmy zorganizowani, zmotywowani do działania, pracowici, itp.
Owszem, totalne podobieństwo może być problematyczne – jakaś doza autonomii jest zdrowa w każdej relacji, dobrze by partnerzy mieli jakieś własne hobby, poglądy, itp. Ale generalnie rzecz biorąc, lepiej jest mieć wiele wspólnego z partnerem/partnerką, jakoś tak ułatwi to spędzanie razem czasu przez kolejnych kilkadziesiąt lat… Wiem, zdumiewające ;) Osoby zupełnie odmienne mogą się wydawać atrakcyjne i ekscytujące, ale prawdopodobieństwo trwałej, udanej i szczęśliwej relacji z nimi jest zdecydowanie mniejsze. Nie jest ona niemożliwa – mówimy o prawdopodobieństwie – ale zdecydowanie mniejsza…
Oczywiście, te te mity nie są jedynymi i będę pewnie wracał do tematu, ale nawet pozbycie się tych trzech fantazji będzie zdecydowanie korzystniejsze dla zdrowia Twoich relacji :) A warto o nie zadbać, bo miłość to jednak fajna rzecz ;)
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: