Porozmawiajmy o bezwładności…

Jednym ze zjawisk, jakich ludzie zdają się intuicyjnie nie rozumieć w przypadku większości procesów jest zjawisko bezwładności.

Jasne, instynktownie wszyscy ogarniamy bezwładność gdy chodzi o rzucony kamień czy toczącą się ku krawędzi stołu szklankę. Nasze zrozumienie wydaje się jednak odnosić wyłącznie do prostych, fizycznych systemów. Co nie powinno w sumie dziwić, nasi przodkowie rzadko kiedy stawali przed wyzwaniami w których długoterminowe, niefizyczne zrozumienie procesów bezwładności miałoby istotne znaczenie. Funkcjonowali w na tyle niewielkich i strukturach, żeby ich bezwładność była czymś istotnym.

No ale czasy się zmieniły i przydałoby się zacząć być bardziej świadomym bezwładności w otaczającym nas świecie.

 

 

W fizyce bezwładność mówi o tym, że jeśli siły oddziaływujące na ciało się równoważą, to kontynuuje ono ruch (lub brak ruchu), jaki miało wcześniej. W przypadku gdy siły się nie równoważą, mogą one wpływać na ruch ciała, ale jego bezwładność pozostaje istotnym czynnikiem. Dla przykładu, jeśli rozpędzimy samochód do odpowiedniej prędkości, to nawet gdy przestaniemy go dalej rozpędzać, będzie się on toczył do przodu (choć, ze względu na oddziaływania takie jak tarcie, coraz wolniej, aż do zatrzymania).

Cała zabawa polega na tym, że taka bezwładność dotyczy bardzo, bardzo wielu innych systemów. Gospodarek. Społeczeństw. Ekosystemów. Gospodarki cieplnej planety. Procesów zmiany osobistej, ale też problematycznych nawyków. Jeśli chcemy działać skuteczniej i rozumieć świat lepiej, potrzebujemy brać pod uwagę skutki bezwładności w każdym z tych czynników.

 

Gospodarki, sankcje i bezwładność

Bezpośredni pomysł na ten artykuł dało mi jedno z pytań na portalu Quora. Autor pytał „dlaczego zachód nie jest w stanie wdrożyć sankcji, które powaliłyby gospodarkę Rosji”. Cóż, wdrożył. Tak naprawdę już pierwsze dwa-trzy pakiety sankcji wystarczyły, by to zrobić. Tyle, że gospodarka – jak wszystkie złożone systemy – ma swoją bezwładność.

Wyobraźmy sobie jak wyglądałby efekt totalnych sankcji ekonomicznych. Całkowitego, 100% odcięcia Rosji od jakiegokolwiek handlu zagranicznego. Zero usług, zero towarów, nic nie wjeżdża ani nie wyjeżdża. Czy to doprowadziłoby do tego, że gospodarka Rosji upadłaby następnego dnia?

Oczywiście, że nie. Podobnie, jak nie padłaby po miesiącu. W obrocie wewnętrznym operowało bowiem ileś towarów, które wciąż mogły zostać sprzedane. W fabrykach były pewne zapasy części. Cokolwiek byśmy zrobili, wszystko przez pewien czas toczyłoby się dalej siłą rozpędu, po prostu, ze względu na „tarcie” wywołane sankcjami coraz bardziej by zwalniało i zwalniało.

Podobnie mamy w przypadku obecnych sankcji, tyle tylko, że wolniej. Tak, zachód wciąż kupuje od Rosji surowce (choć i to ogranicza). Problem w tym, że Rosja ma coraz bardziej ograniczone możliwości na to co z tymi pieniędzmi zrobić. Szczególnie bolesne są dla niej dwie blokady – komponentów technologicznych oraz oprogramowania. Komponentów, bo oznacza to, że lokalne fabryki stają, lub przerzucają się na kanibalizację istniejącego sprzętu. (Mamy już np. potwierdzone przypadki gdy do czołgów rosyjskich wykorzystuje się mikrochipy z… lodówek.) A stojąca zbyt długo fabryka nie jest czymś, co można od tak uruchomić. Miejscowi fachowcy przez ten czas wyemigrowali, przebranżowili się albo rozpili, więc ogromna część nieformalnej wiedzy została utracona. Tu również działa bezwładność, tym razem nie podtrzymująca ruch, a utrudniająca jego ponowne uruchomienie. (W podobny sposób Tajwan jest w stanie utrzymać swoją pozycję jako producent 90% nowoczesnych mikrochipów, tym samym gwarantując sobie ochronę USA, które nie może pozwolić Chinom przejąć tej technologii. Po prostu, koszty i czas uruchomienia od zera nowoczesnej fabryki procesorów są tak ogromne, że żaden inny kraj tego się nie podejmuje, mimo, że stawia to je w drastycznie ryzykownej pozycji.) Tak, Rosja wciąż produkuje samochody, ale zjeżdżają one z linii produkcyjnych bez wspomagania i bez poduszek powietrznych. (Głośne było nawet rozbicie w Moskwie gangu kradnącego poduszki powietrzne!) Na poziomie produkcyjnym i funkcjonalnej technologii cofają się drastycznie w rozwoju, a sprawy będą tylko coraz gorsze, bo im więcej czasu mija, tym więcej sprzętu się psuje… i nie da się go nijak naprawić, bo części dałoby się ściągnąć tylko z zachodu. Efekt jest jeszcze silniejszy w wypadku oprogramowania. Pracownicy IT wyczuli pismo nosem i masowo ewakuowali się z kraju już na początku wojny, wiedzą bowiem, że gdy licencja na ich środowiska oprogramowania wygaśnie w ciągu kolejnych miesięcy… To nie będzie jak jej odnowić. A to nie jest coś, gdzie można się ot tak przerzucić. (Tzn. jasne, pojedynczy fachowiec może, z mniejszym czy większym wysiłkiem. Ale całe systemy danej firmy? Oj, to jest piękny koszmar.)

Pod tym względem nawet obecnie straty jakie długoterminowo poniosła rosyjska gospodarka są wręcz ekstremalne. Nawet natychmiastowe zniesienie sankcji nie zmieniłoby zbyt wiele, gdyż, znów, gospodarka ma ogromną bezwładność. Nawet gdyby jutro te brakujące części zostały zamówione, to globalne łańcuchy dostaw są relatywnie wolne i bezwładne i dostarczenie odpowiednich zasobów w odpowiedniej ilości… Cóż, w części przypadków dosłownie byłoby niemożliwe, w innych przypadkach tylko tak absurdalnie drogie, że nadal nie dałoby się tego w żaden sposób uzasadnić. Wracając więc do pierwotnego pytania, sankcje już powaliły gospodarkę Rosji, tylko rozmiary krajowych gospodarek są takie, że czas od utraty równowagi, do zderzenia nosa z glebą jest relatywnie długi.

 

Dlaczego ignorujemy globalne ocieplenie?

Cóż, po części dlatego, że przez dziesięciolecia na odpowiednią propagandę poszło wiele miliardów. Wydanych w tym celu przez szereg korporacji z sektora paliwowego oraz wpływowych prawicowych miliarderów, których majątek w dużej mierze wywodzi się z handlu paliwami kopalnymi. Ale niewątpliwie nasza ślepota na bezwładność też ma swoje znaczenie.

W przypadku zagrożeń płynących z uszkodzeniem dziury ozonowej negatywne skutki były czymś, co mogło wywoływać reakcje od razu. Tam wnioskowanie było krótkie:

1. Uszkodzona warstwa ozonu = na wakacjach dostaniesz raka skóry.

2. „O nie! Musimy coś z tym zrobić!”

3. I zrobiliśmy, całkiem skutecznie. Do tego stopnia, że denialiści klimatyczni dziś przywołują dziurę ozonową jako przykład na to „czemu już się tym nie przejmujemy, jak to był taki problem?” (Odpowiedź: bo jako globalne społeczeństwo zauważyliśmy problem i zareagowaliśmy na niego w skuteczny, skoordynowany sposób.)

 

Niestety, w wypadku globalnego ocieplenia i zmian klimatycznych nie ma takiego prostego, szybkiego efektu. Tak, bezpośrednio będzie trochę cieplej, ale większość ludzi kojarzy ciepło z czymś przyjemnym. Nie widzi efektów, jakie się z tego rozlewają. Wzrostu liczby i skali katastrof naturalnych. Wzrostu liczby śmierci z przegrzania. Niszczenia całych ogromnych ekosystemów. Nie widzi bezwładnych konsekwencji powyższych. Zaburzenia szlaków handlowych i możliwości produkcyjnych. Zniszczenia gospodarek opartych na tych ekosystemach (np. obszarów łowieckich opartych na ekosystemach korzystających z umierającej w ciepłym, zakwaszonym oceanie rafy koralowej). Masowych migracji za chlebem i w ucieczce przed morderczym żarem, takim, w którym dosłownie umiera się w ciągu jednego dnia przez przegrzanie organizmu. Zniszczenia głównych obszarów upraw wielu roślin, bez których trudno nam sobie wyobrazić obecny styl życia (kawa, czekolada!), z niemożnością przeniesienia tych obszarów. Zagłady gatunków na ogromną skalę, gdyż przyroda nie jest w stanie się dostatecznie szybko dostosować. Drastycznego wzrostu pojawiania się nieznanych wcześniej chorób, oraz rozszerzenia sfer występowania obecnych chorób tropikalnych. Jak również szeregu innych problemów.

A to jeszcze nie koniec problemów z bezwładnością. Bo wiele innych procesów trwa nie lata, ale dziesięciolecia i stulecia, ale jak już zostaną uruchomione, to w zasadzie nie da się ich powstrzymać.  Wyobraź sobie te procesy jako ogromną ciężarówkę, zaparkowaną na samym szczycie wielkiego wzniesienia. Ciężarówka sama w sobie waży naprawdę dużo, więc wprawienie jej w ruch wymaga naprawdę dużo wysiłku. Jednak jak już samochód zacznie się toczyć, to po prostu nie da się go wyhamować aż nie zjedzie na samo dno. Cokolwiek próbowałoby go zatrzymać zostanie po prostu rozsmarowane na zderzaku.

Bardzo wiele konsekwencji globalnego ocieplenia jest jak ta ciężarówka. My zaś patrzymy na pojedyncze osoby pchające ten samochód i myślimy sobie „ej, no ale przecież on jest taki ciężki, nawet jak go przesuną, to tylko odrobinę!” Ignorujemy, że zaraz zaczyna się wielka górka i rozpędzonego kolosa nie będzie się już dało zatrzymać.

 

Przewidywanie efektów

Często narzekam na to, że w pewnych kontekstach pełnię regularnie rolę Kasandry. Trafnie przewiduję przyszłe konsekwencje danego procesu czy zachowania, wprost je deklaruje… Po czym nikt tego nie słucha i tylko po paru miesiącach czy latach mam jakieś schadenfreude typu „ja mówiłem, że tak będzie”. Tyle, że to freude, ta radość nie jest szczególnie duża, zdecydowanie fajniej byłoby gdyby jej nie było bo ktoś (lub cała grupa ktosiów) po prostu zawrócił z problematycznej ścieżki.

Takie przewidywanie jest po prostu wynikiem rozumienia bezwładności i dostrzegania dalszych konsekwencji określonych procesów. Oczywiście, czasem mogą się wydarzyć rzeczy nieoczekiwane i mające bardzo silny wpływ, które zmieniają cały układ. W większości przypadków jednak owszem, wydarzą się rzeczy nieoczekiwane – bo zawsze się wydarzają – ale ich wpływ nie będzie wystarczający by wypchnąć dany system z jego bezwładności. Wracając do naszej analogii ciężarówki toczącej się z góry, jasne, często będzie nieoczekiwany powiew wiatru, często na drogę mogą wpaść jakieś gałęzie czy kamyczki. Ale potrzeba by wielkiego głazu, ogromnego drzewa albo huraganowego podmuchu by wpłynąć istotnie na tor ciężarówki. A szanse na takie wydarzenia są skrajnie niskie. Stąd w większości przypadków przewidywania biorące pod uwagę obecny system i jego bezwładności okazują się wystarczająco skuteczne.

Stąd np. moja decyzja (pewnie jeszcze będzie o tym oddzielny wpis) by stopniowo coraz mniej podpisywać się jako coach. Tak jak coaching jest cennym i zweryfikowanym narzędziem, tak podejście środowiska coachingowego do budowy społecznej opinii o coachingu jest tak złe, że długoterminowo coaching będzie społecznie miał ogromnie spapraną markę i już przed pandemią podjąłem decyzje o tym, by stopniowo przejść na przedstawianie się jako psycholog. Niestety, wspomniany proces tylko przyśpiesza.

 

Zmiana osobista

Myślenie w kategorii bezwładności jest w końcu bardzo przydatne w kontekście zmiany osobistej, czyli tego czym, ostatecznie zajmujemy się na tym blogu. Bezwładność wpływa bowiem zarówno na problematyczne zachowania i doświadczenia, jak i na narzędzia wykorzystywane do rozwiązywania różnych problemów.

Wiele zachowań problematycznych może trwać siłą bezwładności nawet wtedy, gdy ich pierwotna przyczyna dawno zaniknęła. Dla przykładu, przez lata byłem cynofobem – bałem się psów. Na tyle mocno, że potrafiłem zwiewać przed jamnikiem. (Który musiał mieć masę frajdy z tego! Zawsze byłem dość duży, pewnie rzadko kiedy miał okazję pogonić coś moich rozmiarów! :D ) Gdy przepracowałem sobie samą fobię, wciąż w pewnym momencie złapałem się na tym, że przechodzę na drugą stronę osiedlowej uliczki widząc naprzeciw psa. Całkowicie automatycznie i bezmyślnie, już bez samego lęku, ale wciąż z bezwładnie utrzymanym zachowaniem, które wymagało oddzielnej pracy. Co istotne, tą sytuację mógłbym też potencjalnie zinterpretować jako „unikam psa, więc na pewno się boję” i zacząć sobie kształtować wtórne lęki w tym zakresie. Tak prawie zrobiła jedna z moich pierwszych klientek. Po przepracowaniu lęku przed pobieraniem krwi poszła na badania, czuła się ok, wyszła z badań, siadła w samochodzie… I zaczęła czekać. Bo przecież dotąd zawsze miała atak paniki, więc teraz też powinien się jakiś pojawić. Czy może już jest? A teraz? Dopiero po kilkunastu minutach zauważyła co robi i przestała robić sobie krzywdę.

Wiele problemów może mieć konsekwencje, które ciągną się długo po rozwiązaniu problemu. Niekiedy wręcz mogą napędzać powrót tego problemu, tworząc swego rodzaju błędne koło. Dla przykładu, nawet gdy osoba uzależniona przepracuje swoje uzależnienie, jej otoczenie wciąż może cechować się obniżonym zaufaniem do niej. Co z kolei może przekładać się na podwyższony stres tej osoby i ciągoty do powrotu do uzależnienia, które wykorzystywała do radzenia sobie z takim właśnie stresem.

Wiele interwencji może działać po czasie, siłą bezwładności. Być iskierką, która powoli zaczyna tlić się coraz mocniej i mocniej, aż doprowadza do wybuchu pożaru. Pisałem o tym w kontekście tego, jak czyjeś życiowe decyzje mogą być dla innych ludzi źródłem frustracji i agresji. Tu i teraz taka decyzja konfrontuje nas często z tym, że sami nie przemyśleliśmy danego tematu, co jest irytujące, bo nie mamy na to chęci, czasu i ochoty. „Niewinności” nie da się jednak odzyskać. Raz poruszony temat będzie się tlił i w końcu doprowadzi nas do pewnej refleksji. Często tą refleksję i jej efekty przypiszemy jakiemuś innemu, przypadkowo współwystępującemu czynnikowi (stąd problemy z trafnym wnioskowaniem z doświadczenia). Oznacza to też, że czasem interwencja, która wydawała się nieskuteczna jak najbardziej da efekty, tylko po czasie. (Choć działa to też w drugą stronę, może interwencja, którą uznaliśmy za skuteczną nie dała nic, a efekt był pochodną czegoś, co klient zrobił/doświadczył/dużo wcześniej.)

Innym przejawem bezwładności będzie sumowanie zachowań. Drobne zmiany, które same z siebie tu i teraz nie dadzą efektu, ale z perspektywy roku przyniosą już istotne korzyści. Najprostszym przykładem jest tu efektywność wielu leków przeciwdepresyjnych, które wymagają pewnego dłuższego czasu działania by doprowadzić do kluczowych zmian na poziomie neuronalnym.  Przykładem może tu być też wprowadzenie małych zdrowych nawyków w ciągu dnia, np. odrobinę więcej ruchu czy zmiana tylko jednego drobnego nawyku żywieniowego.

Warto więc myśleć o zmianie osobistej nie jako o wprowadzaniu zmiany w zamkniętym systemie, a jako wprowadzaniu w ruch i hamowaniu różnych, aktywnie się toczących procesów. Jasne, takie podejście jest dużo bardziej obciążające poznawczo niż myślenie o systemie w danym momencie (co z kolei jest i tak obciążające, bo niestety większość specjalistów od zmiany w ogóle nie myśli o kliencie z perspektywy systemu czynników, tylko skupia się na małych fragmentach). Jest jednak kolejnym krokiem w zakresie lepszego zrozumienia i większej skuteczności procesów.

 


Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis