Podsumowanie 2022 i plany na 2023

Mija kolejny rok, więc zgodnie z tradycją, czas na małe podsumowanie i zarys planów na przyszłość.

(Btw. Wiem, że obiecany był teraz wpis z odpowiedziami na najczęstsze zarzuty transfobiczne, jest w przygotowaniu, ale ze względu na datę zdecydowałem się zacząć od tego wpisu. Rok temu jak nie udało mi się zrobić tego wpisu „od razu” to wyszedł w końcu koło lutego, więc wiem już, by robić go jak najszybciej.)

2022 zaczął się (jak część z Was może pamiętać z opóźnionego podsumowania 2021) wyjątkowo podle: na sam początek roku, akurat w swoje urodziny, musiałem pożegnać kochaną kotkę. Do dziś tęsknię za tą przesłodką, hiperaktywną, nieopisywalnie upartą kulą futra, którą można było 200 razy zdejmować z biurka, a ona 201 raz i tak wskakiwała, bo jak postanowiła, że będzie leżeć na klawiaturze to człowiek ma się przecież dostosować!

Cóż, taki start trudno przebić i faktycznie był to najgorszy dla mnie moment 2022. Oczywiście, w skali światowej krzywdy w tym roku działo się dużo więcej gorszych rzeczy, ale cóż, moje podsumowanie, więc i rzeczy bliższe mi emocjonalnie będą tu odgrywały główną rolę.

 

Rok temu pisałem o tym, że 2021 był bardzo intensywny zawodowo. Cóż… Na przyjęciu noworocznym 2022/23 przyjaciel powiedział mi coś w stylu „jak cię znam, to jest to co najmniej trzeci rok, w którym mówisz, że musisz wyluzować i zwykle ci to nie wychodzi” i coś w tym było. 2022 okazał się szalenie intensywny. Prawie 160 dni szkoleniowych (głównie 6-8h, choć też nieco krótszych i webinarów). W większości zdalnych, ale też nieco stacjonarnych (choć głównie w Warszawie). Do tego coaching i superwizja (choć fakt, w miarę ograniczone względem poprzednich lat, by się nie „zajechać”), blogowanie oraz regularnie prowadzony vlog Self Overflow. A i dwutygodniowy staż seksuologiczny oraz kończenie studiów z seksuologii. (O ile same studia za bardzo nie wpłynęły na czas pracy, o tyle gdyby nie staż, to bym pewnie kilka dodatkowych dni szkoleń też zrobił.) A i wolontaryjne opiniowanie ADHD w które się zaangażowałem.

Innymi słowy: dużo. Gdy piszę te słowa jestem po niecałych 3 tygodniach przerwy od większości pracy, a i tak nie do końca doszedłem jeszcze do siebie.

 

By być fair, jestem kreatywny w swojej głupocie. Nie przepracowuje się w ten sam sposób dwa razy z rzędu, wymyślam nowe opcje oraz systemowo utrudniam sobie przepracowanie na sposoby, które już przetestowałem. Mogę być idiotą, ale będę chociaż oryginalny w swoim debilizmie. Faktycznie mam więc plan by 2023 był luźniejszy pod kątem pracowym. Np. w tym roku z góry zarezerwowałem maksymalną liczbę dni szkoleniowych dla głównej firmy, z którą współpracuję, tak by nie przekroczyć pewnego zakresu. W ubiegłym roku miałem też pewną presję na zgromadzenie większej kwoty, tak by bardziej skorzystać z okazji pojawiających się na rynku mieszkaniowym. (Wszystkie te wysokie raty kredytów mieszkań kupionych na wynajem…) To akurat wyszło bardzo dobrze – pomiędzy intensywniejszą pracą i pewną zmianą w prowadzeniu i rozliczaniu szkoleń… Cóż, tak jak 2021 był najlepszym rokiem jaki miałem dotychczas, tak 2022 przebił go ponad dwukrotnie*.

*

I jak podliczyłem ile własnoręcznie, czy w sumie własnoustnie – głównie mi płacą za gadanie – podwyższyłem PKB Polski, to gdybym jeszcze jakkolwiek wierzył w wartość PKB jako miernika czegokolwiek, natychmiast bym się wyzbył jakichkolwiek złudzeń, w porównaniu np. z tym co dla wskaźnika PKB zrobiła praca np. ratowniczki czy pielęgniarza w tym samym okresie, choć obiektywnie taka praca generuje/ratuje zdecydowanie większą wartość dla społeczeństwa. I nie chodzi tu o to, że robię złą pracę – czuję dumę z jej jakości. Bardziej chodzi o absurdalne niedocenianie prac dużo bardziej kluczowych społecznie niż moja.

Pod tym względem 2023 będzie pewnie luźniejszy. Zarówno przez moje celowe ograniczenie obciążeń, jak i też przez pewne ochłodzenie rynku w związku z ogólnoświatowym spowolnieniem w sektorze, który głównie obsługuje. Jak duża będzie tu realna skala, czas pokaże. Mam o tyle komfortowo, że zawsze mogę alternatywnie przejść na więcej pracy indywidualnej lub (w końcu!) przygotować nieco więcej e-kursów, wyrównując sytuację. No i zalety e-kursów są takie, że jak raz je zrobię, to będą operowały też wtedy, gdy będę miał nawałę pracy szkoleniowej.

 

Oczywiście, ponieważ (jak już wspomniałem), mam wiele wspólnego z kretem, a tak dokładniej to jestem kretynem, nie jest tak że zupełnie ten czas będzie wolny. Prawdopodobnie wezmę się w końcu za doktorat z wolnej stopy, który luźno rozważałem od jakiegoś czasu. Szczerze mówiąc nie sądzę, by miał on jakieś istotne znaczenie dla mojej kariery, w branży dla której głównie szkolę „dr” przed nazwiskiem niespecjalnie coś zmienia. W końcu mam jednak temat, który uważam, za na tyle wartościowy, by podjąć się pracy nad nim nawet jeśli zawodowo nic by mi to nie dało. Powiązanie skupienia na statusie z depresją i ewentualne narzędzia do redukcji takiego skupienia to coś, co – jeśli udałoby się to potwierdzić i stworzyć stosowne rozwiązania – nawet przy relatywnie niewielkiej skuteczności mogłoby być czymś realnie ratującym ludzkie życie i to w skali, do której nic innego co bym robił nie mogłoby się nawet zbliżyć. A to już gra warta świeczki. To idea, która krążyła mi po głowie od czasów gdy zgłębiłem tematykę efektywnego altruizmu, ale dopiero rozmowy z moim siostrzanym mózgiem nakierowały mnie na konkretny temat, którym mógłbym się tu zająć.

Cały czas biję się też z myślami o szkole psychoterapii, tu niestety boję się podobnego doświadczenia jak z seksuologią, czyli poziomu, który byłby dla mnie po prostu za niski i z tego względu frustrujący. I jasne, można po prostu odbębnić swoje, ale tak… po co? Tym bardziej, że to nie dwa lata jak w seksuologii, ale typowo cztery, no i nieco większe jednak kwoty. Tym bardziej, że pracę indywidualną raczej przez lata ograniczam, niż rozkręcam. W dużej mierze dlatego, że jest pewna granica stawek w pracy indywidualnej (przynajmniej jeśli nie chcę się zamknąć w bardzo, bardzo wąskim wycinku populacji), a alternatywne formy zarobku oferują mi dużo lepsze możliwości pod tym względem. Docelowo byłaby więc to pewnie forma jakiegoś hobby/wolontariatu, co zresztą i tak w tym roku uruchomiłem, oferując pewną ilość darmowych opinii psychologicznych w zakresie ADHD, na bazie testu DIVA, jako bazę do dalszej diagnozy psychiatrycznej. (Tu mogę też polecić lekarkę z którą współpracuję w tym zakresie, która przyjmuje też na NFZ.) W tym ADHDowym zakresie będę działał zresztą pewnie dalej, tym bardziej, że chyba w żadnym temacie nie dostałem tylu podziękowań, jak od ludzi, którzy dzięki moim materiałom wzięli pod uwagę, że mogą mieć dorosłe ADHD, przebadali się, rozpoczęli farmakoterapię i zmienili drastycznie jakość swojego życia.

 

Jeśli chodzi o samą seksuologię jako studia… Cóż, cenię ludzi, których poznałem na roku. Doceniam wiedzę, którą zdobyłem samemu popchnięty do tego tym, że już byłem na tych studiach. Doceniam wglądy jakie mi dały w to co można spaprać w prowadzeniu zajęć na studiach, co starałem się zastosować w ramach prowadzenia zajęć dla studentów coachingu na UAM. Gorzej niestety z merytoryką samych zajęć. O ile było kilka osób, które szanowałem za kompetencje merytoryczne, o tyle zdecydowanie więcej było wykładowców dzielących się wiedza nieaktualną lub, w niektórych wypadkach, pseudonaukową. (I zwykle mojego aktywnego sprzeciwu w takich sytuacjach, choć parę razy ugryzłem się w język ze świadomością „ej, to co powiedział to bzdura, ale to jednocześnie struktura przydatna dla ludzi na dreyfus 1, których mamy sporo w grupie, więc drążenie byłoby dla nich krzywdzące”.)  Również staż seksuologiczny nie był specjalnie wzbogacający, może poza kilkoma anegdotami i jednym pomysłem na kryminał, które tam wykiełkowały. No ale cóż, studia zdane, a koniec końców i tak muszę odpowiadać za swoją wiedzę. W 2023 wchodzę więc też bez dodatkowego obciążenia uczestniczeniem w studiach.

 

Więc tak… W przyszłym roku będzie lżej – bo wiem, że też takiego tempa nie utrzymam – ale też pewnie pojawią się pewne nowe „atrakcje” i będę to musiał jakoś zrównoważyć. Jednak w tym roku doszedłem do etapu, gdzie nawet dwa tygodnie przerwy dawały jedynie powrót umiarkowanego balansu, a nie porządną regenerację, wiem więc, że nie jestem w stanie tego tak ciągnąć sensownie. Teraz zobaczymy czy nie okażę się mimo tego zaradny w nieodpowiedni sposób, ech…

 

Nie samą pracą jednak człowiek żyje. Udało mi się w końcu zadbać o więcej doświadczeń kulturalnych, średnio bywałem na czymś nieco częściej niż raz w miesiącu (w tym dwa razy na świetnej Piplaji, a w lutym idę trzeci raz). Skończyłem 110 książek (pewnie będzie oddzielny wpis podsumowujący), 30 komiksów ( w większości niestety niezbyt dobrych, wyróżniło się tu tylko świetne zakończenie The Once & Future, ale co Kieron Gillen to Kieron Gillen) i 11 gier (w tym bardzo satysfakcjonujący Elden Ring, ciekawy, ale finalnie rozczarowujący anulowaniem znaczenia decyzji Gamedec, oraz Lost Eidolons, grę która miała jednocześnie najlepiej napisane interakcje postaci jakie widziałem od dawna… i totalnie spapraną i losową fabułę). Obejrzałem 11 filmów (ale za to było tam kilka naprawdę świetnych, jak Matrix Ressurections, Glass Onion czy Three Thousand Years of Longing) i skończyłem 12 sezonów seriali (najlepszy, jaki poznałem w 2022, czyli Severance, będzie się jednak liczył na 2023, bo ostatni odcinek obejrzałem już po nowym roku). Rozegrałem też całkiem przyzwoite 73 partie w planszówki, w tym absolutnie zakochałem się w cudownym My Father’s Work – worker placement w którym wcielamy się w trzy pokolenia szalonych naukowców i budujemy gigantyczny pajęczy rydwan. (Tzn. można mieć też inne cele rodowe niż Giant Spider Chariot, np. uleczenie wilkołactwa czy eliksir miłosny, ale bądźmy poważni, mając do wyboru gigantyczny pajęczy rydwan albo cokolwiek innego… Nie ma się tak naprawdę żadnego wyboru, decyzja jest oczywista.) Gra pełna śmiechu (owszem, w stylu „MWAHAHAHAHAHA, głupcy, jeszcze pożałują!”), interakcji z ludźmi („wieśniacy pogonią nas z widłami, czy nie?”), ważnych decyzji i kreatywnej interpretacji zasad etycznych („Czy przerabiamy poległych żołnierzy wroga na mięso w puszkach?”), a przy tym przepięknie wydana. Miałem z nią dużo ubawu, zaczynając odgrywać rolę już na poziomie umawiania się na partyjkę.  Brakowało mi w tym roku larpów, niestety ciągłe zagrożenie pandemiczne przez większość roku skutecznie zniechęcało. (Tym bardziej, że niestety, ale jestem potencjalnym wektorem zarazy biorąc pod uwagę szkolenia na żywo, więc wiem, że muszę się pilnować także ze względu na innych.) Na szczęście było nieco sesji RPG, które nieco ten głód zaspokoiły.

 

Kontynuowałem też trend utraty wagi i tłuszczu z końca 2021, choć tu efekty były nieco bardziej ograniczone i wydaję się w dużej mierze tkwić w miejscu od kilku miesięcy. Jest to wszakże miejsce o jakieś 17 kg i 5% tłuszczu lżej (na podstawie mojej łazienkowej) niż gdy zaczynałem, nie jest to więc aż takim problemem. (Aczkolwiek chętnie bym dobił jeszcze z 9-10kg i kilka% docelowo. Zobaczymy na ile zmniejszenie obciążenia pracą będzie miało znaczenie i w tym zakresie.) Ciekawie się tutaj ogląda Self Overflow i zmiany kształtu mojej twarzy między pierwszymi i świeższymi nagraniami. A, dla jasności – ten spadek wagi nie jest w żadnym stopniu moją zasługą. Ot, trafiłem na odpowiednią dla mojego organizmu chemię i stać mnie na nią było. Być może „dobicie” będzie można wiązać z jakimś realnym moim wysiłkiem, ale wszystko dotychczas? Totalnie nie moja zasługa. Podkreślam to, bo otyłość jest często przedstawiana jako kwestia moralna. Co jest oczywiście absolutną bzdurą.

Skończyłem w tym roku około dwuletnią terapię indywidualną w nurcie Gestalt (dla odmiany od beh-pozn, z którą miałem więcej doświadczenia w przeszłości). W dużej mierze była to terapia rozwojowa, raczej niż problemowa, ale i tak wyciągnąłem z niej kilka fajnych rzeczy.  Na przykład układając sobie nieco kwestię nadmiernej odpowiedzialności za innych i tendencji do matkowania. (Nie, że całkiem zniknęła, ale faktycznie ograniczyłem.) A przy tym jestem absolutnie dumny z tego, że nauczyłem moją terapeutkę żartować na temat ofiar, które trzymam w piwnicy. Są sukcesy życiowe i są SUKCESY życiowe. (A, jakby co, to oczywiście nie mam piwnicy… W końcu nie mówiłem, że w swojej.) Gestalt był ciekawy, do tego okazyjne tarcia między neurotypowym podejściem do terapii, a moim bardziej neuroatypowym trybem funkcjonowania też były dość interesujące.

 

Nie udało mi się niestety dokończyć pisania żadnej książki (i nawet niespecjalnie próbowałem, przy tym poziomie przeciążenia), ale miałem swój mniejszy lub większy wkład w trzy powstające, więc zawsze coś. Dwa rozdziały do zbiorowej pracy o coachingu pod redakcją Darka Niedzieskiego, jak również wypowiedzi eksperckie do książki o incelach pisanej przez Aleksandrę Herzyk i Patrycję Wieczorkiewicz, oraz innej książki innej autorki (nie wiem czy mogę o niej mówić, więc na razie się wstrzymam). Jeśli chodzi o własne, dalej mam milion pomysłów i kilkanaście rozgrzebanych tomów, ale nie było w nich jakiegoś istotnego postępu w tym roku.

 

Nie da się też nie wspominać 2022 bez wspomnienia o napaści Rosji na Ukrainę. Tu byłem w stanie nieco zaangażować się finansowo oraz angażując się bezpośrednio w jeden projekt wolontaryjny uruchomiony przez znajomego. (Aczkolwiek jak to u niego, próby od razu uruchomienia czegoś wielkiego zamiast stopniowego rozwoju wedle potrzeb sprawiły, że sporo pary poszło tam w gwizdek. Ale nieco wartościowych rzeczy udało się zrobić.) Mam też nadzieję, że kilka wpisów odnośnie psychologicznego dbania o siebie w temacie było dla Was jakąś pomocą w ogarnięciu emocji i doświadczeń związanych z tą sytuacją. U mnie najbardziej utkwił w głowie motyw gdy tuż po rozpoczęciu napaści byłem pierwszy raz na Piplaji i pojawiła się scena drugowojennego najazdu i okupacji Warszawy. Wydźwięk w tej sytuacji był niesamowicie mocny i budził ogromne emocje.

 

Z czego jestem w tym roku zadowolony? Czego żałuję?

Cóż, na pewno cieszę się z tego, że praca ok, była hardkorowa, ale dała fajne efekty. Z tego, że udało mi się regularnie, mniej-więcej cotygodniowo wrzucać nowy materiał na Self-Overflow. Doceniam to, że mimo obłożenia pracą udało się nieco odpocząć, np. obskoczyć Podlasie (tu w pamięci wyróżnia się cudowna lodziarnia „Stara Szkoła” w Sokółce – dlaczego nie mają jeszcze filii w Warszawie naprawdę nie rozumiem). Widzę wartość zaangażowania w społeczność dorosłych z ADHD i kontaktów tam wytworzone, jak również pełniejsze ogarnianie specyfiki własnego ADHD. Doceniam, że mimo zajętego roku miałem w sumie dość bogate życie towarzysko-kulturowe. Jestem też całkiem zadowolony z tego, jak spędzałem swój wolny czas w tym roku – patrząc na skończone filmy, seriale, itp. nie ma tam za wielu rzeczy, co do których powiedziałbym „ej, to było bez sensu i marnowanie czasu”.

Żałuję tego, że nie udało mi się wypuścić żadnego nowego kursu ani książki. (Ale też w pełni akceptuję, że przy tym obłożeniu pracą nie było to realne.) Szkoda mi pewnych zmian w bliskiej mi relacji, ale też zdaję sobie sprawę, że niespecjalnie były do nich alternatywy i doceniam też nową jej formę. Ogólnie, mimo podłego startu 2022 był zdecydowanie udany i daje dobry start do 2023.

 

Inne plany na nadchodzący rok?

Większość już poruszyłem, ale kilka dodatkowych. Na pewno będę chciał w tym roku zmienić mieszkanie, co będzie dość sporym projektem osobistym. Rozważam też powoli wzięcie kolejnego zwierzaka. (Już po zmianie mieszkania, wcześniej nie ma sensu stresować zwierzęcia zmianą.) Wciąż zastanawiam się tu czy tym razem pies, czy ponownie kot. (I walczę z głosem w głowie mówiącym „dlaczego nie obydwa na raz?” Oraz drugim wrzeszczącym „Gekon! Przecież wiesz, że marzysz o tym by otworzyć oczy budząc się, spojrzeć na sufit, a tam nad tobą… gekon!” Głosowi wrzeszczącemu „Gigantyczny pajęczy rydwan!” przypominam tylko, że to nie zwierzę, a pająka przypomina z kształtu, nie ze względu na siłę napędową.)

Ogarnięcie mieszkania będzie też punktem, po którym będę chciał coś ruszyć z doktoratem, jak już wspominałem. Redukcja obciążenia pracą szkoleniową powinna tu nieco otworzyć przestrzeń, pod tym kątem będę chciał też obskoczyć kilka konferencji naukowych w tym roku. W zeszłym brałem już pod uwagę np. ciekawe neurologiczne, ale przez przeciążenie dałem sobie spokój, teraz powinienem mieć na to przestrzeń.

W wolniejszych chwilach będę też chciał przysiąść nad e-kursami. (Między innymi sięgając po tematykę seksuologiczną, zwłaszcza w bardzo cennym nurcie Good Enough Sex, który już w PL istnieje na szczęście, ale zdecydowanie mógłby być bardziej spopularyzowany. Cóż, nazwa jest wyjątkowo antymarketingowa, choć może to i dobrze? ) Niezależnie od tego czy chwile będą wolniejsze czy nie, na pewno chcę, we współpracy, przygotować książkę o ADHD u dorosłych. O ile bowiem o dorosłości w spektrum mogę polecić bardzo dobrą Dziewczynę w Spektrum, to z ADHD niestety nie mogę nic sensownego na ten moment polecić (no, ew. Rethinking Adult ADHD daje ogólnie radę, ale to biały kruk lub wizyta w bibliotece cieni).

Mam też bardzo specyficzne założenie co do lektur w 2023. Chcę by co druga książka, którą skończę była książką, którą już kiedyś czytałem. Przez lata sporo treści zdążyło mi uciec (lub ulec modyfikacji w ramach rekonsolidacji pamięci) i warto byłoby odświeżyć najcenniejsze tomy, które przez lata przeczytałem.

A i faktycznie o siebie zadbać pod kątem obciążenia, bo ewidentnie widzę różnice w produktywności gdy tego pilnuję. Więc warto bym trzymał się sam tego, co sam zachwalam, czyli ograniczonego zakresu pracy.

 

Na ten moment chyba tyle. Jak macie pytania, uwagi, itp. dawajcie znać. Jak chcecie się podzielić własnymi planami czy podsumowaniami, zapraszam. Oby wszystkim ten rok wyszedł.

 


Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis