Korzyścią z utrzymywania szerokiego grona znajomych jest m.in. to, że czasem człowiek głowi się o czym tu napisać, nic nie przychodzi do głowy, gdy nagle bum! Ktoś o coś pyta, linkuje, komentuje i okazuje się, że jest już ciekawy temat.

Tym razem takim bodźcem było pytanie znajomego o Leksykon Coachów, Trenerów i Mówców, wydawany przez Who’s Who. Zgłosili się do niego z propozycją włączenia go do tego wiekopomnego dzieła za jedyne 189 zł + VAT. Coś mu śmierdziało, spytał mnie więc czy coś o temacie wiem. Wiem – i pomyślałem, że warto o tym napisać szerzej, bo blog ten czyta wiele osób w branży i warto by wiedziały co konkretnie dostają.


Model biznesowy Who’s Who jest, muszę przyznać, ciekawy. Nie jest modelem, który sam bym chciał uprawiać, ale nie jest też czymś, co mógłbym w jakiś sposób zganić. Po prostu – nie moja bajka. Who’s Who specjalizuje się bowiem w zarabianiu na ludzkiej próżności. W szczególności skupiają się na nuworyszach, którzy już coś w życiu osiągnęli, już coś zrealizowali, ale jeszcze do wikipedii czy encyklopedii PWN się nie klasyfikują. Rozwiązanie – dajmy im własną „encyklopedię”, ślicznie wydaną, którą będą mogli postawić na półce i dyskretnie napomknąć gościom „no bo widzicie, Heniek został ostatnio wyróżniony wpisem w leksykonie Who’s Who…”.

Przyznaję, sam się tak „załapałem” do „powszechnego” leksykonu Who’s Who, bodajże w 2008 czy 2009 roku. Zupełnie nie jarzyłem co to i jak to działa, choć miałem przynajmniej tyle głowy na karku, żeby odmówić propozycji nabycia książki (kosztowała, jeśli mnie pamięć nie myli, jedyne 300 złotych).  W praktyce oznaczało to, że poza czasem na „wywiad biograficzny” nic mnie ta obecność we Who’s Who nie kosztowała. Zdecydowanie również absolutnie niczego nie dała – i jeśli oczekujesz, że tak zainwestowane pieniądze Ci się w jakikolwiek sposób zwrócą, to masz na to szansę chyba jedynie próbując przekonać dzieciaki dopiero wchodzące w dorosłość, że „jestę wyrąbistę kołczę, bo jestę w Leksykonie Coachów Who’s Who”…


Jednak teraz, z tego co rozumiem, warunki nieco się zmieniły. Wydawca, zapewne mając świadomość, że większość coachów, trenerów i mówców, wbrew publicznemu wizerunkowi kasą bynajmniej nie śmierdzi, każe sobie płacić z góry. Całkiem rozsądnie zresztą. Chcesz być w Leksykonie, musisz zabulić. Być może kilka „dużych” nazwisk jak Eichelbergera wrzucą tam za darmo, dla zasady (jakoś wątpię, by chciał za to płacić, a z drugiej strony taki leksykon bez niego nieco dziwnie by wyglądał), większość obecnych jednak po prostu kupi sobie tam miejsce.

book-1797_640

Wracając zaś do pytania znajomego – czy to odradzam? To bardzo zależy od tego, co jest Twoim celem. Jeśli sądzisz, że ma Ci to pomóc marketingowo, zbudować wizerunek, PR i w ogóle, to, cóż, nic z tego. Nie licz na to, że da Ci to jakikolwiek zwrot w tym obszarze. Serio, zakładasz, że ktokolwiek szuka swojego coacha w takim leksykonie? Albo, że przed najęciem trenera sięga na półkę, gdzie akurat jakimś cudem taki tomik ma i przegląda… A, Zegrzysław Kowalski, no tak, jest w leksykonie, znaczy się, najmujemy!  Naprawdę tak sądzisz? Bo ja jakoś nie ;)

Z drugiej strony, jeśli kręci Cię status i puszenie się… i nie chcesz przyjąć mojej sugestii p.t. „zmień priorytety, bo marnujesz na to potworne środki i guzik z tego masz”… to taki wpis w Leksykonie może być jakąś formą zaspokojenia tej potrzeby. Kolejna rzecz do połechtania ego i poczucia się człowiekiem sukcesu, zawsze to coś :) A powiedzmy sobie szczere: jednym z powodów, dla których większość coachów itp. nie śmierdzi kasą jest to, że status jest w naszym środowisku potwornie silnym motywatorem. Biznesowo więc Who’s Who trafiło tu w dziesiątkę i jestem pewien, że sprzeda wiele wpisów do Leksykonu :)


Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis