Inteligencja finansowa to jedno z tych haseł, które w rozwoju są bardzo popularne, ale niekoniecznie precyzyjne.

Co konkretnie oznacza inteligencja finansowa, jaka jest wartość tych narzędzi i czy pasują do każdego?

Koncepcja „inteligencji finansowej” rozkwitła na bazie koncepcji inteligencji wielorakich Gardnera. (Poświęcę im kiedyś oddzielny wpis) Skoro mogliśmy mieć, oprócz „klasycznej” inteligencji logicznej również inteligencję interpersonalną czy przyrodniczą, to czemu nie finansową?


W praktyce „inteligencja finansowa” to po prostu ogólna etykieta na wszystkie te metody i narzędzia, które mają pomóc ludziom w lepszym ogarnianiu, rozumieniu i zarządzaniu swoimi finansami. Częstokroć – choć nie zawsze – metody te i narzędzia podszyte są pewnymi odgórnymi osądami etyczno-filozoficznymi. (Np. „Oszczędzanie pieniędzy jest dobre i moralne.”)


Ponieważ inteligencja finansowa jest taką ogólną etykietą, pod którą można podciągnąć bardzo różne kwestie, różni autorzy mają tendencję do silnego indywidualizowania swoich rad i sugestii. Niestety, niekoniecznie w oparciu o sprawdzone metody. Bardzo wiele narzędzi inteligencji finansowej to techniki tzw. zdroworozsądkowe, często powielane jeszcze z XIX czy wczesno-XX-wiecznych poradników lepszego życia. Niekiedy w ramach inteligencji finansowej przedstawia się po prostu własne poglądy autora albo coś, co pomaga mu robić dalszy biznes (wielu „guru” inteligencji finansowej jednocześnie namawia np. na zakup nieruchomości, najlepiej w oparciu o inne ich kursy czy mentoring).

Jest to o tyle niefajne, że jednak w ostatnich latach zaczęło się pojawiać coraz więcej badań n.t. tego, jak myślimy o pieniądzach, jak skuteczniej do nich podchodzić, itp. Cała działka zaczęła więc wychodzić z obszaru „tak mi się wydaje/dziadek mi tak mówił/ja tak zrobiłem i przypadkiem mi wyszło, więc uczcie się ode mnie/ja tak nie zrobiłem, jakbym zrobił to by mi nie wyszło, ale udam że zrobiłem i mi wyszło, więc uczcie się ode mnie”. Nie zawsze jest to jednak widoczne w samych materiałach w tym zakresie.


No dobrze, co składa się na obszar inteligencji finansowej?

Jest to zazwyczaj zestaw narzędzi, rad, truizmów i czasem faktycznie ciekawych rozwiązań z takich zakresów jak:

– ogarnianie co się dzieje z naszymi pieniędzmi (listy wydatków, itp.)

– skuteczniejsze planowanie wydatków oraz trzymanie się tych planów

– radzenie sobie z impulsywnymi zakupami i używaniem pieniędzy jako rozwiązania na problemy emocjonalne

– ograniczanie zbędnych (albo i niezbędnych) wydatków

– (czasem) jak znaleźć dodatkowe źródła dochodów

– (czasem) jakie emocje wywołują w nas pieniądze, rozmowa na ich temat, itp. oraz jak sobie z tymi emocjami radzić

– (czasem) jak lepiej inwestować posiadane pieniądze

Oczywiście, ze względu na rozległość i wielowymiarowość dziedziny, jestem pewien, że w niektórych materiałach z tematu znajdą się też inne kwestie, np. „dopasowanie aury do przyciągania pieniędzy” czy „autohipnoza by nauczyć podświadomość akceptować pieniądze” (i nie, nie żartuję).


Czy inteligencja finansowa ma wartość?

Ze względu na „rozlanie” dziedziny trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. „Tak, ale znajdzie się tam też wiele truizmów i głupot, jak również jest tam pewne narzucanie etyki i wartości oraz nie każdy na równi z tego skorzysta” będzie chyba najkrótszym wyrazem mojego podejścia do dziedziny.


Tak, inteligencja finansowa ma wartość dla wielu ludzi i może przynieść im realną, niekiedy nawet znaczącą poprawę sytuacji finansowej.

Tak, duża część haseł z inteligencji finansowej to klasyczne truizmy, finansowy odpowiednik „dobrze jest się ruszać i jeść więcej warzyw”, typowe rzeczy, które „wszyscy wiedzą, a nikt tego nie robi”. Jeśli ktoś pod wpływem materiałów z inteligencji finansowej zacznie je robić – dobrze dla niego.

Tak, te truizmy są często używane jako argumenty przekonujące do przyjęcia całego złożonego i mocno zwichniętego zestawu przekonań (mempleksu) sprzedawanego przez danego guru inteligencji finansowej. O tym, że może to mieć naprawdę niefajne skutki pisałem m.in. w Anty Guru Robert Kiyosaki. (Swoją drogą, to ciekawe o ile mniej fanów różnych anty-guru mamy w Polsce odkąd kilku z nich faktycznie nas odwiedziło. Czyżby byli najatrakcyjniejsi póki faktycznie nie będzie konfrontacji z ich poglądami i można ich idealizować?)

Tak, bardzo wiele nurtów inteligencji finansowej ma bardzo silne podteksty etyczno-filozoficzne. Nie musi to być ani złe, ani dobre, wszystko zależy od tego, co Tobie pasuje, czy proponowane rozwiązania są dla Ciebie ok? Czy pasują do Twoich poglądów? Jeśli nie, to oddzielenie filozofii od narzędzi może być istotnym wyzwaniem.

Tak, nie każdy na równi skorzysta z tych narzędzi. Część nie skorzysta, bo nie przyjmie założeń filozoficznych. (Choć tu wartością może być większa świadomość swoich działań.) A część nie skorzysta, bo inteligencja finansowa najlepiej dopasowana jest do potrzeb przedstawicieli klasy średniej (i najuboższych z klasy wyższej). Zarówno bajecznie bogaci, jak i ubodzy nie będą   tu mieli aż takiego pożytku. O tym zresztą poniżej…



Przerwa na reklamę ;)


Książka "Status: Dominacja, uległość i ukryta esencja ludzkich zachowań". Unikatowy tom, wprowadzający Cię w te aspekty ludzkiej komunikacji, które z jakiegoś dziwnego powodu są w psychologii społecznej pewnym tabu. Cóż - ich zrozumienie jest tym bardziej cenne. 

Dostępna w druku i jako e-book, tylko na MindStore.pl

 

Wracamy do artykułu :)



Ciemna strona inteligencji finansowej

Inteligencja finansowa może być czymś wartościowym i wzbogacającym, choć warto na nią patrzeć z dozą realizmu. Skoro jednak poruszamy ten temat, to moim zdaniem warto by się też przyjrzeć ciemnej stronom inteligencji finansowej. A nieco tych również zawiera.

Biorą się głównie z wspomnianego wpisania w koncepcje inteligencji finansowej silnego trendu filozoficzno-etyczno-moralnego. Mamy tu silne przejawy kalwinistycznej moralności, które można by w pewnym uproszczeniu sprowadzić do:

– majątek jest oznaką moralności i moralnego życia (wywodzi się z ciężkiej pracy i oszczędności, a więc nie wydawania pieniędzy na niemoralne „zbytki” jak alkohol czy rozrywka)

– oszczędność jest dobra, rozrzutność zła

– osoby biedne same są sobie winne – są takie, gdyż nie pracują ciężko i/lub nie prowadzą się moralnie

– osoby bogate są domyślnie moralne, a ich majątek jest domyślnie zasługą za ich moralne życie (nie bierzemy pod uwagę kwestii dziedziczenia, szans społecznych, itp.)

– idealizacja narracji „od pucybuta do milionera”

– nie docenianie roli przypadku w sukcesie i porażce finansowej

– ignorowanie lub wręcz demonizacja kwestii wsparcia społecznego i społecznej siatki bezpieczeństwa (ubezpieczenia zdrowotne, zasiłki dla bezrobotnych, itp.)


Te reguły moralne nie są złe ani dobre (choć, jak wskazałem, zaślepiają na pewne aspekty rzeczywistości). Kluczem jest jednak pytanie, czy chcemy je świadomie przyjąć. Wiele osób, które uczyłem w zakresie inteligencji finansowej odrzucało na przykład model „rozrzutność jest zła”. Chciały zarabiać pieniądze po to, by się nimi cieszyć i je wydawać. Z mojej perspektywy – tak długo, jak mają świadomość konsekwencji tego podejścia, czyli zwiększonego poziomu stresu związanego z groźbą bankructwa – jest to w pełni usprawiedliwione podejście. Kluczem jest tu świadomość, tego na co się decydujemy i jakie to ma konsekwencje.

Gorzej, gdy te reguły etyczne są przedstawione jako jedyne słuszne, racjonalne czy etyczne – a tak bywa. Wtedy trudno to usprawiedliwić.


Przeliczanie wszystkiego na pieniądze

Narzędzia inteligencji finansowej mają też często negatywny wpływ na poczucie szczęścia w życiu czy codzienną empatię. Myślenie w kategorii zysków, inwestycji, itp. przekłada się – i mamy na to wiele badań – na wyraźną redukcję zadowolenia z życia, radości czerpanej z codziennych przyjemności, jak również empatii.

Z jednej strony jest to silna sugestia np. dla organizacji dobroczynnych (nigdy nie przedstawiaj prośby o datek jako okazji inwestycyjnej, bo będzie gorzej traktowana). Z drugiej ważna przestroga dla osób, które chciałyby mocno się zaangażować w rozwój inteligencji finansowej. To cenne narzędzia, ale przesadzenie z nimi sprawia, że skończysz jak Midas, umierający z głodu wśród nieprzebranego bogactwa. Tyle, że zamiast głodu cierpieć będziesz z braku przyjemności i satysfakcji. Możesz mieć wszystko, ale co z tego, gdy każda rzecz zmienia się w popiół w Twoich ustach?

Dla jasności – nie jest to nieodwołalny wyrok. Jest to po prostu ryzyko na które trzeba uważać w kontekście inteligencji finansowej.


Inteligencja finansowa jako fenomen klasy średniej

To wszystko o czym pisze nie znaczy, że inteligencja finansowa nie jest wartościowym tematem do zgłębiania. Przeciwnie, uważam, że to świetny zakres wiedzy i umiejętności. Tyle, że przeznaczony raczej do przedstawicieli klasy średniej i najbiedniejszych spośród najbogatszych. Ludzie, którzy zarabiają tą średnią krajową „wyciągną” z takich kompetencji dużo. Ci, którzy zarabiają więcej, niż średnia – jeszcze więcej.

Ale już ludzie zarabiający medianę, czyli kwotę dzielącą zarobki równo na pół, to jest dwa i pół tysiąca złotych na rękę – aż tak bardzo nie skorzystają. Zarabiający dominantę – najczęstszą kwotę, półtora tysiąca na rękę – słusznie podkpiwają z sugestii związanych z inteligencją finansową w stylu nieśmiertelnego „jedz mniej awokado*”.

*Tim Gurner, australijski milioner stwierdził, że młodzi ludzie są roszczeniowi i biedni, bo zamiast ciężko pracować i oszczędzać jak on, jedzą tosty z awokado i piją drogie latte w kawiarniach. Zapomniał przy okazji wspomnieć, że sam gdy miał 18 lat dostał od dziadka kilkadziesiąt tysięcy dolarów „pożyczki” na swój pierwszy biznes – kwota, którą delikatnie mówiąc trudno byłoby zaoszczędzić na tostach i kawie, nawet przez 10 lat (biorąc pod uwagę korektę na inflację, cóż, trudno byłoby ją zaoszczędzić kiedykolwiek, chyba, że normalnie żywisz się wyłącznie tostami i kawą ze Starbucksa). Dość powiedzieć, że internet nie przyjął deklaracji Gurnera spokojnie…


Ogromna część inteligencji finansowej sprowadza się bowiem do wydajniejszego wykorzystywania zasobów, które posiadamy. Im więcej zasobów -tym większe zyski z wydajnego ich wykorzystywania. To jak z nauką gotowania – im częściej zamierzasz gotować, tym więcej oszczędzisz czasu kupując dobre narzędzia, robota kuchennego, itp. Jeśli nie gotujesz niemal nigdy, zakup robota po prostu nie ma sensu.

Podobnie z inteligencją finansową. To świetne narzędzie gdy zaczynasz zarabiać więcej. Ba, warto zacząć się nim interesować już wtedy, gdy wyższe zarobki są na horyzoncie. Ale dla typowego kelnera w restauracji w Zabrzu, salowej w Jeleniej Górze, czy policjanta w Ustrzykach Dolnych, hasła o inteligencji finansowej są w pewien sposób obraźliwe. Sugerują bowiem, że to ich osobistą odpowiedzialnością – a nie systemu społecznego w jakim się znaleźli – jest fakt, że nie są bogaci. Mam wrażenie, że wielu zwolenników inteligencji finansowej łatwo o tej kwestii zapomina. Prowadzi to często do oceny takich osób jako nieetycznych lub niemądrych („Dlaczegoś biedny? Bo głupi. A czegoś głupi? Bo biedny!”).  A to ocena nie tylko nieuczciwa i prowadząca do klasizmu (dyskryminacji ludzi ze względu na klasę społeczną), ale też po prostu błędna i ideologiczna.


Dlaczego oni tak głupio postępują?

To powiedziawszy, wiele osób lubi przywoływać ekstremalne przypadki osób ubogich postępujących w sposób jeszcze pogłębiający ich ubóstwo. Wiele z tych historii wydaje się być tak naprawdę fikcją, cienko przykrytymi moralitetami podkreślającymi moralność oszczędzania i wrodzoną wyższość bogatych (w końcu to moralność inspirowana kalwinizmem, a w tej religii funkcjonuje predestynacja, czyli z góry zapisany plan boga wobec wiernych). Wiele jest rozdmuchanych ponad miarę (pisałem już kiedyś o tym, że zwycięzcy lotto wbrew popularnym hasłom rzadko kiedy są rozrzutni).

Co intrygujące, jest jednak pewne zjawisko, które faktycznie wydaje się łączyć niedobór pieniędzy z nierozsądnymi decyzjami. Tyle tylko, że zjawisko to jest pochodną niedoboru środków, a nie jego pierwotną przyczyną. Innymi słowy, ludzie będący w sytuacji silnego niedoboru finansów (lub innych zasobów) są bardziej skorzy podejmować niemądre decyzje (także takie, które mogą ten niedobór pogłębić i utrwalić). Ale to pochodna sytuacji, a nie ludzi – i kolejny argument za silną społeczną siecią bezpieczeństwa. Może też tłumaczyć czemu wiele osób ubogich nie skorzysta nawet z tych rozwiązań z inteligencji finansowej, które dałyby im pewną wartość.

Innym uzasadnieniem jest tu wszelako kwestia ograniczonych zasobów, których osoby bardziej zamożne mogą nie być nawet świadome. Np. dla osoby zamożnej palenie może się wydawać zbędnym wydatkiem i szastaniem pieniędzy. Ale dla osoby ubogiej dawka pobudzenia lub uspokojenia z nikotyny jest jedyną formą autoterapii, na jaką taką osobę stać. Nie ma środków, czasu ani siły by chodzić do psychoterapeutów czy wziąć sobie urlop regeneracyjny (często nie ma też umowy, która taki urlop by w ogóle umożliwiała) – zostaje jej radzenie sobie, np. przez papierosy. To kwestia, którą osoby zamożniejsze rzadko kiedy potrafią sobie wyobrazić.


Wydaje się więc, że zamiast idealizować czy ganić kwestie inteligencji finansowej, warto odnieść je do konkretnej sytuacji. Tak, ogromna ilość osób  z klasy średniej marnuje pieniądze, czasem ogromne. Sam chętnie zrobiłbym facepalma na tyle silnego, by cofnąć się w przeszłość, na myśl o niektórych głupich decyzjach, które podjąłem gdy zaliczałem swoje pierwsze duże wypłaty. Dla takich osób narzędzia inteligencji finansowej będą bardzo cenne.

Jednocześnie jednak takie osoby nie powinny próbować oceniać ze swojej perspektywy osób dużo uboższych, które pukają się w czoło na dźwięk mądrości o oszczędzaniu i skromnym życiu. Bo wiedzą, że typowy przedstawiciel klasy średniej poradziłby sobie z ich budżetem życiowym tak, jak chomik z samotnym przepłynięciem Pacyfiku kajakiem.

Nieco dystansu i perspektywy, a wszyscy na tym skorzystają :)



Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!

Przykładowe pytania:

 

Podziel się tym tekstem ze znajomymi:
Następny wpis
Poprzedni wpis