Powód pierwszy: poziomy. Drugi: poziomy logiczne. Trzeci: neuro. Załatwione
Ale podejrzewam, że możesz chcieć nieco bardziej szczegółowej odpowiedzi ;) Pozwolę sobie więc nieco się rozpisać.
Poziomy czego?
Dla osób, które tematu nie znają, „Poziomy Neurologiczne” Diltsa, znane niekiedy jako „Poziomy Logiczne” Diltsa, to narzędzie mające pomóc w analizie tego, jak dana osoba funkcjonuje oraz skutecznej zmianie danej osoby.
Poziomy zwykle, choć nie zawsze, przedstawiane są w formie hierarchii/piramidki. W kolejności od podstawy do czubka:
1. Środowisko – ludzie, sytuacje, z którymi masz kontakt
2. Zachowanie – to co robisz
3. Umiejętności – wyuczone umiejętności, zasoby posiadane przez daną osobę
4. Przekonania i Wartości – to w co wierzysz i co uważasz za ważne
5. Tożsamość – to, kim uważasz, że jesteś
6. (Ewentualnie) Misja/Duchowość/Wizja – to, co postrzegasz jako swoją rolę w świecie/miejsce/itp.
Dlaczego to kit?
Ponieważ model jest hierarchiczny, zakłada się, że zmiana „wyższych” poziomów (duchowość, tożsamość) silniej wpływa na daną osobę niż zmiana „niższych” poziomów („środowisko”, „zachowanie”), spotkałem się wręcz z wieloma interpretacjami mówiacymi, że zmiana w systemie może działać tylko w jedną stronę: zmień tożsamość, a zmieni się zachowanie, ale nie w drugą stronę.
I to właśnie jest pierwszy błąd tego modelu. Ta hierarchia nie ma bowiem żadnego odwzorowania w rzeczywistości. Pomijając nawet dyskusję o tym, na ile tożsamość, duchowość/misja itp. podpadają tak naprawdę pod przekonania i wartości, nie ma żadnego powodu by tworzyć taką, a nie inną hierarchię. Współczesna psychologia pokazuje przecież, że nawet drobna zmiana środowiska może mieć wielki wpływ na tożsamość i przekonania. Jesteśmy złożonymi systemami. Wszystko wpływa na wszystko.
Sama nazwa „poziomów neuro-logicznych” wprowadza mocno w błąd, co starałem się wskazać w rozpoczęciu tego tekstu. Nie można mówić o „poziomach”, bo nie ma tu faktycznej hierarchii – a tym bardziej hierarchii logicznej, w której każdy „niższy” poziom jest w pełni zawarty we wszystkich poziomach „wyższych”. Co więcej, „poziomy” powinny być poziomami „czegoś” – czym to „coś” jest, nie zostało nigdy przez Diltsa sprecyzowane. (Choć wielu jego zwolenników później dopowiadało sobie, że to poziomy „zmiany”, „rozwoju”, itp. – nic takiego nie zostało jednak podane przy wprowadzeniu tego modelu.)
Również „neuro” jest tu zupełnie nie na miejscu, gdyż poziomy Diltsa nie mają nic wspólnego z ludzką neurologią. Ba, żeby było ciekawiej, termin „poziom neurologiczny” ma swoje konkretne znaczenie w medycynie – w przypadku uszkodzeń kręgosłupa jest tak określany najniższy poziom, na jakim zachowujemy czucie i zdolność ruchu. „Poziomy neurologiczne Diltsa” stanowią zwykłe nadużycie tego terminu, prawdopodobnie w celach marketingowo/prestiżowych. Innymi słowy – lepiej brzmi „poziomy neurologiczne Diltsa”, niż „poziomy Diltsa”. Jeśli „neuro”, to ma to jakieś uzasadnienie w nauce, prawda?
Cóż, nie ma.
Dilts po prostu wyssał cały model z palca, bez żadnej podstawy naukowej czy praktycznej, bez żadnego uzasadnienia, po czym nazwał w sposób, który „fajnie brzmi”, ale nijak nie pasuje do treści.
Co z tego, jeśli są bzdurne, skoro z nich korzystam?
Część czytelników zaprotestuje na tym etapie, wskazując na pragmatyczną wartość modelu Diltsa. Ich argumentacja opiera się zwykle na tezie „pracowałem z klientem w oparciu o tą hierarchię i to dało efekty”. Jakość pomiaru tych efektów bywa często wątpliwa, ale przyjmując na chwilę, że faktycznie były, nic nam to nie mówi o faktycznej wartości wspomnianej hierarchii. Nie wiemy np. czy inna hierarchia, równie wymyślona, nie okazałaby się skuteczniejsza. Dostrzegam wartość modelu Diltsa jako „mapy” – większość coachów/NLPowców nie dysponuje niestety żadnym sensownym modelem pracy z klientami, więc jakakolwiek, nawet wybitnie kiepska „mapa działania” daje już konkretną wartość, bo pozwala nadać pracy jakąś strukturę. Nawet kiepski przepis kulinarny jest lepszy od losowego wrzucania składników do garnka.
To jednak żaden argument za takim kiepskim przepisem, a jedynie za stworzeniem/znalezieniem lepszych przepisów lub całych książek kucharskich.
„Poziomy Logiczne” Batesona
Poziomy Neurologiczne nazywa się czasem poziomami neurologicznymi Diltsa-Batesona, gdyż sam Dilts twierdził, że zbudował je w oparciu o prace Gregory’ego Batesona. A Bateson był geniuszem, prawda? Więc coś w poziomach Diltsa być musi, prawda?
No więc, jakby to ująć, nie. To czy Bateson był geniuszem nie mówi nic o wartości każdego z jego pomysłów. Nie ma to jednak znaczenia dla naszej dyskusji, bo „poziomy neurologiczne” nijak się mają do poziomów Batesona. Stworzył on faktycznie „poziomy logiczne uczenia się”, ale w jego wypadku były to faktyczne poziomy zbudowane wg. centralnej logiki. Poziomy uczenia się Batesona stanowiły omówienie logicznych kategorii uczenia się.
Poziom 0 – w danej sytuacji zawsze masz jedną automatyczna odpowiedź, która nie podlega zmianie, modyfikacji czy wyborowi,
np. widzę Zenka, to próbuję go kopnąć
Poziom 1- możesz wybrać jedną z wielu automatycznych odpowiedzi z poziomu 0 i je modyfikować, uczysz się podstaw wyboru,
np. widzę Zenka to próbuję go kopnąć lub uderzyć
Poziom 2 – uczysz się usprawniać zestaw automatycznych odpowiedzi z poziomu 1, poszerzać ich zakres, zmieniać to na czym się skupiasz, wg. Batesona dla większości ludzi będzie to najwyższy poziom jaki zdołają osiągnąć,
np. widzę Zenka, to próbuję z nim walczyć lub uciekać
Poziom 3 – uczysz się wybierać spośród wielu różnych zestawów automatycznych odpowiedzi z poziomu 2,
np. widzę Zenka to mogę podejść do niego jako do zagrożenia, z którym muszę walczyć lub uciekać, albo jak do dzieła sztuki, które mogę podziwiać lub ignorować, albo jak do kogoś, komu mogę zaproponować pracę na różnych warunkach.
Poziom 4 – wg. Batesona hipotetyczny, prawdopodobnie nie występujący na Ziemi – zmiana na poziomie 3.
Poziom hipotetyczny i nie występujący na Ziemi, więc daj żyć bracie i nie oczekuj, że będę się mądrzył jak by to wyglądało na codziennym przykładzie. Nie wiem :)
Poziomy Batesona nijak się więc mają do konstruktu Diltsa. Są faktycznymi poziomami logicznymi – każdy wyższy obejmuje w sobie wszystkie niższe. I są całkiem ciekawą i użyteczną ramą do podejścia do nauki.
Na koniec
Podsumowując, poziomy Diltsa są po prostu wyssanym z palca, praktycznie bezużytecznym modelem. Mogą być przydatne jako „rama do pracy z klientem”, ale jako, że nie mają żadnej realnej podstawy, każda inna wymyślona rama sprawdziłaby się co najmniej równie dobrze.
Oczywiście, ktoś może mi zarzucić, że to znowu Król czepia się jakiegoś uznanego modelu NLP. Marudzi jak zwykle. Tyle tylko, że wystarczy szybki search w necie, by zauważyć, że jest to akurat model zrównany z ziemią od dawna – do tego stopnia, że dopiero niedawna dyskusja wskazała mi na to, że są jeszcze w Polsce opierający się na tej strukturze. Spośród „sław” wskazujących na wadliwość „Poziomów” jest choćby John Grinder. Ten model po prostu, najzwyczajniej w świecie, nie trzyma się kupy. Nikt po prostu nie idzie w temacie w bezpośrednią konfrontację z Diltsem, bo jest gościem na tyle sympatycznym, że nikt nie ma serca specjalnie po nim jechać. To jednak niestety nie może być pretekstem do promowania wadliwego modelu.
Więc dlaczego model poziomów Diltsa jest tak popularny? Ponieważ, tak jak w wypadku hierarchii, o których swego czasu pisałem, daje ludziom pewien schemat, z którego mogą korzystać. A to coś bardzo atrakcyjnego. Nawet jeśli rzeczony schemat nie ma żadnej realnej wartości.
Masz pytanie z zakresu kompetencji miękkich/soft skills? Kanał Self Overflow dostarcza odpowiedzi z tego zakresu, dostosowanych w szczególności do potrzeb osób z sektora IT. Co tydzień nowe filmy z odpowiedziami na pytania od naszych widzów!
Przykładowe pytania: